wynik pozytywny nie był. na starym ładowanie było na poziomie od 12 do 15V. o ile te 12 na wolnych złe nie jest, skoro tak mówicie, o tyle 15 i wskaźnik na czerwonym moim zdaniem był powodem, żeby się tym zająć. Teraz nie ma problemu ze wskazówką na czerwonym polu, ale tak jak mówię, nie mierzyłem jeszcze dokładnie, a te wartości które podałem mierzyłem zaraz po kupnie.h
Działamy dalej. Prace poszły na przód więc i małe sprawozdanie. Zacznijmy może od hamulców. No zdjęciu cylinderków z jażma, okazało się, ze wewnętrzne raczej nie będą nadawały się do niczego. Jeden pękł, drugi zapieczony i utleniony nader sporo. Z braku alternatyw zakupiłem tłoczki MS, dopiero później dostałem od Bartka oryginalny, ale że zamówiłem zew. zamiast wew. i tak nic mi to nie dało ;p. Pozostałe cylinderki:
oczyściłem
włożyłem nowe uszczelki
założyłem nowe szatańskie bolce
złożyłem wszystko razem
przewód stalowy kupiłem dedykowany z Jacarsu, musiałem tylko lekko podgiąć, żeby dało się założyć felgę - schować go pod jażmo
wszystko wylądowało na swoim miejscu
Dodatkowo wymieniłem przewód elastyczny i przewody do pompy hamulcowej. I pojawił się problem. Gwint w pompie prawdopodobnie był uszkodzony, najpierw miałem problem z zakręceniem przewodu do pompy - od prawego koła, postanowiłem przegwintować otwór w pompie, ale gwint nie wytrzymał i wyszedł na wierzch przy przykręcaniu przewodu. Więc zawitała też nowa pompa hamulcowa
a taki płyn odciągnąłem ze zbiorniczka, po wcześniejszym zamieszaniu
Po starcie zespuliśmy się pod Brnem. Ostatecznie po kilku godzinach walki i pomocy rzeszy innych ekip ruszylismy z miejsca. Ostatecznie powodem okazało się niedomaganie aparatu zapłonowego.
takie tam z czeskiej autostrady
Po całonocnej jeździe mijając Wiedeń i Monachium...
Radziecki walec kieruje się na Berlin
Nie no nie będzie powtórki z 1945. Jedziemy nad Jezioro Bodeńskie
Na następny dzień atakujemy Lichtenstein i Szwajcarię
i takie rodzynki spotykamy na drogach
W Szwajcarii właśnie drugi przymusowy postój, brak iskry na 4 cylindrze. Świecę wyczyściłem a że chciałem to zrobić "na gorąco" to zostałem niegroźnie trzepnięty. Jak mówią, elektryka prąd nie tyka .
Wieczorem dojechaliśmy nad Jezioro Como kompletnie przemoczeni całodziennym deszczem. Ostatni dzień działań to pojazd do Bormio i wspinaczka na Passo Dello Stelvio. No i sianie zniszczenia we włoskich miasteczkach
Jazda w górę:
i po dłuuuugim czasie dojechaliśmy na szczyt:
Została tylko droga w dół
i już na mecie
Na powrocie przejazd przez Innsbruck
i z jedną nocką spędzoną na parkingu i dotarliśmy do domu. Ogólnie wycieczka zaliczona do bardzo udanych. Łada, pomimo kilku mankamentów, jak niedoregulowany gaźnik i zagotowane hamulce dała radę i obwiozła nas nie narzekając przy tym zbytnio. To było w 2015 roku, ale do współczesności też dotrzemy.
Jak chodzi o podsumowanie wyszło ok 2000, nieco mniej jak mnie pamięć nie myli, na głowę. To suma wszystkich wydatków, to i kampingi i jedzenie i paliwo. ogólnie całokształt.