Nasze najbardziej hardcorowe naprawy aut...

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
heh... tak sobie pomyślałem, po wczorajszej akcji, którą uskuteczniłem, że warto byłoby się podzielić naszymi wrażeniami z najbardziej odjechanych napraw, jakie przeprowadzaliśmy w naszych autach =))
hhehehee
Ja na przykład wczoraj pobiłem swój rekord pojebaności.
Od godziny 10 rano do godziny 16 wymieniałem w moim fiacie most. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że robiłem w nie przed domem a na toruńskiej starówce - pod knajpą.
Otóż jechaliśmy ze Spajkiem moim fiatem, podjeżdżaliśmy pod knajpę, no i czeczun chciał strzelić parę bajerów na szosie. Półośka powiedziała, żebym spierdalał i postanowiła się ukręcić. Coż mogłem zrobić... Popiłem sobie razem z Madzią i Spajkiem i zostawiłem furę na starówce.
Następnego dnia przyjechałem wyposażony w kobyłki i żabę. Most miałem w bagażniku, bo nie dalej jak 5 dni temu miałem wymieniany ten cudowny wynalazek jakim jest most. Części więc miałem na miejscu.
Miało być niewinnie - wymiana półośki. Myślałem sobie - no.... góra godzinka zejdzie. A tu chuj... półośka pękła w dyfrze. Trzeba wyjąć dyfer. Po oględzinach wnętrza dyfra padła decyzja... przecież to też trzeba wymienić po każda klejna półośka zamontowana w tej pobudowie mostu po prostu się rozsypie.
Gdy już miałem wszystko rozkręcone, przyjechał Spajk. Pomógł mi władować nowy most, podokręcać śruby i inne takie.
Cała akcja nie byłaby aż taka jebnięta, gdyby nie to, że padał deszcz, pod samochodem była kałuża a koło mnie przechodziło mnóstwo wycieczek.
Efektem prac jest sprawny samochód, ale za to napierdzielają mnie plecy, boli mnie głowa, szyja i ogólnie chyba zaraz się zrzygam na samą myśl wymiany mostu heheh
Spajk - DZIĘKI ZA POMOC!
  
 
Gratuluję samozaparcia. Podziw bierze.
  
 
Szacuneczek. Mój najwiekszy hardcore to chyba wymiana uszczelki głowicy przy 15 stopniach mrozu i naprawa tylnych hamulców przy tym samym mrozie tylko z dodatkiem sypiącego śniegu.
  
 
Cytat:
2005-07-23 10:52:36, czeczun pisze:
a koło mnie przechodziło mnóstwo wycieczek.



Trza było kasować za dodatkową atrakcje turystyczną

A w ogóle to współczuje, najpierw miska, teraz półoś.
  
 
Ja miałem największy hardcore przy wymianie wału 20.lutego br na stacji zapomnianej przez kogokolwiek. Wał wymieniałem od 23 do 3 w nocy. Pogoda - no w końcu to była zima... Przemarzłem tak ze podgrzewanie siedzenia u mnie było właczone ok pół godziny (normalnie 5 min gotowało człowieka)



P.S. To małe świtaełko pod samochodem na 2 zdjeciu to ja

[ wiadomość edytowana przez: OLO dnia 2005-07-23 11:38:34 ]
  
 
Trzeba było dać znać, przyjechałbym... popatrzeć
  
 
roboty zimą są do dupy... wiem, bo w styczniu montowałem u siebie centralny zamek... czasami marzłem tak, że nie mogłem palcami ruszać.
Najlepszy sposób na zimę - farelka do samochodu i robimy =)
  
 
Cytat:
2005-07-23 12:09:50, czeczun pisze:
farelka



W postaci 0,5 l


[ wiadomość edytowana przez: jose dnia 2005-07-23 12:12:59 ]
  
 
To u mnie może nie naprawa, ale jak to zazwyczaj bywa w tym paskudnym świecie, miałem zimówki z kolcami i dłuuuugi czas nikt się nie czepiał, aż pewnego dnia w największy mróz, przy zajebistej śnieżycy i w nocy, zatrzymali mnie panowie pytolicjanci i nie omieszkali obejrzeć opon.
Gadka była, że albo wyciągam kolce, albo zabierają dowód. Nie pomogło proszenie i obietnice, że rano wyciągnę. Kombinerki w dłoń i .....ZONK....w rękawiczkach nie dało się odpowiednio chwycić kombinerek...rękawiczki off i jedziemy. Tylko 40 minut na 20 stopniowym mrozie bez rękawiczek i jazda kolec po kolcu....
  
