Jutro na operację... - Strona 2

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Dziś o godzinie bodajże 4:02 nad ranem po raz pierwszy zabiło nowe serduszko w fiaciku Lecha Silniczek chodzi jak poezja-cichutko, równiutko i w ogóle zajebiś.... Dostał mu się praktycznie cały układ wydechowy od Argenty więc efekt jest cudowny.

Nie bedę ukrywał, że trwało to o 24 godziny za długo ze względu na pewne problemy ze śrubami no ale na szczęsie się udało. Jak się porządnie wyśpię, to ściągnę fotki z cyfrówki i umieszczę je gdzies w necie razem z opisem.

Na razie powiem tyle, że trudniej było wyjąć seryjny silnik razem ze skrzynią niż wsadzić to 1.8 ze skrzynią-pasuje jak rękawiczka-gorzej było z osprzętem - teraz już tam nic się nie wsadzi do tego fiacika-komora zapchana na maxa
  
 
no... Ty sobie pośpisz, Lechu jeszcze jedzie do domku, a ja k@#@$@ pracuje( Wyśpię się chyba w grobie
  
 
Po operacji. Nie obeszło się bez bólów.

Po pierwsze przeszczep trwał o jeden dzień dłużej, a właściwie dzień i prawie całą noc – tak, dłubaliśmy w pocie czoła od soboty godzina 7:30 do prawie piątej nad ranem poniedziałku (z przerwą na sen od 1:00 do 9:00). Tak się to wszystko wydaje proste, ale rzeczywistość is brutal i po raz kolejny okazuje, że takiej operacji nie da się wykonać w jeden dzień, ze względu na co rusz pojawiające się nieprzewidziane kłopoty. Największym były oczywiście stare zapieczone na maxa śruby które kolejno nam się urywały lub musieliśmy je ścinać i potem sztukować – dospawywać jakieś szpilki, wzmocnienia itp. Im starsze auto tym gorzej to wszystko idzie.
Na pierwszy ogień okazało się, że – jak to już Seru napisał – nakłopoczyliśmy się żeby wyjąć kompletny seryjny zespół napędowy (silnik+skrzynia). Okazuje się że Kant mało miejsca pod maską, dużo mniej niż Poldek (być może dla wielu to oczywiste, ale nie sądziłem, że różnica jest aż tak duża). Na dobitkę nie wykopaliśmy jeszcze kanału i zabawa pod spodem samochodu na leżąco to niezły ubaw.
Nie chciało się dać odkręcić prawie wszystko – młot, szlifierka i spawarka były często w użyciu – oto proza „przekładek”, na tym najwięcej ucieka czasu. Żeby oddać wrażenie jak sporo krwi i czasu się marnuje przy demontażu elementów, które nie były od dawien dawna odkręcane to nadmienię tylko że w sobotę od 7:30 do 24:00 udało się tylko wyjąć stary zespół napędowy i przygotować nowy do przekładki (w sumie to był już praktycznie przygotowany - tylko założyliśmy kompletnie uzbrojoną wcześniej głowicę na skompletowany blok, założyliśmy pasek rozrządu, i spięliśmy silnik ze skrzynią) czyli przerobiliśmy polonezowski aparat zapłonowy żeby dał się zastosować w dohc i przerobiliśmy wał napędowy.
Na drugi dzień zostało nam tylko zdjąć starą dwururkę i podorabiać urwane mocowania zespołu napędowego no i włożyć silnik. Myśleliśmy że do zmierzchu słoneczka uporamy się z tym z palcem w ... a tak do odpalenia silnika zeszło nam do czwartej nad ranem, wszystko przez te @#$%& urwane śruby (na domiar złego padł nam migomat).
1.8 ze skrzynią weszło bez problemów – co prawda bez mechanizmu zewnętrznego zmiany biegów, ale z tym nie było też kłopotów, bo DF ma przykręcaną szeroką blachę w tunelu nadwozia i wszystko do tej chwili szło gładko. Potem było coraz ciężej.
W DF-125 jest trochę (to delikatnie powiedziane) więcej problemów z montażem osprzętu ze względu na małą ilość miejsca pod maską. Pod maską zrobiło się tam bardzo ciasno – pomiędzy silnikiem a chłodnicą jest tyci miejsca – dosłownie z oporami dał się założyć wentylator chłodnicy, a od góry resztę miejsca przysłaniają węże gumowe układu chłodzenia. Miejsca jest tam tak mało, że brakuje dojścia ze stroboskopem (przynajmniej ten jaki my posiadamy) skutkiem czego zapłon trzeba było ustawić na wyczucie.
Okazało się że za dużo podstawek dystansowych założyliśmy pod gaźnik (w przypadku zastosowania gaźnika seryjnego trzeba ich nałożyć minimum 3, tyle spokojnie można dać w silniku 2.0 w PN - to wtedy jest ledwo ledwo - żeby konektorek „elektronicznej” dyszy nie dotykał głowiczki dohc) – ponieważ 1.8 ma trochę niższy kadłub od 2.0 (około 1 cm) to uznałem, że 4 podstawki powinny się spokojnie zmieścić. Gdzie tam! Po założeniu miksera gazu puszka filtra powietrza wystawała poza obrys maski – więc znów trzeba było wszystko demontować, wyjmować gaźnik, co wcale do przyjemności nie należy zwłaszcza gaźnik polonezowski w dohc (ten kto robił to choćby w silniku seryjnym wie dlaczego – kolega Blady żeby go wyjąć ze 132 demontował cały kolektor ssący, więc nie jest to taka miodzio robotka, chociaż przy odrobinie cierpliwości dało się to zrobić bez takich posunięć).
Napruć się trzeba z założeniem przewodów paliwowych do pompki (bo trzeba to robić po omacku – pompki na zamontowanym silniku w DF-ie nie idzie dojrzeć) i aparatu zapłonowego (głęboko w silniku osadzony aparat zapłonowy, dodatkowo znajdujący w okolicy przeszkadzającego układu rozrządu i niewielka szerokość komory silnikowej, wręcz symboliczna ilość miejsca silnika od chłodnicy naprawdę dają niezłe pole do popisu, zwłaszcza żeby zapiąć zatrzaski polonezowskiej kopułki i przykręcić aparat). Przy montażu alternatora okazało się, że ... za krótkie są przewody które do niego dochodzą (sic!) – ki diableł jakiś. Dodatkowo deko za krótki okazał się być pasek klinowy, który bez problemów pasował do 2.0 (ale po małej inwencji dał się założyć ). Filtr oleju też nie chciał się wkręcić, bo przeszkadzał drążek stabilizatora – musieliśmy trochę popukać filtr oleju i odkręcić mocowania. Przy montażu drążka nie mogłem jednak już za skarby trafić otworami montażowymi drążka stabilizatora i w efekcie jednej śruby, choć siliłem się na wszystkie sposoby nie udało mi się dokręcić, a nie było już czasu na wiercenie nowego otworka i wspawanie nakrętki lub szpilki (wiec ostatkiem sił, bo już kolejny świt się zbliżał, umocowałem go na druty, żeby jakoś to mogło jechać).
Kolejny kłopot to dwururka – nie chciała się dać włożyć, za wąska komora silnikowa!! Co jest??? Ucięliśmy kilka przeszkadzających elementów w komorze silnikowej i dalej nic! Drapaliśmy się po głowie i nie wiedzieliśmy co robić – dopiero w końcu po setce kombinacji jakoś dało się dopasować trochę inną, minimalnie inaczej wygiętą dwururkę.
No i finisz – w końcu przyszła chwila na pierwsze kręcenie silnia. Po paru próbach silniczek zaskoczył i zaczął pracować (cichuteńko, równiutko – jak na dohc przystało ) ale niestety – seryjny gaźnik jaki był w DF-ie, był w dość nie najlepszym stanie, czego największą oznaką były spore luzy na przepustnicy. W efekcie ciężko było dobrze wyregulować silnik, ze względu na falowanie obrotów. Więc jako takiej regulacji dokonało się podczas próby drogowej – ale z jej efektów też nie za bardzo byłem zadowolony. Ponieważ już zbliżał się świt i wszystkim nam się dała we znaki taka kilkunastogodzinna męczarnia więc Lechu dostał ode mnie wskazówki jak ma sobie to ustawić i po sfinalizowaniu oraz rozliczeniu transakcji Lechu wyjechał od nas około godziny 5:30.

