FSO Polonez 1.6 GLE - rocznik 1992

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Moja znajmość z Kremową Rakietą (bo tak się nazywa) zaczyna się w deszczowe grudniowe przedpołudnie a dokładnie 11.12.1992 kiedy to Dziadek wraz z Babcią i moimi Rodzicami pojechali do Fabryki na Żeraniu w celu nabycia nowego auta. Poprzednim autem dziadków był zielony Duży Fiat, który jednak nie jest darzony zbyt dużym sentymentem ponieważ ciągle trapiły go różne usterki i niedoróbki czego źródłem wg. mnie było to , że został wyprodukowany w samym środku stanu wojennego i np. po pierwszym 1000km wytarł się wałek rozrządu, a komplety „poząbkowanych” D-123 jeszcze do niedawna zalegały w garażu... no ale miałem nie o tym.
Tak więc przez okno obserwowałem tryumfalny wjazd nowego nabytku w asyście exportowej Żiguli rodzicówJ.
Ku mojemu niezadowoleniu nie mogłem uczestniczyć w zakupie auta ale z opowieści Dziadka wiem, że Polonez nie był kupiony „z palcu” lecz „z hali” gdzie stały ponoć lepsze egzemplarze. Dziadek został tam skierowany przez jakiegoś znajomego pracującego w FSO. Potem była próba na torze (w pełnej obsadzie czyli Dziadkowie, Moi rodzice + kierowca).
Podczas pierwszych oględzin zaraz po przyjeździe do domu wykryłem, że nie pali się prawa tylna „pozycja” dziadek natomiast zauważył, że nie działa podświetlenie zegarów – usterki usunięte zostały w ramach gwarancji w serwisie FSO w Milanówku przy ul. Fiderkiewicza. Dziadek wykrył również ,że zgrzyta IV bieg lecz to zostało do dziś.
Zaraz po kuponie Zenolop został zabezpieczony antykorozyjnie w profesjonalnym zakładzie za pomocą „Valvoline”. Również niezwłocznie po zakupie został założony hak oraz blokada skrzyni biegów Multi-Lock.
Auto przypadło mi niezwykle do gustu (lat miałem wtedy 9 więc niewiele miałem do gadania, ale mimo wszystko), potem z czasem znielubiłem Poloneza twierdząc, że to przestarzały parch i nawet namawiałem swego czasu Dziadka do pozbycia się go.
Niemniej w pierwszych latach po zakupie zaczęły się wyjazdy z dziadkami nad morze na Camping (oczywiście Polonezem) , ponieważ byłem początkującym adeptem motoryzacji spędzałem dużo czasu z Dziadkiem i z Polonezem – jeżdżąc jako pasażer wszędzie gdzie się tylko dało i uczestnicząc we wszystkich naprawach.
Z modyfikacji po zakupie: został przycięty dywanik przy pedale gazu ponieważ regularnie powodował blokowanie się gazu.
Pierwszą awarią ,niebawem po zakupie, Poldusia była awaria modułu zapłonowego (kiedyś podczas wyjazdu do Warszawy), który kosztował wówczas niemałe pieniądze.
Następna awaria miała miejsce ok. roku 2000 kiedy to rozpadła się kopułka aparatu zapłonowego.
W 2002 roku, po przebiegu ok. 36 000km ,odmówił współpracy „zielony kabelek” lecz auto honorowo dojechało do domuJ.
Ogólnie przez cały okres użytkowania czyli prawie już 15 lat nigdy z samochodem nie było większych problemów
W okolicach roku 2000 zacząłem się autkiem bardziej interesować, na tyle, że zacząłem robić zaprawki i regularnie serwisować. Lecz byłem jeszcze na etapie motocykli więc na tym kończyło się moje zainteresowanie tematem. W tym roku zostały zmienione fabryczne D-124 na Barum Brilant.
Po zrobieniu prawa jazdy kat. B właśnie Polonez był „tym pierwszym” którym jeździłem samodzielnie i zdecydowanie bardziej mi „leżał” niż Siena rodziców. Stąd też coraz większe moje nim zainteresowanie. Przejąłem w 100% opiekę nad autem na zasadzie: „dziadeeeeek.... a może sprawdze olej co?” itp. Zaczołem nim coraz więcej jeździć, różne szalone wyprawy do nikąd ze znajomymi czy po prostu imprezki w samochodzie
„dziadku, pożyczę na chwilę samochód , co?”
„ .... no dobrze, skoro musisz”
a potem:
„jak ty w jeden wieczór przejechałeś 300 kilometrów?”

