HUMOR

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Proponuje aby kawały i tym podobne wkłądac w jeden watek, bedzie większy porzadeczek na forum:

a przy okazji zapodam co znalazłem:

Jeśli nie boicie się szoku, przeczytajcie, to co się stało we Wrocławiu ... Dwa dni temu jechałem na zakupy do hipermarketu. Podczas płacenia, okazało się, że dziesięć złotych, które wydała mi w reszcie kasjerka było fałszywe. Gdy zwróciłem się do niej z prośbą o wymianę, poraziła mnie paralizatorem, a kiedy upadłem na podłogę strzeliła do mnie pistoletem gazowym (w klatkę piersiową). Całe szczęście, że byłem z kolegą, ktory jest wicemistrzem świata w boksie (waga ciężka). Aby mnie bronić rzucił się na kasjerkę i po długiej krwawej walce udało mu się ją zwiążać foliowymi reklamówkami i obezwładnić. Niestety podczas tej walki kobieta nadgryzła mu ucho i inną część ciała. Zabrał jej pistolet, paralizarot, oraz szminkę i pomadkę. Po dokładniejszym przeszukaniu znalazł u niej w torebce siekierę z celownikiem optycznym. Po moim przebudzeniu stwierdziliśmy, że ta kobieta jest niebezpieczna i wezwaliśmy policję. W międzyczasie kasjerka uwolniła się z więzów i zabarykadowała między półkami. Niestety okazało się, że zamiast policji, przyjechała straż pożarna. Strażacy stwierdzili, że skoro już przyjechali, to nie będą siedziec bezczynnie - i wężem wprowadzili do makretu pokaźne ilości wody. Sklep uległ lokalnym podtopieniom, podczas ktorych ucierpiała owa kasjerka. Po zamoczeniu trzewików i rajstop do polowy kostki, stwierdziła, że nie jest w stanie dłużej się bronić. Dobrowolnie oddała się w ręce policji, ktora z powodu korków przyjechała tramwajem dopiero następnego dnia.
Moi drodzy ! Pamiętajcie ! Uwaga na hipermarkety !
*******************************************************
Jestem pracownikiem jednej z potężnych firm z niemieckim kapitałem, której nazwy niestety nie pamiętam. Mniej więcej tydzień temu jechałem służbowym trabantem po jednej z głownych ulic Wrocławia. Gdy poruszałem się dwupasmową szosą z bezpieczną prędkością 20 km/h zostałem zatrzymany przez patrol policji. Pan policjant kazał mi się położyć na ziemi, po czym padło oskarżenie, że jadę skradzionym samochodem. Musiałem leżeć na wznak, nie mogąc wykonywać zadnych czynności, oprócz oddychania. Na szczęscie miałem ze sobą poduszeczkę, którą mogłem podłożyć sobie pod głowę. W międzyczasie drugi policjant zabrał z trabanta paczkę kredek, które kupiłem dla syna ( zawsze gwiazkowe prezenty wolę kupić znacznie wcześniej). Po sprawdzeniu dokumentów okazało się że samochód nie jest kradziony. Policjant pozwolił mi wstać i w momencie, kiedy się podnosiłem uderzyłęm niechcący policjanta czubkiem glowy w podbródek. Policjant chwilowo stracił przytomność, natomiast ten drugi sądząc, że próbowałem zabić tego pierwszego, już sięgał do kabury po pistolet. Niestety podczas wyciągania broni, okazalo się ze jest ona odbezpieczona i policjant pociągnął za cygniel, nieznaznie raniąc sie w środkowy palec u lewej nogi (odprysk pazkoncia). Huk broni, oraz ból stopy wprowadziły nieszczęsnego policjanta w stan omdlenia. W międzyczasie obok nas przejeżdżał drugi patrol i widząc dwóch lezących jak kłody funkcjonariuszy wezwał posiłki, w tym brygadę antyterrorystyczną. Ja, z myślą o tym, żeby nie zwracać na siebie uwagi, przeturlałem jednego z policjantów pod poloneza, a drugiego włożyłem do bagażnika (ze względu na butlę z gazem dwóch nie chciało się tam zmieścić, mimo usilnych prób).
