2004-08-26 20:33:48
Witam
Miałem dzisiaj w pracy ciekawą sytuację: Przychodzi dwóch łysych karków. Dobrze, że mieli te karki, bo by im gold-łańcuchy szyje pourywały.
Jeden z nich taszczy w ręku jakiś kolektor wydechowy. Myślę sobie: awaria, oj będę się „pocił” by, to pospawać (dla niewtajemniczonych: pospawanie starego kolektora, to wyższa szkoła jazdy), ale co tam. Czego się nie robi by pomóc w niedoli. Wszak części są takie drogie
Po wstępnej rozmowie ustalam termin odbioru na jutro, bo jeszcze doszło spawanie na „srebro” rureczki, która jest przymocowana do tego kolektora a oni, że są już z kupcem na dzisiaj umówieni, że wystarczy tylko tak „posmarkać”, aby było, żeby do jutra wytrzymało.
Pytam, jaki to model, bo po znaczku „GM” na kolektorze wnioskuję, że chyba Opel.
Oni: Omega B 2.0 ’94. No to mnie wkurwili do żywego. Górę wzięły emocje i mój sentyment. Pogoniłem gości i tyle było z tego interesu. Na obchodne powiedziałem, że mam takie samo auto i sumienie chcę mieć czyste. Górnolotnie to może zabrzmiało, bo pewnie, kto inny podejmie się owego zadania, ale ja przynajmniej spokojnie będę spał.
-----------------
Pozdro
mayster