Hardkorowe usterki

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Jakoś mi się dzisiaj przypomniało- dżżżżyychh, dżżżyyych, moje serce (czyli tzw. wymiana rozrządu ) Miał ktoś jakąś usterkę, przygodę np. w trasie, że się prawie narobił w gacie albo jego serce zrobiło dźych, dżych ? A może coś śmiesznego ? Dawać gawędziarze !
  
 
Np taka.
Niemcy. Ładowarka samochodowa padła, nawigacja nie działa, jadę na czuja przez całe DE, widzę polskie tablice i tak za nimi jechałem, spokojnie...120 na tempomacie, przed Zgorzelcem postanowiłem wyprzedzić tira.
Jak nie jebło, kupa dymu z tyłu, auta mrugają, silnik dostał samozapłonu, łapie obroty, na pobocze i hamowanie biegami. W turbo puściło uszczelnienie, olej zassało.
Dojechałem powoli do parkingu, telefon po lawetę i 700 km podróży z autem na pace. Historia z przed półtora miesiąca.
Wrażenia bezcenne. Za pozostałe rzeczy zapłaciłem gotówką. Najdroższa wycieczka w życiu.
  
 
jeszcze kluczyki zgubiłes też była dobra przygoda
  
 
Kupiłem sobie swoje S12, wracam zadowolony, uśmiechnięty z nowego zakupu gdyż sierra płatała figle. Jestem w połowie drogi aż tu nagle piękne, mocne i wyraźne Jebudu !!!!!, Kumpel wybiega z drugiego auta i pyta się czy nic mi się nie stało, głowa w kierownicy i ze śmiechu wykrztusiłem z siebie " kurde chyba się coś zepsuło ". Auto wróciło lawetą, rano dnia kolejnego nie wiedząc o co chodzi zmieniłem wybuchnięty akumulator ( wpadł w wisko ), wjechałem na kanał. Bardzo zaciekawiło mnie nie trzymanie wolnych obrotów i późne wstawanie turbiny, mimo wszystko dalej paliła kapora . Zadowolony chcę zmienić turbo na większe, radośnie wszystko odkręcam. Bardzo zaciekawiła mnie czarna plama na bloku, zaświeciłem latarką i pierwsze zaskoczenie
Czemu do chole*y widzę korbowód leżący w misce !!
  
 
Wracałem ze zlotu pod Kielcami (nie pamiętam nazwy miejscowości ale to było zeszłej wiosny ) i po drodze chciałem dolać benzyny bo komornik zaświecił, auto zatankowane Wiesiu pozdrowiony i... auto nie odpala Kontrolka immo nie świeci, reset kompa (pożyczoną 10 ze stacji odkrecałem klemy) i tak ponad godz próbuję i nic W końcu dzwonię po lawetę bo 200km do domku a pchać mi się nie chciało Przyjeżdża laweta, pan wyciąga formularz żeby zapisać przyczyne przyjazdu, ja demonstruje nie świecącą kontrolkę i... kontrolka pięknie świeci
  
 
Cytat:
2016-02-08 18:01:22, kupiec pisze:
Wracałem ze zlotu pod Kielcami (nie pamiętam nazwy miejscowości ale to było zeszłej wiosny ) i po drodze chciałem dolać benzyny bo komornik zaświecił, auto zatankowane Wiesiu pozdrowiony i... auto nie odpala Kontrolka immo nie świeci, reset kompa (pożyczoną 10 ze stacji odkrecałem klemy) i tak ponad godz próbuję i nic W końcu dzwonię po lawetę bo 200km do domku a pchać mi się nie chciało Przyjeżdża laweta, pan wyciąga formularz żeby zapisać przyczyne przyjazdu, ja demonstruje nie świecącą kontrolkę i... kontrolka pięknie świeci


I to jest według Ciebie hardkor? Nawet nic Ci nie wybuchło.


