MotoNews.pl
  

Wiedziec kiedy sie umrze,najgorsze co moze byc

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Moja ciocia ma guza na mozgu, dowiedziala sie o tym niedawno, a dzisiaj lekarze powiedzieli jej ze zostal jej maksymalnie miesiac zycia, domyslam sie jakie to hu..... uczucie wiedziec kiedy nadchodzi koniec.Nie ma chyba nic gorszego.
  
 
hm...
cuda czasem sie zdarzaja...
a guzy mozgu sa niekiedy nieprzewidywalne. Mam wsrod znajmomych przypadek, ze gosc, ktory dawno mial nie zyc, zyje i ma sie dobrze. Tez mial dziada w jakims wrednym miejscu i nie dawano mu wielu szans. A chlopa zyje do tej pory, choc "wyroku" lekarze nie odwolali....
  
 
Cytat:
2004-03-17 19:39:18, Franc pisze:
.Nie ma chyba nic gorszego.



Niestety Franc są też gorsze sytuacje...ale wiem, że kiedy dotyka to kogoś bliskiego proporcje są zupełnie inne.
Z drugiej strony dziwię się lekarzom,że zajmują się wróżeniem ile tygodni, miesięcy , lat ktoś pożyje z tą czy inną chorobą. Na szczęście tak jak zauważył Adaśco czasem dość mocno się mylą.
  
 
Brat mojego przyjaciela też miał guza. Wycieli mu go. Chłopak ma 18 lat. Czasami da sie z tego wyjść, ale czasami faktycznie jest pozamiatane.
  
 
Franc może dziwnie to zabrzmi ale jest jedna zasada nie poddawać się nigdy najlepiej kożystać z życia ile sie da i zawszegłowa do góry iuśmiech na twarzy wiem że łatwo się to mówi ale trzba się przełamać życie dzięki bogu nie kończy się zawsze gdy lekaż coś powie napewno będzie jeszcze dobrze tylko nie można o tym myśleć i zadręczać sie nauka nauką ale organizm ludzki jest nieprzewidywalny i sam czsem sobie pomoże + troche medycyny podstawa to niezałamywać sie i żyć jak dotychczas . troszkę wiary igłowa do góry .pozdroawiam
panoni
  
 
Hmm... Jeśli już jest taki temat, to powiem swoje zdanie. Czasem lepiej jest umrzeć, niż np leżeć całkowicie sparaliżowanym (np. po wypadku) i męczyć sie oraz być ciężarem dla rodziny. Wg mnie, w takim przypadku powinna byćzgoda na eutanazję. Ludzie latami czekająna przeszczep organów. Przepraszam, ze mój post nie całkiem trafia w temat.
  
 
Ja niesty miałem dwa przypadki w mojej rodzinie kiedy wszytko było przesądzone.

Najpierw mojej kuzynki córka (15 lat) wpadła pod cięzarówkę). Byała tak zmasakrowana że tylko maszyny podtrzymywały jej życie. Zmarła po tygodniu. Mysłę że nawet jeżeli dąłoby się ją uratować to żyła by jak warzywo. Wiem że ciężko ot ym mysłeć czy mówić ale chyba wszyscy chcieli żeby się nie męczyła

Drugi przypadek to mój ojciec. Walczył z rakiem żołądka i ZUS-em (tak panowie i panie z pier... ZUS-em). Do końca walczył i do końca wszyscy lekarze mówili że da radę bo jest silny (przede wszystkim psychicznie). Ale niesty rak wygrał i też parę dni przed jego śmiercią prosiliśmy Boga żeby dłużej się nie męczył. To jest straszne ale prawdziwe

Sorry za taki nastruj ale jakoś tak mnie wzięło.
  
 
Jeden z moich współpracowników mający około 50-ciu lat
dowiedział się parę miesięcy temu, że ma raka.
Rodzina załamana, a chłop już zaczął sobie trumnę wybierać.

Jakoś się pozbierali, wysłali go jeszcze na jedne badania do innej placówki.
A tam okazało się, że żadnego raka nie ma.
Jest tylko jakaś niedyspozycja (mniejsza o terminy medyczne),
którą można leczyć farmakologicznie.

Potem kolejne badanie weryfikujące: brak raka.

Co z tego, kiedy ten człowiek tak został przetrącony duchowo,
że do dziś dnia nie może się pozbierać.

Generalnie finał jakby pomyślny, ale tak już jest,
że mamy różną wrażliwość i odporność na sytuacje krytyczne,
czego skutki też bywają smutne.

P.S. Franc. Życzę dużo siły Twojej Cioci.
  
 
Dokładnie! Trzeba wierzyć do końca,że wszystko będzie dobrze! Naprawde wiara czyni cuda!!
Nie mozna sie zalamac, trzeba walczyc ze wszystkich sił!

[ wiadomość edytowana przez: krycho dnia 2004-03-18 20:43:35 ]
  
 
Jak ktoś wierzy z całych sił , to mu śmierć nie jest straszna......