[21072] Docieranie - podstawowe reguły

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Proszę o wskazówki jak dobrze dotrzeć silnik po generalce?
  
 
witaj

poczytaj sobie ten watek

[edit - cos znalazlem]

Wiem ze bylo to gdzies na innym forum, ale nie mam zapisane gdzie, dlatego cytuje, jesli ktos wie skad jest ten cytat, prosze o info z linkiem do oryginalu

"Oj Panowie (z wyjątkiem Majchala) – niedźwiedzią przysługę koledze sprawiacie, pisząc o z tym „zamuleniu” i koniecznością docierania silnika w całym zakresie prędkości obrotowych. Taki sposób docierania może doprowadzić do zatarcia się silnika, a o późniejszym negatywnych skutkach takiego podejścia do sprawy, nawet nie ma co pisać. Napiszę to wielkimi literami, choć niektórzy ludkowie się z tym mogą nie zgodzić (ich sprawa):

DOCIERANIE SILNIKA POLEGA NA JEŹDZIE BARDZO DELIKATNEJ!!!

Dosłownie – emerytowany sposób jazdy jest w najlepszym określeniem tego procesu. Dotarcie polega na dokładnym dopasowaniu się współpracujących części silnika. Nowe części lub po regeneracji (szlify) są obarczone pewnym błędem kształtu i na powierzchni współpracujących części występuję drobne, niewidoczne gołym okiem chropowatości, co powoduje punktowe przyleganie powierzchni współpracujących części. Wyrównywaniu się i dopasowaniu tych części wcale nie służy ostre kręcenie silnika do obrotów maksymalnych – wręcz przeciwnie powoduje to powstanie drobnych zatarć i miejscowego większego wytarcia się powierzchni współpracujących ze sobą. W dalszej eksploatacji wywołuje to przedwczesne zużycie całych części silnika. Aby zapewnić dokładne i równomierne dotarcie się chropowatości i tym samym uzyskać dobre spasowanie poszczególnych części silnika należy silnik kręcić łagodnie i do niewysokich prędkości obrotowych.
Okres docierania wynosi 3000 km i można go podzielić na dwa: wstępne 1500 km i końcowe też 1500 km.
Podczas I etapu docierania silnika:
1. starać się utrzymywać podczas jazdy prędkość obrotową silnika w wąskim przedziale 2000-2500 rpm – tzn nie mniej niż 2000 i nie więcej jak 2500, co w zupełności odpowiada bardzo spokojnej jeździe i pokrywa się z kolejnymi zmianami biegów na wyższe – przy 2500 wrzucamy bieg wyższy i mamy akurat około 2000 rpm
2. absolutnie unikać gwałtownych przyspieszeń lub wyprzedzania (wyprzedzać należy z rozpędu, ledwo co przyspieszając, więc raczej unikać tego manewru)
3. rozkręcanie silnika do tych 2500 ma przebiegać bardzo łagodnie – dosłownie: powoli – niedopuszczalne jest wciskanie pedału gazu do oporu i zmiana biegu przy 2500, to wyrządzi jeszcze większej szkody
4. nie należy holować innego pojazdu
5. nie przeciążać samochodu
6. nie dopuszczać do szarpania w układzie napędowym, spowodowanego jazdą na zbyt niskich obrotach , tj. poniżej 2000 rpm; podobnie nie wywoływać szarpań gwałtowną zmianą biegów lub mało delikatnym (bez wyczucia) operowaniem pedałem sprzęgła
7. nie używać piątego biegu
8. nie przekraczać prędkości 70 km/h – co odpowiada prędkości obrotowej silnika na poziomie około 2500 rpm na czwartym biegu
9. absolutnie nie wolno doprowadzić do przegrzania silnika
10. docieranie w tym etapie przeprowadzamy tylko na benzynie – jazda na gazie, który wytwarza dużo wyższą temperaturę spalania powoduje znacznie większą rozszerzalność tłoków (tzw. puchnięcie tłoka – objaw jak najbardziej normalny, zwłaszcza w nowych tłokach, które przecież muszą się dobrze ułożyć w cylindrach) i w konsekwencji większe zużycie płaszcza tłoka podczas jazdy w tym pierwszym okresie, a w krańcowych przypadkach może doprowadzić do zatarcia się tłoków; do tego bezwzględnie należy jeździć tylko na benzynie w przypadku, gdy był wykonywany remont głowicy: w szczególności frezowane były gniazda zaworowe lub/i wymieniane zawory – benzyna smaruje przylgnię (miejsce stylu zaworów z gniazdem), a gaz niestety nie, co nie zapewni dobrego dotarcia się zaworów.
11. starać się nie jechać w długie trasy drogami szybkiego ruchu – silnik najlepiej dociera się w łagodnym ruchu miejskim z często zmieniającym się obciążeniem i prędkościami obrotami silnika