Rok temu Polonez (przy przebiegu 48000) stał się „ogólno rodzinny” z tym, że zajmowałem się nim ja i ja głównie go użytkowałem, w związku z tym przeprowadziłem remont blach czyli załatanie prawych przednich drzwi, połatałem podłogę, pozabezpieczałem doły wszystkich drzwi wszystkie dostępne ogniska korozji . Remont ten trwał blisko rok. Poza tym w związku z dość dużym ubytkiem gąbki w siedzeniu kierowcy założyłem z przodu fotele od plusa (na montaż czeka kanapa), założyłem pasy bezpieczeństwa z tyłu, przerobiłem instalację od lampki oświetlenia bagażnika, zrobiłem wewnętrzny włącznik wentylatora chłodnicy wraz z kontrolką przy wskaźniku temperatury oraz wiele, wiele innych drobiazgów. Zostało zainstalowane także „radio z epoki”.
Poza tym zostało wymienione kompletne sprzęgło, gumy stabilizatora oraz drążków reakcyjnych (co zdecydowanie poprawiło właściwości trakcyjne bo gumy drążków były tak wyrobione że drążki z nich można było ręką ściągnąć).
W maju tego roku Polonez stał się moją własnością – Dziadek podarował mi go z okazji obrony pracy inżynierskiej.
Autkiem byłem kila razy na mazurach, raz w Bieszczadach, raz w górach świętokrzyskich, oraz kilka razy w Ustroniu + niezliczone wypady gdzieś w pobliże na śluby, imprezy, czy akcje typu „a ciekawe co w łodzi słychać?” itp. Nigdy mnie nie zawiódł czy upał czy mróz – 30 stopni zawsze odpala. Most nie wyje, nic nie cieknie, nic nie ściąga przy hamowaniu.
Aktualnie autko ma przejechane 62km i ma się znakomicie. W zeszłym tygodniu zrobiliśmy terasę Milanówek – Ustroń – Milanówek czyli 711km w jeden dzień. Co ciekawe spalanie wyszło 6,8 przy prędkości na trasie 90 – 110km/h. Oleju spalił 0,4l

Trochę danych:

Silnik 1,6 CB 87 KM
Kolor – Kremowy (nie pamiętam nr)
V-max jaki osiągnąłem (wg obrotomierza) to jakieś 148km/h ale jestem pewien że można szybciej (tylko droga się skończyła).
Spalanie: w mieście ok. 8 – 8,5l / 100km
W trasie ok. 6,8 - 7,2l / 100km

Przez te wszystkie lata bardzo przywiązałem się do auta. Te godziny a czasem dnie i noce spędzone w garażu bardzo zapadły mi w pamięć. Polonezik jest naprawdę bardzo sympatycznym zwierzakiem, dużo osób które nim jechało wypowiada się o nim z wielką sympatią (przynajmniej przy mnie). Chcę go zachować w jak najorgilaniejszym stanie (zachowałem nawet stare siedzenia) bo podejrzewam ,że za parę lat „wąskie Caro” będzie nie lada rodzynkiem J.

W związku z awarią kompa zdjęcia ukarzą się w późniejszym terminie (mam nadzieję że w weekend).

Pozdrawiam! i mam nadzieję ,że nie zanudziłem wszystkich )
  
 
Cytat:
2006-10-05 19:56:44, roman16 pisze:
Pozdrawiam! i mam nadzieję ,że nie zanudziłem wszystkich )


Mnie przynajmniej nie zanudiłeś
Bardzo fajna historia.
Tylko smutno mi się robi, jak pomyslę, że poldka mojego dziadka już nie ma. No i dziadka też
Ale Twój carus, mimo, ze wąski, to mi się podoba, bo już z samego opisu wynika, ze jest zadbany i dopieszczony
  
 
3x Piękny!
Dobrze, że zachowałeś stare siedzenia, a także że nie służy jako typowy "dupowóz".
  
