Jazda po mieście bez hamulcy...

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Dziś miałem przygodę z Esperakiem.
Autko stało pod niewielkim wzniesieniem na biegu i z zaciągniętym na dwa ząbki hamulcem ręcznym. Po kilku godzinach zajęć, odpalam auto (po wciśnięciu sprzęgła dopiero 'oparło się' na hamulcu). Gdy ruszyłem odczułem, że do końca auto nie toczy się tak jak powinno. Dosłownie przejechałem kilka metrów i huk. Esperak ani do przodu ani do tyłu nie chce swobodnie jechać... Zjechałem no bok żeby nie torować przejazdu zostawiając oczywiście ślad zdartej opony...
Z wielkim trudem, udało się zdjąć tylny lewy bęben (nie miałem przy sobie żadnych narzędzi) usunąłem wszystko co było w środku i skręciłem. Klocków hamulcowych to nie było w ogóle. Z duszą na ramieniu dojechałem do domu, ale to było nie lada wyzwanie ;D
Pedał hamulca wciśnięty do oporu a auto jedzie dalej...

W tym momencie jedynie pojadę do Polmozbytu

W tym roku i tak miałem sprawdzić tylne hamulce (przy okazji wymiany tulejek belki) ale jednak nie zdążyłem...

Dzięki Grzesiu za pomoc! Browarek się należy, że dałeś radę przyjechać!

Fotka upamiętniająca...


[ wiadomość edytowana przez: Nortonn dnia 2010-03-21 17:43:19 ]
  
 
to miałeś trochę roboty dobrze ze nie zablokowało się przy większych prędkościach i ze nic się nie stało. oby najmniej takich przygód
  
 
Cytat:
2010-03-21 17:42:12, Nortonn pisze:
Z wielkim trudem, udało się zdjąć tylny lewy bęben (nie miałem przy sobie żadnych narzędzi) usunąłem wszystko co było w środku i skręciłem. Klocków hamulcowych to nie było w ogóle. Z duszą na ramieniu dojechałem do domu, ale to było nie lada wyzwanie ;D Pedał hamulca wciśnięty do oporu a auto jedzie dalej...


Pogratulować...głupoty
  
 
Cytat:
2010-03-21 17:42:12, Nortonn pisze:
Klocków hamulcowych to nie było w ogóle...


To akurat mnie nie dziwi ...w opcji tyłu , rzekłbym że nawet tak ma być !

Poza tym muszę przyłączyć się do zdania Adama
- wyobraźnię i myślenie trzeźwe w tym momencie ktoś Ci chyba wyłączył
  
 
Cytat:
2010-03-21 19:18:30, bogdan1 pisze:
wyobraźnię i myślenie trzeźwe w tym momencie ktoś Ci chyba wyłączył


Fakt jazda w obecnym stanie nie jest bezpieczna. Nie rozwijałem dużej prędkości aby dało radę zatrzymać auto. Gdy wcisnę hamulec samochód zwalnia i droga jest wydłużona. Przy zachowaniu dużych odległości dotarłem do domu.
  
 
Cytat:
2010-03-21 19:27:17, Nortonn pisze:
Fakt jazda w obecnym stanie nie jest bezpieczna. Nie rozwijałem dużej prędkości aby dało radę zatrzymać auto. Gdy wcisnę hamulec samochód zwalnia i droga jest wydłużona. Przy zachowaniu dużych odległości dotarłem do domu.


Na co dzień zdarzają się w ruchu sytuacje absolutnie nieprzewidywalne (albo przewidywalne acz nieoczekiwane!)
...ciekawe np. w jaki sposób zachowałbyś "dużą odległość" od kogoś kto nagle wtargnąłby na jezdnię lub jakbyś ratował dupę w innej , wymagającej nagłego hamowania potrzebie ??

No ale cóż ..zaoszczędziłeś te 100zł i przecie jakoś udało Ci się dotrzeć bez szwanku ..nie ma co rozmazywać rozlanego mleka (i tak było w nim dosyć wody - tak to się chyba pisało )
  
 
Cytat:
2010-03-21 19:34:08, bogdan1 pisze:
Na co dzień zdarzają się w ruchu sytuacje absolutnie nieprzewidywalne (albo przewidywalne acz nieoczekiwane!) ...ciekawe np. w jaki sposób zachowałbyś "dużą odległość" od kogoś kto nagle wtargnąłby na jezdnię lub jakbyś ratował dupę w innej , wymagającej nagłego hamowania potrzebie ?? No ale cóż ..zaoszczędziłeś te 100zł i przecie jakoś udało Ci się dotrzeć bez szwanku ..nie ma co rozmazywać rozlanego mleka (i tak było w nim dosyć wody - tak to się chyba pisało )


No tak, takiej sytuacji się właśnie obawiałem...
100zł? Mówisz o lawecie czy taryfie na lince?
  
 
Wiem że nie ma się czym chwalić, ale ja kiedyś poldkiem z taką samą przypadłością przejechałem ze 200 km. Dodam że to było (na szczęście) w nocy i na trasie z niewielkim ruchem.
  