Po przebiegu 1500 km należy wymienić olej wraz z filtrem oleju i dokręcić głowicę w odpowiedniej kolejności i zalecanym przez producenta momentem.
W drugim, końcowym okresie docierania pozwalamy sobie już na trochę więcej i zamiast trzymać się sztywno granicy 2500 rpm możemy wykorzystać całą zieloną kreskę na obrotomierzu, czyli możemy (i należy go już wtedy nawet często) kręcić silnik do 3500 rpm – ale też łagodnie, bez deptania pedału gazu. Można już przejść na zasilanie LPG (ale odpalamy w dalszym ciągu tylko na benzynie). Można też sobie pozwolić na co mniej wysilające silnik manewry wyprzedzania (z zachowaniem granicy około 3500 rpm) i używanie piątego biegu oraz skorzystać z autostrady .
Po tych łącznie 3000 km w dalszej jeździe nie ma już żadnych ograniczeń.
Docieranie należy przeprowadzić także po każdej większej naprawy silnika, czyli wymiany panewek, pierścieni, jakiegoś tłoka, bo np. pękł, sworznia, wałka rozrządu, korbowodu lub wymianie zaworów lub naprawie ich gniazd lub po jakiejkolwiek rozbiórce (i ponownym montażu, choćby na tych samych częściach) układu korbowego. Nie wchodzi do tego zakresu np. wymiana lasek popychaczy, sprężyn zaworowych, klawiatury, pompy olejowej, uszczelniaczy itp.

Tytułem przykładu – gostek wykonał remont kapitalny silnika i też pewny swego przekonania o „docierał” silnik do 6000 rpm, Efekt – po 1500 km korbowód wyszedł bokiem silnika. Gnojek miał jeszcze czelność reklamować prawidłowość dokonanej naprawy głównej silnika, a wyjeżdżając z warsztatu od pierwszego ruszenia z miejsca zaprezentował jak to powinno wyglądać (czyli pisk opon i przeraźliwe wycie silnika) i pomimo, że została mu zwrócona niestosowność takiego postępowania.
Inny, świeższy przypadek – może bardziej znany na PTK – SerU#408 i jego 2.0. Co niektórzy wiedzą, że uczestniczyłem w składaniu tego silnika do kupy. Po odpaleniu engine’u – SerU jak to SerU – w rurę i 5000 rpm, a w kolejny dzień test możliwości zamknięcia licznika. Po kilku tysiącach (zdaje się, że dokładnie 7000 km) kilometrów takiej zabawy silnik powiedział w końcu NIE i już dalej nie pojechał (zatarł się w dosłownym tego słowa znaczeniu). Po takich doświadczeniach i kosztującym nieco remoncie (też znów składałem tego „cudaka” ) , SerU wykuł na blachę te powyższe zalecenia i strzegł ich przestrzegania jak oczka w głowie. Jak dotychczas – cieszy się z fajnego silniczka i żadnego efektu „zamulenia”. W ciągu tak krótkiego czasu nie ma nawet takiej możliwości, żeby się to stało.

