Przerwijmy jesienną frustrację...

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
W pierwszej klasie pani wita nowych uczniów i widzi, że trzech
jest
> identycznych. Pyta się:
> - Czy wy jesteście trojaczkami?
> - Tak - odpowiadają dzieci.
> - A jak się nazywacie?
> - Krzysio - mówi piskliwym głosem pierwsze dziecko.
> - Zdzisio - mówi piskliwym głosem drugie dziecko.
> - Władysław - mówi grubym basem trzecie dziecko.
> Pani pyta - a dlaczego wy dwaj macie takie cienkie głosy, a ty
taki gruby?
> - Bo mama miała tylko dwa cycki i ja musiałem pić piwo.

Pan Nowak udał się do szpitala po wyniki badań żony.
Pracownik szpitala mówi:
- Bardzo nam przykro, ale mieliśmy tu trochę zamieszania i niestety wyniki Pańskiej żony wróciły z laboratorium razem z wynikami jakiejś innej pani Nowak i teraz nie wiemy, które są które. Szczerze mówiąc, ani
te, ani te nie są nadzwyczajne...
- Co to znaczy?
- Jedna z pań ma Alzheimera, a druga uzyskała pozytywny wynik testu na AIDS.
- Ale chyba badania można powtórzyć!
- Teoretycznie można, ale te badania są bardzo drogie, a Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłaci za dwa testy dla tego samego pacjenta.
- To co ja mam robić?
- Narodowy Fundusz Zdrowia zaleca w takiej sytuacji, by zawiózł Pan żonę
do śródmieścia i tam zostawił.
Jeżeli trafi sama do domu, po prostu proszę zrezygnować ze współżycia

Pewnego dnia, kiedy papuga wstała lewą nogą i była
wyjątkowo
> > niegrzeczna, opryskliwa i obrażała go na każdym kroku, coś
w nim pękło.
> > Zaczął krzyczeć, ale papuga darła się głośniej. Potrząsnął
nią i nie
> > dość, że zbluzgała go tak, że wiązanki nie powstydziłby
się marynarz
> > pływający na transatlantykach, to jeszcze dostał parę razy
dziobem. W
> > akcie desperacji
> > wrzucił ptaka do zamrażarki, zatrzasnął drzwi, oparł się o
nie i zsunął
> w
> > dół. Papuga rzuciła się kilka razy o ściany zamrażarki, facet
> > usłyszał przytłumiony bełkot i nagle wszystko
ucichło.
> > Facet ochłonął trochę, naszły go wyrzuty sumienia więc
otworzył szybko
> > drzwi zamrażarki. Papuga w milczeniu weszła na jego wyciągnięte
> > ramię powiedziała: "Najmocniej przepraszam, że
uraziłam pana
> > moim słownictwem i zachowaniem, proszę o przebaczenie -
dołożę wszelkich
> > starań aby się
> > poprawić i nie dopuścić do podobnych scen w przyszłości" Facet
> > tego się nie spodziewał - taka nagła zmiana była
conajmniej
> > szokująca - już otwierał usta chcąc zapytać cospowodowało
tak radykalną
> > zmianę, kiedy odezwała się papuga: "Mogę zapytać co zrobił
kurczak?"



  
 
Zajebioza, normalnie sie poplakalem przez ta papuge

Sala operacyjna, pacjent leży na leżance, podchodzi anastezjolog.
"Dzień dobry, dzisiaj ma pan operację, będę pana usypiał, ale mam
jeszcze
jedno pytanie. Czy leczy się pan w naszym szpitalu prywatnie, czy
poprzez
kasę chorych?" Pacjent na to "Na kasę chorych"
Anastezjolog: " Aaaaa... kotki dwa...."
  