Temu pod polonezem dałem dodatkowo moją poduszeczkę, aby wygodniej mu się leżało (chociaż podobno jak czlowkiek jest nieprzytomny, to i tak mu wszystko jedno). Z tego wszystkiego nie zauważyłem jak nadjechał drugi patrol, a po chwili posiłki. Otoczyli mnie grupą mniej więcej dziesięciu osób. Mieli pistolety na ostrą amunicję oraz karabiny na gumowe kule, które wycelowali we mnie. W pewnym momencie jeden z nich, taki łysy i duży chyba nie wytrzymał presji, bo strzelił do mnie. Ja, jako że bardzo często oglądałem film pod tytułem "Matrix", spróbowalem uchylić się przed lecącą gumową kulą. Szczęsliwie "wygłem" się na tyle, że kula przeciecia obok, trafiając w czułe miejsce policjanta, który stał za mną. Policjanci przestraszyli się nie na żarty. A ja stwierdziłem, że zaczyna się robić niebezpiecznie i to najlepszy moment, żeby isc do domu. Kiedy schylalem się po poduszeczkę, którą chciałem zabrać leżącemu policjantowi (temu, którego stuknąłem niechcący w podbródek na samym początku), padła komenda "strzelaj". Kiedy się podniosłem, policjanci zwijali się z bólu. Dowódca całej akcji wymierzonej przeciwko mnie ucierpiał chyba najmiej. Drżącym głosem spytał się czy skoro jestem "nietykalny", to zapewne mam powiążania z grupą ludzi sprawujących władzę. Nie potwierdziłem, ani nie zaprzeczyłem, co utwierdzilo go tylko w przypuszczeniach. Ja natomiast w geście litości wezwalem karatkę pogotowia i po jej przyjeździe bezpiecznie ( z prędkością 20 km/h) odjechałem służbowym trabantem do firmy.
*******************************************************
O piątej nad ranem wracałem z hucznej imprezy. Byłem lekko wstawiony, gdyż z kolegą wypiliśmy prawie cała warkę strong. Bawiłem się wyśmienicie, moją radość mącił jedynie fakt że naderwał mi się jeden z czterech pasków w dresie. Powiew chłodnego, porannego wiatru muskał mą ogoloną głowę. W pewnym momencie, na schodach, do kamienicy zauważyłem mężczyznę. Chyba był pijany, ponieważ w ogóle sie nie ruszał, tyko wydawał z siebie jakieś dziwne dźwięki. Postanowiłem mu pomóc i zanieść go na izbę wytrzeźwień. Najpierw musiałem znieść go z tych schodów. Okazało się, że zamiast ciągnąc go za ręce (podczas próby testowej spadły mu buty) lepiej byłoby transportować go za nogi. Schody jakie są, każy wie, więc troszkę mu głowa na nich podskakiwała. Jako że jestem człowkiekiem bardzo uczuciowym i delikatnym postanowiłem ulżyć biedakowi. Na moje szczęście w międzyczasie drogą przejeżdżał motocyklista. Wiele nie myśląc włożyłem mu mój kij sportowy do bejsbola w szprychy. Motocyklista prez chwilę zrozumiał, jak to jest być ptakiem. Na szczęście nic mu sie nie stało, ponieważ był przytomny. Z uśmiechem i bez oporów oddał mi swój kask, który założyłem na głowę biednemu pijaczkowi. Kiedy ściągnałem go ze schodów, chciałem oddać kask motocykliście, by ten mógł bezpiecznie i zdrowo kontynuować ranną przejażdżkę. W międzyczasie mężczyzna, którego ratowałem wstał i czując na swojej głowie drogocenny, niespodziewany nabytek próbował uciekać. To przestało być zabawne.
Szybko walnąłem pałką w głowę motocyklistę, żeby poczekał na mnie, aż oddam mu kask i zaczałem sie zastanawiać, jak dogonić biegnącego spritnem "niewdzięcznego" pijaczka. Na szczęście miałem ze sobą niewielki przenośny odtwarzacz kaset z niewielkimi przenośnymi głośnikami i niewielkimi przenośnymi bateriami. Zacząłem gonić delikwenta, jednocześnie uruchamiając w magnetofonie taśmę z muzyką "Ich troje". Jego ucieczka stałą się chaotyczna, a z każdą zwrotką kolejnej piosenki tracił chęć do ucieczki. W końcu zatrzymał się zrezygnowany i wybełkotał cos do mnie. Zrozumiałem, że chciał jedynie oddać mi kask, w zamian za wyłączenie tego (.....) ... tutaj niestety nie mogę doslownie zacytować słowa, które powiedział. Było bardzo brzydkie. Po pozbyciu się kasku, znowu zapadł w pijacki sen. Jako, że na imprezy noszę w małym plecaczku rzeczy najbardziej niezbędne, to okazało się że tym razem znalazło się miejsce na ładny zielony śpiwór z niebieskim paskiem. Przykryłem nim pijaczka, waląc go mocno pałką w głowę, aby nie zdążył się ocknąć i uciec przed moim powrotem. Potem pobieglem szybko do motocyklisty. Pomimo tego, że zalożyłem mu kask, w ogóle nie chciał się obudzić. Obudziła go dopiero muzyka "Ich troje". Chyba był ich fanem, ponieważ od razu wstał, uciekł szybko od źródła dźwięku i odjechał, niż się zjawił. Ja natomiast spokojnie poszedłem do domu... Teraz właśnie, kończąc opisywanie moich przeżyć, wybieram się właśnie po mój śpiwór. Ciekawe, czy go jeszcze zastanę. PA PA moi drodzy.
  
