Od czego zaczęliście

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Moze niektórzy pamiętają czasy Czajki, Favorita, Rometa Ja tam już stary jestem i miałem kiedyś piękny rowerek szosowy marki Peugeot - tak tak, oni też robili rowery

a rower szosowy to taki na wąskich "szytkach" tzw kolarski
  
 
a ja pamietam zielonego pelikana. uczylem sie na nim jezdzic
  
 
Eeeee ja zaczalem od czegos zza wschodniej granicy Potem Wigry 3 a potem full wypas rower gorski z 10 przelozeniami No a potem to kupilem sobie rower dla ramy, podjechalem do domu, wlazlem do piwnicy i wszystko pozmienialem I sluzy mi do dzisiaj Chociaz po ostatnim upadku z orlowskiego klifu musze go podpicowac
  
 
Peugeot nadal robi rowery. Nie są wcale tak rzadkie
A ja zaczynałem od trójkołowca
A z takich co pamiętam to był Wigry 3 i miał z przodu 3 lampy (2 okrągłe na kierownicy i jedną prostokątną ze znaczkiem BMW ), a z tyłu jedną lampę i jeden wielki trójkątny odblask. Całość tej baterii rodem z samochodów rajdowych () zasilały 2 dynama - jedno na przednim kole a drugie na tylnym
  
 
Moim pierwszym "wymiataczem" był rower Wigry
Kolejnym był Jubilat, czy jakoś tak, aż ostatecznie został zakupiony "górski śmigacz". Górala sobie przywiozłem z Włoch dokładniej z Mediolanu. Kupiłem go bodajrze za ok. 600zł, niby taki dobry, taki ładny, a co chwile musiałem w niego pieniądze wkładać, aż cena napraw przewyższyła 2 krotnie cenę nowego roweru
 
 
pierwsze to :
pikolo, nie pamiętam nazwy, takie cos małe, mniejsze od pelikana, taka okrągła rama czerwony
następnie pelikan, biały,
póżniej miałem cos z rozmiaru wigy 3. tylkoo 30 lat strzego , słuzy na dziłace do dzis (nie składak) na działce,
później nastała era przrzutek czyli polski zenit (5 speed) , rower niesamowicie trwały, tyle co on przeszedł i km przejechał, jeździ do dziś (na działce) tylko ma już 4 przerzutki, jedna pękłą (najmniejsza), wadą tego roweru były pękające linki hamulcy,
i następnie obene od 9 lat magnum mg 200

EDIT już wiem, ten mały rowerek to domino


[ wiadomość edytowana przez: Jojo dnia 2005-04-21 13:58:45 ]
  
 
jej ja to chyba prędzej nauczyłek się jeździć niż chodzić: kolejno - taki trójkołowiec, domino, taki rosyjski składany, kolażówka taka niebieska polskiej produkcji, wheeler 800 (ukradli), romet (taki góral na całkiem niezłym osprzęcie - też ukradli) - obecnie Wheeler Victor (została z niego już tylko aluminiowa rama, spawana już też zresztą hehe - reszta wymieniona i teraz znów trzeba będzie powymieniać bo się sypie...heheh szczególnie amorek - jest przywiązany na sznurek, tak aby nie wysunął się z goleni hihihi!
  
 
Trójkołowiec-cały z metalu i z podnoszoną klapą z tyłu
Potem Pinio na 12 calowych felgach.
Potem Pelikan za 16 calowych.
Potem taki turystyczny.
Potem góral.
  
 
Ja swojego trójkołowego rowerka nie pamietam ale dobrze pamietam że zacząłem jeździć na romet-pinokio, koła wielkości pelikana tylko rama mniejsza z dokręcanymi kółkami bocznymi Potem były wigry 3 równolegle drugie wigry kuzynki jako dawca części zamiennych Pamietam że w tym okresie zdobycie nowych opon graniczyło z cudem. Nie ma to jak jeżdżenie na odkręconej i w połowie złożonej ramie składaka Następnie był romet zenit coś takiego jak jubilat tylko z przerzutką i z inna kierownicą, na tym to sobie długo pojeździłem nawet widelec złamałem od 12 lat jeżdże na mtb i w zależości od potrzeb nieraz dostosowuje treka bardziej do jazdy turystycznej.
  
 
Eloł. Pierwszzy rower to pewnie jakis plastikowy badziew - już nie pamiętam tamtych czasów.
Nastepnie był turkusowy pelikan, czerwona czajka, później ze dwa jubilaty, trochę czasu ujeżdżałem Ukrainę po dziadku....i nastały czasy na górale. No i stało się:
- pierwszy góral to bezfirmowy (wyprodukowany w Chinach) góral, 18 biegów noooooooooooo i ta prosta kierownica.

Obecnie jeżdżę Giant'em Boulderem Aluxx. W 2003r dałem za niego w salonie firmowym 1700 PLN wraz z licznikiem. Jak się chwalić to się chwalić.

