MotoNews.pl

Jeep Grand Cherokee 3.0 CRD Overland Summit

12 marca 2015

Kategoria | Testy samochodów
Marka, model | ,
1jeep grand cherokee overland summit 3.0crd

W naszych czasach oczekiwania w stosunku do aut „terenowych” nieco się wypaczyły. Wszystko za sprawą magicznego, obiecującego wiele (i nic zarazem) określenia SUV, które zresztą również coraz częściej ulega modyfikacjom i niedługo będzie oznaczać tyle, co samochód miejski. Ciągle wmawia się nam, że typowo miejskie auto powinno być niewielkie, za to zrywne, łatwe w parkowaniu i idealne na codzienne zakupy.

Hasła hasłami, ale rzeczywistość powoli udowadnia, że jest zupełnie odwrotnie. Na miejskich drogach coraz częściej dominują SUV-y. Nie muszą być małe, bo w wąskiej uliczce, czy na zatłoczonych, kilkupasmowych arteriach, gdy skacze się z pasa na pas, by zdążyć przed kolejną zmianą świateł, widząc zmierzające w Twoją stronę kilkutonowe auto raczej naciśniesz na hamulec swojego Twingo i ustąpisz miejsca, niż za wszelką cenę będziesz walczył o te kilka metrów wywalczone sprytem i obyciem w miejskim gąszczu.

Czasy wielkich, ociężałych “czołgów” odeszły już w niepamięć i teraz nawet kilkutonowy “tankowiec” potrafi osiągnąć setkę w mniej niż 10 sekund, więc siedź cicho w swoim miejskim autku i patrz z pokorą, jak wielkie SUV-y mijają Cię gnając pod sam koniec zwężającego się pasa.

A odkąd na podziemnych parkingach pojawiły się miejsca XS posiadacze SUV-ów w końcu mogą parkować pod samym wejściem i to bez problemów z wysiadaniem. Czasem mam wrażenie, że cienka linia oddzielająca dwa miejsca w rozmiarze XS jest po prostu linią pomocniczą służącą tylko po to, by ułatwić kierowcom SUV-ów zaparkowanie centralnie na środku.

Niestety, dla 90% użytkowników SUV nie musi świetnie radzić sobie w terenie, musi rewelacyjnie spisywać się w mieście i to wystarczy. Tym bardziej cieszy, że nowy Grand Cherokee, choć coraz bardziej przypomina idealne auto miejskie, wciąż jednak ma w sobie coś z pierwotnego Jeepa i potrafi coś więcej, niż tylko bezproblemowo pokonać wysoki krawężnik.

Grand Cherokee to prawie pięciometrowy (4828 mm) kawał samochodu. Waży prawie 2,5 tony, ma prawie 2 metry szerokości (1943 mm), jego wysokość wynosi tyle, ile wzrost przeciętnego mężczyzny (179 cm), zaś rozstaw osi to 2915 mm. Jeep to prawdziwa terenówka zbudowana od zera bez żadnego kombinowania, jak chociażby w przypadku BMW X6, które zwłaszcza z tyłu wygląda jak zwykły sedan wpakowany na podwozie monster trucka.

Przód samochodu wygląda tak groźnie, że gdy źle ocenisz odległość lub możliwości swojego auta włączając się do ruchu na zielonej strzałce spojrzenie w lusterko na “pysk” Grand Cherokee oduczy Cię tego na zawsze.

Naprawdę widok szybko zbliżającego się Cherokee, którego reflektory umieszczono tak wysoko, że świecą prosto w lusterka boczne większości samochodów, uczy pokory. Przód samochodu to jego największy atut. Z boku niewiele dało się zrobić, a to za sprawą klasycznej kwadratowej bryły. Mimo to kilka zaokrągleń we włoskim stylu sprawiło, że auto nie wygląda już tak nudno i ociężale.

Tył Cherokee został jakby pozostawiony sam sobie, albo oddany do zaprojektowania komuś, kto do tej pory projektował campery – wielki, ciężki i nudny.

Tutaj widać już skutki włosko-amerykańskiego romansu. Całość wielka, obszerna i wygodna, ale zaprojektowana we włoskim stylu, choć wykonana po amerykańsku. Włoskie, podobnie jak amerykańskie samochody trzeba po prostu kochać, podziwiać, ale niekoniecznie dotykać.

W zasadzie w Cherokee widać włoski i amerykański pragmatyzm. Bardzo dobrej jakości materiały umieszczono tam, gdzie wiadomo, że będą często dotykane. Dzięki temu możemy rozkoszować się przyjemną, mięciutką skórką, którą pokryto fotele. Tam, gdzie najczęściej pukają palcami osoby określające klasę samochodu po twardości elementów z jakich zostało wykonane wnętrze, zastosowano miękkie materiały. Zaś tam, gdzie najczęściej tylko się patrzy, powędrowały te trochę gorszej jakości. Odpowiednie dobranie różnych tworzyw zaowocowało tym, że w aucie nie dość, że w końcu jest ładnie, to jeszcze w końcu nic nie skrzypi.

