[Rover] [Uszczelka głowicy] - Strona 5

  szukane wyrażenia:   rover
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
zloozylem wal,wlozylem silnik do srodka,ale szpilka od glowicy sie urwala.w ponieddzialek albo we wtorek bedzie dorobiona nowa,obaczymy co bedzie.
  
 
jak to dorobiona szpilka ?? szpilke wymien na nowa !!
wszystkie szpilki trzeba sprawdzic przed skreceniem czy maja odpowiednia dlugosc, dzieki ich wlasciwosciom silnik po nagrzaniu uzyskuje dodatkowy docisk !!

wszystkie sruby w tym silniku bez problemu odkrecilem, piszesz ze sa dziwne srubki, potem ze miales wszystkie narzedzia, jednak chyba nie, bo nie miales klucza 5,5 od alternatora, z opisu widze tez ze nie miales klucza do docisku sprzegla jest to TORX wew., ludzie nie maja tego klucza, wiec probuja odkrecac zwyklym, przez to oczywiscie niszcza lby tych srub,
do odkrecenia rolki napinacza jest potrzebny solidny imbus, nie ma mowy o zadnym badziewiu z marketu !!!, najlepiej jak bedzie to klucz prosty, nie giety, na ktorego zaklada sie pozadna grzechotke, wtedy sruba zatrzeszczy i nie ma sily musi isc
wiem co pisze obecnie jest u nas 4 takie silniki w rodzinie
dolu silnika wlacznie z miska olejowa nigdy nie rozbieralem, nie bylo takiej potrzeby
  
 
Cytat:
2007-05-09 22:33:55, paweldobra pisze:
nigdzie nie moge takich znalezc.



Normalnie można kupić, tylko trzeba wiedzieć gdzie.
Wydzwaniałem do wielu sklepów i udało mi się trafić na Żoliborzu w Warszawie komplet, za 17 zł

Edit:
Co do śrub głowicy, to nie radzę dorabiać, tylko kupić nową/e

[ wiadomość edytowana przez: Koval_stm dnia 2007-05-24 15:30:39 ]

[ wiadomość edytowana przez: Koval_stm dnia 2007-05-24 15:30:57 ]
  
 
co do kluczy to mialem ok.dobry zestaw pozyczony od mechanika.klucz wlozylem w srube kola zamachowego o z prawie wsszystkimi srubami zrobilo sie to samo.czyli klucz caly a srubki sie porobyly jak kluski swiderki.poprostu sa z wierzchu tak miekkie,ze moglbym obciac je kombinerkami.takie sa sruby.a jezeli chodzi o rolke,to mialem recznie robiony klucz.to taki imbusik dlugosci okolo 4cm.wlozylem w niego koncowke nasadowa,i raczke.a w raczke rure.delikatnie prezac w lewo popukiwalem w ten imbusik i nic.sruba sie wyrobila a klucz pozostal jak nowy.nie mowiac juz o rozwiercaniu wewnatrz sruby i waleniu mlotkiem i przecinakiem.to jest drugi przyklad jakie sa sruby.pojechalem dopiero do kolegi,przyspawal drut zeberkowy do sruby i do tego drutu rurke i z calej sily probowalismy odkrecic.odkrecilismy ale bylo duze ryzyko ulamania jej.ona poprostu szla miekko.3 przyklad.rozrusznik.z wielkimi meczarniami wykrecilem go.ale rozebrac juz nie dalem rady.4 sruby bodajze i rzadna ani troche nie dala sie wykrecic.2 male gwiazdki i klucz 13 chyba.kupilem 2 giazdki stanleya i dwie zlamalem.a kluczem 13 to moglem tylko srube wykrecic.a wiec tulejke wymienilem bez jego rozkrecania.
ale zlozylem wszystko do kupy i chodzi jak ta lala.ale zaczelo byc slychac szklanke.tzn dopiero po rozgrzaniu silnika.nie bede nic ruszal bo nie wiem ktora.
rover ma jeszcze jedna wade.jest nim bardzo silnie nagrzewajacy sie kolektor wydechowy.poprostu jest to gruby odlew zeliwny.mysle ze to dlatego puszcza w tym miejscu uszczelka.bo w budzie rovera ten silnik ma inny kolektor.ma cieniutkie rurki i tam jest lepsze przewietszanie w tym miejscu.co wy na to?
  
