Witam.
Więc tak. Pojechałem do warsztatu nabić klimę i odgrzybić, do tego momentu auto cacy i tip top. mechanik podłączył przewody do jakiegoś automatu i sobie pracował diagnozując układ klimy i uzupelniając ją, w tym czasie mech chodził po kratkach i psikał odgrzybiaczem. Wszystko ok. Daje rozkaz odpalenia auta to ja odpalam, a auto po 2 sekundach OFF. No to ja jeszcze raz, rozrusznik kręci i kręci, a silnik niet. Podpinamy do kompa i zero błędow, immo też OK, przy kręceniu zrobiło się test czy leci benzyna na wypadek gdyby pompa siadła, a ta sika jak fontanna, no to też OK. Po jakiś 10 minutach drapania się po głowie i próbach odpalania dalej cicho tylko rozrusznik kręci. Spaliłem papierosa, wsiadam i mówię a nóż widelec, przekręcam i cyk chodzi od dotknięcia kluczyka. No nic może miał focha. Rozstaję się z uradowanymi mechanikami, jadę na stację benz 4 km, gaszę, tankuję i chcę zapalić, zapala na sekundę i gaśnie i znowu kaplica. Koniec końców lawetę musiałem wezwać. Ale rozrusznik kręcił elegancko, zero błędow.
Co to może być? Czy od psikania do kratek coś gdzieś mogło pocieknąć i .... ?