Zresztą w technice motoryzacyjnej nie istnieje coś takiego jak pojęcie „zamulenia” silnika. Obalając mity na temat tego zjawiska wyjaśnię na czym to w rzeczywistości polega. Silnik „zamula” się nie w wyniku dziadkowego stylu jazdy, ale z powodu przytkania się kanałów wylotowych (kanałów wylotowych w głowicy, kolektora wydechowego oraz układu wydechowego) spowodowanego osadzaniem się cząstek sadzy, nagaru, drobin nie spalonego oleju czy paliwa, na ściankach układu i zwłaszcza w komorach tłumików, a także osadzaniem się nagaru na ściankach komór spalania i tłokach. Za taki stan rzeczy winę ponosi głownie niewłaściwa regulacja mieszanki (gaźnika) i ustawienia zapłonu, czy też po prostu zwyczajna niesprawność układu zapłonowego (słaba iskra) będąca wynikiem starych kabli zapłonowych, wilgotnej kopułki z zaśniedziałymi stykami, czy też źle dobranych lub wypalonych świec. Nagar i duża ilość sadzy na tłokach i ścinkach komór spalania obniża sprawność spalania mieszanki paliwowo-powietrznej, co tym samym obniża moc silnika. Oczywiście delikatna jazda, czyli mała prędkość wydobywania się spalin z komór spalania sprawia, że cząstki sadzy i nagaru mają ułatwione zadanie, żeby się móc przyklejać do rur. Ponadto takie nieczystości wywołują chropowatości na ściankach układu wylotowego, co dodatkowo utrudnia przepływ spalin. Wysokie obroty a co za tym i duża prędkość wylotu gazów spalinowych wpływa oczyszczająco na układ wylotowy (syfy są „zdmuchiwane” ze ścianek) i jednocześnie zmniejsza się tendencja do osadzania się tych „nieczystości”.
Efekt „odmulenia” często daje się zauważyć po długiej trasie (500-600 km i z powrotem) – kiedy to jedzie się ze stałą i dość wysoką prędkością obrotową silnika (np. przy 120 km/h jest około 3400-3500 rpm) – bo wtedy samooczyszczają się komory spalania i układ wydechowy, co przywraca pełną sprawność i przepustowość usuwania spalin. A najbardziej jaskrawo udawało się to zaobserwować w przypadku aut z dwutaktami (wartburg, trabant, lub syrenka) – często w czasie takiej długiej jazdy z rury wydobywał się gęsty niebieski dym, świadczący o wypalaniu się oleju nazbieranego w puszkach tłumików.
Ale na pewno jako dobre antidotum na to zjawisko nie należy uznać forsowne wysilanie silnika."




[ wiadomość edytowana przez: dcnt dnia 2004-12-28 17:03:36 ]
  
 
u mnie jak w starej był zrobiony generalny to nalalismy bak do pełna i zostawilismy fur na cały dzien zeby sobie parkotał
i łada jezdział kilka ładnych letek po remoncie 3-4 nie pamietam z moim katowaniem i ani ani oleju nie brała fakt ze zajefajnie była spasowana i wogole pozdro
  
 
Ja zrobięm kapitalke - pełną - wszytko nówkas - kupa kasy - i..... docierałem motor tak

olej na przepłukanie po 500 kilosach zlany i nalany normalny który wylałem po 1500 kilosach i na następnym już jeździłem do kolejnej regulaminowej wyminy - pierwsze 500 kilosów jeździęłm jak dziadek góra 2500 obr kolejne 1500 jeździłęm nie przekraczając prędkości obr. momentu czyli 3 tys obr kolejne 3000 tysi kilosów jeździłęm góra 3500 obr - a później już normlanie i co.......... 35 tysięcy kilosów zrobiłem i wyskoczyło zabezpieczenie swożnia tłoka i po ptakach. Wcurwiłem się bardzo
teraz robie sobie silnik jeszcze ras - bo i tak jeżdże na innym - robie obróbke cieplną przed zmontowanie - cjanowania i takie tam bajery - ważenia wyważania i wogule - ciasne pasowanei tłoków i przejade 100 kilosów spokojnie - później 500 - następnie zostawie silnik żeby pracował ze 2 godziny na wolnych i kurna ma to gdzieś musi być gitara
  
 
Mnie mechanik polecił jeśdzić na banzynie, delikatnie i max do 3,500 obrotów. czy to nie za dużo?
  