 
Przeczytawszy ten temat stwierdzam iż silnik Rovera jest wspaniały...
Typowe "nowoczesne" gówno, którgo napraw w zasadzie nikt normalny nie wykonuje. Silnik ten ma w Anglii fatalna opinię, mechanicy za wymianę uszczelki pod głowicą biorą 500 funtów, co jest zazwyczaj równowartością Rovera 400 z roku 1997. Dlatego nikt tu tego nie naprawia a silnik z wydmuchaną uszczelka można dostać za darmo.
Tak jak pisze paweldobra - odkręcenie czegokolwiek bez pourywania śrub, tudzież ich ogólnej masakry graniczy z cudem.
Jakiś zdebilowaciały kretyn porobił znaki do ustawiania rozrządu na kole pasowym wału korbowego. Kolejny idiota, nawalony ciderem, zamontował to wszytko do bardzo dobrego nadwozia Hondy (gadam tu o oryginalnym Roverze) , z bardzo dorbym zawieszeniem i poprzez przywalenie do tego znaczka łodzi wikingów ukazał jakim dnem jest ów słynny "silnik rovera serii K...a"Albowiem auto to z oryginalnym silnikiem Hondy jest naprawdę dobrym dupowozidłem.
Dla mnie wymiana uszczelki pod głowicą w silniku K...a była smiesznym doświadczeniem, choćby z tego powodu, że musiałem kupic sobie klucz dynamometryczny, bo takowy do OHV standardowy Polak ma "w łapie". Musiałem też pojąć angielską, niepojeta logikę, kupić zestaw torxów, montować plastikowe uszczelki, wymieniać pompe wody "bo padła uszczelka", srać się z napinaczem paska wspomy, który został przez kolejnego idiotę wykonany w sposób miażdżący.
Ale ja się nie znam, dla mnie szczytem nowoczesności jest OHV Lamprediego oraz czołg T-34...WIęc wybaczcie subiektywny debilizm.
Podsuma: Silnik fajny dla miłosników wiertarek, czyli idealny do lekkich autek, kit-carów itp. Na pewno nie do bydlaka typu Polonez, który wymaga dużego momentu przy niskich obrotach (pod tym względem nawet 1.6 CB bije rovera na cyce).
Silnik nie zdatny do Poloneza tym bardziej, że przy Polonezie z samego założenia wiecznie się grzebie, a silnik K...a to typowa golarka jednorazowa.
Na angolskich forach odnośnie kombinowanych Morrisów Minor wielką glorią cieszą się fiatowskie DOHC, jako dużo lepsza alternatywa dla K...a.
Gwoli nie rozpętywania kolejnej wojny powiem, że Anglicy to bardzo dziwny naród
Coby nikt nie miał pretensji - Rover jest tak samo dobry i niezawodny jak pojazdy FSO. Cokolwiek to znaczy
  
 
Silnik K16 to jednostka napędowa dla miłośników sportu, a więc ludzi świadomych. Silnik ten jak przystało na nowoczesną jednostkę napędową o umiarkowanej pojemności skokowej lubi wysokie obroty. Nawet stara OHV to jest silnik wysokoobrotowy. Dla kapeluszników polonez z silnikiem rovera to niezrozumiałe zjawisko. Próba "oszczędnej" jazdy z prędkością obrotową do 2300 obrotów, co prawda nie kończy sie błyskawicznym zajeżdżeniem panewek jak w przypadku OHV, ze względu na duża wydajność pompy olejowej, ale silnik się przegrzewa i uszczelka leci. Na dodatek ta montowana fabrycznie, nie jest zdaje się najbardziej udana. Mój ojciec kiedy używał poldorowera przyprawiał mnie swoją jazdą o mdłości, z wielkiem trudem wyperswadowałem mu zmienianie biegów przy 3500obr/min, ale zanim się tego nauczył walczył z przegrzewającym się silnikiem, skosił sprzęgło i wytarł wyżłobienie w docisku i to wszystko przy przebiegu 50tyś km (silnik nie dawał się zadusić przy zmianie biegu przy zbyt niskich obrotach, ale kończyło się poślizgiem wysprzęglonego sprzęgła, jak musiał dostawać dupę silnik przy takiej jeździe). Niektórzy kierowcy nigdy nie wyrosną z wygody jaką oferował silnik warszawy dolnozaworowej i z rozrzewnieniem będą wspominali tamte czasy, robiąc z każdego silnika kupę złomu swoją "oszczedną" jazdą.

Co do źle dobranego silnika do (w domyśle cieżkiej) budy poloneza to bujda na resorach. Buda poloneza wcale do ciężkich nie należy, masa około 1080KG to nie jest dużo, taki golf IV waży coś około 1400KG i potrafią weń ładować silnik z niespełna 80KM). Silnik ten jest dobrany z głową. Wyższy moment obrotowy wykończyłby błyskawicznie skrzynie i/lub most. Moment obrotowy silnika rover 1.4 jest ciut lepszy od silników OHV z wyjątkiem zdaje się wielopunktowego 1.6, ale ów moment obrotowy (znaczna jego część) jest dostępna od bardzo małych obrotów i to nic że jego najwyższa wartość przypada na 5000obr/min, silnik i tak jest eleastyczny.


Wypowiadanie się właścicieli OHV o silnikach rovera w polonezie to projekcja własnych komplesów. Zamiest się martwić o nasze silniki idź lepiej do garage wyregulować sobie luzy zaworowe..






