Road Trip - Wyprawa po Złamaną Landrynę

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Tak więc długo wyczekiwana relacja

Otóż umówiliśmy się na 8:30 na dworcu autobusowym
Byłem nieco wcześniej, więc poszedłem do dworcowego baru (o dziwo porządnego) na fasolkę po bretońsku Kiedy spożywałem, to podszedł do mnie dość obdarty koleś i zaczął nawijkę, że jest bezdomny...no to ja do niego czy ma dowód osobisty Miał
Dobiliśmy z bezdomnym targu i za pewną opłatą zanabyliśmy jego dane z dowodu (Julo w międzyczasie przyszedł). OCZYWIŚCIE Z BEZDOMNYM CHODZIŁO O DANE STATYSTYCZNE DO PRACY LICENCJACKIEJ
Już pierwszy pozytyw wyprawy po Landrynę był (poza tym fasolka była pyszna hehehe).
Po "korzystnym zakupie" (prawie jak w tesco) zajęliśmy miejsca w autobusie Szwagropolu i ruszyliśmy w drogę do Nowego Sącza.
Kierowca autobiusta był jak większość REJSINGOWCEM i czasami mieliśmy śmierć w oczach, ale dojechaliśmy szczęśliwie
W Sączu musieliśmy (potem się okazało, że wcale nie musieliśmy ) przejść z torbą pełną narzędzi prawie 2 kilometry do dworca kolejowego, skąd odjeżdżały busy. Czasu mieliśmy od groma, więc zaproponowałem udanie się do baru z filmów Barei
Przywitała nas tam przemiła starsza pani, która z niesamowitym akcentem i finezją życzyła wszystkim smacznego.
Po zapoznaniu się z daniami jakie spożywają "tubylcy" zdecydowaliśmy się zamówić bez obawy o życie. Ja, czyli Kajcioch zjadłem hot doga i zapiekankę, a Julo wszamał pokaźną porcję frytek .
Niestety zaaferowani klimatem, nie pomyśleliśmy, żeby zrobić fotki
Po jedzonku udaliśmy się do busa i ruszyliśmy w podróż do Wierchomli, gdzie miał na nas czekać "czerwony" kancik

W busie mieliśmy przekrój buraków i buraczanek wszelkiej maści i wyjątkowo rejsingowego drajwera (parę dzwonów by było).
W końcu kiedy byliśmy pod koniec miejscowości, w której powinien być kant, postanowiliśmy zapytać czy to gdzieś tu
No i okazało się, że pojechaliśmy trochę za daleko. Ale cóż....przeszliśmy z jednego dworca na drugi, to i miejscowość przejdziemy
Na dalekim horyzoncie rysowało się coś, co mogło być czerwonym kantem klasykiem, ale nie byliśmy pewni.


Niedługo do relacji dołączymy film nakręcony w trakcie pieszej przechadzki w jego stronę
Okazało się, że faktycznie to jest właśnie ten kant, ale kolor...hmm...różowy jakby



Zaczęliśmy go oglądać i okazało się, że bez wsiadania można stwierdzić, że auto złamane, przekoszone, pordzewiałe, zaszpachlowane, bla bla bla, ale za to ze sporą ilością detali.
W trakcie przejażdżki potwierdziły się wszystkie czarne myśli i to ze zdwojoną siłą
Samochód ledwo dało się prowadzić, na śliskim cały czas stawiało go bokiem i kontry niewiele pomagały (jeśli ktoś kiedyś prowadził samochód po śniegu z prędkością około 140 km/h i przejeżdżał wtedy zakręty, to będzie wiedział jak się ten kant prowadził po prostej ośnieżonej przy 40 km/h), układ kierowniczy oprócz tego, że z poważnymi luzami, to jeszcze w którymś miejscu oderwany od nadwozia, hamulce tylko na prawą stronę i to po kilkakrotnym podpompowaniu. Za to pocieszylo nas ogrzewanie, dobry silnik, stosunkowo mała głośność samochodu i wygodne fotele
Stargowaliśmy cenę do 350 złotych, spisaliśmy umowę i ruszyliśmy w kierunku stacji benzynowej, bo sprzedawca sknerus nalał tyle, że na styk nam się udało dotrzeć do najbliższej. Była to typowo PRLowska stacja zakładowa z trzema dystrybutorami. Znowu zapomnieliśmy zrobić fotki niestety
Zatankowaliśmy za 2 dychy i ruszyliśmy dalej.
Przeprawa przez Nowy Sącz była dość męcząca, bo ruch był spory, a samochód ciągle gasł, poza tym trzeba bylo pompować hamulcami i często sprzęgłem.
Dotoczyliśmy się na złomowisko, na którym czekały na nas opony w średnim stanie, ale lepsze od nierównomiernie startych na tylnej osi. Na tym złomie stał zresztą ciekawy kancik 1.3 ME (takiego silnika poszukuje Stalkrakers, ale nie braliśmy go hehe). Jak załadowaliśmy koła do bagażnika, to podjechaliśmy do wulkanizatora, żeby nam zmienił (lepiej wydać 5 zeta, niż się uwalać na mrozie i czarnym śniegu).
Od wulkanizatora pojechaliśmy do wujka Jula. W drodze straciliśmy światła i kierunkowskazy. Ale nic sobie z tego nie robiliśmy, bo do wuja było niedaleko. Wjechaliśmy w boczną dróżkę, gdzie ujrzałem okropny zjazd w dół i....kiedy zacząłem się wydzierać, że jak zjedziemy do wujka, to już nie wyjedziemy, to Julo w panice wjechał w pole, na którym było około 40cm śniegu
Jak pewnie się domyślacie zakopaliśmy się zacnie
Ale lepsze to niż pozostanie do roztopów u wujka hehe.
Po wielu próbach i pomocy jakiegoś znajomego, udało nam się wyrwać kanta z pola i zaparkowaliśmy w mniejszym śniegu
Oczywiście, żeby nie było, to jak Julo wyjeżdżał, to sprzęgło zrobiło mu psikusa i znów się zakopał
Znów po długiej walce się udało
Pomiędzy jednym zakopaniem, a drugim udało mi się przywrócić światła, co zakończyło się wtopieniem kawałka plastiku w palec. Otóż skrzynka bezpieczników miała luzy i iskrzył bezpiecznik i przy okazji się topil....no złapałem za niego hehe.
Ale co najśmieszniejsze, przypadkowo miałem w kurtce 2 bezpieczniki do kanta i po naprawie skrzynki zamieniłem zdeformowane, stopione coś, na śliczny bezpiecznik
Ze światłami problemów już nie było
Od wujka pojechaliśmy na stację, żeby dolać benzynki na trasę, a oprócz tego najeść się w makdonaldzie
Ruszyliśmy w trasę i już nic ciekawego się nie działo, z wyjątkiem postojów na stacjach benzynowych w celu umycia przedniej szyby (spryskiwacz nie działał).
O dziwo fiaton spalił bardzo niewiele benzynki
U mnie pod domem jeszcze go obfotografowaliśmy i po wypiciu ciepłej herbatki, Julo udał się swoim nowym nabytkiem na drugi koniec miasta, czyli do domu

