Micra K11 vs Clio II

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Ktoś miał do czynienia z obydwoma? Pozbyłem się Tico a żona się uparła, że nubirą jeździć nie będzie.
Nissanów na rynku bardzo mało w porównaniu z Clio więc i znaleźć będzie ciężko, tzn. są, prosto z Niemiec, 90% z przebiegiem do 100 000 km. Clio od cholery, zarówno silnikowo jak i pod względem wyposażenia. Będę wdzięczny za opinie kogoś kto spotkał się z ww modelami. Pyrek też możesz dorzucić swoje informacje, bo znasz micrę a może i inni skorzystają. Boguś, coś o Renault Clio możesz powiedzieć?
A może jeszcze coś innego 5 drzwiowego?
Z góry dzięki za podpowiedzi.
  
 
Micrą jeździłem na L-ce i egzaminie. Podobno awaryjność tego autka jest niestety dosyć spora, sprzęgło bierze dziwnie wysoko i podobno to jest normalne w tych samochodach. Na plus jest to,że jest nieduże, zwrotne, dosyć dobra widocznośc i łatwe w manewrowaniu.
A myślałeś o Corsie C? Bo to jakby nie było, taki skurczony, unowocześniony Esperak.
  
 
A może Matiz/spark? - w sam raz dla kobiety

Pozdr.
  
 
Cytat:
2011-02-10 16:17:08, slayter pisze:
Ktoś miał do czynienia z obydwoma? ..


taa...coś na temat micry też mogę rzec ..bo już ponad 2 lata z japońcami też działamy ale..

Wybrałbym clio z uwagi na:
1. ewent. koszty dalszego serwisowania +ceny &dostępność części(zamienników, oryginałów )
2. "pojemność wnętrza"
3. bezpieczeństwo
4. tak jak piszesz ..mnogość ofert

Jeśli już benzyna silnik 1,2 ..1,4

Powodzenia
  
 
Cytat:
2011-02-10 16:17:08, slayter pisze:
Pyrek też możesz dorzucić swoje informacje, bo znasz micrę a może i inni skorzystają.




Chyba rozmawialiśmy kiedyś na temat micry - z tego, co pamiętam. Cóż, na przykładzie jednego egzemplarza trudno opiniowac o modelu, ale nasz mikrut, to cholernie dzielne auto. Przez parę lat użytkowania przez brata nie miał łatwego życia , ale daje radę. Teraz ujeżdża go zonka.

Minusy - robione już progi, regulator dmuchawy nie działa na wszystkich biegach (ponoć typowa przypadłość), pęka i urywa się po jakimś tam czasie plastyk na tylnej klapie - uchwyt do otwierania. Oryginał w znacznym stopniu zwiększa wartość auta , a używek na allegro jak na lekarstwo i też krzyczą sobie za nie. Mi teściu dorobił metalowy wspornik, poskręcałem to do kupy i bangla.

Auto małe (mniejsze od clio), średnio dynamiczne, małe spalanie (brat się mieścił w okolicach 6 ltr trasa/miasto), ale totalnie bezawaryjne (nasz egz.). Poza wspomnianą dmuchawą i bodajże jedną manszetą - nic, null, zero. Leje się i jeździ.
Dodam, że brat mało jeździł, skutkiem czego auto czasem stało tydzień czy więcej nie odpalane - nawet w zimę ŻADNYCH problemów z rozruchem, zawsze od pierwszego "strzała".
1.0 jest na łańcuszku, który to ponoć się wyciąga i trzeba go wymienić - u nas niczego takiego nie zanotowano.

Jak chcesz, to wal w parapet - umówimy się kiedyś i sobie pojeździsz.

P.S. Nasz jest '96 (kupiony w '97) i ma coś kole 130 tkm przebiegu.
  
 
Cytat:
2011-02-10 16:20:32, Esperynek pisze:
Micrą jeździłem na L-ce i egzaminie.



K11...????


  
 
100-150 tys.km. bezawaryjnie pokona każdy japończyk z tamtych lat. Koszty i to najczęściej kosmiczne w porównaniu do europejskich aut zaczynają się po przekroczeniu w/w przebiegu.
  
 
Pyrek, faktycznie fail, przepraszam....pomerdało mi się,bo myślałem,ze tamta była K10, no ale nic...jeszcze wiele się muszę uczyć.
  
 
Cytat:
2011-02-11 13:17:52, piotr_ek pisze:
100-150 tys.km. bezawaryjnie pokona każdy japończyk z tamtych lat. Koszty i to najczęściej kosmiczne w porównaniu do europejskich aut zaczynają się po przekroczeniu w/w przebiegu.



A jakież to kosmiczne koszty zaczynają się w takiej micrze?
  