Wnioski – niestety już nigdy nie podejmiemy się wykonania przekładki w jeden dzień. To jest nierealne i dodatkowo popędzani czasem spieszymy się za bardzo i wtedy dodatkowo się nam coś pieprzy i nie wychodzi, wtedy wszystkie plany czasowe biorą w łeb obu stronom – a najbardziej to kłopotliwe okazać się może dla Was. A naprawdę się nie obijaliśmy – harowaliśmy jak woły od świtu do nocy (nawet nie mieliśmy już sił ani chęci, żeby wrócić do siebie na noc do swoich domów, tylko spaliśmy w autach) żeby z przerwą tylko na krótkie posiłki i na papierosa – zresztą niech się Lechu wypowie, sam widział jak się męczymy. Oczywiście nie mamy do niego o to żadnych pretensji, tylko po prostu sami byliśmy naiwni, że to pójdzie łatwo, gładko i przyjemnie, pomimo, że nasze wcześniejsze doświadczenia nic na to nie wskazywały, ale liczyliśmy, że zdobyta już wcześniej wprawa i w końcu już rutynowo, na pamięć wykonywane czynności wykonane będą coraz szybciej. Ale okazuje się, że w każdym aucie co innego przedłuży robotę. Po prostu nie zamierzamy tego robić od świtu do nocy, tym bardziej po nocach – to jest chore. Za dużo roboty jak na jeden dzień. Na przyszłość zainteresowani zostawiają auto na cały tydzień i odbierają zrobione auto jak Pan Bóg przykazał. Bo tak - tu czegoś nie ma czasu porządnie zrobić, tu się o czymś zapomni, tu coś nie będzie pasować i trzeba znów coś poprawiać, i na końcu nawet nie ma się czasu ani siły na porządną regulację silnika (wiem, że nie udało nam się go ustawić idealnie, bo silnik nie zbiera się tak jak na 1.8 przystało, zwłaszcza na niższych obrotach – ciągnie dopiero na wyższych). Więc w sumie też tracimy my (na opinii) i Klient (bo nie ma na glanc zrobionego auta).
  