[ wiadomość edytowana przez: zenolop dnia 2007-06-03 14:06:11 ]
  
 
tak,tak kolega ma swieta racje.mialem poprzednio 2 poldki ze silnikami 1,6. ten drugi to 1,6 gle z 1993 roku.co do osiagow to dobrze wyregulowany zaplon i dawka gazu ,mial podobne do tego 1,4.z tym ze w 1,6 jest mniejszy halas przy wykorzystywaniu najwyzszych obrotow.porownywalnie 1,4 na gazie wyciaga okolo 170/180 km/h,a przyspieszenie okolo 13 sek do 100km/h,GLE mial niecale 15,i wyciagal ponad 170 bez wielkiego trudu.bil na kolana starego clio 1,5dci. z tym ze np roverem trzeba rozbujac go do 140 na 4 biegu bo na 5 osiagne ta predkosc dopiero po kilku minutach,a GLE przyspieszal ochoczo na 5 biegu od 80 do 170.
wedlug mnie to powinni montowac silniki 1,6 16V.
i wbrew pozorom silniki 1,4 nie maja wiekszego momentu obrotowego niz np GLE.maja podobny tylko przy wiekszych obrotach i troche dluzej ten moment utrzymuja.a wiec skrzynia i most wytrzymuja tak samo.mosty siadaly przez to ze sie wiekszosc na nich wyzywala.moim zdaniem 1,6 16v bylby lepszy w tych pojazdach.
  
 
Cytat:
rover ma jeszcze jedna wade.jest nim bardzo silnie nagrzewajacy sie kolektor wydechowy.poprostu jest to gruby odlew zeliwny.mysle ze to dlatego puszcza w tym miejscu uszczelka.bo w budzie rovera ten silnik ma inny kolektor.ma cieniutkie rurki i tam jest lepsze przewietszanie w tym miejscu.co wy na to?



O ile się nie mylę im większą temperaturę uzyskuje kolektor tym lepiej. Mni dlatego niektórzy malują go srebrną farbą żaroodporną, aby mniej wypromieniowywał ciepła na zewnątrz.

  
 
BTW tak jeździ "ciężka buda poloneza" ze "słabym silnikiem rovera", ale za to dobrym kierowcą:

http://rajdy.hoga.pl/kurczak/mov/festiwal/boczek_vhs.mpeg



... to wariat !






http://rajdy.hoga.pl/kurczak/mov/festiwal/boczek.mpg (i jeszcze jedno ujęcie kamery)

[ wiadomość edytowana przez: zenolop dnia 2007-06-03 14:08:18 ]
  
 
Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Silnik ten ma w Anglii fatalna opinię



a jaka opinie maja silnik FSO w polsce ??

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
mechanicy za wymianę uszczelki pod głowicą biorą 500 funtów



patrzac na dzisiejsze ceny polonezow to w polsce jest bardzo podobnie

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Tak jak pisze paweldobra - odkręcenie czegokolwiek bez pourywania śrub, tudzież ich ogólnej masakry graniczy z cudem.



to dlaczego ja w 4 silnikach nie mam takiego problemu

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Jakiś zdebilowaciały kretyn porobił znaki do ustawiania rozrządu na kole pasowym wału korbowego



sa tez na malym kole rozrzadu walu korbowego

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Dla mnie wymiana uszczelki pod głowicą w silniku K...a była smiesznym doświadczeniem, choćby z tego powodu, że musiałem kupic sobie klucz dynamometryczny, bo takowy do OHV standardowy Polak ma "w łapie"



a pokaz mi do ktorego obecnie produkowanego silnika z takim kluczem nie trzeba podchodzic
nie zapomne jak fajnie sie jezdzi samochodem po takim standardowym wyregulowaniu zaworow przez standardowego mechanika

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Musiałem też pojąć angielską, niepojeta logikę, kupić zestaw torxów,



taaaaaa za to przy innych markach trzeba do zdjecia gornej oslony silnika taki klucz juz miec

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Ale ja się nie znam, dla mnie szczytem nowoczesności jest OHV Lamprediego oraz czołg T-34...WIęc wybaczcie subiektywny debilizm.



no tak to wszystko tlumaczy

nie ma to jak wyrobic sobie opinie przy pierwszym jednostkowym kontakcie

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Na pewno nie do bydlaka typu Polonez,



ten bydlak wazy az 1150 kg he he he
rover 200 jest 100 kg lzejszy
Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
który wymaga dużego momentu przy niskich obrotach (pod tym względem nawet 1.6 CB bije rovera na cyce).



no napewno 1.6 przy jego pojemnosci ma tego momentu duzo


Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Silnik nie zdatny do Poloneza tym bardziej, że przy Polonezie z samego założenia wiecznie się grzebie, a silnik K...a to typowa golarka jednorazowa.



jesli jednorazowka z takimi osiagmi przy takiej pojemnosci przejdzie bez glownego remontu 300 tys. to mi to odpowiada
dzieki temu mozna sie zajac grzebaniem przy budzie, odpada przynajmniej grzebanie przy silniku

Cytat:
2007-06-03 02:51:09, kaovietz pisze:
Na angolskich forach odnośnie kombinowanych Morrisów Minor wielką glorią cieszą się fiatowskie DOHC, jako dużo lepsza alternatywa dla K...a.