 
Co można usłyszeć pracując w Biurze Obsługi Klienta? Jak się

okazuje bardzo wiele ciekawych rzeczy. Oto zbiór

śmiesznych rozmów, które bawią czytelników a konsultantów BOK-u doprowadzają


do rozpaczy.





konsultant: "poproszę Pana nazwisko"

klient: "moje, czy żony?"



kons.: "czy mają państwo różne nazwiska?"

klient: "nie"

__________________________________________



ja kupiłem dziś kartę tak-tak i nie zdążyłem jej jeszcze

zaktywować, ale chyba ją zablokowałem".



__________________________________________



klient: "ja mam taki malutki problem"

konsultant: "tak, slucham?"

klient: "zdeptałem swój telefon"

__________________________________________



konsultant: "powinien Pan wybierać numery bez zera, proszę

pana"

klient: "dokladnie tak robię"

konsultant: "proszę podać mi więc numer jaki pan wybiera"

klient: "072..."



__________________________________________





konsultant: "proszę wyjąć z aparatu kartę SIM"

klientka: "nie moge tego zrobic - ręce mi się trzęsą"



__________________________________________



"czy komorka moze sama puszczac sms-y?"



__________________________________________



"ja kupiłem ten telefon i co ja mam teraz zrobic?"



__________________________________________



"proszę pana, ja się założyłem z kolegą i włożyłem swojego

Siemensa M35 do szklanki z woda, i teraz nie chcą mi go naprawić w ramach
gwarancji"



__________________________________________



konsultant: "żeby zmniejszyć koszty na tym koncie mogę

jedynie zasugerować zmniejszenie ilości wykonywanych połączeń"

klient: "acha, a na czym to polega?"



__________________________________________



"prosze mi natychmiast podac lokalizacje mojego drugiego

aparatu, wiem, ze jest to mozliwe, bo widzialem cos takiego na filmie SF"



__________________________________________



"prosze pana, ja słucham jak ktoś mi sie nagral na poczcie

glosowej i staram sie odpowiedziec tej osobie, i krzycze "halo, halo!", ale
ona mnie nie slyszy"



__________________________________________



prosze mi powiedziec, jakie promocje będziecie mieli we

wrześniu przyszłego roku"



__________________________________________



"dlaczego Alcatel ma antenkę z prawej strony, Siemens z

lewej, a Nokia w ogole nie ma?"



