MotoNews.pl

Hyundai i20 1.2

25 marca 2015

Kategoria | Testy samochodów
Marka, model | ,
hyundai i20 serock (1)

Gdy testowałem poprzednią generację i20 jedyne skojarzenia, które przychodziły mi do głowy to: „pudełko” lub „prawo jazdy”. Na szczęście Hyundai nie stoi w miejscu i nowe i20 to nieźle wyglądające auto segmentu B, a nie malutka puszka!

Jak to teraz w modzie, nowa generacja urosła (wymiary: 4035x1734x1474). Dzięki temu wygospodarowano więcej miejsca we wnętrzu, a także zastosowano ciekawszy design. Mimo, iż na zdjęciach widzicie popularny, srebrny lakier (bardzo praktyczny – powoli się brudzi), to nowoczesne, płynne linie (fluid culture) czynią karoserię i20 bardzo atrakcyjną – zwłaszcza, gdy popatrzymy na auto od przodu. Duży grill, halogeny przeciwmgielne lub reflektory z LEDami (do jazdy dziennej) nadają autu charakteru. Ciekawe są same światła przednie, w których kierunkowskazy umieszczono od wewnątrz, a nie tradycyjnie od strony zewnętrznej („kierunki” są również na lusterkach).

Niestety odwagi projektantom wystarczyło jedynie na przód auta. Tył samochodu przypomina resztę gamy i niczym się nie wyróżnia – kształty są po prostu ok. Małe szaleństwo można zauważyć patrząc na i20 z profilu. To lakierowany na czarno słupek C, niczym w Audi R8 – to główny wyróżnik i20 w porównaniu z resztą modeli. Czy potrzebny? Kwestia gustu… Podobno optycznie wydłuża samochód.

Jako, że auto urosło, pojawiło się więcej miejsca w samej kabinie. Oczywiście, w miarę rozsądku. Na tylnej kanapie usiądzie spokojnie dwójka, nawet wysokich, osób (rozstaw osi równy 2570 mm). Za nimi zmieszczą się bagaże o pojemności 326 litrów (30 więcej niż w poprzednim i20). Kufer posiada również haczyki, rzepy oraz podwójną podłogę i miejsce na koło zapasowe. Dość sporo, jak na auto miejskie.

Osoby siedzące z przodu oprócz przestrzeni, będą mogły korzystać z wygodnych i dobrze trzymających foteli, które zaskoczyły mnie pozytywnie zaraz po wejściu do kabiny. Regulowane są manualnie, ale to nic. Niestety twarde plastiki o pospolitej fakturze wpływają ujemnie na wrażenia estetyczne. Chyba, że zdecydujemy się na warianty kolorystyczne (4 do wyboru), które oprócz tapicerki na siedzeniach obejmują również deskę rozdzielczą. Ogólny odbiór poprawiają lakierowane wstawki oraz dobre spasowanie materiałów. Ponadto układ konsoli centralnej lub wielofunkcyjnej kierownicy jest prosty i ergonomiczny.

Sama kierownica umożliwia nam korzystanie z tempomatu, łącza Bluetooth, radia CD/MP3/USB lub po prostu komputera pokładowego. Opcjonalną klimatyzację obsłużymy manualnie. Dla wymagających Hyundai przygotował nawet podgrzewaną kierownicę lub szyberdach, czy wyświetlacz multimedialny z nawigacją. Ciekawym rozwiązaniem jest uchwyt na telefon, który jednocześnie jest ładowarką samochodową. Ta stacja dokująca może zastąpić wówczas nawigację, a jest sporo tańsza.

Co jednak, gdy skupiamy się bardziej na technice niż designie? Hyundai przemodelował i20 również pod blachą. Twarde zawieszenie wyposażono w nowe, tylne amortyzatory, a bardziej precyzyjny układ kierowniczy potrzebuje jedynie 2,7 obrotu kierownicy między skrajnymi przełożeniami. O ile druga rzecz w aucie miejskim jest oczekiwana, to takim samochodem chce się podróżować komfortowo, a zwłaszcza na tylnej kanapie może to być trudne.

Pod maską również zaszły zmiany. Jeździłem 84-konnym „benzyniakiem” o pojemności 1,25 litra. Razem z 5-biegową, manualną skrzynią pracował bardzo cicho. Niestety brakowało mu elastyczności powyżej 90 km/h, aczkolwiek na miasto w zupełności wystarczy. Oczywiście, do wyboru mamy również inne silniki benzynowe lub diesle, a w do jednostki o pojemności 1,4 litra możemy nawet dobrać skrzynię z 6 przełożeniami. Szkoda, że tylko w takim wariancie, bo spisałaby się również w innych odmianach.

Na szczęście Hyundai już w kolejnym modelu pokazuje ekonomiczność swoich jednostek. I20 na 100-kilometrowej trasie spaliło średnio 6,4 litra „95”. Jak na już nie tak mały samochód i warunki testowe jest to świetny wynik.
Jeśli to jednak dla Was za mało, to Hyundai już za kilka tygodni przedstawi i20 Coupe (podobno dla młodych), a jeszcze później w tym roku całkiem nowy i rewolucyjny, 1-litrowy silnik GDI, który uzupełni gamę motorów koreańskiego producenta.

Podsumowując, i20 bardzo się Hyundaiowi udał, model gruntownie wydoroślał od poprzedniej generacji. Przestał być nijaki, a to nieoczywiste w segmencie B. Z bazową ceną w okolicach 44 tysięcy złotych jest w stanie zainteresować zarówno odbiorców flotowych, jak i klientów indywidualnych, których życzymy producentowi jak najwięcej.

autor: Konrad Stopa, źródło: auto-strefa.pl