 
no to i ja
co przwda dlugie ale fajne
Staszek był wielkim pasjonatem motorów. Miał harleya najważniejsza rzecz w swoim życiu! Dbał o niego, pucował wazelina do połysku, niemalże nosił na rękach, bez mała spal z nim nawet.
Któregoś dnia, dziewczyna zaprosiła go na niedzielny obiad do swojego domu.
- Stasiu - powiedziała - znamy się już dwa tygodnie. Chciałabym, żebyś poznał moich rodziców.
- Czemu nie - odparł Staś.
Nadeszła niedziela, Staś wyprowadził motor z garażu, wyciągnął pudełko z wazelina, szmatkę i dalejże glancować! I tak przy tym wazelinowaniu zastało go południe. Jeszcze tylko ostatni rzut oka na motocykl, mała poprawka wazelinką... i... Staś z harley'em byli gotowi! Podjechał pod dom dziewczyny, ustawił motor przed oknem salonu i zapukał...
- Witaj Stasiu - dziewczę promieniało szczęściem - Wejdź, zaraz będzie obiad. Musze cię jednak uprzedzić o pewnym zwyczaju, panującym od dawna w naszej rodzinie. Otóż przy obiedzie, kto się pierwszy odezwie, ten garnki zmywa.
- Nie martw się - Staś nie był w ciemię bity - jestem małomówny z natury.
Zasiedli do stołu. Mama, tata, dziewczę i Staś. Rozmowa nie "kleiła się", co zresztą było do przewidzenia Matka patrzy na Stasia i myśli:
- Ale wstyd! Taki sympatyczny chłopiec, a my tu ani słowa z nim nie zamieniamy! Co sobie o nas pomyśli? Zapytałabym go o rodzinę, o mamę, tatę, o ogród, o rodzeństwo, ale nie mogę, bo będę graczki zmywać...
Ojciec siedzi, ani be ani me i myśli:
- K***a obora jak nieszczęście! Zagadałbym do chłopaka, zapytałbym gdzie pracuje, czy lubi piwko, sport i wędkarstwo, ale jak??? Powiem cos, to mnie stara do garów wypieprzy...
Panienka siedzi jak na szpilkach i myśli:
- Niechże ktoś cos powie wreszcie i pójdzie myc te garczki, a my wtedy na górę i ramtaramtamtam...
Staś dzielnie siedzi i milczy! Nie mówi nic, bo garczków myc tez nie lubi... a tu nagle... patrzy w okno... a za oknem pada deszcz!!!!!!!
- Jezuuuuuu - myśli Staś - MOTOR!!!!!
Nie wie, co robić. Nie przeprosi, bo pójdzie do garów, a harleya rdza zeżre!
Rozejrzał się Stach... i dawaj panienkę na stół! Kieckę w górę i jedzie ją od tylu.
- Ktoś pęknie i cos powie - myśli - on do garów a ja do motoru!!!!!
Skończył Stasiek, siada i... nic! Cisza jak makiem zasiał... Dziewczę zawstydzone oczy spuściło i myśli:
- Co ten Stasiek taki napalony??? Mógł przecież poczekać aż pójdziemy na górę... jak ja się teraz wytłumaczę rodzicom? I kiedy mam to zrobić? Przecież nie teraz, bo jak się odezwę, to pójdę garczki myć... poczekam... Matka siedzi, oczom nie wierzy i myśli:
- Co to za bydle moja córka do domu przyprowadziła??? Jak on mógł moja córkę tak potraktować??? Powiem mu, co o nim myślę, ale później, bo jak się pierwsza odezwę, to będę musiała garczki myć...
Ojciec siedzi, ślepia wlepił w Staszka i myśli:
- O ten sk***yn j***y ch*j pie*****ny w d**e k***y...!!!!!!!! Przecież go sk**yna za***ie! Powiem mu, co o nim myślę, ale później, bo jak się mam pierwszy odezwać???
Deszcz leje jak z cebra, Stasiek załamka, nie wie, co począć... na dodatek grad się zaczął wali w harleya jak w bęben...
- CO ROBIĆ!!!! - myśli...
I dalejże matkę na stół, kieckę matce w górę i jedzie ja od tylu.
- Stary nie wytrzyma i cos mruknie przynajmniej - myśli Stach; Stary do garów, a ja do motora!!!
Skończył, siadł... i dalej cisza... nic... Dziewczyna patrzy na Stacha i myśli:
- Co za potwór z niego, samiec niewyżyty????? Najpierw mnie, potem moja matkę??? Zrywam z nim, ale powiem mu to po obiedzie, bo będę musiała garczki myc, jak się odezwę pierwsza...
Matka siedzi, czerwona jak buraczek i myśli:
- Nawet niezły ten chłopiec... i jaki... PRĘŻNY... źle go oceniłam... co sobie jednak mój stary pomyśli???? Powinnam się jakoś wytłumaczyć... ale może później, bo będę musiała garczki myć....
Ojciec siedzi, oczy przeciera, piana na pysku, ale twardziel z niego, wiec milczy i tylko myśli:
- Zabije go, to pewne. Ale po obiedzie, bo teraz jak się odezwę, to pójdę garczki myć...
Grad, ulewa, burza z piorunami, wichura przewróciła motor Stacha prosto w potężną kałużę, pełną błocka, wody i wszelakich śmieci. Stach oczami duszy widzi rdze pożerającą jego ukochanego harleya...
NIE WYTRZYMAL WSTAL I MÓWI:
- Macie może wazelinę????????
Ojciec zrobił oczy jak denka od kufla, wstaje i mówi przerażony:
- To ja już pójdę i umyje te garczki...
  
