O proszę, mój wątek
To coś odświeżę.. Otóż przejechałem Roverem już 12 000km
Nie zepsuło się nic poza spalonymi w między czasie żarówkami od świateł mijania i kierunku
No i sprzęgło coraz gorsze już, ale nie ma co się dziwić..
Ale wczoraj spotkała mnie bardzo nie miła przygoda
Wracałem z uczelni i zatrzymałem się trochę u dziewczyny. Wracałem tą samą drogą co zawsze. Teren zabudowany, godzina po 22, jadę tak ok 60km/h, mijam się z kimś w miejscu gdzie akurat nie świeci się latarnia i nagle 'BUM'. Przypieprzyłem w dziurę... Kierownica w prawo, telepie autem.. Zjechałem na chodnik, wychodzę - dwa kapice z prawej strony, rozwalona konkretnie felga przód, tylnia przygięta, w oponach dziury takie że palca można by wsadzić.. Zadzwoniłem na policję resztkami telefonu, ci przyjechali z opóźnieniem (bo mają odprawę), traktując mnie bardzo nieprzyjemnie coś tam zapisali, sprawdzili i pojechali z nakazem zabrania auta z tego miejsca (!). Dziwne bo teren zabudowany to można stać, ale nie, bo tak i już. A jak zapytałem że niby jak mam to zrobić to "Niech pan dzwoni po pomoc drogową albo po kolege jakiegoś przełożyć koła i odjechać". A jak mówie że nie ma takiej opcji bo i jak i że zostawie auto na chodniku to oni że przejście 1metr etc etc i "to jest pana problem, dobranoc". Przejechałem kawałek dalej na kapciach i zostawiłem auto pod remizą, i 4 kilometry z buta do domu w zimę, bez telefonu nawet
Jutro po notatke na komisariat pojadę, ciekawe co mi tam wypiszą.
A to foty miejsca:
[ wiadomość edytowana przez: yezXR3i dnia 2010-03-01 00:35:23 ]