Toyota carina II t 15 - Strona 2

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
akurat mialem szczescie bo sie zorientowal gosc i wlal jakis olej, ale roboty i tak bylo.

pirscienie do wymiany, slif cylindrow, slif glowicy, wymiana zaworów, wymiana wszystkich uszczelek.

troche to wyszlo ale oplacilo sie.

samochód smiga 190 z wiatrem i z górki

a tak powaznie to 180 nie ma problemów, przy jezdzie w trasie pali 6 litrów ropy oleju bierze tak jak pisalem pól litra na 10 000 km.

nie narzekam i nie zaluje wlozonych pieniedzy
  
 
Robiłeś na oryginalnych częsciach wszystko?
  
 
Tak

Bo zamienniki byly nie wiele tansze wiec wolalem doplacic ale miec orginal.

mam mechanika który zajmuje sie japoncami i jest naprawde dobrym mechanikiem nie ma u nie go problemów typu tego niema to nie zrobie albo zostawie stare bo jeszcze dobre, ja place ja wymagam on tylko mówi co trzeba wymienic i juz.
  
 
Super!
Ja też postanowiłem, że wszystko co do silnika to będzie oryginalne... Zaczynam od uszczelniacza wału....

Pozdrawiam
  
 
robisz remoncik silniczka ?

czy wymieniasz tylko uszczelki?
  
 
Gdzie tam remoncik
Tylko uszczelniacz wału od strony skrzyni. Koniec
  
 
widzialem twoja cari jest piekna, bez rudych plam kolorek extra.

ja mam taki sam kolor tylko rdza rdza i rdza nie mam sie kiedy wziac.


slowa uznania za taki zadbany i piekny samochód.

diesel power
  
 
macie moze jakies dokledniejsze dane techniczne cariny II 2,0 d ?? duzo sie rozni mechanicznie wersja po FL?? na co zwrocic uwage kupujac taka ?? jutro jade ogladac jedna , przymierzam sie do kupna




ogladalem dzis ta toyote , tyl mocno pognity dziura w bagazniku , jedno nadkole tylne dziurawe , podluznica jedna tylna jak z tektory , pare mniejszych ognisk korozji , brak aku , przebieg 300tys (wg licznika) 2 klamki wyrwane , do wymiany wachacze przod i przeguby pierwsza rejestracja w 89 , za 1200 zl co wy na top warto brac ??

jestem spawaczem, kiedys bylem lakiernikiem , i dobrze radze w mechanikowaniu - takze sam wszystko zrobie , ale czy warto ??

[ wiadomość edytowana przez: DRIFFTER dnia 2005-10-23 13:24:13 ]
  
 
Witam.

Lifting w mechanice zmienił niewiele. Jest nieco inne zawieszenie, tarcze itp.

Wachacze od wymiany? To co tam się działo?! Jeśli klamek nei dostaniesz uzywanych to w ASO się nie wypłacisz...

Cos mi sie wydaje że ma dużo więcej jak 300tys km...

Pozdrawiam
  
 
taniej by bylo zrobic system bez klamka chyba ednak ja oleje , za duzo roboty i kosztow, moze sie to okazac nie oplacalne , za 2000 zl jest mazda 626 tyz 2,0 diesel - ktora jezdzi , pewne i tak jeszcze posmigam jakis czas maluchem
  
 
Mam styczność z 626 2,0 D i to nie jeździ tylko się toczy a to jest zasadnicza różnica
  
 
no carina diesel tyz niesamowita moca nie poraza , mimo ze wg danych jest mocniejsza od mazdy , tyle ze zeby jezdzic ta carina musilal bym wlozyc w nia z 1500 na czesci i materialy + zakup i duuuuuuuuuzo pracy walsnej - puki co starczy mi maluch
  