chyba troche fora pomyliles
ale moge to zrozumiec bo jak sie czegos nie chce szukac to sie nie znajdzie
i o fiacie to mi nawet nie wspominaj, bo jak na ironie najczesciej psujace sie elementy w roverze to maja na tabliczce made in italy
  
 
Prosiłbym wszystkich o powrót do konkretów. Kootmod.
  
 
to zalezy od tego jak sie samochod uzytkuje.tzn styl jazdy,dobry olej itp.moj poldek wytrzymal700tys km jak go sprzedawalem.1 remont silnika mial dopiero przy okolo 380 tys km!!!! mam papiery.jak sprzedawalem byl po 3 remoncie.czyli 3 szlifie,3 planowaniu,itp.jezdzili nim panowie kontrolerzy PKS,kupilem poldka 1,4 .serwisowany do 2002 roku.poprzedni wlasciciel jezdzil na dobrym oleju 10w40 mobila,zawsze go szanowal i dbal.ale niestety po wymianie uszczelki pod glowica okazalo sie ze silnik jest do remontu.przed wymiana nic na to niewskazywalo.a wiec tutaj chyba styl jazdy odgrywal glowna role.
a poldek rover wazy podobnie jak lanos.czyli 1100kg.wedlug instrukcji z pelnym bakiem.wazylem go pare dni temu na wadze do wegla i wazyl 1120kg,w baku okolo 15litrow i w butli tez z 15 gazu.czyli sie zgadza.
  
