Witam!
Raz jadąc późnym wieczorem poczułem nagle że coś się pali a po chwili straciłem światła

. Do domu wróciłem jakoś na p. mgielnych (40 km w nocy).Okazało się że to zaśniedziały styki w przełączniku co spowodowało nagrzanie się metalowych części przewodzących aż do stopienia się małego kawałka plastiku przez co nie mogłem włączyć świateł

.Cena przełącznika zwaliła mnie z nóg (130 zł).

Więc przeczyściłem styki a nadtopiony plastik uzupełniłem dwuskładnikowym klejem (pxipol) i wszystko działa, a koszt zamknął się w 9 zł (klej)
Innym razem (też z daleka od domu ale na szczęście w dzień) zepsuła się stacyjka.

Do domu 250 km

a ja jak jakiś włamywacz sprzęta odpalam na krótko. Okazało się że to ułamał się kawałek (około 12mm) trzpienia który obraca włącznikiem zapłonu, przez jakiś czas odpalałem tak: kluczyk do stacyjki (bo działała blokada i immobilajzer ) a zapłon włączałem śrubokrętem. Koszt naprawy wahał się od 100 do 300 zł

(moim zdaniem kosmiczna suma).Ja poradziłem sobie wiertłem 2,5 mm , gwintownikiem 3 mm i .... o zgrozo.....

uwaga! Gwoździem o średnicy 5mm. Całość odpowiednio nawiercona, nagwintowana przypiłowana na wymiar i dla pewności sklejona, na razie działa bez zarzutu.
Ps. Patentów takich i podobnych nauczył mnie mój 44-letni JUNAK,(wciąż na chdzie

) więc się nie dziwcie i nie śmiejcie.
Ps .2 a może ktoś wie czym można by zastąpić wkład do stacyjki (słyszałem że pasowałby od opla) wymiana samego wkładu wyeilminowałaby dwa kluczyki i przekodowywanie immobilajzera, lub wymianę wszyskich zamków (żeby zostać przy jednym kluczyku).