 
Malzenstwo 90latków wybralo sie do doktora. Najpierw wchodzi facet.
Lekarz pyta go jak minal mu dzis dzien. On na to:
- Wspaniale Bóg jak zwykle byl dla mnie dobry. Gdy wszedlem dzis do
lazienki zapalil mi swiatlo, a jak skonczylem to zgasil.
Doktor pokiwal glowa, dal tabletki i kazal wejsc zonie. Powiedzial co
przed chwila uslyszal od jej meza, a ta momentalnie zerwala sie z
miejsca i biegnie w kierunku drzwi.
Lekarz:
- Zaraz nie skonczylem z pania jeszcze, co sie stalo?
Na to kobieta:
Ten sku......... znowu nasral do lodówki!"


John pojechal zapolowac na niedzwiedzie do kolegi na Ural... Zabral ze
soba najlepsze strzelby, a Iwan wzial psa tropiacego Puszka. Wyszli wiec z samego rana i ruszyli w las ... nagle patrza, a na drzewie siedzi
niedzwiedz...
Iwan mówi:
- Sluchaj Sam. Wejde na drzewo, zrzuce niedzwiedzia z galezi, a Puszek
zarucha niedzwiedzia na smierc....
- Iwan, skoro Puszek zarucha niedzwiedzia, to po jaka cholere targam ze
soba ten sztucer??
- Widzisz John, bo jakby to niedzwiedz zrzucil mnie z galezi, to masz
zastrzelic Puszka....

  
 
Eeee... same stare z dżołmonstera.
  
 
piotr-ek
jak zwykle zrzedzisz
moze tego nie znasz
Szedł facet ulicą i zobaczył nowy sklep. Myśli sobie - wpadnę. Wita go
miły,
uśmiechnięty sprzedawca:
- Dzień dobry, w czym możemy panu pomóc, co chciałby pan kupić?
Facet się zastanowił i mówi:
- Rękawiczki.
- To proszę podejść do tamtego działu.
Facet idzie do wskazanego działu i mówi:
- Potrzebuję rękawiczki.
- Zimowe czy letnie?
- Zimowe.
- To proszę przejść do następnego działu.
Facet poszedł:
- Dzień dobry, potrzebuję zimowe rękawiczki.
- Skórzane czy nie?
- Skórzane.
- To proszę podejść do działu następnego.
Facet poddenerwowany podchodzi do wskazanego stoiska:
- Chcę kupić zimowe, skórzane rękawiczki.
- Z klamerką czy bez?
- Z klamerką.
- Proszę podejść do następnego stoiska.
Facet już wkurzony, ale idzie nic nie mówiąc:
- Potrzebuję rękawiczki, zimowe, skórzane, z klamerką.
- Klamerka na zatrzask czy na rzepy?
- Na rzepy.
- Zapraszam do działu naprzeciwko.
Facet nie wytrzymuje i wrzeszczy:
- Proszę przestać nade mną się znęcać, dajcie mi rękawiczki i pójdę sobie!
- Proszę pana, proszę nabrać cierpliwości, chcemy panu sprzedać dokładnie
takie, jakie pan potrzebuje.
Facet idzie dalej:
- Proszę o rękawiczki zimowe, skórzane, z klamerką na rzepy.
- A jaki kolor?
Aż tu nagle otwierają się drzwi do sklepu, wchodzi klient z sedesem świeżo
wyrwanym z podłogi, od którego odstają kawałki glazury, niesie go na
wyciągniętych rękach, podchodzi do lady i krzyczy:
- Taki mam sedes, taką glazurę, dupę wam wczoraj pokazałem, dajcie mi
papier
toaletowy!