 
Panowie kurna mam Carine 2 z 1987 roku Diesel. Kupiłem niestety od delikatnie mówiąc "niezbyt " uczciwego gościa. Wózek super nie powiem , ani razu mnie nie zawiódł na drodze. Natomiast koszty napraw jakie poniosłem są spore. W pierwszym roku to 3500 zł (bez remontu blacharki która zrobił znajomy za free) , w drugim 2000 zł. No cóż w trzecim spodziewam sie że będą coś około 1000 zł. ALe do czego zmierzam. Zdecydowana większość tego typu samochodów sprzedawanych jest w fatalnym stanie technicznym ! Eksploatacja na zasadzie - dorżnąć na maxa i sprzedać! Efekt odpadające klocki hamulcowe, brak podstawowych płynów typu olej.
Teraz moja Toyka jest w powiedzmy dobrym stanie technicznym. Ale jedno jest pewne. NIKT nie sprzedaje takich samochodów w dobrym stanie ! Dlaczego? Po prostu nie opłaca się , koszty wkładu finansowego w stosunku do realnej giełdowej wartości sa o wiele wyższe! Sprzedając moja toyke za powiedzmy wygórowana cene 4000 zł robie prezent każdemu kto ode mnie kupi - teraz juz naprawde tylko eksploatacyjne części )))
Tak więc nie dajcie sie nabrać na NIBY okazje , a jak juz kupować to mechanik, stacja diagnostyczna , przegląd i nie ma zmiłuj się ! Moja toyka jak ja kupiłem miała prawie 12 miesięcy ważnych badań technicznych ! De facto jazda nią narażała życie i zdrowie kierowcy - brak hamulców, rozwalone łożysko itp , itd.
W ofercie oczywiście wózek ZADBANY, garażowany itp, itd....

Jeżeli miałbym dzisiaj kupować to zdecydowanie zachód - nigdy wózek od Polskiego kierowcy. Wierzcie mi to są kamikadze którym po prostu brak wyobraźni. Za gówniane oszczedności gotowi są posłać bliźniego do rowu. sorry że takie ostre słowa ale sprawa jest poważna)
I pamietajcie NIE ma dobrych wójków i dziatków jezdżących do kościoła raz na tydzień, są natomiast cyniczni oszuści i ludzie bez wyobraźni.

No cóż generalnie TOYOTA to zajebiscie dobra marka, naprawde ciężko ja zajeździć na maxa - żeby mieć taką pewność trzeba wydać troche kasy , ale
wtedy możemy powiedzieć na pewno że samochody dziela się na japońskie i całą reszte)))

I jeszcze jedna sprawa. Gostki którzy mówią że przejechali 100000 km bez robienia czegokolwiek. Możesz byc pewien że zrobisz to WSZYSTKO za swoją kase i zapłacisz za to czego ONI nie zrobili. O samochód trzeba dbać , a jak nie zadbasz ty to musi to zrobic z nadwyżką jeleń klient który kupi od Ciebie bezawaryjną toyke. Takie są realia na dziś. Pozdrawiam)

[ wiadomość edytowana przez: PiterK dnia 2005-11-14 22:38:58 ]

[ wiadomość edytowana przez: PiterK dnia 2005-11-14 22:47:38 ]
  
 
Dopiero teraz doszedłeś do takich wniosków?? No tak...mądry Polak po szkodzie. Całe życie wciskam kit ludziom, że przed kupnem trzeba auto sprawdzić ale oni, że niby po co???
Przecież garażowane, po przeglądzie, filtry wymienione, płyny spoko (tak mówią sprzedawcy)
A prawda wychodzi na jaw po zakupie takiego super sprzęcicha.

P.s. Później opiszę jak kolesie kupowali swoje sprzęty bo teraz czas mnie goni.

Pozdrawiam
  
 
No masz racje marcin. Jak sie kupuje to lepiej zabrać ze soba znajomego mechanika, a jak są watpliwości to bryka na kanał i patrzymy w jakim jest stanie. Jak właściciel się nie zgodzi to do widzenia bo widać że coś ukrywa.
Niestety bezczelność ludzi jest taka że sprzedaja ci grata a mówią że garażowany i zadbany. A uczciwy człowiek wierzy no bo jak tak pisze w ogłoszeniu ...
Teraz to już inne czasy bo wybór samochodów jest ogromny a i z zachodu można sobie przywieźć. I to jest chyba najlepsze wyjście . Tam ludzie są przy kasie i nie robia jakichś gównianych oszczędności no i drogi znacznie lepsze. Oczywiście kupując wózek z zachodu nie korzystamy z polskich pośredników bo znowu robi się bydło)))
  