 
Ja w swoim Poloneziku problem uszczelki pod głowicą załatwiłem sam, osobiście, bez pomocy tzw. "mechaników" i temu podobnych "fachowców".
Z silnikiem miałem szczęście - przy 102 kkm po prostu rozszczelnił się na czwartym cylindrze, poszła woda w gar, gdy stałem na wolnych obrotach na parkingu, z rury wydechowej parowóz - od razu wyczułem co się stało - silnik stop i koniec - załatwiłem holowanie do domku.
Gdy dostałem wreszcie doń uszczelkę (trochę przepłaciłem - 160 PLN za uszczelkę FAI, na Allegro można ją mieć za 100, ale nic to).
Do tego kupiłem nasadkę torx nr 14, klucz najzwyklejszy, tylko siłomierzem, ruski, wiekowy sprzęt. No i zabrałem się za bebeszenie silnika. Najwięcej kłopotów miałem z przewodami wtrysków (mam gaz) i musiałem ciąć bagnetem przewody od emulatora wtrysków.
Reszta poszła dobrze. Od kolektora wydechowego została jedna szpila w korpusie głowicy, nie dała się ruszyć, więc ją olałem. Kolektora ssącego nie odkręcałem. Kopułki aparatu zapłonowego również, tylko przewody wyciągnąłem, żeby zdjąć dekiel górny.
Rozrząd dał się rozebrać szybciutko. Nie blokowałem niczym wałków rozrządu, warto tylko zapamiętać sobie, że gdy koła są ustawione znakami odpowiednio wobec siebie, to powinien być otwarty trzeci zawór na ssącym a czwarty na wydechu. I już, nic nie trzeba blokować. Trochę wiedzy o silniku czterosuwowym i tyle.
Zespół przepustnicy zdejmuje się w trzy minuty, nie warto o tym pisać.
Gdy dobrałem się już do śrub głowicy (nie zdejmowałem górnej skrzynki zaworów) - to najpierw poruszyłem śruby w paru etapach, kolejność od zewnątrz, najpierw zewnętrzne śruby czwartego i pierwszego gara, potem trzeciego i drugiego. Konsekwentnie, najpierw lewa strona, od ssących, potem od wydechowych. Po paru takich etapach (zupełnie olałem Roverowskie zasady odkręcania co 180 stopni) śruby dostały luzu. Wykręciłem je ręką i pooznaczałem, która gdzie była (plastrem, na nim flamastrem).
Razem z ojcem podnieśliśmy delikatnie głowicę i na bok ją.
Jakie moje zdziwienie było wielkie, gdy patrząc na cylindry, chciałem wyszukać na nich próg (102 kkm miał wtedy) - a tu NIC, na cylindrach widać ślady po honowaniu! (Olejek od nowości syntetyk, 5W40 zamiast sugerowanego przez Rovera półsyntetyka 15W40, opłacało się..). To samo zawory - szukałem na nich zużycia przylgni, rowka od gniazda, na gnieździe też szukałem śladów zużycia. A tu nic - równomierny ślad, żadnych nadpaleń, zero węgla. Tylko brązowy nalot od gazu. Zwykły 1.6 miałby już widoczne efekty pracy przez 102 tys km. Materiały tego silnika są nie o jedną, ale o parę klas lepsze od zwykłych fiatowskich.
Głowicę zaniosłem sam do domku i w przedpokoju wziąłem się za nią. Najpierw - sprawdzenie przylgni głowicy. Cale szczęście - silnik ten ja rozbierałem po raz pierwszy, nikt wcześniej się go nie dotykał . Przylgnia głowicy z fabrycznymi śladami docierania na maszynie, nie zjechana przez żadnego profana na maszynach. Głowicę docierałem OSOBIŚCIE i SAM, za pośrednictwem papieru nr 1000, płaskiej strony szkła od reflektora krańcowego wagonu kolejowego (jako wzorzec płaskości). Najpierw na sucho, a potem na mokro (płyn do naczyń). Polerowałem delikatnie, równomiernymi ruchami, do tzw. zabielenia się powierzchni. W materiał wjechałem dosłownie na mikrony. To samo zrobiłem z blokiem, z tym że czoła tulei cylindrowych nie dały za mocno, cylindry zrobione są w tych silnikach z na prawdę twardego żeliwa. Ale trochę to przeczyściłem.
Skrzynkę górną wałków tak samo - odkręciłem i dotarłem tą samą metodą. Przy okazji miałem wgląd w przewody olejowe - czyściutkie, żadnego nagaru, nic, czyściutko. Skręciłem ją na farbę z rozpuszczalnikiem, by było szczelne.
Przed założeniem głowicy, przetarłem powierzchnie denaturatem, żeby odtłuścić i usunąć ewentualne syfki i już. Acha - oryginalnie Rover daje plastikowe tulejki do magistrali olejowej (wejście i wyjście oleju do głowicy). Są jakieś dziwne teorie, że tych tulejek nie można ruszać. Ja je wywaliłem - były popaczone od temperatury u wieku i dałem te, które były przy uszczelce - metalowe. Trochę nie dały się osadzić (wcisk), ale poradziłem sobie nasadka nr 10 czy 12, nie pamiętam, użyłem jej jako prowadnika, lekko młotkiem gumowym i weszły obie.
Głowicę, po założeniu, opukałem młotkiem gumowym ładnie, a potem, po włożeniu śrub i dokręceniu ich ręką, wlazłem na silnik i pouciskałem go nogami wszędzie, by głowica pięknie usiadła.
No i dokręcanie. Nie stosowałem znowu roverowskich zaleceń, że najpierw 20 Nm, a potem dwa etapy po 180 stopni. Wg mnie to profanacja. Ja dokręcałem po swojemu. Najpierw dokręciłem śruby 10 Nm, oczywiście zgodnie z kolejnością, od środka, śrubki trzeciego i drugiego, potem czwartego i pierwszego. Potem 20 Nm, zgodnie z kolejnością, potem 30. Od 40 Nm dokręcałem ze skokiem co 5 Nm. I tak aż do 5 Nm. Dało to mi siedem (!) etapów. Ale mam gwarancję, że w głowicy i śrubach nie nastąpiło żadne przeciążenie od różnicy siły docisku a i uszczelka ładnie usiadła i nigdzie nie uciekła od nierównomiernego dokręcania.
Potem składanie. Rozrząd najpierw złożyłem, potem inne pierdoły.
Na koniec, klucz oczkowy nr 22 i sprawdziłem silnik, czy nie ma gdzieś oporu. Nie miał.
Poszedłem po akumulator, pozakładałem przewody wtrysków, przewody zapłonowe, poskręcałem całość, najwięcej czasu mi na pierdołki mi zeszło.
Silnik zakręciłem, kichnął, prychnął (stał trzy tygodnie, zanim załatwiłem uszczelkę) i zapalił po trzecim zakręceniu.
Potrzymałem go, aż się zagotowała woda w chłodnicy i wentylator się włączył. Przejechałem się delikatnie - i wszystko gra - silnik trzyma ciśnienie, nie gaśnie, olej nie ucieka, woda też nie, nie mieszają się nawzajem, silnik ma moc, co jakiś czas sprawdzałem wydech, czy nie pluje wodą czy olejem, czy w zbiorniczku wyrównawczym nie ma oleju. I nie było. I stan ten trwa do dziś, czyli od października 2006 do kwietnia 2008, zaraz będzie dwa lata. Do chwili obecnej przejechałem już 40 tys km (mam 142 kkm) i działa wszystko jak należy.
Po doszczelnieniu rozrządu silnik (po zagrzaniu) zyskał na ciśnieniu olejku (mam zestaw wskaźników z płynnym wskazaniem, rzadkość).
Gdzieś tak od 2200 - 2300 rpm ciśnienie skacze z takich 0,4 z hakiem na co najmniej 0,45 MPa, wskazówka jest prawie pomiędzy 0,4 a 0,6. Jak na ten silnik i olej, który stosuję (syntetyk 5W40) - jest to przejawem praktycznie nominalnych luzów na panewkach
zarówno głównych jak i korbowych (nic w silniku nie stuka).
Czasami tylko potrafią się odezwać tak ze dwie szklanki, gdy olej i silnik jest zagrzany i stoję za długo na wolnych obrotach. Takie nieregularne puk puk. Zupełnie się tym nie przejmuję.
Acha - simmeringi silnika full oryginał, żadne jeszcze nie zmieniane i nie ma takiej potrzeby, oceniłem je podczas naprawy głowicy.
W międzyczasie padł mu alternator (słynne przebicie diod prostownika, oczywiście, naprawiłem sam, regulator 45 PLN, prostownik 40 w hurtowni na Prymasa Tysiąclecia).
Potem padł parownik - membranę cienką rozwaliło od syfu, który nagromadził się od gazu i nie zmieniania filtra gazu - moja wina). Naprawiłem sam, zestaw naprawczy 56 PLN na Allegro.
I silnik działa po dziś dzień, a jeżdżę codziennie, światek - piątek, zima, lato. Działa, bo:
1. Do silnika nie dotykał się nigdy żaden "fachowiec",
2. Silnik rozkręcałem i skręcałem (głowica) wg własnego rozsądku, a nie jakichś durnych zaleceń producenta,
3. Silnik nigdy nie był, nie jest i nie będzie katowany.