  
 
O!!!!! Tego nie znałem!
  
 

List osoby poszkodowanej w wypadku przy pracy, nadesłany do zakładu ubezpieczeń jako odpowiedź na prośbę o udzielenie bliższych informacji dotyczących okoliczności wypadku:

Szanowni państwo!
W raporcie z wypadku jako przyczynę wypadku podałem: "próba samodzielnego wykonania pracy". W liście stwierdzili Państwo, że powinienem podać pełniejsze wyjaśnienie. Sadze, że poniższe szczegóły będą wystarczające. Jestem z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowałem sam na dachu nowego, trzypiętrowego budynku. Kiedy zakończyłem pracę, stwierdziłem, że mam ponad 150 kilogramów cegieł porozrzucanych wokoło. Zdecydowałem nie znosić ich na dół pojedynczo, lecz spuścić je na dół w beczce, używając liny na bloku przytwierdzonym do ściany na trzecim piętrze budynku. Po zabezpieczeniu liny na dole wszedłem na dach i zawiesiłem na niej beczkę załadowaną cegłami. Potem zszedłem na dół i odwiązałem linę, a następnie, trzymając ją mocno, zacząłem powoli opuszczać 150-kilowy ciężar. W raporcie o wypadku napisałem, że ważę 80 kilogramów. Możecie sobie Państwo wyobrazić, jak duże było moje zaskoczenie nagłym szarpnięciem do góry - straciłem orientację, nie puściłem jednak liny. Nie muszę dodawać, że ruszyłem do góry w raczej szybkim tempie, po ścianie budynku. W połowie drugiego piętra spotkałem się z opadającą beczką - to tłumaczy pękniętą czaszkę oraz złamany obojczyk. Zwolniłem trochę z powodu beczki, ale kontynuowałem gwałtowne wciąganie, nie zatrzymując się, aż kostki mojej prawej ręki nie weszły w blok. Na szczęście pozostałem przytomny i byłem w stanie nadal trzymać mocno linę pomimo bólu i ran. W tym samym czasie beczka z cegłami uderzyła o ziemię. W wyniku uderzenia jej dno pękło, a zawartość wypadła. Pozbawiona cegieł beczka ważyła już tylko 25 kilogramów. Przypominam, ze ja ważę 80 kilogramów, więc w tej sytuacji zacząłem gwałtownie spadać, i w połowie drugiego piętra ponownie spotkałem się z beczką, która tym razem wznosiła się do góry. W efekcie mam pęknięte kostki i rany szarpane nóg. Spotkanie to opóźniło mój upadek na tyle, że odniosłem mniej obrażeń przy upadku na stos cegieł - złamane tylko trzy żebra. Z przykrością musze stwierdzić, że gdy leżałem obolały na cegłach, nie mogłem wstać, ani się poruszać, a ponadto przestałem trzeźwo myśleć i puściłem linę. Pusta beczka ważąca więcej niż lina, spadla na dół i połamała mi nogi. Mam nadzieje, że udzieliłem Państwu wyczerpujących odpowiedzi potrzebnych do zakończenia postępowania w mojej sprawie. Teraz już Państwo zapewne rozumieją, w jakich okolicznościach wydarzył się mój wypadek.
---------------------------------------------------------------

1) Ma o wiele lepsze przyspieszenie niż zwykłe samochody.
2) Droga hamowania jest dwukrotnie krótsza.
3) Możesz przejechać próg zwalniający z dwukrotnie wyższą prędkością niż zalecana.
4) Nigdy nie musisz sprawdzać poziomu oleju, płynów, stanu ogumienia.
5) Po zapaleniu się lampki ciśnienia oleju, możesz jeszcze spokojnie
przejechać 200-300km.
6) W ogóle nie wymaga mycia i sprzątania wewnątrz.
7) Zawieszenie umożliwia ci przewożenie dowolnie ciężkich ładunków.
Wszelkie niepokojące dźwięki i stuki z silnika eliminujesz poprzez podkręcenie radia.
9) Nie potrzebujesz żadnych alarmów, auto można zostawić wszędzie, nawet otwarte i z kluczykami w środku.
10) Auto jest wodo i piaskoodporne, można jeździć po plaży, jak i po strumieniach.