 
Po prostu nie przeciążaj silnika( ciężkie bagaże, holowanie). I nie wstawiaj mu ile fabryka dała!
Cytat:
Dosłownie – emerytowany sposób jazdy jest w najlepszym określeniem tego procesu.

Jeżdzij przez pierwsze 5000km. jak dziadek 50-70km/h.
  
 
Jak wielu jest mechaników,tak wiele jest szkół docierania auta.Być może wynika to z tego,że silnik auta po kapitalce na dotarciu nie jest traktowany tak samo jak silnik auta prosto z fabryki.Ja po kapitalce miałem zalecone przez pierwsze 500 km nie przekraczać 3500obr/min.Przedtem jednak,po złożeniu silnika auto zostało odpalone i przez ok.5 godzin chodziło sobie na luzie,aby się części dobrze spasowały.
  
 
Cytat:
2004-12-29 01:34:40, mechanior pisze:
Po prostu nie przeciążaj silnika( ciężkie bagaże, holowanie). I nie wstawiaj mu ile fabryka dała! Jeżdzij przez pierwsze 5000km. jak dziadek 50-70km/h.


Ja bym nawet użył stwierdzenia emeryt na wakacjach
  
 
Cytat:
2004-12-31 13:14:12, simon2107 pisze:
Jak wielu jest mechaników,tak wiele jest szkół docierania auta.Być może wynika to z tego,że silnik auta po kapitalce na dotarciu nie jest traktowany tak samo jak silnik auta prosto z fabryki.Ja po kapitalce miałem zalecone przez pierwsze 500 km nie przekraczać 3500obr/min.Przedtem jednak,po złożeniu silnika auto zostało odpalone i przez ok.5 godzin chodziło sobie na luzie,aby się części dobrze spasowały.



Mechanik powiedzial, że remont, szlify i pasowanie są tak dokładne, a oleje współcześnie takie dobre, że mam jeździć normalnie aby tylko do 3500 obrotów. Mam nie przeciągać na biegach i nie przeciążać autka, dodatkwo zalecił 2 zmiany oleju. Jedna po 500 km, druga po 1500, następne już normalnie.
Dodatkowo mam jeździć przez 1000 km na benzynce. Potem juz mogę na LPG.

Mechanik stwierdził, że jazda z bardzo niskimi wartościami obrotowymi między 2000-2500 jest zupełnie bezzasadna współcześnie. Dla silnika prędkości obrotowe między 2500, a 3500 to żadna różnica. Ważniejsze jest aby jazda była płynna, bez szarpania i szybkiego gazowania.

Tyle mojego i zalecił mi sie tego trzymać jeżeli mam mieć gwarancję na silnik.
  
 
ŚWIETE SŁOWA!

Moj mechanik tez tak mowił.
po 700km zlałem mineralny w wlałem pólsyntetyk.
teraz po okolo 2 tyś przymierzam sie na mobil 1 syntetyk.......
  
 
Cytat:
2005-01-02 11:57:08, zenuak pisze:
ŚWIETE SŁOWA! Moj mechanik tez tak mowił. po 700km zlałem mineralny w wlałem pólsyntetyk. teraz po okolo 2 tyś przymierzam sie na mobil 1 syntetyk.......



Kiedy pokazałem mechanikowi komentarze z forum dot. powolnego docierania do 2 tyś obrotów to tylko złapał się za głowę. Mówi, że to taka półprawda. Oczywiście szaleństw wyczyniać nie wolno, ale bez przesady.
  
 
Tak sobie czytałem o tym docieraniu, bo zapowiada się, że niedługo będę składał silnik i wszystko by było fajnie, gdyby nie artykuł, o którym czytałem parę latek temu. Dosyć kontrowersyjny, ale myślę, że wart przeczytania.