__________________________________________



kons.: "proszę pani, w dniu dzisiejszym pani konto było

mniejsze niż 10 pln"

klient: "nie"

kons.: "proszę pani, pani konto wynosiło dziś 2,46 pln, czyli

mniej niż 10 pln"

klient: "nie"



__________________________________________



"ja dostalem taki komunikat, ze w celu tam-tego to cos-tam.

Co mam teraz zrobić?"



__________________________________________



"prosze pana, mam taki problem, ja nie wiem czy mam

przyjemność z tym samym panem...?"



__________________________________________



"prosze pana, mi chodzi o ten aparat Motorola za 49 zlotych

netto, czy to jest cena brutto?"



__________________________________________



KLIENT: To tyknęło i nie odpowiada !!!!!!!!! - ???



(po 15 minutach rozmowy doszedłem do tego, iż ten pan

dostał smsa)



KLIENT: Jak wyjadę na HAWAJE to ten telefon będzie działać?



- tak



- a ten z domu?



- przepraszam czy pan chce zabrać tel. stacjonarny?



- a ktory lepiej dziala ?





(ludzie pomocy!!)



__________________________________________



KLIENT: panie mam problem! nie mogę wejść w moją

sekretarkę!



__________________________________________



KLIENT: dzien dobry, chciałbym rozmawiać z iwentyfikacją





- z identyfikacją...





- no! z tymi od pieniedzy!



__________________________________________



KLIENT: "czy mogłaby mi pani rozciągnąć telefon na

Niemcy..."





(chyba chodzilo o roaming...??)



__________________________________________



KLIENT: "przepraszam ale ile naszczekałem do wczoraj?"

(pytanie o bieżący rachunek??)



__________________________________________

KLIENTKA: "proszę pani, ja byłam wczoraj na grzybach i pies

mi zablokował telefon i on teraz pisze, ze trzeba PUK wpisać..."



(kurcze, inteligentny ten pies, trzy razy PIN musiał blednie

wpisać.

..!)



__________________________________________



KLIENT: czemu nie mam tej jadaczki w poczcie na powitanie?



__________________________________________



KLIENT: chciałbym uaktywnić krycie numeru...

KONSULTANTKA: w tej taryfie będzie miał pan szczyt od

siódmej do dwudziestej...

KLIENT: to chyba po viagrze!



__________________________________________



Klient: Ile ja mogę w sumie, ogółem, rozmawiać w ramach bezpłatnych
minut?

Konsultantka: A w jakiej jest Pan taryfie?

Klient: Kielce Taxi... ale co to ma do rzeczy?



__________________________________________



Klient: Czy to z Panią rozmawiałem przed chwilą?

KONSULTANT: Nie. Tu w infolini siedzi sporo osób...

Klient: A to w takim razie nie ma sensu, żebym Pani wszystko
jeszcze raz tłumaczył.



__________________________________________



Klient: Dzień dobry, chciałbym zlokalizować gdzie teraz jest moja
żona, bo dzwoniłem do niej i mówiła, ze jest w Szczecinie, a miałem
wrażenie, ze pojechala jednak gdzie indziej, gdzieś w rejony Władysławowa.



KONSULTANT: Ale my nie jesteśmy w stanie zlokalizować pańskiej żony...



Klient: Pani ja bezczelnie kryje! Jak nie możecie jej

zlokalizować, jak ja do niej przed chwila dzwoniłem i ja zlokalizowałem?



__________________________________________



Klient: Dzien dobry chciałem się dowiedzieć ile kosztuje

rozmowa w sieci.

KONS: 1 zł

Klient: Ciekawe, to się oszukujecie, mnie teraz wyswietlilo 0:33.
(... to był czas trwania rozmowy...)



__________________________________________



Klient: Witam, ja dzwonie, bo właśnie jestem poza zasięgiem sieci,
i chciałbym się dowiedzieć czy państwo mogą mnie połączyć.



