Mogło zaboleć

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Chciałem sie tylko podzielić moimi wrażeniami z pięknego bum, po którym mogłem mieć espero hatchback. Otóż ruszam sobie jako pierwszy ze świateł z ronda na Pilotów w Krakowie jadąc na wprost, przede mną wjeżdża z prawej na moj pas koleś i.. zaczyna hamować (za rondem jest przystanek bez zatoczki) i staje. Ja hamule mocno ale bezpiecznie i od razu patrze w lustero. koleś za mną hamuje i od razu odbija na lewy pas, polonez też zaczyna, już prawie staje i nagle pierdut! leczą szkła a poldek przelatuje w prawo, wpada na chodnik i zatrzymuje sie prawie na przystanku po mojej prawej stronie. Albo koleś był przytomny i odbił w prawo albo go szczęśliwie dla mnie ściagneło. W sumie otarł się o mnie minimalnie na czarnej listwie na zderzaku, ale to drobiazg (zresztą juz wcześniej ktos mi tam przytarł na parkingu). Obejrzę jutro w dzień dokłdniej ale chyba to nic wielkiego. Wysiadłem, zapytałem czy nic ludziom nie jest i pojechałem. Poldek wlazł w tyłu na dobre 30 cm, astra sprawczyni na jakieś 40. Strzał konkretny. Już drugi raz mam takiego fuksa. Kiedyś stałem na końcu korka na lewym pasie. Koleś za mną sie zagapił, zaczął hamować + zmieniać pas... i trafił transita który stał obok mnie. Też konkretnie bo aż szczępy auta poszybowały w dal... uff
  
 
To sie nazywa byc w czpku urodzonym
  
 
Kilka lat wcześniej będąc dumnym posiadaczem śmigawki typu tavria zostałem na zakopiance cmoknięty przez tjuniknk spojlera w postaci fiata cc. Miły chłopiec tak był zajety koleżanką że zapomniał zahamować. CC pięknie sie wpasowało w wysoko zadarty zderzak tavrii dzięki czemu cc zyskał dodatkowy spojler na masce. Tavria nie straciła fasonu i już miałem machnąć ręką zgodnie z porzekadłem iz poradzieckie łado-podobne "gniotsja nie łamiotsja", ale rozległość obrażeń CC nie dała mi spokoju. W obawie o geometrię itp wziąłem oświadczenie sprawcy i pojechałem na oględziny. I faktycznie - rzeczoznawca wyciągnał tapicerkę i ukazały się fale dunaju na podłodze bagażnika. Geometria była ok, wiec do naprawy posłużył klocek drewniany + młotek o niezbyt poręcznej masie 5kg.
Skoro mnie tak wzięło ona wspominki muszę sie jeszcze ze skruchą przyznać że jako dumny posiadacz rocznego prawa jazdy i równie niedojrzałej wyobraźni skasowałem w wyżej opisany sposób swojego kaszelka. Od razu z rozmachem tak że najechany walnął jeszcze jednego z przodu. Mój kaszelek dał się naprawić aby kilka lat później zostać poobijanym przez kamaza którego kierowca nie zauważył, że jestem na pasie obok i zmianił pas... Prawie mnie wciągnął pok koła tylnych osi... brrr
Tak sobie teraz myślę, że sporo tych zajść jak na niecale 10 lat posiadania prawka.
Czy tylko ja tak mam?
  
 
Ja miałbym tylko jedno - miałbym, bowiem widząc gościa tańczącego na śniegu na przeciwległym pasie w odległości 100m, 90m, 80m... 10m, 5m, 1m... mogłem tylko patrzeć i myśleć - ominie mnie czy skasuje mi bok? Ominął o kilka cm... i przez to antenę musiałem kupić nową, drzwi od spodu lakierować - wszystko za swoje, a tak to by mi ubezpieczyciel naprawił.
  
 
Dwa lata temu jechawszy swoim kukuruźnikiem. Ślisko jak sqrwysyn. Na lewoskręcie pali się czerwone, dla jadących prosto zielone, no to jadę, bo prosto. Nie za szybko, jakieś 40 km/h, a tu nagle na jezdnie wchodzi jakiś najebany hip-hop, więc hamlety, auto na śliskim idzie bokiem. Na milimetry ominołem hip-hopa i auto stojące na lewoskręcie. Przerażenie... A ten hip-hop coś zaczyna do mnie trzeszczeć jeszcze, pomimo że wlazł centralnie na czerwonym... Nie wytrzymałem... Wysiadłem i moja ręka nabrała maksymalnej energii kinetycznej, która została wyładowana na tubie hip-hopa. Z salta do tyłu wystawiłbym mu celujący