>>LINK<<

Co sądzicie na ten temat?
  
 
wersja ze zdjęciami o których mowa:

link

też mnie czeka w przyszłosci docieranie... i też czytałem na ten temat, i sam nie wiem.. łagodne pewnie jest "bezpieczne", a tutaj.. no niby nie jest to teoria, tyle tych silników dotarł...

wydaje mi się kluczowym, żeby w miarę łagodnie wchodzic na te wysokie obroty, nie sensie nie że gaz do dechy i rura, tylko płynne zwiększanie obrotów do wysokich, stopniowo otwieramy przepustnicę... Na szczęscie mam jeszcze sporo czasu do przemyśleń

dzięki za linka


znalezione:
"Coś wam ciekawego napisze. Może nie o super wypasionej furze bo mowa będzie o seicentach w firmie. Kupili chyba 20 szt. teg ozłomu z silnikami 1.1 bodajże 55 KM.
Nie jest to najnowocześniejsza technologia, ale te silniki chyba długo we fiatach latały i kto wie czy nie do dziś w jakimś grande punto, zresztą nie ważne. Spawa sprzed 5 lat.

Generalnie jednym ja się bujałem od nowości a drugim mój kumpel. Ja robiłem docieranie silnika przez pierwsze 1500 km a mój kumpel dawał w palnik silnikowi, że mimo, że to nie moje było to łzy człowiekowi z wrażenia leciały. On dostał kilka miesięcy auto wcześniej więc mieliśmy nierówne przebiegi o jakieś 25 tyś km. Po pół roku kiedyś staneliśmy na kresce i co się okazało : jego auto miało na każdym biegu dużo więcej mocy niż mój dotarty silniczek. No szlag mnie trafiał, próbowaliśmy kilka razy i ze startu i z lotu. Nie pomagało nic. Moje autko dostawało w du..e nawet jak jego był przełączony na gaz (instalacja fabryczna) a ja na benzynie po powtórnym przyuczeniu kompa do benzyny. Zresztą jak nie raz z nim jechałem to po prostu auto było bardziej zrywne od mojego.

Więc podsumowując: mi docieranie silnika raczej pod kątem mocy się nie opłaciło a myślałem, że będzie odwrotnie. Nie chcę kogoś namawiać do zbrutowania swojego silnika, bo jakbym sobie sprawił nowego sprzęta to chyba bym w życiu go nie przegazował przez pierwsze 3 tyś km. Ale wcześniejszy post kolegi dotyczący docierania silnika : ostro kontra łagodnie ma coś z prawdy tak mi się wydaje. Może po prostu ciężko się nam przestawić z czasów PRL kiedy tolerancje w elementach silników były dużo większe niż dzisiaj, stąd taki luźniejszy pierścionek, czy panewka czy też łożysko potrzebowało czasu na ułożenie się inaczej wyleciały by bokiem."

[ wiadomość edytowana przez: konukera dnia 2011-06-06 00:36:24 ]
  
 
Ciekawe, co 3zer powie na ten temat... z tego, co czytam tu na forum, to on ma najwięcej profesjonalnego doświadczenia w temacie silników wyczynowych. Mój silnik będzie daleki od seryjnego i nie tylko tłoki, pierścionki trzeba dotrzeć, ale także wszystkie elementy poniżej i powyżej, więc ciekawi mnie właśnie, czy sposób docierania w takim przypadku jest jeszcze jakiś inny.
  
 
wywołany zostałem więc spieszę z info...od razu mówie, że nei czytałem wątku całego więc jak coś się powtarza to sorry
jeśli chodzi o docieranie to nie ma co zbytnio przesadzać z tymi środkami ostrożności.
po odpaleniu dobrze żeby sobie pochodziło auto 20-30 minut na wolnych, żeby sprawdzić czy coś nie cieknie etc po złożeniu.
jeśli chodzi o silniki seryjne, które mają długo służyć bez rewizji to ok 800-1000 km docierania jest wskazane, jeśli chodzi o luźno składane silniki do sportu to zwykle 500km jest wystarczające.
jeśli chodzi o samą procedurę to przede wszystkim delikatnie, bez zbytniego przeciążania silnika na wolnych obrotach czyli żadne podjazdy pod górę na 4ce i 2000 obrotów i tym podobne rzeczy. poza tym bez gwałtownych przyspieszeń, z początku do 4-4,5 tys obrotów, potem można wykręcać silnik wyżej, ale w sposób jednostajny.
na pierwszy etap docierania nie jest wskazana jazda w korkach po mieście, bo to męczy bardzo silnik, lepiej wziąć gdzieś auto w trasę czy tam na autostradę i przejechać 100-200 km wahlując obrotami między 3 a 4 tys.
no i oczywiście po docieraniu wymiana oleju i filtra obowiązkowa
  
