2008-04-15 15:05:43
Wkur...łęm się na oficera dyżurnego siedzącego na Waliców w Wawie.
Ale od początku. Rozglądam się za nową bestią i znalazłem fajną za zachodnią granicą. W historii mailowej z właścicielem przewinął się VIN. No to ja z tym VINem na policję żeby sprawdzić czy ok, a tu słyszę że NIE. Nie sprawdzą, jeżeli auta fizycznie nie zobaczą. Na moje zdziwienie i pytanie dlaczego, gość powiedział że jak by się okazało że jakiś kradziony to co dalej? No to ja że w takim razie niech wpisze w komputerek gdzie jest to "kradzione" auto, bo znam namiar. Na to on zapultał się, coś zabulgotał i powtórzył że jak auta nie ma, to nie sprawdzą. Dodał jeszcze że mogę sprawdzić jak go kupię i sprowadzę.
Czyli rozumiem że jakby coś było nie tak, to nie dość że zabraliby mi auto, to jeszcze byłbym posądzony za paserstwo? Gdzie tu jest kurwa sens?
Nie chce się baranom działaś profilaktycznie, chodź nic ich to nie kosztuje, tylko nabijać statystyki kosztem Bogu ducha winnym ludziom...