Syrena story

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Detektyw Tony obudził się tego ranka bardzo zadowolony. Zlekceważył burczenie w brzuchu i zadowolił się poranną kawą. Jak zwykle się nie umył – nie zwykł tracić czasu na tak prozaiczne czynności. Wiedział że musi się spieszyć. Powodzenie jego kilkuletnich poszukiwań być może dziś dobiegnie kresu, a miało to kluczowe znaczenie dla realizacji jego marzenia.
Wszystko zaczęło się kilka dni wcześniej. Rankiem, w barze w którym detektyw codziennie jada śniadanie, przypadkiem usłyszawszy rozmowę dwóch podpitych meneli, z twarzy niepodobnych zupełnie do nikogo, uzyskał pewną informację. Wynikało z niej, że gdzieś tam, całkiem niedaleko, stoi jeden z zachowanych egzemplarzy modelu 105. Na dźwięk tego słowa Tony nie zmienił częstotliwości przeżuwania kanapki, co by nie dać po sobie niczego poznać, zsunął jedynie swój kapelusz bardziej na oczy. Nadstawił też uważniej uszu. Spośród bełkotania menela wychwycił kilka zrozumiałych zdań: ...rocznik 79... wyrejestrowana w 91... przez 14 lat nie używana... właściciel starszy pan...”. W końcu kiedy już miał paść adres, pod którym garażowana była owa 105-ka, pijak zakrztusił się tanim winem które popijał z wielkiej butelki i dobre pięć minut nie mógł wydobyć z siebie słowa. Cierpliwość Tonego, w normalnej sytuacji twarda i niewzruszona jak węgliki spiekane, tym razem była na wykończeniu. Miał ochotę wstać i potrząsnąć pijakiem tak by oczy wyskoczyły mu z oczodołów. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić – nie mógł ryzykować zdekonspirowania. Mimo tego że wewnątrz wrzał, wciąż spokojnie przeżuwał swą kanapkę z serem spodlaski, choć kompletnie stracił już apetyt. Menel w końcu doszedł do siebie i po serii niezrozumiałych chrząknięć, podał towarzyszowi adres. Tony zapisał go szybko na serwetce, rzucił na stół piątaka i zmył się czym prędzej.
W biurze nie mógł wysiedzieć, dzwoniące telefony denerwowały go niezmiernie, nie interesował go nawet intratny kontrakt na odnalezienie zaginionej córki pewnego milionera. Liczył tylko godziny do zamknięcia biura. Siedząc w wieczorem domu, myślał tylko o tym, nie smakowało mu nawet jego ulubione piwo – fasberg z biedronki. W nocy nie mógł spać – zamykał oczy i widział siebie za kierownicą kremowej lub piaskowożółtej 105-ki mknąc przez ciemność nocy całe 100 km/h.
Sikor na ręce detektywa odmierzył sekund pięć przed dziewiątą, kiedy to zaparkował swego jaskrawopomarańczowego 125p, którego nazywał pieszczotliwie „bandytą”, pod wskazanym adresem. Zgasił silnik i nie wysiadając z auta rozejrzał się dookoła. Nie dostrzegł niczego podejrzanego. Wszakże jadąc na miejsce wydawało mu się że ma „ogon”, ale szybka redukcja i wciśnięcie gazu do deski spowodowało że ewentualni śledzący go ludzie nie mieli szans. Nie na darmo jeździł 125p, w końcu w jego fachu nie mogło być inaczej. „125p jeżdżą tylko twardziele i hartkorofcy” zwykł mawiać Tony, dotykając przy tym ronda swojego kapelusza. Upewniwszy się więc, że teren jest „czysty”, wysiadł z auta i znów się rozejrzał. Na terenie posesji przy której zaparkował, zauważył dziwnie znajomy kształt przykryty plandeką. Nacisnął guzik dzwonka. Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się. Tony wiedziony bardziej odruchem niż z powodu realnego zagrożenia, sięgnął do kieszeni płaszcza i namacawszy znajomy, metalowy kształt uspokoił się trochę. Po chwili już odsuwał czarną płachtę, którą przykryte było auto. Spojrzał.... i przez dłuższą chwilę nie mógł wydobyć słowa.

Ciąg dalszy w następnym odcinku.

Jak myślicie, jaki był efekt poszukiwań naszego tajemniczego detektywa ??


-----------------
Może i stary, ale za to brzydki.