__________________________________________



Klient: Dzień dobry. Przeczytałem właśnie w gazecie, ze

Państwo mogą mnie podsłuchiwać nawet jak ma wyłączony telefon. Czy to
prawda?



__________________________________________



Klient "Pani, na wyświetlaczu koperta mi się pokazała".

konsultant "ma pan wiadomość na poczcie"

klient "a to dziękuje, dowidzenia"



--- 15 minut później -------



Klient" panie jaja sobie pan ze mnie robisz!!!!!! Byłem na poczcie
we wsi i tam żadnej poczty dla mnie nie ma..."

konsultant "ma pan wiadomość na telefonie"



klient się rozłączył...
  
 
Autentyczny list do Działu Marketingu zakładów produkujących sok dla dzieci KUBUŚ

Drogi Kubusiu !
Chciałem Ci w tym liście serdecznie podziękować za te wspaniałe
promocje, dzięki którym dzieci mogą się bawić wysyłając do
Ciebie etykietki z soków, w zamian za co otrzymują drobne upominki.
I tak kilka miesięcy temu moja córka skusiła się na Kubusiowy
Plecaczek.
Wszystkie pieniążki, które dostawała wydawała na te Twoje
zagęszczane soczko-smrodki licząc na to, że kiedy wyśle założoną
ilość etykiet otrzyma obiecany Plecaczek z Twoją sympatyczną mordką.
Trzeba było zobaczyć jej zawiedzioną dziesięcioletnią minkę kiedy zamiast plecaczka otrzymała w liście Przygodową Bandankę z rozbrajającym wyjaśnieniem, że Plecaczki się skończyły. Tak więc puchaty skurwysynu chciałem Ci napisać, że Jebaną Przygodową
bandankę możesz sobie z całym tym twoim posranym działem marketingu wsadzić w dupę, bo nie mam szacunku dla kogoś kto oszukuje dzieci. Mam
nadzieję, że spotkają cię wszelkie możliwe przykrości a najlepiej, żeby przez tysiąc i jedną noc ciebie i tego chuja co wymyślił tę promocję rżnął Alibaba i czterdziestu nieogolonych rozbójników. Choć znając branżę reklamową obawiam się, że mogłoby to wam się spodobać.
Powinieneś też zmienić imię - zamiast Kubuś - Kuba rozpruwacz (dziecięcych portfeli ). Moja córka jest zbyt młoda żeby cię pożegnać w jedyny dopuszczalny w tej sytuacji sposób... Pierdol się Kubusiu...idziemy do Pysia

Z poważaniem
Były Klient
  
 
Drogi Mikołaju,
> Musisz być zaskoczony, że piszę do Ciebie, dziś 9 stycznia . No cóż,
> bardzo pragnąłbym wyjaśnić pewne sprawy, które miały miejsce na początku
> grudnia, kiedy pełen złudzeń napisałem do Ciebie list.
> Prosiłem o rower, kolejkę elektryczną, parę rolek oraz strój do piłki nożnej.
> Zniszczyłem sobie umysł ucząc się przez cały rok.
> Nie tylko byłem pierwszy w klasie, ale miałem też najlepsze oceny w całej szkole.
> I nie skłamię, jak powiem, że nie było nikogo w całej okolicy, kto zachowywałby się
> lepiej ode mnie wobec rodziców, braci, przyjaciół i sąsiadów.
> Byłem posłuszny i nawet pomagałem starszym przechodzić przez ulicę.
> Faktycznie nie było niczego możliwego dla mnie do zrobienia, czego bym nie zrobił
> dla ludzkości.
> I gdzie Ty kurna masz jaja, żeby dać mi jakieś pierdolone jo-jo,
> chujowy gwizdek i parę wstrętnych skarpetek? Co Ty sobie, kurna,
> wyobrażasz ty stary, tlusty kutasie, że robisz ze mnie frajera przez cały
> rok, żeby na koniec pod choinkę puścić mi takie gówno?
> I na dodatek, jakbyś jeszcze mnie za mało wydymał, to Kwiatkowskiemu z naprzeciwka
> dałeś tyle zabawek, że ledwo do domu wszedł.
> Żebym Cię kurna nie widział, jak próbujesz zmieścić to swoje wielkie, tłuste dupsko w moim kominie w przyszłym roku. Wypierdolę Cię i obrzucę kamieniami te Twoje jebane renifery ! Wypłoszę je, i będziesz musiał zapierdalac na ten swój biegun północny na piechotę,
> tak jak ja muszę zapierdalac, skoro nie przywiozłeś mi tego zasranego roweru.
> PIERDOL SIĘ !
> W przyszłym roku się przekonasz, jaki mogę być wstrętny !
> TY GRUBY OBCIĄGACZU !
> Bez powazania,
> Jacuś
> Klasa 4 B
  