No więc co to za samochód ...?

.
.
.
.
.
.

Prawidłowa odpowiedź: samochód służbowy
-------------------------------------------------------------
Do knajpy portowej wpada podpity marynarz. Idzie, zataczając się, prosto do baru i krzyczy:
- Kiedy ja piję, to wszyscy piją!
Na to hasło rzuciła się do baru cała sala: prostytutki, orkiestra, goście, kelnerzy. Wszyscy przepijają zdrowie marynarza, życząc mu wszystkiego najlepszego. Kiedy wypito pierwszą kolejkę, marynarz woła:
- Kiedy ja piję drugą kolejkę, to wszyscy piją drugą kolejkę. Oczywiście, z takiej okazji znowu skorzystała cała obecna klientela. Nawet zaczęli przybywać chętni z zewnątrz, a za drugą kolejką idzie trzecia, czwarta, piąta. Wreszcie pijany, jak sto tysięcy bałwanów, marynarz wyciąga z kieszeni dolara, rzuca ostentacyjnie na bufet i woła:
- Kiedy ja płacę, to wszyscy płacą!
-----------------------------------------------------------------
Pijany Kowalski idzie przez park. Nagle zatacza się i wpada na drzewo.
- Przepraszam pana bardzo...
- Idzie dalej i po chwili znowu zderza się drzewem.
- Najmocniej pana przepraszam...
Zdarza się to jeszcze kilka razy. W końcu zirytowany i porządnie poobijany siada na ławce i mówi:
- Poczekam, aż ta hołota przejdzie...
--------------------------------------------------------------
Odbywa się musztra. Żołnierze stoją w szeregu. Kapral daje komendę:
- Prawą nogę do góry podnieść!
Kowalskiemu się pomyliło i podniósł do góry lewą nogę. Kapral patrzy się wzdłuż szeregu i krzyczy:
- Co za dureń podniósł obie nogi?!
-------------------------------------------------------------
Pamiętnik partyzanta:
Poniedziałek:
Goniliśmy Niemców po lesie.
Wtorek:
Niemcy gonili nas po lesie.
środa:
Goniliśmy Niemców po lesie.
Czwartek:
Niemcy gonili nas po lesie.
Piątek:
Goniliśmy Niemców po lesie.
Sobota:
Niemcy gonili nas po lesie.
Niedziela:
Gajowy wypieprzył wszystkich z lasu.
---------------------------------------------------
Egzamin z zoologii:
- Co to za ptak? - pyta studenta profesor wskazując na klatkę, która jest przykryta tak, że widać tylko nogi ptaka.
- Nie wiem - mówi student.
- Jak się pan nazywa? - pyta profesor.
Student podciąga nogawki.
- Niech pan profesor sam zgadnie.

---------------------------------------------------------
Uciekają Klos i Stirlitz przed Niemcami. Wpadają w ciemną uliczkę, z której
nie ma wyjścia. Kloss zdążył się schować do śmietnika a Stirlitza złapali
Niemcy. Kiedy go prowadzili i przechodzili obok śmietnika, Stirlitz kopnął
śmietnik i powiedział:
- Kloss, wyłaź. Złapali nas!
-------------------------------------------------------------
Kolejarz zauważa mężczyznę leżącego na torach.
- Co pan tu robi?
- Mam dość życia. Czekam aż pospieszny do Chełma zakończy moje udręki...
- W takim razie niech się pan przeniesie na sąsiedni tor. Po tym za chwilę przejedzie osobowy do Koluszek.
-------------------------------------------------------------
W autobusie komunikacji miejskiej siedzi młody chłopak i czyta bulwarowa gazetkę. W pewnym momencie tuż obok młodzieniaszka staje babcia podpierająca się laską. Autobus jedzie, a babcia zaczyna stukać laską w podłogę. Chłopak podderwowany sytuacją zwraca babci uwagę - Babciu gdybyś założyła gumką na laskę to nie byłoby słychać stukania!
Babcia zdenerwowana odpowiada:
- Gdyby twój ojciec nałożył gumkę to ja teraz miałabym gdzie usiąść!
--------------------------------------------------------------------
Szybki Bill wybiera się do kochanki. Ponieważ wie, że może go nakryć jej mąż, umawia się ze swoim koniem.
- Słuchaj. Ustawiasz się na ulicy pod oknem. Jak usłyszę pukanie, wyskakuję przez okno i uciekamy. Kumasz?
- Tak.
Szybki Bill spokojnie robi sex, nagle słychać pukanie. Bill wyskakuje przez okno, kobieta otwiera drzwi. Stoi za nimi koń i mówi:
- Powiedz Billowi, że zaczął padać deszcz. Stoję teraz pod daszkiem.
-------------------------------------------------------------------