Pozdrawiam
  
 
Ja uczylem sie jezdzic na zoltym "reksiu" czy jakos tak. Oj, lala sie krew wtedy Pozniej pelikan, na komunie obowiazkowo kolarzowka Pozniej jakis mongoose do xc, a od dwoch lat z hakiem taka mala zjazdoweczka, ktora sie chwalilem w innym temacie
  
 
o tych pierwszych od rodziców nie bedę pisał.
pierwszy zakupiony za swoje własnoręcznie zarobione pieniążki kupiłem w sklepie w 1998 roku za 850pln. mamuśka powiedziała wtedy że jestem nienormalny nie jest to jakaś rewelacja, jest to zwykły amerykański raven, z ramą cr-mo, shimano acera i stożkowymi obręczami, na ówczesne czasy rewelacyjnymi. był czas że jeździłem na nim po 70-100 km dziennie. nie dział się z nim nic niepokojącego i jest tak nadal. oczywiście okresowe smarowania przeprowadzam. aha jest w pięknym błękitnym kolorze, w dodatku w metaliku.
pozdrawiam
  
 
pno to zaczynalem od takiego malego rowerka na 4 kolkeczka
musze wam sie pochwalic ze juz umiem jezdzic nawet na 1

1 to byl tatusia roboty
2 to bmx ze stanow
3 foresrer na komunie (świetej pamięci)
4 nishiki (metalik z opilkami )


[ wiadomość edytowana przez: taz dnia 2005-04-21 15:06:59 ]
  
 
3kołowiec
pelikan- 3 razy spawany bo sie uczyłem na jednym kole jeździć i lądowania nie były moją specjalnością
pierwszy góral.. dostałem go w kartonie i musiałem sam poskładać- jak na 8 latka to niezłe puzle były tata mi szczęśliwie pomógł
BMX- dopadła mnie moda żeby być sk8 (skejtem skatem czy jak sie to pisze.. )szczęśliwie mi przeszło
2 góral- kupiłem go za 500zł ale swoje wytrzymał
obecnie góral składany z części najogólniej można by go nazwać Author Traction SX solidnie podpicowany- kosztu nie licze bo generalnie jak nazbieram kase to zmieniam osprzęt na nowy i lepszy
  
 
A ja zaczynałem od trójkołowca na plastikowych kołach, napęd osi tylnej przez łańcuch. Lubię tylne napędy ale ten byl bardzo kłopotliwy, bo ciągle łańcuch spadał :/.
Potem był niebieski rowerek typu "Pelikan" wyposażony w aluminiowe błotniki i co chyba nadziwniejsze, tylko jeden - PRZEDNI hamulec .
Następny w kolejności był biało-czerwono-niebieski BMX z kultowym plastikowym siodłem . I znów dziwadło jeżeli chodzi o hamulce - wszyscy moi koledzy, którzy mieli BMXy mieli hamulec tylny w "torpedzie", natomiast u mnie wszystkie były szczękowe . Rowerek ten został mi skradziony, a policja o dziwo odnalazła.
  
 
Jak wiekszosc zaczynalem od trojkolowca na plastikowych kolach, pozniej przyszedl czas na troche wiekszy sprzet chyba pelikan, potem maly BMX, wiekszy BMX i potem juz prawdziwy dojrzaly rower jakim byl Wheeler (nie pamietam nazwy,wiem, ze mial zloty metaliczny lakier) a teraz grafitowy Giant z wieloma chromami, zawsze lubialem sie rzucac w oczy Pozdro
  
 
Ja zaczynałem od czerwonego pelikana, potem przyszła komunia, a wraz z nia 5 biegowa, niebieska kolarzówka Romet. Po kolarce nastał czas górali. W szóstej klasie podstawówki dostałem Mongoos'a Treshold, fajny sprzet, po 9000 km sie sypnał i zmieniłem na moj obecny rower Author Versus 99'. obecnie mam na nim pykniete jakies 10.000 km i zaczyna domagac sie wkladu finansowego.
  
 
Cytat:
2005-04-21 15:20:01, jacek_s125 pisze:
Następny w kolejności był biało-czerwono-niebieski BMX z kultowym plastikowym siodłem . I znów dziwadło jeżeli chodzi o hamulce - wszyscy moi koledzy, którzy mieli BMXy mieli hamulec tylny w "torpedzie", natomiast u mnie wszystkie były szczękowe .


Hej Jacek, chyba mialem takiego samego jak ty , do szczescia brakuje mi tego niebieskiego koloru ,moj byl tylko bialo-czerwony. Moi wszyscy koledzy tez mieli hample w torpedzie i nikt z nich nie byl odwazny by dosciasc mojego rumaka, bali sie tych hamulcow.
  
 
witam, ja zaczynalem od "diadema" z dolaczanymi kolkami(cos w rodzaju salto). nastepnie kilka wigry 3 skladanych przez ojca, pierwszy goral firmy ROMET Safari - yeah, to byl wypas ojciec jezdzi na nim do dzis. pozniej Iscaselle Gipiemmie jakis, ktorego zlamalem na pol teraz jezdze Douglasem przerabianym w chwilach natchnienia
  
 
moje rumaki:

-trójkołowiec socjalistyczny
-rodzimy "Pudelek"
-junior(pierwsze kapitalistyczne rowery)
-"Atala" - tania kolarka włoska
-SCOTT - hamerykanin

a żeby nie było nudno to dodam, że jeździłem też składakiem z kierownicą od Zaporożca (pasowała idealnie) tylko, że trzeba było zrezygnować z przedniego hamulca i rzucić cały swój los na torpedo