MotoNews.pl

Światowa premiera Lamborghini Aventador J

07 marca 2012

Światowa premiera Lamborghini Aventador J

Podczas rozpoczętego wczoraj Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie Lamborghini zaprezentowało najbardziej bezkompromisowy, sportowy model z otwartym dachem, jaki powstał w całej dotychczasowej historii marki. Lamborghini Aventador J, to – jak określił producent – „żywioł na kołach”: niezwykle mocny i wyjątkowo otwarty. Dwuosobowy supersamochód oddaje do dyspozycji kierowcy 700 KM/515 kW mocy, a wszystko to w otoczce najnowszych i najbardziej wyrafinowanych technologii i mnóstwa włókna węglowego.

Lamborghini Aventador J zostało zaprojektowane tak, by część zewnętrzna i wewnętrzna pojazdu stapiały się w jedność. Projektanci z Sant’ Agata Bolognese nie tylko pozbyli się całkowicie dachu, lecz także zrezygnowali z szyby przedniej. Mimo to Aventador J rozpędza się do prędkości ponad 300 km/h.

Pod względem technicznym pojazd bazuje ma modelu Aventador LP 700-4, jednak „duchowo” zainspirował go model Jota z 1970 roku – było to Lamborghini Miura o poprawionych osiągach i przemodelowanym wyglądzie. Litera „J’ w nazwie nowego Aventadora nawiązuje do regulacji Międzynarodowej Federacji Samochodowej FIA – w załączniku J bowiem definiuje ona techniczną specyfikację pojazdów biorących udział w wyścigach różnych kategorii i klas.

Pod maską Aventadora J pracuje nowy, 12-cylindrowy silnik Lamborghini o pojemności 6,5 l i mocy 700 KM znany z Aventadora LP 700-4. Współpracuje z superszybką przekładnią ISR, stałym napędem na obie osie i zawieszeniem typu push-rod.

Nadwozie – podobnie, jak w modelu bazowym – to struktura typu „monocoque” wykonana z polimeru wzmocnionego włóknem węglowym. Jest lekka, sztywna i bezpieczna. Za fotelami umieszczono dwa pałąki antykapotażowe. Brak dachu, szyby przedniej, klimatyzacji i systemu nawigacyjnego przyczynił się do znacznego obniżenia masy pojazdu do 1575 kg. Fotele w Lamborghini Aventador J wykonano z materiału o nazwie Forged COMPOSITE®, ze wstawkami z elastycznej tkaniny utkanej z włókna węglowego (to nowy patent Lamborghini). Włoscy specjaliści stworzyli też inny materiał z włókna węglowego o nazwie „Carbonskin”, wykonany z tkanych włókien węglowych nasączonych specjalną żywicą epoksydową, która stabilizuje strukturę włókien, jednak pozwala zachować miękkość. Maty wykonane z „Carbonskin” dopasowują się do dowolnego kształtu. W Aventadorze J pokryto nimi cały kokpit i fragmenty foteli. Carbonskin ma jeszcze dodatkową zaletę – pięknie się prezentuje, nadając pokrytym nim przedmiotom typowy wygląd włókna węglowego.

Zewnętrza część nadwozia Lamborghini Aventador J została przeprojektowana niemal w całości. Pojazd ma też imponujące wymiary: 4890 mm długości, 2030 mm szerokości i wysokość 1110 mm. Najwyżej położonymi punktami są: lusterko wsteczne (umieszczone na wysięgniku, niczym peryskop) i pałąki antykapotażowe za fotelami. Zamiast klasycznej szyby przedniej zamontowano dwie, niewielkie owiewki. Pasażerowie Aventadora J muszą się zmagać z wiatrem, więc producent zaleca zaopatrzenie się we właściwą odzież przed każdą przejażdżką.

Przednia część nadwozia Aventadora J jest nieco węższa od przodu klasycznego Aventadora. Dominuje w niej duży wlot powietrza z włókna węglowego. Patrząc z boku ta część nadwozia przypomina fragment bolidu Formuły 1. Czerń włókna węglowego jest widoczna w niemal każdym elemencie nadwozia. Poszerzone progi i potężny dyfuzor w tyle pięknie kontrastują z głęboką czerwienią lakieru. Ten lakier to również specjalny wynalazek. Jest intensywnie czerwony i daje złudzenie, jakby pojazd był pokryty warstwą chromu.

Specjalnie dla Aventadora J zaprojektowano także zestaw nowych obręczy – 20-calowych z przodu i 21-calowych w tyle. Drzwi otwierają się oczywiście ku górze. Są cieńsze niż te w Aventadorze i wyposażone w małe szyby zamontowane na stałe. Nie zabrakło również cechy charakterystycznej Lamborghini, czyli muskularnych tylnych nadkoli.

W tyle pojazdu możemy podziwiać wspomniany już, karbonowy dyfuzor, cztery potężne końcówki rur wydechowych i światła o typowej dla Lamborghini formie litery „Y”. Pozostałą powierzchnię pokrywa czarna, metalowa siatka, ponieważ służy ona odprowadzaniu gorącego powietrza. Tył Aventadora J wieńczy potężny spojler zamontowany na stałe na nadwoziu za pomocą dwóch wsporników. Wspierają go dwie podpórki połączone dyfuzorem – wyraźne nawiązanie do designu pojazdów wyścigowych. W porównaniu z Aventadorem LP 700-4 Aventador J ma nietypowe zderzaki uzupełnione o „płetwy” z włókna węglowego modyfikujące przepływ powietrza wokół nadwozia i poprawiające docisk osi przedniej i tylnej do podłoża.

Część zewnętrzna i wewnętrzna Lamborghini Aventador J przechodzą płynnie jedna w drugą – czerwony pas biegnie przez maskę przednią, między owiewkami zastępującymi szybę przednią, przez deskę rozdzielczą, w dół konsoli, przez tunel środkowy, między fotelami i ku pokrywie silnika. Ten kolorowy element łączy przednią i tylną część auta tworząc wizualną granicę między przestrzenią przeznaczoną dla kierowcy i miejscem dla pasażera.

Jak już wspomnieliśmy Lamborghini Aventador J nie ma nawigacji, ani systemu audio, ani klimatyzacji – wszystko po to, by nie odciągać uwagi kierowcy od jedynego powodu, dla którego powstał ten model – ekstremalnych doznań płynących z jazdy. Z dziennikarskiego obowiązku musimy jednak dodać, że kierowca może korzystać z dwóch wyświetlaczy TFT umieszczonych za kierownicą.

Pokrywa silnika również nawiązuje do filozofii płynnego połączenia wnętrza pojazdu z jego częścią zewnętrzną. Uściślając – nie jest to do końca zwykła pokrywa, a raczej pewnego rodzaju rama. Ma nową geometrię (kształt litery „X”) i wykonano ją z włókna węglowego. Dwa duże otwory odsłaniają widok na potężną jednostkę V12.

Po zakończeniu Międzynarodowego Salonu Samochodowego w Genewie widokiem Lamborghini Aventador J będzie się mogła cieszyć tylko jedna osoba – jego przyszły właściciel. Wyprodukowano bowiem tylko jeden egzemplarz modelu, nie powstały żadne prototypy ani kopie dla muzeum Lamborghini. Nabywca Aventadora J stanie się więc właścicielem unikalnego dzieła sztuki dopuszczonego do ruchu ulicznego. Nawet więc nie pytajcie, ile będzie musiał za nie zapłacić…

Zdjęcia: Lamborghini, opracowanie: BM