Dwóch starszych panów dyskutuje przy kawiarnianym stoliku.
- Wiesz, ja o dziwo wciąż nie mam żadnych problemów z potencją.
- Jak ty to robisz?
- Jem pumpernikiel.
Gdy się pożegnali, ten drugi uderzył natychmiast do najbliższego spożywczego.
- Czy jest pumpernikiel?
- Jest
- Proszę dziesięć opakowań.
- Dziesiec? Połowa panu stwardnieje.
- To..., proszę dwadzieścia opakowań!
------------------------------------------------------------------
W samolocie lecą dwie blondynki, murzynka i reszta pasażerów. Nagle pilot samolotu oznajmia, że samolot nie wyląduje i że prawdopodobnie wszyscy zginą. W samolocie zaczyna się panika, ale jedna z blondynek zaczyna zakładać na siebie biżuterię, blondynka siedząca obok niej pyta się:
- Czemu zakładasz na siebie tą drogocenna biżuterię?
- Bo gdy zginiemy najpierw będą szukać tych bogatych.
Słysząc to, druga blondynka zaczyna się malować i robić manikure i pedicure. Widząc to ta pierwsza blondynka pyta się:
- Dlaczego się malujesz?
- Bo gdy zginiemy sadzę że najpierw będą szukać tych najpiękniejszych.
Murzynka słysząc to zdjęła majtki, oparła się o fotel znajdujący się przed nią i bardzo mocno się wypięła. Obydwie blondynki widząc to pytają się murzynki:
- Dlaczego siedzisz nago i tak bardzo się wypinasz?
Murzynka na to:
- Moim zdaniem jak zginiemy to najpierw będą szukać czarnej skrzynki!
-------------------------------------------------------------------
Siedzi dwóch pijaczków w knajpie. Piją ostro. Około północy:
- Wiesz stary, muszę już iść.
- A daleko masz ?
- Nie, na Matejki, tu obok.
- Tak ? Ja też mieszkam na Matejki. Dwanaście.
- Co ty !? To jesteśmy sąsiadami. Ja pod dwójką na parterze.
- Zaraz... To JA mieszkam pod dwójką !
- Chwila... JACUś !?
- TATA !!!


  
 
