Wczoraj przez Śląsk przeszła anomalia pogodowa bo burza to to na pewno nie była, jechałem akurat autem kiedy się to zaczeło, widoczność spadła do może 30 cm. Jakimś sposobem uciekliśmy z drogi na stacje paliw więc mam "tylko" pogniecioną maskę w kilku miejscach

o dziwo dach i szyberdach bez śladów bombardowania gradem srednicy kilku cm. W drodze powrotnej Oma prawie utonęła w wodzie siegającej ponad listwy ozdobne ale jakoś dojechaliśmy do domu, dziś cały dzień czyściłem auto z liści, traw i całego tego syfu. Zastanawia mnie jaktam auta innych mieszkańców Śląska, czy też było tak ciężko.