2005-08-18 14:46:07
W zasadzie to ten wątek powinienem nazwać : „czego i jak nie robić” !
Ale zacznijmy od początku : po wymianie wszystkich czterech drzwi , pokrywy silnika , ratowaniu się przed korozją we wszelkich możliwych miejscach – moje auto było tak pstrokate , że mogę z całą stanowczością powiedzieć , że brzydszego nie widziałem na ulicach .
Dojrzeliśmy więc obaj do decyzji o malowaniu . Po przewertowaniu wszelkiej możliwej literatury ( w tym i działu na Forum Moto News o szumnej nazwie „renowacja nadwozia” , gdzie tak naprawdę nie znalazłem nic interesującego ) Ubawiłem się za to czytając dywagacje : czy szpachlę kłaść na goły metal , czy na podkład itp.
Kupiłem lakier samochodowy , pożyczyłem od znajomego kompresorek wraz z pistoletem i zaczęło się ! Doszedłem bowiem do wniosku , że będąc posiadaczem samochodu o rynkowej wartości ~500 zł – nie ma sensu powierzać go lakiernikowi , bo groszem nie śmierdzę , a nawet ryzyko spaprania roboty mnie nie przeraża , bo brzydszy już nie będzie ! Poza tym sam zakup lakieru już niemal podwaja wartość samochodu !
Oczywiście dużo wcześniej odrdzewiłem skorodowane miejsca , pomalowałem podkładówką , poszpachlowałem ( na podkładówkę ) , zmatowiłem pozostały lakier . Później rozebrałem całe auto , zdejmując całą tapicerkę , siedzenia , wyjmując wszystkie szyby . Została sama goła blacha , jedynie silnik przykryłem szmatami , bo mi się nie chciało go wyciągać . Zacząłem malować lakierem bazowym – bowiem dałem się wpuścić w kanał pt. „lakier metalik” ( takim bowiem pomalowane było auto oryginalnie ) . Od razu dostałem w łeb : dysponowałem bowiem niewielkim kompresorkiem o pojemności zbiornika powietrza 24 l. Dwa ruchy pistoletem i ciśnienie powietrza spada i zamiast rozpylać lakier – pistolet pluje kropelkami ! Teraz wiem ,że do lakierowania nadwozia samochodu - zbiornik powietrza MUSI mieć 100 –150 l !!! Przy metaliku ma to dodatkowe znaczenie , bowiem jeśli przerwiemy malowanie w jakimś miejscu – to kolejne pryśnięcie już inaczej układa ziarna pigmentu i robi się to widoczne .
A elektryczne pistolety lakiernicze rodem z marketu – nadają się co najwyżej do malowania elewacji ( co też wcześniej przetestowałem z niezłym zresztą skutkiem . Gdybyście nabrali farby do ust i ją wypluli rozbryzgując na ścianę , to i tak kropelki byłyby mniejsze od tych z elektrycznego pistoletu !
Dobra – z tym sobie jakoś poradziłem , ale dalej było już tylko gorzej . Okazało się bowiem , że lakier ten ma tak niemiłe właściwości , że jeśli tylko podkładówka ( Unikor ) pod nim miała mniej niż KILKA TYGODNI – to ją natychmiast marszczył . Wiedząc o takich możliwościach – pokryłem wszystkie zaprawki lakiernicze podkładówką akrylową . Cóż z tego , jak sprzedawca w sklepie się pomylił ( ? ) i z 4 opakowań jedno było inne , w konsekwencji wszystko pomalowane na ten podkład – trafił szlag ! Trzeba było zaczekać aż wyschnie , wyszlifować , pomalować na nowo podkładówką , zaczekać i dopiero ponownie lakier . Dwa dni w plecy ...
Nie szlifowałem natomiast lakieru bazowego , jak radzą niektórzy idioci ...
Dzień później zacząłem malować lakierem bezbarwnym , chemoutwardzalnym . Tu znów należy podkreślić moją niewiedzę : lakier bezbarwny kładzie się zaraz po wyschnięciu bazowego ( teraz już wiem ). I tu już naprawdę zaczęły się schody . Poza właściwym kompresorem , bardzo istotne jest dobranie odpowiedniej konsystencji lakieru . Zbyt rozrzedzony nie pokryje dobrze powierzchni , a powtórne pryśnięcie , nawet w odstępie kilku minut – pozostawia na obrzeżach matowe ślady . Natomiast zbyt gęsty , pomimo , ze pozornie dobrze natryśnięty zaczyna dopiero po kilku minutach spływać tworząc malownicze sople . Próba ich starcia i ponownego pomalowania daje efekt jeszcze gorszy !
Wymyśliłem więc , że zaczekam na stwardnienie lakieru , zeszlifuję szlifierką oscylacyjną i prysnę jeszcze raz bezbarwnym . Znów błąd – tam gdzie powierzchnia była szorstka – lakier siadał poprawnie , natomiast wszędzie , tam gdzie lakier pozostał nie zeszlifowany – kolejna warstwa spływała , jak poprzednio . Efekt jeszcze gorszy , niż przed interwencją !
Całe szczęście , że mam do swojego auta stosunek dość luźny , nie traktuję go jak obiektu kultu , czy przedłużenie swojego ... , bo skończyłbym na kozetce u psychoterapeuty !
Może z efektów nie mogę być do końca dumny , ale udało mi się kilka rzeczy : nie wydałem kilku tysięcy ( 2,5 – 3 ) na lakierowanie auta u lakiernika , tylko ~350 zł ( a realnie moje nadwozie nie wytrzyma więcej niż 2 lata ) , czegoś się nauczyłem , ( teraz przekazuję innym ) , a i tak auto wygląda lepiej , niż przed malowaniem . Na pewno zaś jest niepowtarzalne , bo gdzie indziej mielibyście okazję zobaczyć w lecie sople ! ...
-----------------
Były:3 Zastavy 1100; Fiat Ritmo 65, 85, 90, 100; 2xAlfa 33 1,5 i 1,3; Fiat 126; Brava 1,6; Citroen Saxo; Lancia"Y"1,4; Dedra SW 1,8; 2,0 16V; Tempra 2,0 4x4. Teraz: Zastava 1100; BMW 328, 340 i 528; Alfa 156 SW 2,0 JTS; Delta 2,0 16VT 4x4