I to by było na tyle.

ps. Sam popsujesz - sam i napraw.
  
 
zeby tak kazdy zajmowal sie tym silnikiem jak kolega wyzej

sa tacy magicy co spawaja urwane szpilki

co do honowania, podejzewam ze na mineralnym to tez by bylo je widac
gorzej juz by pewnie bylo z popychaczami
  
 
Cytat:
2008-05-15 17:10:46, AndrewS pisze:
zeby tak kazdy zajmowal sie tym silnikiem jak kolega wyzej sa tacy magicy co spawaja urwane szpilki co do honowania, podejzewam ze na mineralnym to tez by bylo je widac gorzej juz by pewnie bylo z popychaczami



A dziękuję. Co najciekawsze, do tego silnika dobierałem się po raz pierwszy w życiu, a do tego, nie łaziłem jescze po forach internetowych i nie wiedziałem wtedy, że z uszczelką głowicy w tym silniku są takie słynnne (i przeklęte zarazem), przeboje.
Zdałem się po prostu na własne wyczucie. I udało się, całe szczęście.
Jedyne, co pamiętam, co mnie zdziwiło, to przy zakupie uszczelki pod głowicę, to przede wszystkim - cena. (160 PLN). Ale byłem pod przymusem, tak więc nie było wyboru. Drugie zdziwienie - to wygląd uszczelki. Facet przyniósł mi zafoliowaną na kawałku kartonu cienką blaszkę stalową z otworami i ścieżkami siliconowymi. Dla mnie uszczelka pod głowicę to buła z azbestu o grubości paru mm ("wychowałem się na FSO 1500 rocznik 1987).
Ale nic - wziąłem ją. Po rozpakowaniu ta uszczelka dosłownie gięła się pod własnym ciężarem. Dla mnie było to bardzo podejrzane (myślałem, że wciśnięto mi jakąś egzotyczną podróbę za ciężkie pieniądze), ale po rozkręceniu silnika okazało się, że są takie same.
I od razu było dla mnie jasne, dla czego te silniki tak często się rozszczelniają i mają kłopoty z tymi elementami.
Jak się projektuje silnik z uszczelką bezazbestową, która się praktycznie nie ugina, a do tego śruby głowicy skręcają silnik na wskroś, a nie tylko utwierdzają głowicę do bloku, to MUSI się ten układ psuć. Po prostu musi. Bardzo odważne podejcie zastosowali Anglicy. Podwójnie wredna sprawa - cienka uszczeleczka, a do tego śruby głowicy - to wogóle szok. Mając nawet mgliste pojęcie o silniku i jego warunkach pracy, to tym śrubkom powinno się pomniki stawiać. Że to wogóle działa.
Pamiętam, jak skręcałem silnik, dokręcając głowicę (jak pisałem poniżej, nie zasosowałem się do wg mnie egzotycznej metody dokręcania tych śrub, tj. 10 Nm, a potem dwa etapy po 180 stopni), to kończąc dokręcanie (zdecydowałem skręcić silnik na 55 Nm, chyba dobrą wartość wytypowałem, mam nadzieję), to pod koniec, te śruby miały większy kąt skręcenia (!) na kluczu, niż przemieszczenie od wkręcenia w gwint szyny olejowej.
To połączenie gwintowe na prawdę jest ekstremalnie wymyślone.
Mi dokręcanie głowicy zajęło ponad godzinę i bardzo dużo nerwów, bo wiedziałem, że jak trzaśnie gwint śruby czy gwint w szyne olejowej - to silnik mam "gotowy", a samochód był potrzebny.
Ale działa, na szczęście. O tyle większe, że nie zastosowałem się do Roverowskich norm, tylko załatwiłem sprawę, kierując się własnym wyczuciem i intuicją.
To są dobre, silne, ekonomiczne, nowoczesne, trwałe, ale nietypowe w ww. materii silniki. Odważne posuniecie.
  
 
mi przy dokrecaniu strzelila szpilka.doslownie bo jak sie zerwala to klucz razem ze szpilka podskoczyl ze 30 cm.sytuacje opanowalem,bo szpilka zerwala sie zaraz przy gwincie.odkrecilem miske olejowa,i resztke szpilki wykrecilem w dol.te szpilki podobno sa z kutej stali,ale przy wykrecaniu kombinerkami ta resztka sie calkowicie zmasakrowala.i wtedy pomyslalem ze anglicy chyba te sruby dali tez aluminiowe.
  