 
Wracając do tematu. Kilka ładnych lat temu znajomy kolo napalił się na Corollkę E10. Świetny wybór, prawda? Obleciał wszystkie komisy w mieście (a trochę tego jest) i wyczaił kilka modeli. Najbardziej interesował się wersją LB. Jak na złość same HB i kombi. Jeździł nimi do mechaników oczywiście z pracownikiem komisu. Wiadoma sprawa, autko kilkuletnie, każdy magik coś wyczaił. A to, że odcień lakieru inny, a to, że tapicerka w środku wytarta, a to, że klapa bagażnika lekko pofalowana, a to, że to, a to, że tamto. Machnął koleś ręką na mechaników (wiadoma sprawa, że każdy magik coś w używanym wynajdzie). Trafił gościu w końcu na swój model. Piękny, czerwoniutki liftback, 1.6 pod maseczką, w środku Rollcia błyszczała jak psu jajca na wiosnę. Silniczek mniodzio, czyściutki, zadbany itd.
- Autkiem jeździł proszę Pana starszy człowiek. Tak mówił gościo z komisu. Auto garażowane, jak padał deszcz dziadek ciurlał się autobusem po mieście. Książka serwisowa jest. Pierwszy właściciel w Polsce, aha zapomniałbym, NIEPALĄCY.
Koleś oczywiście łyknął temat ino świst. Jak zobaczyłem Toykę, mówię Wam, nie wierzyłem włanym oczom. CACUSZKO!!!
Po miesiącu spotkałem kolesia w pracy. Patrzę??? Autobusem przyjechał. Myślę sobie na przeglądzik postawił??? Okazało się, że NIE Nie będę wymieniał wszystkich usterek samochodu bo i nie wszystkie pamiętam. Ale te najśmieszniejsze napiszę:
- lewy przegub rozleciał się w drobny mak (ponoć dziadek musiał czegoś do niego napchać - twierdził gostek z komisu - bo przecież nie stukał) dziwne i śmieszne zarazem
- prawy wahacz był obłożony GĄBKĄ ale nie stukał
I chyba najlepszy motyw z tago CACUSZKA:
tylne koła miał ZASPAWANE
Na koniec opisu felernego auta dodam, że padł silnik, który miał ok. 50 tyś. km.
Dlaczego tak się stało? BO MIAŁ KOLO DOŚĆ MAGIKÓW, KTÓRZY ZAWSZE COŚ WYNAJDĄ Teraz zmądrzał
  
 
Powiem wam iz wszystkie wady czy zaniedbania w starym samochodzie cholernie ciężko jest wyczaić. Ja już użytkuje swoją dwa lata i jeszcze do tej pory zawsze coś wyjdzie. Ostatnio sprawa banał wymiana tulei na wachaczach - normalnie góra 2 godziny roboty.
Okazało sie że jedna śruba na obu wachaczach nie puszcza - dojście zerowe, mechanik wymiekł. Skręcanie na nowo i wizyta u blacharza, Ciężki sprzęt typu palnik, bosch, spawarka i wreszcie puściło. Teraz moge już jechać na montaż do mechanika - ale prawie trzy dni w plecy .
Prawdopodobnie nikt tych elementów nie wymieniał od prawie 20 lat ! Nie wyczaisz tego dopuki nie zaczniesz roboty. Takie rzeczy nie maja miejsca gdy samochód jest normalnie eksploatowany (nawet stary) i wymieniane są na bierząco podzespoły które się zużywają.
Inna sprawa że musisz mieć do tego odpowiednich "magików" bo robota nie jest standardowa, tu trzeba pomysleć coś dorobić, zadziałać niestandardowo. W ASO to kaplica - wymieniliby pewnie wachacze bo działaja tam zgodnie z pewnymi "normami" i nie maja czasu na "zabawe".
Kupujac więc stare wózki trzeba koniecznie mieć swojego zaufanego mechanika, inaczej to lepiej zezłomować i jeszcze za to flaszke dorzucić) No chyba że mamy worek kasy wtedy naprawde żadna usterka nam nie straszna. Pozdrawiam

p.s. DRIFFTER - 1500 zł to sądze że wystarczy na najbardziej palące rzeczy aby można było bezpiecznie jeździć. Z doświadczenia powiem iż powinieneś szykować około 4000 zł na piewrszy rok na naprawe. Potem koszty eksploatacji bedą się radykalnie zmniejszać )))