 
A maska jest oryginalna? Masz zdaje się przetłoczenie na niej na dojściu do chwytu powietrza a takie montowali od ok. połowy 1993 roku. Mieliśmy Caro z marca 1993 i jeszcze nie miał przetłoczenia, a w lipcu tegoż roku się pojawiły.
  
 
Cytat:
2006-10-05 20:27:41, MichalSW pisze:
A maska jest oryginalna? Masz zdaje się przetłoczenie na niej na dojściu do chwytu powietrza a takie montowali od ok. połowy 1993 roku. Mieliśmy Caro z marca 1993 i jeszcze nie miał przetłoczenia, a w lipcu tegoż roku się pojawiły.



Z maską jest taka sprawa, że Dziadek miał kiedyś wypadek (nie ze swojej winy) i niektóre elementy przodu były wymieniane, ale nie wiem które a dla dziadka to przykry temat więc nie pytam. Na pewno nosek, maska, podszybie oraz jeden lub dwa błotniki były malowane.

edit: już wiem że maska była wymieniana.

[ wiadomość edytowana przez: roman16 dnia 2006-10-05 20:32:43 ]
  
 
Pewnie mu zatem maskę wymienili z ubezpieczalni. Ale dzięki za info. Teraz wiem, że to nie jest jakaś wersja przedseryjna, z nowym typem maski.
  
 
Dzis bylem o blacharza by sie umówić na zabezpieczenie antykorozyjne.. no cóż życie jest brutalne... prawdopodobnie zostaną wymienione progi oraz połatana podłoga w okolichach uchwytu na lewarek, poniewarz moje łaty i uszczelnienia wykonane domowym sposobem (nitownica + nożyce do blachy + blacha cynkowana) po mału przestają się sprawdzać - autko niebezpiecznie trzeszczy na wybojach, szczególnie prawa strona Prawdopodobnie podciąg z prawej strony jest do wymiany . Ale po 15 latach ma prawo coś być nie tak. Przewidywany koszt wymiany obu progów + łatanie podłogi po obu stronach + łatanie "kieszeni" bagażnika + baranek na całość i zabezpieczenie od środka ma wynieść 400 - 450 pln. Ciekawe ile wyjdzie...
  
 
Fajne są takie rodzinne autka - swojego poprzedniego 1,6 GLE przejąłem po ojcu jak miał 112 tyś km - jeżdziłem nim 7 lat do 215 tyś . Nigdy nie było z nim większych problemów - pewnie bym jeżdził nim do dziś gdyby nie głupi przypadek że jego część poszła z dymem . Zal mi się było z nim rozstawać - ( w międzyczasie przeszedł wymiane progów , podciągów itp ... ) jednak koszty remontu przekroczyły by chyba jego wartość - poza tym silnik coraz bardziej domagał się remontu. Przesiadłem się zatym do Caro 94 .
jeżeli stałeś się jego właśćicielem to dbaj o niego bo takich Polonezów już coraz mniej , nie zważaj na spojrzenia i politowanie innych że stary grat itd. Przecież Polonezów jest coraz mniej . Powodzenia
  
 
no no panowie gratuluje, widze, że pojawia sie coraz wiecej ortodoksyjnych CAROwników i ten fakt bardzo cieszy zobaczyć jeszcze kiedyś kilkanaście Carowek w rzędzie w stanie farbrycznym to by bylo...
  
 
I ty z takim samochodem jeszcze się nie zapisałeś do klubu?!!!
  
 
A w ogóle to ile jest wąskich carówek w klubie? Są jakieś?
  
 
(Tu Rusty)
Ja mam jednego karuska wąskiego. Ekskluzywny wóz; więcej stoi niż jeździ ale nie z winy awarii, raczej ja rzadko jeżdżę.
Poczytałam opowieść kolegi i chyba też założę swój wątek z historią mojego karusia...


