[czapa_74] szaraczek - Strona 8

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Dziękuję Leszku, już się zaczynałem zastanawiać czy na wizytę się nie umówić . Jutro z Markiem w Polskę się wybieramy, jest pewien plan, co z niego wyjdzie? Czas pokaże....... W planie jest nawiedzenie Wrocławia jutro późnym wieczorem, a może we wtorek rano? Sam już nie wiem, gubię się powoli w tym wszystkim, wyjdzie w praniu. Ważne aby coś się działo, aby w miejscu się nie zasiedzieć.......


[ wiadomość edytowana przez: czapa_74 dnia 2012-08-13 11:11:02 ]
  
 
oj tam, nie płacz Tomek, bedzie nowe lepsze, to nie była dobra baza do inwestycji. Jeszcze zrealizujemy pomysł z przewoznym basenem
  
 
Trzeba będzie przez zimę to dokładnie przemyśleć, rozplanować, to by było COŚ .
  
 
Hm...w wrocławiu widziałem fajnego cabsa...czyżby?
  
 
NIEEEEEEE, póki co wyleczyłem się ze wszystkiego co dachu nie posiada .
  
 
...Tomuniu... nie wiesz co mówisz Ta choroba jest nieuleczalna, raz zarazony, juz przepadles
  
 
Hahahaha, czyli że to tak samo jak z nałogowym piciem? Można nie pić ale i tak się jest alkoholikiem?

A to wszystko wina Mańka, kiedyś pożyczył mi escorta na ,,tydzień" jako autko zastępcze.........



[ wiadomość edytowana przez: czapa_74 dnia 2012-08-12 21:43:57 ]
  
 
w 2007r. Cashy i Cinus przewieźli mnie cabsem pierwszy raz w życiu. Rok później byłem już swoim.
  
 
Szaraczkiem wybraliśmy się dziś do Ełku. Daje radę, ale nadkola i tak trzeba będzie ciut na boki wyciągnąć.

A oto kilka dzisiejszych fotek:



Wewnątrz też się coś rusza ale to już przy lepszym świetle fotki zrobię.
  
 
no bajer felgi, tylko do nieba zbyt blisko
  
 
No niestety, ale i nad tym się pomyśli w odpowiednim czasie. Jeśli we wtorek opinia fachowca będzie pozytywna to szaraczek zostaje w rodzinie. I wtedy zacznie się zabawa....... .
  
 
Tomek rozkraczył się w wawie, ktoś miałby czas podjechać jak wskażę lokalizację ?
  
 
Jestem w kontakcie z Tomkiem, mysle ze ogarniemy sprawe
  
 
Po dzisiejszym dniu, a raczej już wczorajszym trzy słowa cisną mi się na ust ....... Q*WA JA PI****LE..........

Początek dnia OK, wylot z Białego, dojazd do Wawy - bajka, Marki - pierwszy korek, w okolicach Warszawy Zachodniej - drugi. Oki, życie..... w trakcie podjeżdżania po dwa metry silnik gaśnie, co za c**j? Po paru konsultacjach przez tel, godzinie opukiwania rozrusznika, sprawdzania bezpieczników, ruszania kablami i innych czarów marów, pchanko i próby palenia...... dupa, zero reakcji. Skończyło się na tym ze razem z escortem wylądowaliśmy pod mostem, a dokładnie to pod wiaduktem. I całe szczęście bo przez kolejne 2 godziny przynajmniej nie smaliłem się na słońcu.
Co tu robić.... tel do kol. Marecki i strzał w dziesiątkę, przyjechał, zholował do Legionowa do kol. Migdała gdzie w super sprawnym tempie przebiegła wymiana gada (rozrusznika) którego to wszystko winą było. Zwyczajnie wziął i zdechł, w stolycy, jakby to pod chatą gdzieś nie mógł....... złośliwe bydlę. No nic, sprawy pozałatwialiśmy i jazda do domu.
Jakby mało atrakcji na dzień jeden było dojeżdżając do Białego około 22.00 wpasowałem się na rozwalone na jezdni podstawki pachołków rozdzielających pasy jezdni......... powtórka z rozrywki, toż jakiś czas temu miałem to samo z windstarem........ Awaryjne, kamizelka, wysiadam i łubudu słyszę, motor za mną leciał, na szczęście widząc że stoję zwolnił, ale i on się na to napatoczył...... fela pogięta, zawieszenie poszło..... Całe szczęście że maszynę opanował, jakby tak poleciał....... wolę nie myśleć.
Dobra, rzut okiem - powietrza brak w przednim kole, lewarek i wymiana - będzie pretekst aby oponki wymienić na ładniejsze..... Po zdjęciu koła mniej przyjemnie się zrobiło - fela od wewnątrz wgięta, a żeby za miło nie było to i pęknięta. Telefon na policję, trochę czekania, jeszcze więcej pisania i od jutra protokół do odebrania w drogówce w celu dochodzenia odszkodowania.
Ja do samochodu a on jakoś tak dziwnie. Co jest? Prawe koło tył to samo, nie no...... siła złego na jednego....... fela oczywiście też pogięta , tyle że spawać nie trzeba. Żadna pociecha.
Tel do Casheya i jak zawsze można liczyć na Jego pomocną dłoń, w tym przypadku kolejną zapasówkę z dostawa niemal natychmiastową na miejsce zdarzenia.