 
Jestem pod wrażeniem Waszej wytrzymałości i cierpliwości. Ogólnie moge powiedzieć że czas jest strasznie zdradliwy i jak coś się robi to dzień mija w oka mgnieniu.
Chyba musicie założyć hotel/motel firmowy SMP
  
 
etam Narzekacie obywaletu ja mysle ze jesteście dostatecznie dobrzy i napewno Lechu da wam jak najlepszą opinę

i nie martwcie sie przu 50 przeszczepie dojdziecie do takiej wprawy ze i 1 dzien wam wystarczy
polecam metode napraw silników zaczetpnieta z ABARTH-a tzn auto na podnośnik kolumnowy odkręcić silnik z zawiedzeniem i buda do gory a bebechy zostają na ziemi (jak na taśmie montażowej) polecam ta metode gdyż w kilku przypadkach wyjecie siknika twalo od 30 min (BMW M5) do 1.5 godz (LANCIA DELTA TURBO Integrale )
  
 
Rety, opis Mrozka robi piorunujące wrażenie. Człowiek nie zdaje sobie sprawy jaki ogrom pracy pociąga za sobą taka wymiana. Jestem pełna podziwu dla SMP.

To tak jakby fabryka FSO sie odradzała, przynajmniej w pewnym sensie...

Pozdrawiam, Renata
  
 
Cytat:
kolega Blady żeby go wyjąć ze 132 demontował cały kolektor ssący, więc nie jest to taka miodzio robotka, chociaż przy odrobinie cierpliwości dało się to zrobić bez takich posunięć).



chciałem sprostować , przekładka gaźnika obyła się bez demontażu kolektora , ale nie było to przyjemne , na koniec roboty wpadła mi nakrętka przez gaźnik aż do kolektora ...

Cytat:
Napruć się trzeba z założeniem przewodów paliwowych do pompki (bo trzeba to robić po omacku – pompki na zamontowanym silniku w DF-ie nie idzie dojrzeć)



To fakt , jest przechlapane , 132 ma taką samą (no prawie w 90%) komore silnika jak 125 , miejsca nie ma na nic . Żeby wyjść rozrusznik (miałem ten większy model) musiałem ściągnąć gaźnik i przymierzałem się do kolektora - dołem nie wyjdzie na pewno - koszmar . Co do pompki paliwa - miałem przejścia , obok niej wychodzi wąż do odmy , który właśnie tam na dole się ułamał , stało się to po maratonie z rozrusznikiem i gaźnikiem , więc najpierw się zagotowałem , potem sprubowałem tam zajrzeć (nie widać ani z dołu ani z góry) jak ochłonołem podjechałem do pobliskiego warsztatu i zapytałem czy mają chwile (udając sierotke marysie) żeby mi taki wężyk założyć
Chłopcy zrobili mądre miny eee taki wężyk ... wjeżdżaj bez kolejki to 5 minut za 10zł Ci zrobie .
Po 2 h przeklinania zrobił ... powiedzieli żebym wiencej do nich nie przyjeżdżał
Nie obyło się bez zdjęcia pompy paliwa , a po złożeniu wszystkiego urwał zielony kabelek ....
  
 
Cytat:
2003-05-13 10:07:36, Blady pisze:
To fakt , jest przechlapane , 132 ma taką samą (no prawie w 90%) komore silnika jak 125 , miejsca nie ma na nic . Żeby wyjść rozrusznik (miałem ten większy model) musiałem ściągnąć gaźnik i przymierzałem się do kolektora - dołem nie wyjdzie na pewno - koszmar . (...)



U mnie w Poldku trzeba wyjąć pompę paliwa i bagnet olejowy. Rozrusznik wychodzi górą, ale odkręcać go trzeba od dołu (kanał, podnośnik).

