Roslinki w samochodzie

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
w sobote mialem kilka minut wolnego czasu i postanowilem przetkac kanaly odprowadzajace wode znajdujace sie miedzy maska i szyba przednia, okazalo sie ze kanaly sa ok.
Ale ja dalej szukalem dziury w calosci i znalazlem , pod maskownica (z ktorej wychodza wycieraczki szyby przedniej) , bylo wiadro syfu!!! bylo tam nawet kilka roslinek heheh
Narazie nie bylo zadnych zapachow w srodku ale moge sie tylko domyslac co moglo byc za jakis czas


[ wiadomość edytowana przez: diSEL dnia 2004-10-03 19:42:43 ]
  
 
czytalem kilka razy ten post i zastanawiam sie nad jego informacyjnym przeslaniem.
  
 
chodzilo mi o to zeby chlopaki zajrzeli pod te obudowe w swojej bestyji , bo prawdopodobnie tez tam nazbieral sie syf i mnoze narobic problemow

  
 
a ja tam mam czyściutko

jakimś tam materiałem na w.....(co w okapach jest), przykryłem te kraty i jest gites

pozdr
  
 
Ja chyba Cię przebiję ( roślinki he,he) dzisiaj po dwu dniowym przestoju odpaliłem bestyję o 7,00 i pędem do pracy ale cosik mi na gaz nieprzechodzi tylko cały czas na benzynie dojechałem do pracy podpisałem listę i wracam na parking otwieram maskę - a tam dwa ślepia szczura (nie śmiejcie się to szczera prawda) patrzą się chwilę na mnie i znikają skubany uciekł za silnik w stronę podszybia trzy godziny zmarnowałem żeby go wypędzić ( na stacji benzyn. sprężonym powietrzem) oprucz szoku psychicznego straty jeszcze nie oszacowane. Czy ktoś miał jeszcze taką przygodę? moja oma zimuje pod chmurką trzeba się zacząć rozglądać za garażem może wtedy się ustrzegę przed gapowiczami pod maską.
  
 
Ja do tej pory miałem Skode Felcie parkowaną pod chmurką przez kilka lat i takiej przygody nie miałem. Słyszałem, że szczury to mędre bestie i jak jeden gdzieś padnie przez np trutkę to więcej inne nie przylezą. One mają w stadzie hierarchię idzie najmłodzszy a starszy czeka i patrzy na reakcję. Pozdrawiam
  
 
A co powiecie na zmasakrowanie dzikiego kota łopatami wiatraka chłodnicy.... wrzask, pisk, kupa krwi, sierści i oberwana łopata....brrr - o kocie nie wpomnę
  
 
Ja mam garaz ale rok temu w astrze mialem jeszcze lepsza historie.

Przez tydzien jezdzilem z kotem pod maska. jak go odnalazlem to byl tak twardy ze mialem problem go wyciagnac.

najciekawsze jest to ze zamiast zdechnietego kota szukac w komorze silnika to caly czas szukalem czegos zdechnietego w garazu.
Wiec jak widac nawet garazowanie nie gwarantuje spokoju.