Stosowałem kredkę - półśrodek - i wystarcza na bardzo krótko, zwykle do drugiego mycia na myjce.
Termos, jeżeli zależy Ci na wyglądzie auta, to niestety bez dobrego lakiernika się nie obejdzie.
Cenne są wszystkie uwagi zawarte w tym wątku, ale dopiero sprawdzając je samodzielnie na własnym aucie przekonasz się jak bardzo trudne, procochłonne i czasoczłonne jest uzyskanie właściwego efektu.
Zaraz po zakupie nowego samochodu nie zabezpieczyłem drzwi garażu i wiatr zamknął je na bok samochodu. Zostało lekkie wgniecenie i minimalne zdarcie lakieru do blachy. Póżniej po wjeździe w zmrożoną zaspę zdarłem lakier z zagięcia zdrzerzaka i zaczął się łuszczyć również w innych miejscach.
Na poprawkach wg sztuki lakierniczej spędziłem kilkanaście godzin i zawsze coś było nie tak. A to wystawała warstwa lakieru bezbarwnego w stosunku do pozostałego oryginalnego i trzeba było fazować papierem wodnym, co pozostawiło kolejne ślady ścierania powierzchni. Niezeszlifowana rysa w plastikowym zderzaku była widoczna po położeniu nawet dwóch, czy trzech wartstw bazy i 2 warstw lakieru bezbarwnego. Zalepianie powierzchni, czekanie na położenie kolejnej warstwy. Ślady na niezabezpieczonej części karoserii po lekkim wietrzyku w trakcie malowania spray'em - same porażki.
W zeszłym roku miałem stłuczkę - nie z własnej winy - wjechałem na skrzyżowaniu na naprężoną, nieoznaczoną linkę między ciągnącymi się samochodami. Te samochody stały po obu stronach skrzyżowania, a przez środek skrzyżowania napięta linka. skutek zbity reflektor, zdarty lakier ze zderzaka i zgięte mocowanie reflektora.
I wtedy...
oddałem malowanie zderzaka do lakiernika, o którym się dowiedziałem, że robi dobrą robotę. Poprosiłem o wycenę malowania przy zdjętym zderzaku i zaprawki w innych miejscach (mocowanie lewarka, rant nadkola, itp.).
Pytałem też czy malował wcześniej Hyundai'e i czy nie spierniczy czegoś przy wyciąganiu reflektorów - wahał się - więc zdemontowałem sam reflektory i sam je założyłem po malowaniu.
Zapłaciłem za to wszystko: UWAGA - 200 PLN, a dodatkowo przeszlifował mi lakier na całym aucie tak, że nawet śladów od szczotek myjki nie było widać. Auto stało umyte, a połysk lakieru był jak na nowym aucie. Mają na to jakiś sposób, którego nie chciał zdradzić. Podobno gąbka na szlifierce i pasta polerska. Na drugi dzień już miałem umyty i wypolerowany samochód do dyspozycji. Śladu nie ma. Nawet ubezpieczyciel się dziwił gdy robił zdjęcia po naprawie.
Dobry lakiernik za parę groszy zniweluje Ci tą rysę, że nie będzie widać jakielkowiek roboty.
A od tych co chcieliby malować od razu całe drzwi lub auto - trzymałbym się z daleka. Popytaj najpierw wśród znajomych, którzy odwiedzali lakierników - może też pomóc lokalna grupa dyskusyjna mieszkańców miasta w internecie.
Zawsze można samemu spróbować, ale wierz mi, chciałbym się mylić, wszystkie samodzielne naprawy lakieru jakie widziałem, wyglądały kiczowato i chałturowato - nawet moje