 
Cytat:
2008-05-18 10:48:21, paweldobra pisze:
mi przy dokrecaniu strzelila szpilka.doslownie bo jak sie zerwala to klucz razem ze szpilka podskoczyl ze 30 cm.sytuacje opanowalem,bo szpilka zerwala sie zaraz przy gwincie.odkrecilem miske olejowa,i resztke szpilki wykrecilem w dol.te szpilki podobno sa z kutej stali,ale przy wykrecaniu kombinerkami ta resztka sie calkowicie zmasakrowala.i wtedy pomyslalem ze anglicy chyba te sruby dali tez aluminiowe.



Jakim momentem dokręcałeś? Nie ma prawa trzasnąć, to kawał porządnej, kutej i przeciąganej stali z precyzyjnym gwintem, to nie śrubka od snopowiązałki, to precyzyjna część z dobrej jakości materiału.

Jeśli dokręca się śruby zgodnie z kolejnością (najpierw te od środka - trzeci i drugi gar, potem te na zewnątrz - czwarty i pierwszy, po kolei, lewą stronę od wałka ssącego i drugą od wydechowego), etapami, stosując coraz większy moment dokręcania - to nie ma prawa trzasnąć.

Ja, jak pisałem, olałem Roverowskie zalecenia, dotyczące odkręcana i dokręcania, kolejności też na pamięć się nie uczyłem, stosowałem tylko zasadę - odkręcanie od zewnątrz, potem od środka, a dokręcanie odwrotnie - najpierw śruby od środka a potem zewnętrzne, po kolei, stopnijąc moment co 10 Nm, a kończąc na 55 Mn (mniej więcej połowa wartości dla silnika ze "zwykłą" uszczelką azbestową). Taki plan przyjąłem i chyba dobry, bo gdzieś na jakimś forum znalazłem, że ktoś dokręcał śruby wg normy Rovera, ale kluczem dynamometrycznym i wyszło mu od 55 do 65 Nm. Ja wolałem kierować się zasadą równego momentu dla śrub, niż jednakowego wkręcenia w głowicę.
Wg mnie, co konsekwentnie podkreślam, Roverowskie zalecenia dot. dokręcania są niewłaściwe i dziwne. Może sprawdzają się na nowym silniku, który jest jeszcze nieużywany. Silnik, który troche popracował, zawsze będzie już trochę pokrzywiony i powichrowany, nie ma bata, nawet, jak się dotarło głowicę. Wg mnie, najważniejsza jest równa siła dokręcenia śrub oraz etapowość ich dokręcania (oczywiście, zgodnie z kolejnością którą stosowałem mniej więcej tak, jak sobie Rover życzył) - by stopniowo i rozsądnie uzyskiwać coraz większy docisk głowicy.
Wg mnie, liczy się jednakowa siła dociskania głowicy do bloku przez śruby oraz odpowiednie tego osiągnięcie (rozsądne).
Jeśli dokręca się śrubę o 180 stopni, przy gwincie o skoku zwykłym (1,25) to różnica przyrostu siły jest potężna, o wiele za duża, jak na śruby głowicy. Wg mnie, z tym trzeba delikatniej postępować, kierując się jednakową siłą dokręcania śruby - bo od tego zależy jednakowa siła jej naciągu, a nie samego jej przemieszczenia w gwincie, od którego zależy wiele czynników i dla śrub w silniku może być na prawdę dość rozbieżny, co nie ma prawa wystąpić, bo się potem negatywnie odbije.
Mi się udało. Silnik chodzi jak trzeba, nic nie cieknie ani na zewnątrz, ani do środka, gary między sobą nie dmuchają i moc jest.
Dla ciekawości dodam, że silnik robiłem pod chmurką, nie mam nawet garażu, normalnie, stał na chodniku, ludzie sobie chodzili, a ja zginałem się nad nim. Silnik rozkręcany był przeze mnie jako piewszy, to pewne. Może to jest źródłem powodzenia.. Ale w stanie jest pięknym, olejek syntetyk to jednak ma znaczenie.
Pięknie chodzi i mam moc, a do tego, jest ekonomiczny.
A gaz nic mu złego nie robi, te stereotypy i plotki, że gaz silnik niszczy to zupełne brednie. Wg mnie, jest zupełnie odwrotnie, na gazie silnik mniej się niszczy.
  
 
szpilka urwala sie m.in. przez to ze silnik byl rozkrecany juz kilka razy.pekla przy okolo 50 Nm.dokrecalem zaw3sze i odkrecalem zgodnie z zaleceniami,a nawet momenty podzielilem na wiecej etapow.po pierwszej awarii dokrecalem na okolo 55/60 Nm.pozniej przy nastepnych remontach sie balem i dokrecalem na 50.gdy mi pekla szpilka przy 50 to dokrecilem wszystko na okolo 45Nm i czuje ze to ostatnie dokrecanie tymi szpilkami.a co do tego ze wykonane sa z jakies super staki i w dodatku kutej,to mam pewne watpliwosci.zlam sobie jakas szpilke w kombinerki,scisnij i zobaczysz jaka to stal kuta.to samo jest ze wszystkimi srubami w tym samochodzie.maja oznaczenie 8.8 10.8 a wysle ci zdjecie co sie zrobilo z gwintami tych srub po odkreceniu.niemowiac juz o lebkach.nie uwierzysz.
  