[ wiadomość edytowana przez: Janio dnia 2006-10-20 14:47:40 ]
  
 
No to dawaj, bo pojazdów Jania i spółki jeszcze nie ogarniam Tzn. wiem o kremowej przejsciówce. Widziałem nawet przypadkiem
  
 
Ja mam wąskiego, czerwonego 1,6GLE 1992r - 222000km.
I go po prostu kocham ...
  
 
W środę odebrałem autko od blacharza - autko wygląda bardzo ładnie, progi prawie jak fabryczne. Dowiedziałem się, że podciągi były w raczej kiepskim stanie, mimo że progi z zewnątrz wyglądały całkiem nieźle.

No i jakieś dwa tygodnie temu pojawił się pierwszy problem z autkiem, a mianowicie spalanie na poziomie 10l/100km nawet nie mam czasu zajrzeć do gaźnika . Podejrzewam, że coś się stało ze składem mieszanki (pływak?) i jest bogatsza niż powinna, wnioskuję to po tym, że na ledwo odpalonym, zimnym silniku mogę schować ssanie i silnik się niespecjalnie buntuje...

Jakieś sugestie?

Pozdrawiam

P.S. Mam nadzieję że niebawem pojawią się fotki
  
 
W zeszłym tygodniu podczas powrotu w Gór Świętokrzyskich został pobity rekord prędkości, Kremowa Rakieta osiągneła 150 km/h (wg. licznika) i się jeszcze rozpędzała!! (tylko jakies złomiaste Volvo s40 zajechało mi lekko drogę grr!!!), byłem doś zaskoczony tym, że w kabinie wcale nie było jakos strasznie głośno a i szum powietrza nie był jakiś okrutny. Dumny jestem z mojej Rakiety!! Dobrze, że jechałem z dziewczyną to mam świadka bo tak to by mi pewnie nikt nie uwierzył
  
 
"Chwilkę" tu nic nie wpisywałem, więc może nie będę opisywał wydarzeń z ostatnich dwóch lat....

Aktualnie poldek ma starą kierę oraz "skajowy" mieszek. Cel był taki aby wnętrze przypominało akwarium z 90 roku.

Drzwi zostały podłatane za pomocą żywicy i włókna węglowego (związku z brakiem kasy na blacharza z jednej strony a z drugiej nie miałem żadnego fachowca na oku)

Rok temu odbyła się regeneracja głowicy (wymiana uszczelniaczy zaworowych, lekkie podszlifowanie gniazd zaworowych oraz zaworów) przy okazji lekka regulacja gaźnika i zapłonu w efekcie autko zdecydowanie ożyło

W marcu 08 wzięliśmy udział w "Rajdzie Pań" w KJS (pilotem był TopGunus czasem zaglądający na to forum), przy okazji tego odbyło się kolejne lekkie tuningowanie (m.in. obie przepustnice otwierają się razem od tamtego czasu)

Aktualnie pold ma przejechane 86 kkm i śpi sobie w garażu pod Warszawą. Chciałbym zachować go jak najdłużej bo wąskie, kremowe Caro to już coraz większa rzadkość.

W przyszłości planuję wymienić maskę na oryginalną (ta, która jest to MR93 z przetłoczeniami) oraz remont blacharski drzwi i okolic tylnych okienek....

  
 
Cytat:
2009-03-02 18:53:50, roman16 pisze:
.... za pomocą żywicy i włókna węglowego ......



Chyba szklanego ;P

A wogole , to fajnie , ze sa jeszcze ludzie szanujacy waskie Caro. Swoja droga to chyba najporzadniej wykonane polonezy wogole , a po 90 roku to napewno.

Co do rdzy , to moze wystarczy zastosowac reperaturki poszycia , ktore sa w bardzo rozsadnych cenach ?
  
 
no drobne przejęzyczenie takie

co do solidności i jakości wykonania tego egzemplarza nie mam zarzutów (w swojej prawie już 18 letniej karierze był poddawany wielu ciężkim próbom) a z innymi ciężko mi porównać...

No właśnie myślałem o w/w reperaturkach, pewnie będę musiał zrobić kolejny rajd po warszawskich sklepikach (tak jak w przypadku kompletowania fabrycznych końcówek układu kierowniczego)
  
 
Możesz też kupić po prostu używane drzwi w dobrym stanie bądź nawet upolować gdzieś nowe.