Design kabin poprzednich wersji Cherokee niewiele różnił się od wnętrz samochodów Dacii, teraz nareszcie jest odrobinę bardziej komfortowo, a przede wszystkim ergonomicznie. Wszystkie elementy znajdują się dokładnie tam, gdzie odruchowo sięgamy ręką. Każdy przycisk można dotknąć bez odrywania pleców od fotela. Przed oczami kierowcy umieszczono siedmiocalowy ekran, który oprócz tego, że przejmuje funkcję wskaźników, pokazuje również nawigację, ustawienia trybów jazdy, wychylenie kół i nachylenie auta.

Cherokee nie tylko podjedziesz pod same drzwi swojego właśnie budowanego domu, zaparkujesz na dzikim, błotnistym parkingu, czy wdrapiesz się na półmetrowy krawężnik. Choć w naszych czasach coraz częściej mam wrażenie, że w mniemaniu większości użytkowników właśnie takie powinny być i do tego służą SUV-y. W Jeepie pomyślano jednak o tym, że jeżeli choć jeden na dziesięciu kierowców zapragnie poszaleć po bezdrożach, to trzeba mu na to pozwolić, mało tego, trzeba mu w tym maksymalnie pomóc. Za sprawną jazdę w terenie, którego z pewnością nie można nazwać drogą, traktem, czy ścieżką, odpowiada szereg systemów.

Auto wyposażono w pneumatyczne zawieszenie Quadra-Lift, które pozwala zwiększyć, bądź zmniejszyć wysokość prześwitu w zakresie od 18 do 28 cm. Za sprawną obsługę napędu 4×4 odpowiadają tryby Quadra-Track II i Quarda-Drive II, z kolei odpowiednim ustawieniem trakcji zajmują się systemy Selec-Terrain i Selec-Track.

Nad tym, by ponad dwutonowy kolos osiągał setkę w czasie mniejszym niż pół dnia czuwa skromny – nawet jak na europejskie standardy – silnik wysokoprężny o pojemności 3 litrów. Biorąc pod uwagę amerykańską myśl technologiczną można śmiało założyć, że wyciągnięcie z tego 90 koni byłoby już sukcesem zasługującym na wzmiankę w wieczornych wiadomościach. Nic bardziej mylnego. Cherokee ma do zaoferowania 190 KM, które w połączeniu z bardzo dużym momentem obrotowym – 440 Nm, sprawiają, że wszyscy dumni posiadacze Volkswagenowskich TDI, zostają daleko w tyle praktycznie na każdych światłach.

Cherokee jest jak Wayne Rooney – z lekką nadwagą, ale skuteczny i nie do zatrzymania. Kolejną, dużą poprawą w stosunku do poprzedników jest nowa bardzo zaawansowana, sterowana elektronicznie, ośmiobiegowa, automatyczna skrzynia biegów. W zasadzie można by określić ją mianem “smart”. Kiedy Ty beztrosko sobie jedziesz, nie zastanawiając się specjalnie nad tym, co tak właściwie dzieje się w „głowie” Cherokee, on nieustannie zbiera i analizuje dane tylko po to, by w pełni wykorzystać swoje możliwości.

Pod uwagę brane są między innymi moment obrotowy, przyspieszenie, kąt nachylenia drogi, częstotliwość zmiany przełożeń i przyczepność. Wszystko to pozwala na maksymalne zoptymalizowanie osiągów względem jak efektywniejszego zużycia paliwa.

Okiem przedsiębiorcy
Grand Cherokee jest o prawie 100 zł droższy niż Cherokee III. Mimo to nie można o nim powiedzieć żeby był kosmicznie drogi, zwłaszcza jeżeli porównamy go do ceny BMW X6. Niestety, jeśli zestawimy cenę Grand Cherokee z Audi Q7 różnica robi się już niewielka. I tutaj sam wahałbym się nad wyborem. Na korzyść Jeepa przemawia przede wszystkim to, że w standardowym wyposażeniu dostajemy niemal wszystko „gratis”. Do dopłaty pozostaje nam tylko lakier perłowy i pakiet Entertainment, w skład którego wchodzą dwa wyświetlacze DVD, odtwarzacz BluRay i dwuczęściowy dach panoramiczny. Dodatkowo na korzyść Jeepa przemawia bardzo szeroka i korzystna oferta kredytowa, skierowana jednak raczej do przedsiębiorców.

Jeep Grand Cherokee odciął się grubą linią od swoich poprzedników. Stylistyką, ergonomią i właściwościami jezdnymi jest już teraz bardziej europejski niż amerykański. Jednak to nadal kawał terenówki potrafiącej nie tylko bezpiecznie odwieźć dzieci do przedszkola i zaparkować na wysokim krawężniku pod salonem kosmetycznym lub modnym centrum handlowym.

Tekst i zdjęcia: auto-strefa.pl