Sposób hamowania. A to ciekawe....

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Witajcie,
Zawsze myslałem, że hamowac należy spokojnie, z duzym wyprzedzeniem , hm, prawie delikatnie ( JESLI TO MOŻLIWE, OCZYWIŚCIE ). Powodem jest bezpieczeństwo ( ew. poślizg ) oraz oszczędzanie klocków/tarcz. A tymczasem wyczytałem tu

http://www.hamulce.net/colinmcrae2.htm

( " styl jazdy " ) , że jest dokładnie odwrotnie. A Wy Obywatele w jaki sposób NAWYKOWO hamujecie. I jakie jest wasze zdanie na ten temat.
  
 
A to ciekawe
Też zawsze myślałem że lekkie hamowanie=mniejszy kat a tu takie kwiatki...
U mnie to zależy od sytuacji (jak pewnie u każdego ) ale generalnie ,ponieważ klocki niestety nie wytrzymują u mnie za długo , starałem się w miare możliwości chamować właśnie lekko i na dłuższym dystansie. Jednak po przeczytaniu artykułu będzie się trzeba nad tym jeszcze raz zastanowić...
pozdrawiam...
  
 
Cytat:
Przeciwnie, im dłużej hamujemy, tym większe temperatury w układzie hamulcowym powstają, a czas stygnięcia znacznie się skraca



Nie rozumię tego zdania... Podnoszą się temperatury, a czas stygnięcia się skraca? Ja bym powiedział, że czas stygnięcia będzie raczej dłuższy

Poza tym jak rozumię temp. tarcz podczas hamowania zależy od:
- czasu hamowania
- siły hamowania (inaczej mówiąc siły tarcia klocków o tarcze, która zależy od wielu rzeczy, np. prędkości, masy samochodu itd.)

Nie jestem przekonany, że twierdzenie przytoczone w tym artykule jest w każdym przypadku prawdziwe....
  
 
Przeciwnie, im dłużej hamujemy, tym większe temperatury w układzie hamulcowym powstają, a czas stygnięcia znacznie się skraca
==

Pewnie miało być " wydłuża "
  
 
Bo to jest patrzenie jednostronne, hamujesz dęba, więc hamulce ci się nie ścierają/grzeją/zużywają tylko zdzierasz opony, pasażerowie mają guzy a w bagażniku masz garaż
  
 
Ja hamuje niedaleko poslizgu (ABS w nodze), moze bez przesady ale hamuje raczej pozniej niz wczesniej, jak obserwuje innych to duzo poniej.
  
 
w sumie w przypadku absu ten problem prawie odpada ja zawsze stram sie dosc szybko hamować ale tak zeby pasażerowie nie wyladowali na przedniej szybie i zeby mi sie pasami nie udusili
  
 
Cytat:
Nie rozumię tego



Ja też nie ROZUMIEM co Ty chciałeś napisać...
  
 
ja kiedyś samemu wpadłem na tą myśl dotyczącą hamowania... i (jak to się teraz sprawdziło), uznałem, że mocniejsze depnięcie na hamulec będzie korzystniejsze dla hamulców... Oczywiście nie hamuję z piskiem... (w normalnych okolicznościach)
Poza tym denerwuje mnie powolne podjeżdżanie do skrzyżowania (rzadko kiedy wrzucam luz), a gdybym miał hamować 100-150m przed skrzyżowaniem i delikatnie deptał po hamulcu to usnąłbym... więc problem hamowania jest u mnie dość prosty
  
 
To ciekawe też zawsze myslałem, że łagodna jazda oszczędza klocki . Uważam że nie ma co oszczędzać na klocków hamulcowych i hamować wedle upodobań, bo najważniejsze jest przecież bezpieczeństwo. Jezeli ktoś lubi "osto " przyhamować i dobrze sie z tym czuje to nie powinien zmieniac swoich nawyków. Osobiscie lubie hamować ostro, problemem są pasażerowie którzy nie czuja sie dobrze z taka jazda i wtedy musze zmienic styl jazdy na "łagodniejszy" .
  
 
Cytat:
Uważam że nie ma co oszczędzać na klocków hamulcowych i hamować wedle upodobań,


Nie chodzi o oszczędzanie klocków, tylko o fakt, który sposób hamowania powoduje mocniejsze rozgrzanie tarcz. Ma to bezpośredni wpływ na skuteczność hamowania. Poza tym jak na bardzo rozgrzanyc tarczach zaliczy się kałużę, to mogą się one pofalować. A to już spory wydatek.
Ja często hamuję z dość dużych prędkości (jazda autostradą), ok. 120-150km/h. Nie jestem przekonany, czy ostre zahamowanie w takim przypadku to dobry pomysł... Przypadki ekstremalna to oczywiście inna kwestia.
  
 
Staram się jak najwięcej hamować silnikiem.

W przeciwieństwie do Alana czasem wolno dojeżdżam do świateł, na luzie, ale hamując silnikiem w taki sposób, żeby wyhamować, ale żeby jak najkrócej świeciły się światła stopu. Mam nadzieję, że ci z tyłu zastanawiają się jak ja to robię

W tym cytacie co podajecie, może chodzić o to, że przy długim hamowaniu skracają się czasy od jednego hamowania do drugiego (klocki dłużej ocierają się o tarcze) i nie zdąrzą wystygnąć, bo za moment znów długo hamujemy.
  
 
jeśli to możliwe to stosuje hamowanie silniczkiem a pozniej delikatnie klocuszkami, no chyba ze inne wyjątki spieszenia się
  
 
Cytat:
2004-04-26 17:43:09, jackal pisze:
czasem wolno dojeżdżam do świateł, na luzie, ale hamując silnikiem w taki sposób, żeby wyhamować, ale żeby jak najkrócej świeciły się światła stopu. Mam nadzieję, że ci z tyłu zastanawiają się jak ja to robię




Ja też się zastanawiam jak Ty to robisz

Sam zacząłem częściej używać silnika do hamowania, gdy okazało się że klocki starczają mi na 15 kkm.


[ wiadomość edytowana przez: Aleks dnia 2004-04-27 21:47:09 ]

[ wiadomość edytowana przez: Aleks dnia 2004-04-27 21:47:56 ]
  
 
Cytat:
2004-04-27 19:52:56, Aleks pisze:
Cytat:
2004-04-26 17:43:09, jackal pisze:
czasem wolno dojeżdżam do świateł, na luzie, ale hamując silnikiem w taki sposób, żeby wyhamować, ale żeby jak najkrócej świeciły się światła stopu. Mam nadzieję, że ci z tyłu zastanawiają się jak ja to robię




Ja też się zastanawiam jak Ty to robisz



W tym wypadku na luzie, czyli z wciśniętym sprzęgłem Wiem ze to niezdrowo dla sprzęgła, ale chwilami nie mogę sobie tego odmówić.