thaniel Fiat Siena/Opel Astra Warszawa - Natolin | Odcinek dziewiąty - Poranek Rasialdo
Słońce leniwie wstawało nad Cherclakiem. Grzegorz R. leniwie otworzył jedno oko, pobłądził nim po hotelowym pokoju... "W mordę jeża, gdzie ja jestem???" pomyślał i w zakamarkach mózgu począł gorączkowo szukać odpowiedzi na to pytanie. Postanowił otworzyć drugie oko, podniósł się. W polu jego widzenia znalazło się drugie łóżko, ktoś na nim leżał!!! Grzegorz R. ze skupieniem wpatrywał się w twarz śpiącego... "Kurde, ja go już gdzieś widziałem... hmmmm... te ponętne usta, wysokie czoło, i... Tak!!! Nie mogę się mylić!!! Te czerwone maliny na policzkach!!! Lewandinho!!! Ufff!!!" Nadzwyczajny wysiłek umysłowy sprawił że Grzegorz R. padł spocony i ponownie zasnął słodkim snem niemowlaka, szepcąc przez sen .."Majnejmis Gregory, ajem from Polend, okej?"...
... Ponownie obudziło go głośne walenie w drzwi. Zerwał się z wytrzeszczem w oczach. Jak to dobrze że to był tylko sen, pomyślał... W pamięci wracał senny koszmar: ...Siedział na ławce rezerwowych gdy trener Jonasz wywołał go do wyjścia, szybkimi ruchami zdjął bluzę i spodnie od dresu i wbiegł na boisko, z przyjemnością zauważył że tłum reporterów rzucił się w jego kierunku... Ale potem... Szydercze spojrzenia przeciwników, salwy śmiechu na trybunach, opadnięte szczęki kolegów z drużyny a szczególnie blade lico Jonasza uzmysłowiły mu że coś jest nie tak... O w mordę jeża pomyślał!!! Zrozumiał że zamiast koszulki i spodenek miał na sobie damską bieliznę w której wczorajszego wieczoru zabawiał się przed lustrem! Jego różowe stringi lśniły w blasku jupiterów"
Odcinek dziesiąty - tajny plan
Więc wtedy minąłem austriackiego piłkarza i popędziłem lewą flanką, po drodze rozdając uśmiechy wiwatującym kibicom. Wpadłem w "16", położyłem 2 obrońców jednym zwodem, podbiłem sobie piłkę i z przewrotki strzeliłem gola. W ten sposób skompletowałem hat-trick... Tu Grzegorz zmuszony był przerwać pisanie gdyż w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wpadł Giani z petem w zębach
- Siema Drewno, co słychać?- zagaił Tomek
- Aaaa...piszę list do mamy, wiesz, nie mieli prądu w sobotę i postanowiłem zrelacjonować jej przebieg meczu...-odparł Rasialdo pospiesznie chowając list do szuflady.
- Dokończysz później, Janosik woła na trening. Rossi szybko przebrał się w sportowe ciuchy i wraz z Gianim zeszli na boisko treningowe. "Kołcz" akurat pokazywał Włodarczykowi jak uderzać łokciem żeby sędzia nie widział, gdy ujrzał nadchodzącą dwójkę.
- Grzesiu!- ryknął Janas
- Wujku!- zripostował Pinokio
-G rzesiu, jesteś wreszcie. Trening kurcze mamy. To tak, ja chłopakom kurcze wyłuszczę taktykę, a ty ..... i tak jesteś genialny i nieszablonowy, więc na grzyba ci taktyka, poćwicz sobie "szczały" z dystansu...
- Duuuudi! Po chwili, gdy Rossi i Dudek ćwiczyli na bocznym boisku, Jonasz dyskutował z resztą drużyny.
- Więc tak, kurcze Szkoci to niewygodny rywal...
- Walijczycy-poprawił "Żuraw"
- Mówię przecie... Więc to bardzo trudny rywal, będą nam rzucać kłody pod nogi...
- Wołałeś mnie, wujku?- zawołał Rasialdo z bocznego boiska
- Nie, Grzesiu, ćwicz, ćwicz. - odparł Janas - Jak już mówiłem, to będzie trudny mecz. I zacięty. Wiecie, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą...
- Mówiłeś coś do mnie, wujku? - ponownie zawołał Rossi
- Nic, nic Grzesiu. Strzelaj, strzelaj - odkrzyknął trener
- Dobra, starczy opowiadania, poćwiczymy sobie drybling. Kamil - zwrócił się Janosik do Rui Kosy - skocz do magazynu, przynieś pachołki...
- Chcesz coś ode mnie, wujku? - ponownie dał się słyszeć głos Rossiego
- Nie, nie, to nie do ciebie - zaryczał w odpowiedzi "szefu" - A co ty kurcze robisz, Dudi?! - Zawołał Janas do Dudka, który oparty o słupek wertował słownik polsko - angielski.