[ wiadomość edytowana przez: Tony dnia 2005-12-04 14:30:29 ]
  
 
nie ma to tamto,masz chłopie talent literacki

widząc jak twardy jest detektyw Tony,zapewne dopiął swego
  
 
ja myślę, że detektyw miał przy sobie aparat i porobił dużo zdjęć, które wkleił na forum FSOAKU
  
 
ciekawe ciekawe czekam co dalej
  
 
Rewelacja - powinieneś to wydawać w odcinkach jako opowiesć drukowaną
widzę że jesteś Tony wciąż dotknięty nieuleczalną chorobą "FSOmania" życzę aby marzenia Twoje się spełniły jeszcze w tym roku - bo dla mnie ten rok kończy się wyjątkowo szczęśliwie - nowy silnik w PN, "klasyk" w garażu, czegoż więcej trzeba
  
 
Jego oczom ukazał się widok tak porażający, że nawet on, zaprawiony w bojach, aż zachwiał się jak pijany. Jego oczy widziały wiele, ale tego widoku nie zapomni do końca życia. Odruchowo strzelił kilka fotek aparatem ukrytym w guziku płaszcza, po czym ciężko oddychając oddalił się w kierunku furtki. Wydostawszy się na ulicę, wsiadł do auta i zamknął drzwi. Nie uruchamiał jednak silnika, wyjął staroświecką papierośnicę, a z niej jednego "Kiepskiego" bez filtra. Przypalił, zaciągnął się głęboko dymem i zamyślił. "Dlaczego?" - wciąż zadawał sobie to pytanie. "Dlaczego?" Powoli zaczynała docierać do niego straszliwa prawda. Powoli zaczynał zdawać sobie sprawę, że to jeszcze nie dziś, że dzień triumfu jeszcze nie nadszedł. Opuścił nieco szybę i spojrzał przed siebie niewidzącym wzrokiem. Miał wrażenie że jakoś zimniej się zrobiło, a słoneczne niebo zasnuły chmury. "Bzdura!" pomyślał, otrząsając sie z letargu. Uruchomił doskonale wyregulowany silnik "bandyty", po czym ruszył zostawiając za sobą jedynie obłok spalin i czarne ślady opon na popękanym asfalcie.

Marzenie detektywa nie ziściło się tym razem


-----------------
Może i stary, ale za to brzydki.

[ wiadomość edytowana przez: Tony dnia 2005-12-04 17:53:49 ]
  
 
Cytat:
2005-12-04 15:52:10, Tony pisze:
Marzenie detektywa nie ziściło się tym razem


O "dzisas" agonia
  
 
ehh... ile ja się takich obrazków naoglądałem u mnie w okolicy...
  
 
Cytat:
2005-12-04 15:55:36, GDA-FSO pisze:
O "dzisas" agonia



Nie rozumiem po co ktoś trzymał dobre, sprawne auto przez 14 lat, po to by w końcu doprowadzić je do takiego stanu. Z opisu właściciela wynikało, że w momencie wyrejestrowania auta, w 1991 roku, syrenka była w doskonałym stanie. Później przyznał się, że przez te wszystkie lata nawet raz jej nie odpalił. Ba, nawet nie wyciągnął akumulatora, który "urósł". Dziś to się nawet na części nie nadaje, bo podejrzewam że tłoki stanowią jedną całość z blokiem, a ruszenie jej z miejsca spowoduje rozpadnięcie się na części - nie ma podłogi.



-----------------
Może i stary, ale za to brzydki.
  
 
Tony - to taka polska specjalność. Ludzie nie chcą czegoś sprzedać, sami nie używają i po prostu auto się utylizuje stojąc. Widziałem wiele aut, które w ten sposób ktoś zmarnował. Ot chociażby ten SEAT133, któy stoi przy Tamce, a na Żoliborzu w ten sposób wrasta w ziemię piękny czerwony kombiaczek.
  
 
tzw syndrom "psa ogrodnika"
  
 
Ech... a mogło być tak pięknie...
BTW - widzę, że nie tylko ja sie ostatnio napaliłem na syrenę
  
 
kurcze tony ty sie czlowieku nie przejmuj, najlepiej napisz teraz 3 czesc w ktorej dzielny detektyw od starszego pana wyciaga podstepem, sila, i czym tam on najlepiej wie czesci zmagazynowane w piwnicy, garazu, szopie, oraz ratuje co sie da z biednej sarenki (np. polke pod deska rozdzielcza, jak siedzisz w syrenkowych klimatach to wierz ze jest to allegrowy rarytas czy kierownice bo nie wydaje sie popekana!).
zanim trafilem tu z wlascicielami wszelkiej masci 105 wiele dzialalem wiec jezeli serio szukasz skarpety to pisz do mnie na priv, czy nawet tu czego konkretnie wygladasz. ja o takowym wechikole nie maze, ale z syreniarzmi jestem za pan brat, to moze jeszcze pod choinke sobie ja sprawisz
  
 
Cytat:
2005-12-04 17:17:01, danon pisze:
moze jeszcze pod choinke sobie ja sprawisz



Nie ukrywam, że syrenka podoba mi się, choć nie jest to auto które kręci mnie najbardziej. Natomiast ten konkretny egzemplarz pojechałem obejrzeć po tym, jak usłyszałem że auto garażowane od 14 lat i do wzięcia za grosze. Gdyby rzeczywiście okazała się godna uwagi, puściłbym informację o niej tutaj i w kilku innych miejscach, a może nawet kupił sam, jeśli cena byłaby przystępna. Jeśli ktoś chce coś wyrwać z tych zwłok, to służę telefonem do właściciela. Wiem też, że ma jakieś części do niej (m.in. progi).


-----------------
Może i stary, ale za to brzydki.

[ wiadomość edytowana przez: Tony dnia 2005-12-04 17:46:45 ]