[ wiadomość edytowana przez: darek4488 dnia 2016-02-08 18:24:59 ]
  
 
moje auta nie wybuchały i nie wybuchają nic na to nie poradzę
  
 
No to może ja.Wracając w zeszłym roku z wesela kuzyna z Chałup w czerwcu na obwodnicy Trójmiasta na wysokości Gdańska(a jechałem z żoną i trójką małolatów)nagle w kabinie siwo i straszny smród spalonego oleju.Nie było się gdzie zatrzymać więc awaryjne i na środku dwupasmówki a za mną siwo jakby się sterta słomy paliła.Wyskoczyliśmy z auta,podniosłem maskę a tam hardkor.Wszystko uj....ne olejem dym jakby się silnik palił.Zepchnęliśmy auto na pobocze i odczekałem trochę.Po jakimś czasie pojechałem dalej na stację paliwową kupiłem i dolałem oleju.Escort nie miał w ogóle mocy ale powoli dojechałem do Sieradza.Była godz.1 w nocy byłem zmęczony,śpiący i solidnie wku.....ny.Zostało niewiele ponad 120 km do domu więc postanowiłem że za tą przygodę to wstawię mu w dupę na maksa.Dojechałem do domu i w południe pojechałem do kumpla mechanika.Stwierdzenie silnik się skończył olej wywaliło przez odmę pierścieni brak.No i w taki sposób zrobiłem kapitalkę RS-a.Ja i kumpel byliśmy w szoku że tyle kilometrów dojechałem na dwóch garach.No ale to pewnie pikuś w porównaniu z innymi przygodami.Jak nic nie wybuchło to nie usterka.Tak tylko opisałem żeby wątek się toczył.Pozdrawiam











  
 
Cytat:
2016-02-08 16:02:07, markko666 pisze:
jeszcze kluczyki zgubiłes też była dobra przygoda

a tam zgubiłem, położyłem tylko i nie wiedziałem gdzie.
  
 
w 2009 roku będąc na zlocie w Tarnowie przygotowywałem się do palenia gumy, na chwilę przed paleniem postrzelałem z kolegą z wydechu i na tym skończyło się moje palenie biały dym spod maski i trzeba było furę zgasić. Poczekałem aż gapie się rozejdą i zajrzałem pod maskę. Patrzę o co mu chodzi więc zapalam go i w tym momencie widzę fontannę z okolic głowicy... myślałem że głowica pękła czy termostat a tu tylko wąż od termostatu pęk akurat w stronę wydechu co powodowało efekt wybrania papieża i zadymę k2 autoband do węży i się dojechało do domu
  
 
półtora roku temu z bratem upatrzyłem mondeo mk1 kombi 4x4 za 1000zł. Mankamentem było spalane sprzęgło, mało myśląc spakowaliśmy się do 406 rodziców i dzida.
Niby nic specjalnego, kasa za auto laweta lub hol, tylko mondeok był 620 km od domu a mianowicie Stargard Szczeciński XD
Po dotarciu na miejsce zadzwoniłem do inter cars'u po sprzęgło po czym zacząłem mondka rozbierac
Pierwszy i ostatni raz wymieniałem sprzęgło na parkingu w deszczu w takim wynalazku
  
 
Moją Pierwszą przygodą była wycieczka po dawce swapu rs2000 Pojechałem z bratem po rsa do Kielc,wracaliśmy w deszczu na lince z dawcą bez akumulatora , prawego zacisku hamulcowego , o słabych hamulcach i... niedokręconych kołach
  
 
Bardzo miło wspominam przejażdżkę przez cały Wrocław bez hamulców Śmiechu co nie miara
  
 
Mi tyle razy coś wybuchało albo szlag trafiał że już przestałem liczyć. 4 najszybsze które mi przychodzą na myśl:

1) na drodze z Katowic do Dąbrowy Górniczej, w trakcie ruszania ze świateł - coś pierdykło pod maską, dym, silnik zgasł, usłyszałem jak kawałki metalu spadły na asfalt - później okazało się że to były kawałki bloku - korbowód wyszedł bokiem. Tak umarło moje pierwsze kombinowane 1.8TD

2) Pękające przewody wysokiego ciśnienia przy pompie wtryskowej - w trakcie jazdy po A4 najczęściej. Cisnę, a tu nagle silnik zaczyna pracować na 3 gary, w kabinie smród ropy, oczywiście dym spod maski. Zjazd z autostrady, szybka inspekcja - cały silnik w ropie. Powrót do domu boczną drogą, delikatne operowanie gazem, a i tak ze 30% baku znalazło się na asfalcie.