 
Cytat:
2008-05-18 14:06:06, paweldobra pisze:
szpilka urwala sie m.in. przez to ze silnik byl rozkrecany juz kilka razy.pekla przy okolo 50 Nm.dokrecalem zaw3sze i odkrecalem zgodnie z zaleceniami,a nawet momenty podzielilem na wiecej etapow.po pierwszej awarii dokrecalem na okolo 55/60 Nm.pozniej przy nastepnych remontach sie balem i dokrecalem na 50.gdy mi pekla szpilka przy 50 to dokrecilem wszystko na okolo 45Nm i czuje ze to ostatnie dokrecanie tymi szpilkami.a co do tego ze wykonane sa z jakies super staki i w dodatku kutej,to mam pewne watpliwosci.zlam sobie jakas szpilke w kombinerki,scisnij i zobaczysz jaka to stal kuta.to samo jest ze wszystkimi srubami w tym samochodzie.maja oznaczenie 8.8 10.8 a wysle ci zdjecie co sie zrobilo z gwintami tych srub po odkreceniu.niemowiac juz o lebkach.nie uwierzysz.



Miękka to ona trochę jest, po dokręcaniu śrub nasadką torx nr 14 widać było na łbie śruby ślady po nasadce. Tytanowa stal to nie jest, ale wytrzymuje siły w silniku. Ciekawe. Zapodaj.

Mój adres to oprawca_1978@o2.pl
  
 
Taki rodzaj uszczelki dobrze spełnia swe zadania w tym blokowym typie silnika zbudowanego z aluminium z długimi szpilkami dociskającymi przechodzącymi przez cały silnik,gdzie występują zmienne naprężenia w zależności od temperatury, inne klasyczne uszczelki w takim układzie nie spełniłyby swego zadania i szybko by padły.

Główną przyczyną uszkodzenia uszczelki pod głowicą w silniku Rovera jest źle zaprojektowany korek wlewu płynu chłodniczego. Umieszczona w nim sprężyna odpowietrznika zbyt mocno go dociska uniemożliwiwjąc tym samym ujście nadmiaru ciśnienia jeżeli takowe się pojawi w układzie chłodzenia. Sprężyna się nie ugnie, zatem musi ulec rozszczelnieniu uszczelka. Nowa uszczelka jest w stanie przeciwstawić się ciśnieniu lecz starsza już nie, ponieważ po pewnym przebiegu silnika śruby dociskające są lekko rozciągnięte i sam materiał uszczelki twardnieje i staje się mniej elastyczny więc podda się ciśnieniu. Nawet przy dobrze zachowanej uszczelce i tak po pewnym czasie eksploatacji następuje roszczelnienie zimnego silnika zwłaszcza podczas zimnych pór roku.Powstaje to w wyniku innej kurczliwości aluminiowego bloku i stalowych długich szpilek już dawno lekko rozciągniętych. Należy wówczas jeszcze raz należy odkręcić i dokręcić rownomiernie szpilki.

Kiedy następuje najczęściej zagotowanie płynu chłodniczego w silniku Rovera? Najczęściej następuje to w początkowym okresie jazdy gdy przeciążamy zimny silnik ostrzejszą jazdą lub przeciążonym samochodem.W wyniku małej objętościowo ilości płynu chłodniczego w silniku, blok i głowica zbudowana z aluminium szybko się nagrzewają w złaszcza górna część gdzie zbiera się gorący płyn i zaczyna wrzeć powodując wzrost ciśnienia, natomiast dolna część silnika gdzie znajduje się termostat jest jeszcze zimna. Jeżeli termostat jest jeszcze zimny to jest ciągle zamknięty a więc cały układ chłodzenia jest jeszcze nieaktywny i niema w nim swobodnego a tym bardziej wymuszonego(pompa wodna) przepływu gorącego płynu do chłodnicy a schłodzonego do górnej części silnika.
Jeżeli jest zainstalowana instalacja gazowa to efekt zagotowania płynu jest łatwiejszy,ponieważ układ chłodzenia jest podłączony do parownika aby go ogrzewać pod czas pracy. Rozprężający gaz bardzo silnie ochładza ścianki parownika a tym samym płyn chłodniczy który spływając w dół w stronę termostatu dodatkowo go oziębia i opóźnia jego otwarcia.
Należy więc na początku spokojnie jeździć aby równomiernie ogrzać silnik do momentu otwarcia termostatu.

Głowica aluminiowa lekko się odkształci przy kolektorze wydechowym jeżeli będziemy silnie eksploatować silnik przy mocno obciążonym samochodzie.