 
A no różne... np.padnie skrzynia biegów, albo przekładnia kierownicza. Japończyki z lat 90-tych były wyliczone na kilka lat bezawaryjności i przebiegi około 150 tys.km. W większości przypadków to wystarczało bowiem właściciel zmieniał auto na nowsze (oczywiście japońskie, bowiem był z niego niezmiernie zadowolony), a stare szło na złom... lub co gorsza przyjeżdżało do PL.
  
 
Cytat:
2011-02-11 15:33:39, piotr_ek pisze:
Japończyki z lat 90-tych były wyliczone na kilka lat bezawaryjności i przebiegi około 150 tys.km.




Piter, ile Ty masz lat?
Normalnie jakbym słuchał swojego teścia, rocznik czterdziesty któryś tam.
Niemieckie* - solidne, japońskie - jednorazówki.
Specjalnie napisałem przed chwilą do nowego właściciela mojej avki - 262 tkm nahulane, wakacje we Włoszech, nie ma to tamto.
Poza eksploatacją wymieniane elementy zawieszenia (za mojej kadencji były seryjne), pompa wody, rotor pompy oleum i uszczelnki do tego wszystkiego.
Jednorazówka jak nic.

* co z tego, że klepane w Hiszpanii czy innych Czechach
  
 
Cytat:
2011-02-11 15:33:39, piotr_ek pisze:
A no różne... np.padnie skrzynia biegów, albo przekładnia kierownicza. Japończyki z lat 90-tych były wyliczone na kilka lat bezawaryjności i przebiegi około 150 tys.km. W większości przypadków to wystarczało bowiem właściciel zmieniał auto na nowsze (oczywiście japońskie, bowiem był z niego niezmiernie zadowolony), a stare szło na złom... lub co gorsza przyjeżdżało do PL.

Tutaj się zgodzę. Japońce do 150 tyś w większości przypadku był bezawaryjne, a potem, niestety większość zaczynała się coraz bardziej sypać.
A VW jest szwajne wóz... dawno temu nieaktualne od wczoraj. Tak jak z super Merc, najpierw bezczka potem 124 i na tym koniec.... potem już niestety coraz gorzej.

Mały OT --> wg opinii serwisów fiat wziął się za siebie i do ery punto III zaczął wypuszczać bezrdzewne samochody.
  
 
Cytat:
2011-02-11 22:10:48, pyrekcb pisze:
Niemieckie* - solidne, japońskie - jednorazówki.



Gwoli ścisłości to francuską złomguną jeżdżę. A prawda jest taka jak napisałem. Oczywiście jeden przejeździ 300 tys.km., a drugiemu zacznie się sypać przy 150 tys.km. Moja złomguna z przebiegiem 250 tys.km. powinna już wogóle nie działać, a ona jakoś działa bez problemów.
  
 
Kijem Wisły nie zawrócisz, czyli kobieta wybrała micrę. Czy to dobry wybór to oczywiście wyjdzie w praniu. Teraz "tylko" znaleźć coś działającego...
  
 
Cytat:
2011-02-13 11:23:45, slayter pisze:
Kijem Wisły nie zawrócisz, czyli kobieta wybrała micrę.



Uświadom ją, że to ona będzie:
- tankowała
- jeździła na myjnie
- jeździła do warsztatu
- jeździła zmieniać opony/koła
itp.itd.
  
 
I to mnie przeraża, bo teraz będę miał wszystko x2. Chyba że zastosuję terapię wstrząsową i w razie ewentualnego telefonu "stoję na mieście i nie jadę" powiem, że może skorzystać z assistance
A najlepsze, że nubirą też robię małe przebiegi i to głównie w trasie. Czekam tylko do marca, żeby przesiąść się z komunikacji na Burgmana.
  
 
Kupiony, zarejestrowany, ubezpieczony.
Francuzka K11, 1.0 benzyna. Wybajrzona na maksa, czyli ma kierownicę i koła. A poważnie to ma klimę, wspomaganie elektryczne szyby z przodu i dwie poduszki. W polskich wersjach wspomaganie w tamtych latach było ciężkie do dostania...
Puknięta była z przodu więc wymieniono reflektor i zderzak. Jak będę miał chwilę to wrzucę foto.
  
 
K11 w wersjach na PL miała takie wyposażenie jak kaszlak.
  
 
Cytat:
2011-03-04 17:52:25, slayter pisze:
W polskich wersjach wspomaganie w tamtych latach było ciężkie do dostania...



Ekhm, zarówno wspomaganie, jak i klima były "w tamtych latach łatwe do dostania" - tylko nikt nie chciał dawać, a trzeba było płacić.

Bezawaryjności życzę!
  
 
Się źle wyraziłem. Znaleźć "Polaka" z klimą i wspomaganiem graniczy z cudem. Golas to był golas. Kierownica, drzwi, koła i fotele, plus gratis ogrzewanie tylnej szyby