- Szlifuję angielski. Jak Rossi strzela, to jedyny moment, kiedy nie muszę nic robić - odparł Liverpool'czyk
- Och Dudi, Dudi, ciebie się zawsze żarty trzymają...- bagatelizował sprawę nerwowym uśmiechem Janas, słysząc szyderczy rechot "Franka", który skubiąc zgodnie z Janasowym zaleceniem słonecznika przycupnął nieopodal. Nagle, gdy Rossi składał się do woleja, potknął się i upadł na zada.
- Grzegorz! - zawołał Janas- Nic ci nie jest?
- Spoko spoko! - dzielnie uśmiechnął się Grzesiu - Drobne stłuczenie, posmaruję się "Pronto" i będzie OK!
- To dobrze - odparł trener. - Musisz być gotowy na Irlandię...
- Walię - podsunął Żurawski
- No chyba tak mówię - żachnął się Janosik. - Ale zaraz, zaraz, gdzie jest Radek Maharadża?
- Śpi - powiedział Levandinho. - Całą noc testował nowe założenia taktyczne na FIF-ie 2005.
- Aaaaaa... To ładnie z jego strony. Dobra, koniec treningu, do łóżek, jutro musimy być gotowi na Walię!!!
- Na Walię... Ooo, przepraszam - w porę zreflektował się "Żuraw"
- No przecie mówię, że na Islandię! - zmitygował Janosik snajpera Wisły. - Wynocha do pokojów, ja jeszcze mam dużo roboty! Myślicie, że tak łatwo jest przemycić paczkę papierosów na stadion?!? - dodał polski Mourinho na odchodne. Janosik zamknął drzwi do swojego pokoju, podszedł do szuflady i wyjął swój nieodłączny trenerski notesik. Zamierzał spędzić nad nim większą część nocy. Oczywiście oszukał chłopaków, sposób na przemycenie papierosów na murawę miał już dawno opracowany - przed każdym meczem przytwierdzał pełną paczkę do ławki w boksie trenerskim jeszcze podczas oficjalnego treningu. Ilekroć myślał sobie o swoim genialnym pomyśle, przepełniała go duma - sam Giani nie wymyśliłby tego lepiej. Przyczyna, dla której Jonasz zdecydował się zarwać całą noc była niebagatelna - plaga kontuzji zmuszała go do wyszukiwania nowych zawodników do kadry. Nie mógł skorzystać z Olego, Pacynki, Niedzielana, Zinedine Radomski pauzuje za kartki, a najgorsze jest to, że teraz wypadł jeszcze Levandinho. Zamierzał znaleźć zastępstwo i to w trybie natychmiastowym. Otworzył notes i jego zbójecki wzrok od razu przykuło jedno nazwisko - PIOTR JACEK. Żarty się skończyły, pomyślał boss. Czas sięgnąć po moją tajną broń. Pierwotny plan zakładał co prawda powołanie Jacka dopiero na mecz z galacticos z Azerbejdżanu, jednak okoliczności były wyjątkowe. Jeszcze dziś zamierzał zwrócić się o pomoc do byłej gwiazdy Lukullusa. Tylko czy Jacek zechce przyjechać? Janas aż wzdrygnął się na wspomnienie reakcji Jacka gdy poprosił go o przyjazd na mecz z Anglią. Do dziś dzwonił mu w uszach szyderczy śmiech piłkarza, i jego wypowiedziane z wyższością słowa, że na mecze z takimi rywalami to on, Jacek, nie będzie sobie butów zdzierał. Jednak Janas miał zamiar odwołać się do patriotycznych uczuć gwiazdora i miał nadzieje, że tym go przekona. Dalsze pozycje w notesiku `kołcza' zajmowali Piotr Plewnia, Marcin Drajer, Jerzy Podbrożny i Norbert Tyrajski, jednak oni powinni zgodzić się na przyjazd. Janas, nieco uspokojony, zaczął rozpatrywać kolejne warianty taktyczne na mecz. W końcu wybrał ten, który wydał mu się najlepszy- z Jackiem Bąkiem w ataku i Jerzym Dudkiem w środku pola, którego miejsce w bramce miał zająć Tyrajski. Boss pościelił sobie łóżko, umył zęby, przebrał się do spania i zgasił światło. Jednak sen nie nadchodził. A co jeśli Jacek go oleje? Jeśli jutro ktoś jeszcze złapie kontuzje? Pytań było tak dużo...I wtedy trenerowi stanęła przed oczami twarz Grzegorza Rasiaka.
- Rossi... przecież z nim nie możemy nie wygrać... - wyszeptał Janosik i chwilę potem spał już tak mocno, jak Rasialdo podczas meczu z Austrią.
NIE JEST TO MOJE DZIEŁO.
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEZONE. |