Pomocy! Awaria 406 zagranicą!!!

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Witam, sytuacja jest słaba, bo wczoraj zepsuł mi się 406 we Włoszech, z narzeczoną wracamy do Polski.

Objawy:
+ samochód stał przez 3 h nad morzem, po tym czasie kontrolka akumulatora nie gaśnie po włączeniu silnika - nie świeci tak mocno jak po przekręceniu kluczyka jeden raz, ale tak się żarzy
+ kontrolka nie zmienia natężenia przy różnych obrotach, po przejechaniu ok 5 km nie zgasła
+ pasek alternatora ok, wszystko się kręci
+ ile mogłem posprawdzałem i poruszałem więszkość przewodów
+ akumulator prawdopodobnie ok, nigdy nie miałem problemów z odpalaniem w zimie etc.

Samochód:
+Peugeot 406, 1.9 td, 1998 rok, 170 tyś przebiegu

Sytuacja jest słaba, bo jak wspomniałem jesteśmy we Włoszech, udało mi się znaleźć warsztat i podjechać tam samochodem, ale będzie czynny dopiero w poniedziałek i chcę zrobić szybki zwiad, moje pytania:

1. wg mnie to są szczotki alternatora - czy się to często sypie w 406? ile może kosztować taka część? (pytam, bo nie chce żeby włoscy mechanicy mnie zbytnio orżnęli)
2. czy w sytuacji takiej, że nie uda mi się naprawić tego na miejscu (albo naprawa będzie za droga na moje obecne środki) można z tym jechać? Na innym foru czytałem, że u niektórych ta kontrolka się świeci i nie wpływa to w żaden sposób na jazdę - tzn jest ładowanie, a świeci się z innego powodu (ale nikt nie wie jakiego)
3. Do Polski mam jakieś 800 km - czy aku diesla jest na tyle silny, by obsłużyć pompę i wszystkie podstawowe urządzenia (bez świateł) by pokonać ten dystans?

Z góry dzięki za szybką odpowiedź, Karol K.
  
 
Witam !!!
jestem posiadaczem 306-stki ale z takim samym silnikiem. Moja sugestia po objawów prze ciebie opisanych to brak masy na regulatorze napięcia lub faktycznie szczotki na alternatorze.. Ale sprawdź to pierwsze. Czy dojedziesz do polski bez naprawy? raczej dojechałbys ale bez włączonych odbiorników. Nie radzę - policja jest wszędzie. Powodzenia
  
 
Moja opinia... Kup w hipermarkecie drugi akumulator(na wszelki wypadek), wrzuć do kufra i dojedź do domu. Koszt 50 euro a w Polsce baterie odsprzedasz. Przeleciałem tak Omegą TD 1200 km.
  
 
W poniedziałek rano odpaliłem i... cud! Kontrolka zgasła! Więc jadę sobie powoli, mijam zakład do którego miałem zajechać ale myślę sobie: na wszelki wypadek stanę i zobaczę pod maskę czy wszystko ok. Macha w góra a tu kupa dymu, szybko silnik off i szybka diagnoza - fajczy się alternator. Dobra mówię, dojadę do warsztatu, będziemy myśleć. Jak na złość bateria już się zdążyła rozładować, samemu pchać nie bardzo bo 1. pod górę, 2. proszeni o pomoc włosi odmawiali bo to nich podobne nielegalne pchać auto po ulicy (a ciekawe czy legalne jest pomagać). Udało mi się wyprosić mechanika żeby podjechał z drugą baterią i obyło się bez pomocy drogowej (raptem 400 m). Oczywiście diagnoza potwierdzona - alter do wymiany. Spoko myślę sobie, sprawdzałem w polsce koszt ok 500 złoych w podróbkach, a 200 w używkach. Pytam o koszty - minimum 500 euro plus robota. No to ładnie mówię sobie, nie mam nawet 1/3 tej sumy przy sobie...

Stanęło na tym, że ojciec w Polsce znalazł 2 alternatory które właśnie do mnie jadą autokarem, jeden nowy i jeden używany. Oczywiście żeby było ciekawiej do tego silnika wychodziły 4 różne wersje nie wiadomo po co, ale mam na 90% są trafione więc jutro może będzie dobrze. No i koszt materiałów to ze wszystkim ok 100 euro a nie 500...

Znam trochę włoskiego więc się jakoś z nimi dogaduję, ale cwaniaki straszne są - nawet nie chcieli mi naładować akumulatora żebym przypadkiem nie odjechał od nich. No tak, ale raz na jakiś czas szkoła życia jest bardzo wskazana. Szkoda tylko, że często sporo kosztuje...