[ wiadomość edytowana przez: PiterK dnia 2005-11-16 14:39:55 ]
  
 
To wszystko strasznie przykre i prawdziwe.Sam kupiłem auto od człowieka ,który tylko jeżdził i dużo było do zrobienia począwszy od gruntownego wyprania.Pocieszejąca jest frajda z usprawniania auta-zawsze czuję wewnętrzną radość jak usunę usterkę ,stukanie itd i lepiej się auto zachowuje na drodze,jest cichsze itp.Najbardziej bawią mnie zmiany w audio nigdy nie jest tak dobrze by czegoś nie zmienić.Moje auto kończy powoli etap "odrestaurowywania" i pozostanie mi tylko jeżdzić dalej bo nikt za to nie zapłaci dobrych pieniędzy.
Ciekawe jak znależć auto od człowieka ,który faktycznie dbał o auto(te chyba rozchodzą się między rodziną i znajomymi).Spotkałem kiedyś w salonie człowieka kupującego nowe auto;do tej pory jeżdził carinąII i stwierdził ,że cariny nie sprzeda-zostawi synowi bo mu jej szkoda(ZADBANA CARI)
Pozdrawiam
  
 
Niop niestety. Ja bym sie bała kupić auto od handlarza. Mam koło domu taki "salon" i powiem wam że stoi tam ślicznma mazda 323F (ta stara z otwieranymi światłami) - jak gadałam z właścicielem podczas zmieny opon to zachwalał jaki to super auto, w super stanie, nie bita itd. Poszliśmy ja oglądać bo brat Maćka czegoś szukał...o rety jaki złom!! W środku wytarte: kierownica, gałka biegów, pedały i ... przycisk świateł awaryjnych (normalnie nie było tego trójkąta widać) a na liczniku skromne 150 tyś . Bita też była do widać, że malowana i coś tam miała spawane. Jedna lampa sie nie domykała i wyglądało jakiby auto poszczało oczko (podobna upierdliwa sprawa z siłownikami w takich lampach) ale auto super stan i coś ponad 10 tyś chciał. Stała tak 1,5 roku - nie wiem czy jeszcze stoi bo dawno tamtędy nie przechodziłam.


Ja za swoją starą Corollkę płaciłam bardzo dużo ale wiedziałam i byłam pewna od kogo kupuję. Mam ten luxus, że Werner mieszka w mojej wsi i gdyby coś "zmaścił" to by sie ludzi dowiedzieli, byoby wielkie hallo itd. Jak narazie nie mam się czego czepiać. Autko śmiga aż miło, zawsze mogę do niego podjechać, pogadać, jakby co to na miejscu mam serwis Toyoty prawie po domem Trzeba wiedzieć co sie kupuje jeśli chodzi o stare auta i najlepiej z dobrym mmechanikiem to moze uniknie się błędów.
  
 
No przyznam że nieciekawe te wasze historie, ja swoja Carine T17-tke (wprawdzie 92 rok) mam od kwietnia i jedyną rzeczą która była wymieniana ponad programowo był amortyzator wymieniony zresztą na gwarancji za free , hula aż miło zero problemów
Pomimo iż blacharka nie jest w super stanie to technicznie auto jest naprawde zasakująco bezawaryjne. Najlepsze że mam najstarsze auto w rodzinie (poza tym Omega B 99r, Pug 306 97 i Fiord KA 97) a wszelkie długie trasy są właśnie pokonywane Toyką z uwagi na pewność no i eknomie