Reszta fotek Tutaj
  
 
Zerkneliscie jak warunki narciarskie na Wierchomli?? Pewnie nie... ale mysle, ze lipa, bo na drodze widac asfalt, a jak ja bylem tydzien temu, to asfaltu nie bylo nawet na trasie Piwniczna - Muszyna. Na drodze do Wierchomlim to bylo tak ze 30cm ubitego sniegu/lodu + swiezy snieg, ktory regularnie dowalalo.
  
 
Tak wlasnie bylo,. Warto wspomniec, ze w nagrzewnicy siedzi kura...
  
 
gratulekszyn a mam pytanie czy auto bedzie mieć swój dalszy żywot czy zostanie dawcą?
  
 
Zależy od allegrowiczów
  
 
Tak wlasnie. Czy ja mam rzecznka prasowego? Hehe. To moze tez zostane ministrem albo cos takiego?
  
 
Cytat:
2006-01-05 16:40:02, Wujek-Kajtek pisze:
Zależy od allegrowiczów


Aukcja zaczęła się z dużego pułapu nawet klubowicze licytują
życzę powodzenia tylko tą klameczkę dla mnie zostawcie
  
 
Gadziuuuuu!!! Ja mam takich kilka, to Ci wyślę
  
 
Cytat:
2006-01-05 15:52:44, Wujek-Kajtek pisze:
ale kolor...hmm...różowy jakby



Ja ci K**** dam różowy , toć to kolor jak na moim, jeszcze gdyby znał kod to byłbym wniebowzięty
  
 
Fajny DF nawet (tylko kolor hehe!), fajna relacja.
Gratulejszyn jednym słowem. Może by coś z tego zaadoptować do mojego? Chyba nie...
  
 
Cytat:
2006-01-05 17:20:33, jose pisze:
Ja ci K**** dam różowy , toć to kolor jak na moim, jeszcze gdyby znał kod to byłbym wniebowzięty


Jose, jaki kod? To auto bylo kością słoniową, tylko jakis czas temu ktos stwierdizl ze chce czerwone, pomalowal jakims syfm, ktory na zewnatrz wyblakl, a od wewnattrz (na wewn. stronie pokrywy bagarznika) odpada
  
 
No własnie Julo To lakier nie fabryczny, a kod lakieru potrzebny mi na gwałt
  
 
kup najtanszy czerwony, pomaziaj gdzie trzeba systaw na ostre slonce i splukuj raz an jakis czas woda - wyjdzie na to samo
  
 
Tak mi się coś właśnie wydawało, że na fotkach, które mi Julo pokazywał Kajtka widzem .
  
 
Cytat:
2006-01-05 15:52:44, Wujek-Kajtek pisze:
Kierowca autobiusta był jak większość REJSINGOWCEM...


Znaczy był chudy i zbierał rzęchy z całej okolicy?
Fajny opis

-----------------
"Nigdy mnie nie zawiódł, nie zdradził ani raz.
To wspaniała jest maszyna, choć ma już ze 40 lat.
Fiacior mój to jest to, kocham go..."
  
 
Tylko nie qrwa rzęchy - jak już to graty .
Poza tym nie chudy, a dbający o linie .
  
 
Ciekawe jaki los spotka Landrynę....czy zostanie sprzedany, czy pocięty....Jutro prawdopodobnie akcja prosty dyfer
  
 
Ta. Jezeli sie ne uda, to sprawa przesądzona Bo jak cos tam jebnie, to juz chyba tak ze na amen
  
 
krakowiaki to cwaniaki co kupia to sprzedadzą drozej i jeszcze próbują poruczyć sercem ze jak nie kupia to potną
  
 
Trzeba sobie w zyciu radzic, bo inaczej sliwka by sie nie doczekala drugiego zycia
BTW nie ma ktos z was skody do sprzedania? 105, 120, cos w tych klimatach byle ladna