to ja tez sie dorzuce

Stirlitz szedł ulicami Berlina, cos jednak zdradzało w nim szpiega:
może czapka-uszanka, może walonki, a może ciągnący się za nim
spadochron?
---------------------------------------------------
Stirlitz ukradkiem karmił niemieckie dzieci.
Od ukradka dzieci puchły i umierały.
---------------------------------------------------
Stirlitz jest już w Rosji, pije piwo pod kioskiem i
krzywi się do sąsiada:
- Rozwodnione.
A sąsiad na to:
- Trzeba było gorzej szpiegować, pilibyoemy Heineckena.
----------------------------------------------------------
Wróciwszy do swego gabinetu, Mueller zauważył, ze Stirlitz
podejrzanie kreci się w pobliżu sejfu.
- Co tu robicie, Stirlitz? - srogo zapytał.
- Czekam na tramwaj - odparł Stirlitz.
- W porządku! - rzucił Mueller, wychodząc. Ale na korytarzu pomyoelał:
- Jak u diabla może być tramwaj w moim gabinecie?
Zawrócił.
Ostrożnie zajrzał do gabinetu. Stirlitza nie było.
- Pewnie już odjechał - pomyoelał Mueller.
-----------------------------------------------------
Stirlitz się zamyoelił. Spodobało mu się to, wiec zamyoelił
się jeszcze raz.
-----------------------------------------------------
- Stirlitz, co jest lepsze: radio czy gazeta? - zapytał podejrzliwie
Mueller.
- Gazeta, w radio nie zawiniesz oeledzia - odparł spokojnie Stirlitz.
-------------------------------------------------------
Stirlitz wolnym krokiem zbliżył się do lokalu kontaktowego.
Zapukał umówione 127 razy. Nikt nie otworzył.
Po namyoele wyszedł na ulice i spojrzał w okno.
Tak, nie mylił się. Na parapecie stały 63 żelazka - znak wpadki.
-------------------------------------------------------
Gestapo obstawiło wszystkie wyjoecia, ale Stirlitz ich przechytrzył.
Uciekł przez wejoecie.
-------------------------------------------------------
Stirlitz wszedł do kawiarni. W kącie, tyłem do niego, siedział niemiecki
oficer.
"To pewnie Mueller" - pomyoelał Stirlitz.
"Tak, to ja" - pomyoelał Mueller.
-------------------------------------------------------
Stirlitz szedł ulicą, kiedy z tyłu rozległy się strzały i tupot
podkutych
butów.
- To koniec - pomyoelał Stirlitz wkładając rękę do prawej kieszeni
spodni.
Tak, to był koniec. Pistolet nosił w lewej.
-------------------------------------------------------
Gdy Stirlitz szedł korytarzem, oczom jego ukazało się ogłoszenie o
czynie
społecznym.
- Wpadłem - pomyoelał.
Skierował się w kierunku gabinetu Mullera.
- Gratuluje poczucia humoru - powiedział - Tak jestem agentem sowieckim!
- Dobra, dobra Stirlitz... Odmaszerować!
Po chwili Muller wykręcił numer Kaltenbrunerra.
- Czego to nie wymyoeli nasz poczciwy Stirlitz, rzekł ze oemiechem - żeby
się
wykręcić od roboty...
-------------------------------------------------------
W kawiarni "Elefant" Stirlitz miał się spotkać z łącznikiem.
Nie ustalono niestety żadnego znaku rozpoznawczego.
Na szczęoecie łącznikowi zwisały spod marynarki szelki spadochronu.
-------------------------------------------------------
Naprzeciw Stirlitza szły trzy umalowane kobiety.
- Kurwy - pomyoelał Stirlitz.
- Pułkownik Isajew - pomyoelały prostytutki.
-------------------------------------------------------
Stirlitz zobaczył jak banda wyrostków pompuje kota benzyną.
Kot wyrwał się, przebiegł kilka metrów i upadł.
- Widocznie benzyna się skończyła - pomyoelał Stirlitz.
-------------------------------------------------------
Stirlitz, spacerując nad brzegiem jeziora, ujrzał ludzi z wędkami.
- Wędkarze - pomyoelał Stirlitz.
- Pułkownik Isajew - pomyoeleli wędkarze.
-------------------------------------------------------
Stirlitz spacerował po dachu kancelarii Rzeszy.
Nagle pooelizgnął się, upadł i tylko cudem zahaczył o wystający gzyms,
unikając upadku z dużej wysokooeci.
Następnego dnia cud posiniał i obrzękł.
-------------------------------------------------------
Stirlitz wypoczywa w swoim tajnym mieszkaniu.
Nagle wazon z kwiatami spada z parapetu i rozbija Stirlitzowi głowę.
To tajny sygnał - znak, że jego żona właoenie powiła syna.
Stirlitz ukradkiem ociera ojcowskie łzy.
Tęskni.
Od siedmiu lat nie był w domu.
-------------------------------------------------------
Mueller wiedział, że Rosjanie, zamieszawszy cukier, zostawiają łyżkę w
szklance z herbatą.
Chcąc sprawdzić Stirlitza, zaprosił go na herbatę.
Stirlitz wsypał cukier do szklanki, zamieszał, wyjął łyżeczkę,
położył ją na spodeczku, po czym pokazał Muellerowi język.
-------------------------------------------------------
Hitler i Bormann stoją przed mapą i planują ważną akcję.
Wchodzi Stirlitz z pomarańczami, wyciąga aparat fotograficzny,
robi zdjęcia mapy i wychodzi.
Hitler zdziwiony pyta Bormanna:
- Kto to był?
- Stirlitz, radziecki szpieg.
- Czemu go nie aresztujesz?
- Nie ma sensu. Znów się wykręci. Powie, że przyniósł pomarańcze.
-------------------------------------------------------
Stirlitz szedł nocą przez las.
Nagle zobaczył na drzewie oewiecące oczy.
- Sowa - pomyoelał Stirlitz.
- Sam jesteoe sowa - pomyoelał Bormann.
-------------------------------------------------------
Do gabinetu Bormanna wchodzi nieznajomy.
Staje przed biurkiem i patrząc prosto w oczy Bormanna, wykonuje dziwne
gesty.
W końcu mówi:
- Słonie idą na północ, a wołki zbożowe podążają ich oeladem.
Bormann patrzy na przybysza z wyraYnym niesmakiem:
- Gabinet Stirlitza jest piętro wyżej - odpowiada.
-------------------------------------------------------
Stirlitz otrzymał telegram:
"Jeoeli nie zapłacicie za energię elektryczną, wyłączymy wam
radiostację".
-------------------------------------------------------
Dom Stirlitza okrążyli gestapowcy.
- Otwieraj! - krzyknął Mueller.
- Stirlitza nie ma w domu! - powiedział Stirlitz.
W ten oto sprytny sposób Stirlitz już piąty raz przechytrzył gestapo.
-------------------------------------------------------
Stirlitz wchodzi do gabinetu Muellera:
- Nie chciałby pan pracować dla radzieckiego wywiadu? - pyta - NieYle
płacą.
Zszokowany Mueller patrzy podejrzliwie. Stirlitz zmieszany idzie do
drzwi.
Przystaje:
- Nie ma pan przypadkiem aspiryny? - pyta.
Wie, że ludzie zapamiętują tylko koniec rozmowy.
-------------------------------------------------------
Stirlitz wszedł do kawiarni Elefant.
- To Stirlitz. Zaraz będzie zadyma - powiedział jeden z siedzących przy
stole.
Stirlitz wypił kawę i wyszedł.
- Nie - odpowiedział drugi. - To nie on.
- Jak to nie!? To Stirlitz!!! - krzyknął trzeci.
Zaczęła się zadyma.
-------------------------------------------------------
Stirlitz usłyszał pukanie do drzwi.
Otworzył je.
Za drzwiami stał kotek.
- Chcesz mleczka, głuptasku? - spytał czule Stirlitz.
- Sam jesteoe głupi! Właoenie przyjechałem z Centrali - odrzekł kotek.
-------------------------------------------------------
Stołówka Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy.
Mueller, Himmler i Bormann cierpliwie stoją w kolejce.
Stirlitz wchodzi i od ręki dostaje obiad.
Mueller, Himmler i Bormann patrzą osłupiali.
Nie wiedzą, że kobiety ciężarne i Bohaterowie Związku Radzieckiego
obsługiwani są poza kolejnooecią.
  