3) po dwóch przygodach z przewodami wysokiego ciśnienia, jak już ogarnąłem temat, któregoś dnia pękł gumowy przewód od pompy wody na który wcześniej lała się ropa jak pękały przewody. Też na A4. W którymś momencie tradycyjnie dym spod maski, temperatura na czerwonym polu. Niestety uszczelka pod głowicą nie przeżyła.

4) pęknięcie opony, też na A4 - wracaliśmy cabrio z urlopu. Akcja dzieje się przy wyprzedzaniu. Na szczęście nieduże natężenie ruchu. Coś pierdalnęło, czuję że tracę panowanie nad autem, na budziku ze 130km/h .Dupsko ucieka, auto żyje własnym życiem, kontra, jedna, druga. Pierwsze odbicie od barierki, widzę że ziemia, jakaś trawa wokół lata (pas zieleni obok barierki oddzielającej nitki autostrady), słyszę wycie opon, jakieś krzyki, nagle czuję drugie odbicie od barierki. Po drugim odbiciu auto się zatrzymało obrócone pod prąd.
Bilans: sklepany przód i tył, buda lekko przestawiona, cabrio wróciło na lawecie do domu. Niestety ostatecznie skończyło na złomie.
Prócz auta żadnych strat na zdrowiu, nikomu nic się nie stało. Ale parę zmiennych by się inaczej ustawiło, i byśmy wrócili w plastikowych workach.

[ wiadomość edytowana przez: jaszczurtd dnia 2016-02-09 13:47:29 ]
  
 
Jaszczur, to ładne czarne niezgnile cabrio rozbiles?
  
 
Koniec sierpnia/wrzesnia początek . Ale najważniejsze ze nikt nie ucierpiał.
  
 
wiesiu666, niestety. Bardzo mi go szkoda, ale cóż poradzić.
  
 
Lepsze zabite cabrio niż człowiek, więc tylko się cieszyć ze spełnił swoją funkcję najlepiej jak mógł.
  
 
Juz to kiedys pisalem ale skoro jest taki temat..

Przy około 80km/h poczułem szarpnięcie, silnik zamarł, i tylko było słychać rytmiczny stukot, od razu pomyślałem, że coś urwałem, bo cała akcja miała miejsce w szczerym polu na Podlasiu, 200km od domu, a jakie tam są drogi to dużo by opowiadać. Zjechałem na pobocze, pod samochodem wydawało się wszystko ok., więc maska do góry i zdziwienie, bo półoś od strony kierowcy była owinięta pękiem przewodów, okazało się, że wkręciły się w półoś przewody instalacji do przepływomierza. Zawsze zastanawiałem się, po co te kable są takie długie i starałem się je chować pod puszkę filtra powietrza. Tym razem jednak musiały się wydostać i wisiały tuż nad półosią aż jakimś cudem się wkręciły. Jednak teoretycznie bez przepływki powinienem normalnie odpalić auto i pojechać, a tu ani nie słychać pompy paliwa, ani rozrusznik nie kręci i jak się okazało później nie ma nawet iskry . Okazało się że pourywanych przewodow jest trochę więcej, wyrwało nawet wtyczkę z podszybia, a część przewodów poprostu wyciągnęło spod taśmy izolacyjnej, nie uszkadzając jej, więc na początku ciężko było się zorientować skąd te przewody są. Do dyspozycji miałem tylko śrubokręt i kombinerki. Po poskładaniu kostki w podszybiu wrócił rozrusznik, no, ale dalej nic, pompy brak, więc kręcił i nic. Poskładałem wszystkie kable izolując czym się dało, podłączyłem przepływkę i dalej nic. Niby wszystkie kable jako tako podrutowane, ale nic to nie dało. Więc profilaktyczne sprawdzenie bezpieczników i trafione, bezpiecznik od pompy spalił się, widocznie poszło zwarcie jak się przewody mieliły. Ucieszony kręcę a tu dalej nic. Paliwo jest, rozrusznik kręci a ja dalej stoję. Do szczęścia brakowało teraz iskry, musiał się gdzieś przewód do cewki urwać, ale nie doszedłem do tego. Podłączyłem cewkę bezpośrednio do plusa no i idę próbować palić... na szczęście odpalił i wszystko chodziło w miarę normalnie. Przejechałem tak 250km i wygląda na to, że reszta sprzętów działa normalnie. Stałem w tym polu 1.5 godziny, na szczęście nie padało..