 
Wydaje mi się,że przy takiej jak Twoja awarii ,wystarczy skęcić samorególator i jakoś doturgać po nowy zestaw.Rozkręca się on w miare ścierania okładzin i bębna.Niezły z Ciebie mechanik, skoro udało Ci się rozebrać to po zakleszczeniu i to bez kieszonkowego zestawu gratów.Co do resztyTwojej i Roberta wypowiedzi -Łodzianie ułańska fantazja Was ponosi?!


[ wiadomość edytowana przez: gafcio dnia 2010-03-21 21:54:53 ]
  
 
Cytat:
2010-03-21 21:54:08, gafcio pisze:
Co do resztyTwojej i Roberta wypowiedzi -Łodzianie ułańska fantazja Was ponosi?!

Czyli wg. Ciebie co niby miałem zrobić? Iść dalej na piechotę, czy może pchać dalej auto? Przy ostrożnej jeździe da się tak jakoś doturlać. Chyba że się nie potrafi wcześniej zwolnić np. na widok świateł, albo zapierdziela się nie wiadomo ile. Poza tym w moim przypadku hamulce się nie zakleszczyły tylko po prostu skończyły się klocki i więcej hałasowały niż hamowały.
  
 
Cytat:
2010-03-21 22:19:21, robert_or3 pisze:
Czyli wg. Ciebie co niby miałem zrobić? Iść dalej na piechotę, czy może pchać dalej auto?


TAK!!! Zostawić auto i zholować je prosto do warsztatu na lawecie albo sztywnym holu. Każde inne rozwiązanie to po prostu GŁUPOTA.
  
 
co wy laweciarze, że tak jedziecie na tego biednego kolegę?Zzrobił jak uważał i nikomu nic się nie stało to najważniejsze. Oczywiście najlepiej bylo lawete wołać ale wielu na jego miejscu zrobiło by pewnie to samo, chyba że się ubezpieczacie wszyscy na taki przypadek ale to juz inna sprawa.
  
 
samobójstwo tak jechać

oszczędzanie na lawecie w tej sytuacji to totalne podcieranie dupy szkłem. Rozumiem że jechałeś w normalnym ruchu ulicznym...

....ehhhh ....można nie mieć pieniędzy, ale kurde zabić się lub zrobić komuś powazne kuku za 100zł?!??!?

Przeciez to jest 1/3 baku paliwa!!!!!

CUD, że nikomu nic się nie stało.
  
 
Cytat:
2010-03-21 22:37:22, rudi pisze:
co wy laweciarze, że tak jedziecie na tego biednego kolegę?Zzrobił jak uważał..


hmm...pracuję w Pomocy Drogowej

(Uwaga! NIE JESTEM żadnym tam "laweciarzem" /to wg nas, określenie dobre na jakiś niesort z szarej strefy/ )

"zrobił jak uważał" ..ale było by znacznie lepiej żeby uważał jak robi !

I zupełnie NIE CHODZI O TO, że nie dał nikomu ("laweciarzowi"?) zarobić (nie dał się okraść , oskubać , złupić - jak pewnie byś to chętnie określił )

Swoją postawą stworzył niestety bardzo realne zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu drogowego!
To , że się dobrze skończyło absolutnie nie jest żadnym argumentem "za"
  
 
Ja bym nie przesadzał z tym "szaleństwem" Trochę adrenalinki zawsze się przyda, a przy zachowaniu ostrożności nic się nie stanie(i się nie stało na szczęcie)
pozdro
  
 
Cytat:
2010-03-21 22:58:22, Tomek-Mydlowski pisze:
samobójstwo tak jechać oszczędzanie na lawecie w tej sytuacji to totalne podcieranie dupy szkłem...


CICHO!!

...LAWECIARZU ! ...







  
 
taaa, równie dobrze można wejść do klatki z lwem. Też jest adrenalinka, a przy zachowaniu ostrożności i nie wykonywaniu gwałtownych ruchow, to i może łba nie upier.....nie odgryzie

  
 
Ja Polonezem też uderzałem bez hamulców ( to znaczy były ale bardzo słabe ), jakieś 6 km. Było to w nocy i jechałem jakieś 20 na godzinę.
Wątpię, że ktoś z Was w nocy na wsi i to jeszcze ulicy otoczonej lasem zadzwonił po lawetę lub co gorsza zostawił samochód na poboczu i poszedł piechotą...
  
 
Cytat:
2010-03-21 19:40:40, Nortonn pisze:
Mówisz o lawecie czy taryfie na lince?



Taryfa i linka to by na pewno pomogła przy niesprawnych hamulcach.
  
 
Cytat:
2010-03-22 08:28:05, pyrekcb pisze:
Taryfa i linka to by na pewno pomogła przy niesprawnych hamulcach.


eee..so Ty mówisz...na pewno by pomogła !

/wreszcie by człowiek wiedział po co jest polisa /