131S - mały pożar

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Witam!
W ostatni weekend byliśmy z Kosą moją 'mircelago' na YP na torze w Poznaniu. Auto spisywało się rewelacyjnie, tak w drodze na impreze, potem na samym torze i w drodze powrotnej. [O samej imprezie to na wielu forach można poczytać].

A w pn rano odpaliłem autko, wyjeżdżam za bramę i widze biały dym spod maski. Myślę sobie: pewnie lód się stopił i zaczyna parować z kolektora wydechowego albo z kół pasowych. [w nocy był przymrozek]. 'No tak! - myślę sobie - Ale para przeważnie nie pachnie spaloną gumą!'. Wróciłem na porwórze wysiadłem i zobaczyłem przez wyloty powietrza na masce płomienie, które powiększały się z sekundy na sekundę. Niestety urwana linka zamka maski spowodowała, że musiałem zastosować rozwiązanie 'siłowe': odgiąłem róg maski na tyle, by wetknąć dyszę gaśnicy [na szczęście zadziałała], przez co teraz nie dolega do pozostałych linii nadwozia.

Nie miałem czasu jeszcze powalczyć z zamkiem więc nie znam rozmiarów zniszczeń, dlatego narazie hipotetyczna diagnoza to spalony przewód paliwowy [benzyna mogła zapalić się od kolektora wydechowego] i cała komora silnika w proszku gaśniczym. Natomiast tego, czego mogę byc pewien widząc jak rozwijała się sytuacja to to, że gdyby gaśnica nie zadziałała [co nie jest takie niezwykłe w przypadku nabojowych gaścic 'z tesco'], auto spaliło by się doszczętnie.
  
 
Uuuch, nie zazdroszczę... 131 mojego ojca paliło się ze 2 razy, ale to tylko elektryka była...
  
 
jak by Ci sie paliwo zapaliło to raczej byś tego nie ugasił tak łatwo, wiec przypuszczalnie pewnie jakieś zwarcie w elektryce i izolacja sie zaczeła palić
  
 
Otworz maske i porob jakies zdjecia.
  
 
pewnie 4 rolki izolacji i troche drutu załatwi sprawe
nie będzietak źle , mój fiat płoną ze 2-3 kilometry na trasie , benzyna się zapaliła - wypadł kruciec z gaźnika , 3 gaśnice i został ugaszony , podobno podczas jazdy płomienie wyłaziły z pod tylniego zderzaka , trzeba było wymienić kilka kabli , cewke , kable wn , troche poizolować tu i tam i wkleić kruciec i zmienić przewody paliwowe i było ok
  
 
Mój borewicz płonął dwa razy i nawet po nim tego teraz nie widać
Tak więc może nie będzie tak źle.
  
 
Cytat:
2007-10-17 21:40:07, HEMIGTX pisze:
Mój borewicz płonął dwa razy i nawet po nim tego teraz nie widać Tak więc może nie będzie tak źle.



Heh! Pewnie, że źle nie będzie.
Jak spacyfikuję zamek maski, to podrzucę zdjęcia.

p.s.
> jak by Ci sie paliwo zapaliło to raczej byś tego nie ugasił tak łatwo, wiec przypuszczalnie pewnie jakieś zwarcie w elektryce i izolacja sie zaczeła palić <

Z tego co zauważyłem, paliły się gaźnik i okolice. A ten gaźnik z elektryką nie ma nic wspólnego, nawet dyszy elektromagnetycznej nie ma.





[ wiadomość edytowana przez: AdrianK dnia 2007-10-17 22:57:48 ]
  
 
Przyczyny nie znam ponieważ poprzedniemu właścicielowi się palił borek,na nieszczęście cała społeczność jaka żyje u mnie na wiosce nie miała sprawnej gaśnicy i borek trochę musiał płonąc aż przejazdem ktoś użyczył gaśnicy...
Cewka,troche kabli,filtr powietrza itp. drobiazgi były nowe,pompa paliwa też po tym incydencie musiała zostać zmieniona.
  
 
Witam!
Wczoraj - przy okazji odwiedzin Kosy udało sie otworzyc maskę [chciałem wyciagnąć z auta akumulator].

Spalone przewody paliwowe, przewody podcisnieniowe i cała komora silnika w proszku gaśniczym. Po za tym żadnych innych strat nie zanotowałem.

Po powrocie z rajdu żubrów wymienię te elementy, postaram się uruchomić auto i trochę nim pojeździć, korzystając OC, które mam do połowy listopada.
  
 
Stary , nieladnie z Twojej strony ze spaliles sobie komore powinienes kleczec teraz na grochu