 
Chciałbym wam pokazać jeden post wystawiony przez kolesia na gazecie.pl na temat ,,KAWALLLERRRA DO WZIĘCIA'' nizła padaka
Nie będę się pierdzielił... Powiem od razu, no po prostu muszę to z siebie
wyrzucić, bo to się - do curfy nędzy - może dla mnie tragicznie
skończyć...
Więc walę prosto z mostu i załatwiam temat jednym cięciem skalpela.
Oglšdałem - nie no ja cię pierdolę, nie wierzę - ostatni odcinek "Kawalera
do wzięcia". Już tydzień temu - wstydzšc się sam przed sobš - skumałem, że
trzeba zobaczyć finał tej szopy, choćby dla samej szydery i zabawy na
forum.
No i zrobiłem to, majšc nieustannie na podglšdzie Arsenal - Lokomotiv na
"dwójce" ( bo tak nisko jeszcze nie upadłem, żeby stracić cały meczyk
przez narcystycznego ekshibicjonistę i dwójkę walczšcych o niego - jak pod
Stalingradem - durnych dupeczek). Tym razem było ciekawie... Do
Plastikowego
Paniczyka przyjechali jego starzy i wujek, najwyraŸniej w celu "obcięcia"
obydwu kwok - białej i czarnej - kandydujšcych do wskoczenia na stałe, na
Barteza grzędę. Stary Wymuskanego Gogusia zrobił na mnie w pyteczkę
wrażenie, bo wyglšdał na lekko zdezorientowanego gajowego, który
generalnie zlewa całš tę nadętš atmosferę i chwilę wczeœniej upalił się na
wesoło w toalecie. Goœciu już na wstępie, z dużym luzem pierdolnšł do
kamery swoje
credo życiowe, że jemu to "każda się podoba, byle młoda była". Wujas
kawalera też się nieŸle prezentował... Wyglšdał mi na kierownika
podszczecińskiej masarni, który ma dwie życiowe pasje - sportowe
spożywanie
bimbru oraz dmuchanko. Była też Mamma Kawalera i dla niej wyrazy szacunku,
bo to przecież kobieta i Matka. Tymczasem każda z kwok startujšcych w
zawodach została dowieziona przed oblicze rodziny w celu odwalenia szopki.
Biała kwoka leciała jak zwykle na swojej starej, wypróbowanej metodzie i
uprawiała tzw. żebractwo nachalne, które - o czym przypominam
niezorientowanym - kodeks wykroczeń piętnuje karš. Żebraninę swš o
przychylnoœć odwaliła szczególnie podczas solóweczki z Mammš Wymuskanego,
gdy odpłynęły obydwie na parę zdań w rejon pobliskich krzaków. Biała
kretynka żegnajšc się z Okovitego ekipš wylizała wszystkich na wszelki
wypadek, żeby nie mieli wštpliwoœci, że to ona właœnie najlepszš kwokš na
grzędzie jest. Potem czarnš kwokę na podmiankę dowieŸli. Widać było, że
Daddy Plastusia szoku głębokiego na jej widok doznał, bo kandydatka na
synowš już na wjeŸdzie oznajmiła, że od 15 lat tancerkš jest i tatuażem
oraz
cycem D-miseczkowym po oczach mu œwieciła. Daddy Pięknisia siedział w
osłupieniu i z opadniętš klapš przez cały występ czarnej artystki.
Natomiast Wujas Okovitego jak czarnš kurę wstępnie oblukał to niezwłocznie
Cavalerra
na aut poprosił i dialog z nim odbył, ale nie pokazali co mu powiedział.
Ja głowę daję, że namawiał Barteza, żeby ten kategorycznie czarnš kwokę do