 
ok, na pewno każdy ciekawski jest wdzięczny za tą porcję informacji Ja również dziękuję.
  
 
a...odnośnie tego artykułu o docieraniu na pełnym bucie przytoczonym wyżej....rozmawialiśmy o tym w pracy dzisiaj z kolegą i doszliśmy do wniosku, że autor tekstu zapomniał chybą, że oprócz pierścieni w silniku dociera się również inne ruchome podzespoły, a ponadto ciekawym spostrzeżeniem jest to, że w fabrykach w tym wypadku motocykli pracują sami idioci, którzy nie wiedzą co zalecają użytkownikom ale każdy ma prawo do swojego zdania w tej kwestii
  
 
Znowu ja odświeżam posta. Silnik przejechał może kilka kilometrów, pochodził poza tym łacznie z godzinę na jałowych połaczonych z przygazówkami i obserwuję, że po nagrzaniu silnika do jakichś 60 - 70 i więcej stopni, zaczynają się problemy z jego prawidłowym działaniem i wkręcaniem się na obroty. Gdy silnik zgaśnie, rozrusznik ledwo rozkręca go do obrotów, przy których zdoła odpalić. Przekręcić wał kluczem, to też spory wysiłek... dużo większy, niż gdy jest zimny silnik.

Gdy oddawałem blok do honowania, to koleś mi powiedział, że mi go luźniej rozwierci, skoro ma być do sportu, plus kute tłoki. Chyba go jednak jeszcze za mało luźno rozwiercił, albo te tłoki za bardzo puchną.

Pytanie więc mam, czy to grozi zatarciem silnika i jak z tym postępować, aby go nie zatrzeć, a dotrzeć? Ile czasu szacunkowo może pochłonąć takie docieranie?
  
 
Moze i dziwny sposób, ale tak docierano silniki w autobusach, wąż z zimną wodą do chłodnicy i poszło na 24h.
  
 
Ogólnie chodzi o to aby auto nie silnik nie pracował na zbyt wysokich obrotach, jazda do 2.5k. Przyjęło się 1000km docierania. Ja docierałem jedno autko to oszczędzaliśmy je tak do 3000 km.

Ile zajmie to czasu silnikowi na wolnych obrotach nie wiem, i myślę że nikt Ci nie powie. To już sprawa przypadku ale myślę, że 24h non stop nie wystarczą. Lepszym rozwiązaniem będzie jeżeli pojeździsz spokojnie w jakąś trasę tak abyś nie musiał redukować biegów, np. długa ekspresówka 5 bieg 70 km/h.
Unikaj korków, gwałtownego dodawania gazu, jeżeli przyspieszać to delikatnie, stopniowo i płynnie, jazdy pod górkę.

2 ważna sprawa to Olej, dobrej jakości. Po dotarciu wymienić chodzi tu o opiłki metalu i brud, wiadomo jeżeli były wymieniane tłoki to mogły tam dostać się odrobiny opiłków czy jakieś inne brudy.

Sprawna chłodziarko-zamrażarka Jej sprawność jest na pewno kluczowa.

Co do przegazowywania na początku bym odstąpił od tego ale to moje zdanie może to nie ma wpływu.

Sprawdź jak działają świece, jak się wypalają, przewody zapłonowe, rozdzielacz czy iskra zawsze przeskakuje czy tylko czasem, luzy zaworów. U mnie przykładowo jak nabrał temperatury to brzydko pracował bo podparte zawory były na 2 gim cylindrze.



[ wiadomość edytowana przez: pawelkielich dnia 2013-10-10 00:11:49 ]