 
To ja się chowam przy Was . Ja tylko wymieniałem pod blokiem kiedyś elastyczne przewody hamulcowe w Kancie, dwa razy wyciągałem alternator demontując chłodnice (raz pod blokiem, raz na parkingu w centrum miasta w godzinach szczytu ) i raz montowałem oberwany wydech na parkingu jednego hipermarketu tuż przed głównym wejściem. Lepsze jazdy się zaczną czuje jak zasadze sobie dohc'a do Kanta .


Cytat:
2005-07-23 11:37:45, OLO pisze:
(...)
P.S. To małe świtaełko pod samochodem na 2 zdjeciu to ja


Byłeś w Czarnobylu na fajerwerkach i miałeś miejsca w pierwszym rzędzie? .
  
 
Kiedys wracalem z lowicza do wawy w nocy i zlapalem 2 gumy i co 5km sie zatrzymywalem i pompowalem

moze to i nie naprawa hmm
  
 
Mi tam się nic nigdy w trasie nie popsuło... Najwięcej, bo jakieś 100.000km w trasie przez rok zrobiłem ponad 20-letnim Mercedesem. Bydlę nawet podczas wyprawy za Londyn nie strzeliło focha. Szwab jednak robi bezproblemowe konstrukcje, hie, hie...

A tak ogólnie, to zawsze jak coś mi się psuje, to pod domem, hehe! Samochody mają u mnie posłuch
  
 
hehe przypomnialo mi sie jak pojechalismy do znina na zlocik

juz w tamta strone byly problemy z elektryka - poprostu szalaly kontrolki itd

na miejscu szukalismy z piterem przyczyny ale nie udalo sie, wracalismy ze znina i dokumentnie poldek padl na parkingu przed domem

zle byl podpiety jeden przewod na cewce (odwrotnie)

pozdr
  
 
Wymiana na mrozie uszczelki pod glowica, omarzlismy sie z Cebka co nie miara, za dwa dni poszla uszczelka u niego ... powtorka z rozrywki .. miesiac pozniej wymiana wlaka rozrzadu u mnie tez mroz
Pewnego razu pojechalismy do Annopola po maske dla Cebki. Nie bylo by w tym nic dziwnego gdyby nie to ze stara wyrzycilismy na smietnik, a nawa zalozylismy w miejsce starej.. heh miny sprzedawcy nie zapomne dlugo
Nowy rok 3 w nocy, mroz... centralny odmawia posluszenstwa... brak zamkow w klamkach
Awaria chlodnicy.. podjechalismy do zakladu naprawiajacego chlodnice, zapytalem czy naparwia i w srodku miasta wytargalismy chlodnice z samochodu
  
 
Cytat:
2005-07-23 23:38:51, thaniel pisze:
(...) zle byl podpiety jeden przewod na cewce (odwrotnie) pozdr


Znaczy "oczko" na przewodzie ktoś założył "do góry nogami" i tak przykręcił do cewki?
  
 
hahahha race ale ty masz dowcip do maratonu usmiechu powinienes isc wygral bys punto czy co tam teraz daja

pozdr
  
 
No co, ja sie nie znam na elektryce, tylko trzy lata sie uczyłem . Może tam te aniony i kationy sie zamieniają wtedy i cewka na wał nie daje, czyli tak jakby bajgulator sie zepsuł...
  
 
Cytat:
2005-07-24 00:56:51, Race_D pisze:
No co, ja sie nie znam na elektryce, tylko trzy lata sie uczyłem . Może tam te aniony i kationy sie zamieniają wtedy i cewka na wał nie daje, czyli tak jakby bajgulator sie zepsuł...



no pewnie tak tylko 3 lata ja jestem w sumie tech elektr to 5 lat mojego zycia hehe energetic college
  
 

  
 
ale zes sie upierdolil czeczun!
coz, ja takich historii nie mialem, bo w razie co dzwonie po kolege bogdana lub po holowanie do bogdana, poniewaz jest ze mnie wieksza pizda do napraw niz u slonicy. ale tyle wodki ile zesmy z voyem wypili dwa lata temu, kiedy majstry naprawaialy silnik psujac go to nasze.