Za to w Argencie na wtrysku jest zabawa - ciasno jak cholera.
A własnie wczoraj wieczorem okazało się, że mnie to czeka - rozrusznik zamilkł nawet stukanie, pukanie nie pomagało.
  
 
no i po wszystkim! ufff, to była męczarnia. tak jak napisał Mroziu: mnóstwo roboty, mało czasu, ciągle nowe problemy, ale w końcu udało się i JEST - pięknie chodzące DOHC pod moją maską i do tego ten cudny wydech od Argenty... niestety czeka mnie jeszcze wymiana gaźnika (mój stary to makabra ) i ostateczna regulacja autka. Nie mogę się doczekać końca okresu "przystosowawczego" (czyt.: docierania ) żeby wreszcie móc sprawdzić co to auto teraz potrafi.
wielkie brawa dla chłopaków z SMP ciężko się napracowali (znaczy się ja też im pomagałem troszkę ) i odwalili kawał dobrej roboty.
napisałbm więcej bo wspomnień, anegdot i historyjek (w tym miejscu pozdrowienia dla SerU za 'bobikowe' opowiastki o pólnocy ) jest wiele ale śpieszę się żeby znowu odpalić auto i wsłuchać się w błogi dźwięk dohc...
  
 
opwiedz lepiej jak ci sie jechało czy buła to przyjemność czy meczarnia (okres przystosowawczy)
  
 
Lechu profil masz jakis nieaktualny - 1500 ?
  
 
a co ze starym silnikiem?? Zainstalowany w bagażniku czy zostawiłeś w SMP???
  
 
Cytat:
2003-05-13 11:34:27, bodziot pisze:
opwiedz lepiej jak ci sie jechało czy buła to przyjemność czy meczarnia (okres przystosowawczy)


nie było tak źle. Mrozek radził żeby nie przekraczać 2700 obrotów, a to na 5 biegu dawało jakieś 90km/h, więc nie tak strasznie. gorsza dla silnika była raczej ta stała prędkość przez większą część drogi
Cytat:
Lechu profil masz jakis nieaktualny - 1500 ? /QUOTE]
zaraz się zrobi
[QUOTE]a co ze starym silnikiem?? Zainstalowany w bagażniku czy zostawiłeś w SMP???


silnik i skrzynia zostały we Wrocławiu. to już któraś z kolei porzucona jednostka napędowa przed garażem SMP. SerU musi teraz uważać, bo mu CBŚ zrobi nalot na "dziuplę"...

[ wiadomość edytowana przez: Lechu dnia 2003-05-13 15:04:06 ]
  
 
Cytat:
2003-05-13 11:43:05, MaciekW pisze:
Lechu profil masz jakis nieaktualny - 1500 ?


zrobione
  
 
A więc dokonało się
Docieraj,docieraj a na najbliższym spocie zobaczymy co potrafi 1.8 DOHC
  
 
Ja Lechowi zazdroszczę jak cholera!!!!
Mi się marzy 2,0, ale chyba nie tak szybko brak $

Wiecie co mnie zaintrygowało w wypowiedzi Mrozka? Nie fakt, że chłopaki dali z siebie wszystko, nie to że się najeba... jak smoki i robili od rana do nocy, ale to że robiąc kawał dobrej roboty jeszcze im mało. Nie są zadowoleni do końca, bo można było lepiej. Brawa za obiektywizm, słowa krytyki pod własnym adresem i dążenie do perfekcjonizmu. Nie popadli w samouwielbienie, jak to oni wspaniale robią przekładki, ale postrzegają to w sposób trzeźwy.
A tak nie podlizując się jestem pod wrażeniem zaangażowania i fachowości całego zespołu SMP ( Swiętej Marii Panny )
  
 
Cytat:
2003-05-13 20:39:33, MAJCHAL pisze:
(...)
Wiecie co mnie zaintrygowało w wypowiedzi Mrozka? Nie fakt, że chłopaki dali z siebie wszystko, nie to że się najeba... jak smoki i robili od rana do nocy, ale to że robiąc kawał dobrej roboty jeszcze im mało. Nie są zadowoleni do końca, bo można było lepiej. Brawa za obiektywizm, słowa krytyki pod własnym adresem i dążenie do perfekcjonizmu.
(...)



Prawdziwi fachowcy.

  
 
Cytat:
2003-05-13 09:48:55, Renata pisze:
Rety, opis Mrozka robi piorunujące wrażenie. Człowiek nie zdaje sobie sprawy jaki ogrom pracy pociąga za sobą taka wymiana. Jestem pełna podziwu dla SMP.

To tak jakby fabryka FSO sie odradzała, przynajmniej w pewnym sensie...

Pozdrawiam, Renata



Jest taki mały szatański plan, ale na razie o tym cicho sza!
  
 
Hmmmmm chyba się ( jedynie ) domyślam, ale już mi się podoba
  
 
No to teraz Maras drzyj w Borsku. Lechu bedzie chyba wymiatac fiaciorem