Ostatnie 20 kilometrów już bez zbędnych atrakcji się obyły, aż dziwne, byłem niemal pewien że albo łoś mi wyskoczy jakiś albo jakieś inne licho przyniesie.

Ogromne podziękowanie w tym miejscu chcę złożyć wszystkim tym którzy byli tak dobrzy i wspierali mnie dziś poradą, pomocną dłonią, dobrym słowem, swoim czasem ......... DZIĘKI Panowie, oby potrzeby nie było ale i na mnie zawsze możecie liczyć.

Ps. Tak na zakończenie, bo się rozpisałem jak nigdy...... Marku o lince (tej którą to rozjechałem) pamiętam, rano zadzwonię i dogadamy temat.

Idę spać, spokojnej nocy życzę.
  
 
No niestety tak jest, jak nie autko to coś innego. Mojego ojca MKVII kombi 1.4 jest już od paru ładnych lat w rodzinie, no i myślę że gdyby nie to, to nie wybrałbym się tej wiosny w trasę do Włoch (2000km w jedną stronę). Oczywiście nic nie miało prawa się zepsuć, jedynie w pierwszych 100km wycieraczka się odpięła, no i trzeba było zmienić na nowe w trasie - ale to żaden problem w porównaniu z tym co Ciebie trafiło. Zobaczysz, po jakimś czasie dokładniej poznasz autko, co je ewentualnie boli itp. będziesz mógł wyeliminować wszystkie niedoskonałości tak jak ten parszywy rozrusznik. Wtedy autko na pewno odwdzięczy się niezawodnością i będzie służyć długo (jeśli wcześniej jego nie sprzedasz ) Jeszcze co do tych podstaw pachołków to również miałem podobną przygodę, ale na szczęście udało się tego uniknąć. Otóż wracając z Włoch, dojeżdżając do W-wy od południa, w miejscu gdzie jeszcze jest remontowany odcinek i dwa kierunki ruchu również oddzielone takimi tablicami na podstawkach, bodajże betonowych. Jedna taka podstawka, jakimś cudem znalazła się na pasie i to nie na środku, tylko bardziej po lewej stronie, tak że możliwość ominięcia była raczej minimalna, bo było dość wąsko. Jedynie można było "wycelować" ów podstawkę między koła, no i myśl - "Może nic nie urwie", a że była noc i mały ruch, to wiadomo, nie jechało się przepisowych 60 tylko 80 - po prawie 20h w trasie to wiadomo, nie ma się co ociągać każdemu się chce spać i im szybciej do domciu tym lepiej. Nie życzę nikomu takiej sytuacji takiej jak Tobie, to jest najgorsze co może być, w dodatku gdy nie ma nikogo do pomocy i jest się samemu, ale na szczęście koledzy z FEFK spisali się na medal i im wielkie piwo za to się należy I to nie ważne czy Ford czy inna gadzina, ostatnio z wujkiem jechaliśmy mietkiem w124 3.0d automat w małą trasę (200km jedna strona) no i awaria dość nietypowa, otóż zagotował się nam. Sprawca był również nietypowy - parę dni wcześniej wujek skrócił sobie drogę polną drogą, no i nawet nie wiedział że przekrzywił dolną podstawę chłodnicy, przez którą w trasie zablokował nam się wentylator. Metody naprawcze również nietypowe, linka holownicza przyczepiona do podstawy chłodnicy (wspornik) a drugi jej koniec do drzewa, no i pchaliśmy autko do tyłu, odciągając tj. prostując tą podstawę. No i oczywiście pojechaliśmy dalej, bez żadnych zmartwień
Sorki za tak długi post. Po prostu nudzi mi się, a jak jakiś temat mi się spodoba to lubię się w nim wypowiedzieć, czasami aż za dobrze
Szerokości i bezawaryjności
  
 
Eh to widze ze zozrusznik to dopiero poczatek przygod, najbardziej chyba szkoda felg bo przeciez dopiero co zalozyles te cossy :/ linka sie nawet nie przejmuj, przeciez jest juz ok i spelnia dalej swoja funkcje
  
 
Muszę Cie zmartwić jedną rzeczą... za cossy policzą Cie jak za zwykłe tanie alusy...

Jak coś tu masz mój temat z opisem jak załatwiałem podobną sytuację (może się przyda): Dochodzenie odszkodowania po wjechaniu w dziurę
  
 
Temat śledziłem na bieżąco, parę tel wykonałem, jutro jadę poogarniać temat. 2 dni cossy na aucie siedziały ........szlag mnie trafia.
  
 
też miałem fele 2 dni na aucie - świeżo po malowaniu, naciągnieciu gum i wyważeniu, dodatkowo całe zawieszenie miało 2 dni..

gdybyś miał jakieś pytania - służę pomocą
  
 
No szkoda tych cossow bo ładnie wygladało kombi na nich. Już pies ganiał ten rozrusznik, bo wymieniony i wsumie nic wielkiego sie nie stało, ale felg szkoda na prawde.