kurnika wyhaczył, ze względu na jej walory typu powiedzmy oczy duże,
których czerń bezdenna i w ten deseń mu pewnie nawijał... Jak se już
rodzina Plastusia drób oglšdnęła - zarówno biały jak i czarny - to już
dzionek był następny, w którym Cavalerr decyzję ostatecznš miał podjšć i
się po wsze
czasy w kanał wpakować, wybierajšc jednš z tych zajebiœcie atrakcyjnych
panienek. Cała szopa w ogrodzie rezydencji wyjebistej się odbywała. Na
trawie dywan, a na nim płatki róży... *****, patrzę, a tu Bartez Occovity
wchodzi, a raczej słania się jak anemik, od*****y w beżowy gajerek. Kolo
ma podkršżone gogle, lekki kogucik mu z piór wystaje i daje do Krzyœka
Banaszyka tekst, że c***owo mu się spało, bo w nocy cały czas ostatecznš
decyzję co do wyboru swojej kwoki podejmował. W tym samym czasie obydwie
kobity w gabinetach kosmetycznych szykowały się do ostatecznego spotkania
z Burtem Lancasterem. No i przywożš je wreszcie do posiadłoœci. Zanim
jeszcze do MMC (Mdlejšcej Męskiej Cipy) je dopuœcili to jeszcze Krzysiek
Banaszyk je przechwycił i wywiady z nimi wali - jak się czujš i takie tam
pierdoły. A te durne lale mu mdlejš, że się doczekać nie mogš, że jebnš na
serce z emocji, że najważniejszy dzień w życiu i takie tam deklaracje
wiejskich przedszkolanek... A Mr. Dokładnie Wyprasowamy stoi jak ciota na
tym szeœciohektarowynm trawniku i słania się z tego niewyspania i z tej
odpowiedzialnoœci całej... Patrzę dokładnie... Najpierw przywożš Okovitemu
czarna kwokę... I od razu zajarzyłem, że się koleœ przestraszył kurki
seksapilem maksymalnie nafaszerowanej i że jš odstrzeli. No ale najpierw
ta
do niego po tym dywanie różanym poopierdala w tiulach fioletowych, cała
taka uroczysta i pełna nadziei. A Cavalerro do niej w trzecim zdaniu daje
takš
nawijkę: " bardzo cię lubię, bedziesz długo w moim sercu, ale ty taka
piękna jesteœ i bałbym się potem, co będziesz robiła, jak cię w domu
akurat nie będzie". O żesz ***** nagła mać ! Nawet œmiechem nie byłem w
stanie rzygnšć,
tylko japę jak karp œwišteczny w szoku otworzyłem. Czarna kwoka już
zakminiła, że Cavalerr jest sprzedał siekierę i tylko jeszcze spazmy
nadcišgajšce mężnie zwalczyła i odpłynęła w ****u kontemplować swoje życie
przegrane. Ale show must go on i już biała kwokę pokazujš jak do Cavalerra
osrana z emocji kuœtyka. A ten leszczu do niej, że było lasek wiele i że
czarna kwoka lekko go jarała, ale on jš wybiera i finito. I pierœcionek
zaręczynowy jej sprzedał ( nawiasem mówiać c***owy - moim zdaniem
oczywiœcie). No to biała kwoka w ryk, ale zaraz się opanowała i zębiska
wyszczerzyła i tacy zakochani w uœcisku pozostali, a kamerka na wysięgniku
hydraulicznym z góry ich pokazała i "odjechała", tak jak w 674 odcinku
"Marii Luizy". I tyle wytrzymałem... Wstałem i do kuchni poszedłem
się czegoœ zimnego napić...