 
aa... to jeszcze 2 dorzuce:

Przychodzi facet do dentysty:
- Dzień dobry, mam pewien problem.
- Jaki?
- Wydaje mi się, że jestem ćmą...
- Hm, to panu jest potrzebny psychiatra a nie dentysta!
- Wiem.... Ale u pana paliło się światło....
----------------------------------------------------------------
- Widzisz?! To fifka, która była pod twoją szafą! Kiedy ty skonczysz z narkotykami?
- Jakie narkotyki! Uwierz mi od kiedy ciebie poznałem zmieniłem się, zerwałem ze swoją przeszłościa, jesteś jedyną którą kocham.
- Synu! To ja - twój ojciec!
  
 
Tu sie mozna wprawic przed wyjsciem na piwo
  
 
ladny Matrix przy 4 levelu!!

tylko wspolczucie dla sprzataczki... feee!!
  
 
  
 
Caroline probowalas??

jesli tak to widzisz jak my sie musimy mordowac
nie to co dziewczyny
pojda siado i spox
  
 
cezariusz a skad Ty wiesz ze jest tak bezstresowo??

"a w damskiej ubikacji napisane jest gupiKAOWIEC"
  
 
czasami po wiekszej dawce sam tak robie w ramach bezpieczenstwa obuwia
  
 
i prawidłowo, tylko trzeba uważać na czym się siada
  
 
bo zawsze moze sie trafic bidet!!
  
 
ooo, no właśnie ... i dodatkowe atrakcje
  
 
ale temat
ale jesli juz o tym gadamy to znalazlem jeszcze TO
bez urazy