Dzwon , a psychika

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
tak z ciekawości przydzwonił ktoś kiedyś , a potem jeżdził 20 -40 km na godzine za wczasu przewidując wszystkie możliwe niebespieczenstwa czychające na drodze przez kilkanaście następnych dni ???

  
 
ja mimo ze mlody dzwony mialem dwa ale jakos nie wywarło to na mnie wielkiego wpływu
  
 
Cytat:
ja mimo ze mlody dzwony mialem dwa ale jakos nie wywarło to na mnie wielkiego wpływu



eee...jest sie czym chwalić, bo chyba powinno
  
 
ja wiem czy powinno ja mialem juz 3 dzwony i niejezdze 40 KPH i tez niebardzo to na mnie wplynelo
  
 
a czy ja pisze ze mam sie czym chwalic? zreszto dzwony były małe, do tego nikt inny oprócz mnie w nich nie uczestniczył, moim samochodem, więc krzywdy nikomu nie wyrządziłem. i koniec
  
 
no ja wczoraj miałabym dwa i to nie ze swojej winy
baba cieniasem mnie na trzeciego chciała wziac po poboczu a za chwile z parkingu jakas idiotka temprą wyje*** by mi w dzwi bo sie nie obejrzała jak cofała jak bym zachamowała w szoku to centralnie dzrzwi by były do kasacji razem ze mna

no jak wysiadłam , jak jej posłalam ze kto jej parawo jazdy dał na samóchód jak cofac nie umie to zbladła zczerwiniała i siedziała 10 minut przed samochodem , a moja psychika heh wykrzyczałam sie to mi przeszło ale cisnienie swoje zrobiło
  
 
ja miałem jeden...
ale niezły był bo przodem udzerzyłem dwa razy w jedno auto, w tył wjechały mi dwa auta

od tej pory za każdym razem jak cisne(nawet lekko) hebel patrze w lusterko
  
 
no ja juz miałem pare dzwonów, na ulicy jak i podczas kjs....
nie ma sie czym chwalić. ale jedno jest pewne że wyrabia sie przez to wyobrażnia i zbiera ładny bagażyk doświadczenia...
  
 
ja niestety mialem jeden i jeszcze wieczorem jak wrocilem mi sie rece trzesly :| na nastepny dzien jechalem juz normalnie ( innym autem) a jak zrobilem malca i siadlem do niego po prawie 3,5 miecha przerwy, jak naciskalem na gaz to mi sie noga trzesla :| hehe ale juz jest luzz to tylko takie chwilowe przypomnienie!
pozdr
  
 
Ja mam przykład rodziców a konkretnie rodzicielki, która po dzwonie (własciwie to tylko otarciu, ale niewiele brakowalo) przy 120km/h teraz na kazdej krzyzowce zwalnie...to samo jak ktos z boku chce wyjechac to zwsze hamulec nawet jak nie wymusza Ogolenie troche to wkurzajace
  
 
Jechałem z ojcem jeszcze wtedy prawka nie miałem i wpadliśmy do rowu bo chłop za szeroko zakręt wziął i nas zepchnął i powiem szczerze że się przez pewien czas bałem jak byliśmy za blisko ogrodzenia, rowu itp. Ale sam jeszcze jako kierowca dzwona nie miałem
  
 
Jak miałem dzwona podlkiem to potem sie bałem jezdzic.
Ale szybko przeszło - musialem troche pojezdzic. Starzy mi kazali jechac do wawy po siostre 280 km i pomogło hehe.
  
 
dosyc dawno miałem ciekawą jazde
wykombinowałem sobie jadąc za kumplem po szerokiej dziurawej drodze że wyprzedze go na zakrecie do, którego dojeżdzaliśmy .
całkiem na pałe wyprzedziłem go na brukowanej kostce po deszczu i po udanym manewrze postanowiłem jeszcze wyminąć gromadke ludzi ,któży staneli na poboczu w bezruchu - i tutaj przegiołem .
przy prubie hamowania tył auta zażuciło przekręcając go na bok bez możliwości wyprowadzenia.
jadąc z góry zwężającą sie drogą na, której widziałem zaparkowane w oddali samochody poczułem jeb...aną bezsilność lecąc w dół na dwóch bocznych kołach od strony pasażera mogłem jedynie mocniej ścisnąć kierownice .
piersze co mi w tym momencie do mnie dotarło to - dobrze że jade sam bo pasażer na pewno zaparł by się o słupek przedni i dach był by nieunikniony .
jade , ale co to za jazda na dwóch kołach w dół , przecież musze sie jakoś zatrzymać , nie moge hamować bo będzie dach .
bum -przednie koło udeżyło w krawężnik po lewej stronie auto wraca na 4- koła londując na zielonym poboczu .
powrut na koła był tak szybki że po zatrzymaniu wyskoczyłem sprawdziłem koła -ewentualne straty ,wruciłem szybko za kierownice żeby jak najszybciej zepchnąć auto (sam nie wiem po co ) krecąc kierownicą w której rozsypała sie przekładnia .
koleś , którego wyprzedziłem miał zajebiste widoki .
  
 
jar to widze że grubo było ale tak to jest wyprzedzać na zakręcie
  
 
najkonkretniejszy to byl dzwonek na ktorym moj poprzedni maluch wywiesil biala flage po zatrzymaniu tak z 7-8 dyszek na zaparkowanym pezocie, ja oczywiscie bez pasow bo po co zapinać, glowa pogialem daszek przeciwsloneczny ktory ją chyba uratowal... bob poszedł na żyletki. potem jeszcze tylem zaparkowalem na lanosie bo nie zauwazylem lodu pod sniegiem, wczesniej wypadlem z drogi na 'slickach' prosto na wyjebany kraweznik bokiem, sam nie wiem jak to sie stalo ze nie dachowalem, "tylko" wyrwane mocowanie resora z budy, wahacz i fela do smieci. raz na treningu w lesie nagle na zakrecie pojawił sie lód, niewiadomo skąd bo wszedzie sucho... celowałem tylko miedzy pieńki drzew i na jednym zawisłem ze 4 chlopa nie moglo wozu zdjac potem jeszcze w miescie jednego razu zapinam po łuku a tu ludzie sie ładują na pasy, ulewa jak 150 tylko dotknalem hamulca i nie wiem kiedy altonena trzasnalem, tylko nie do konca wyszla ostatnia faza bo zatrzymalem sie przednim kołem na przystanku czy jezdze teraz jakos inaczej? eeeeeee

[ wiadomość edytowana przez: Krzyh00 dnia 2005-05-12 20:06:41 ]
  
 
Mialem kilka dzwonow. W jednym z nich latarnia poszla sie k....... bo pekla w trzech miejscach... Generalnie nie wywarlo to na mnie wplywu wiekszego, choc mam teraz troche wiecej wyobrazni, co moze zrobic inny kierowca. Ta zlamana latarnia wlasnie byla wynikiem tego, ze ktos wymusil pierwszenstwo.Podobnie miesiac pozniej, kiedy wjechalem pod tira, ktory nie zwazajac na czerwone swiatlo zaczal zawracac na skrzyzowaniu :/

Generalnie zostalem wtedy ochrzczony "Destroyer" bo w ciagu miesiaca spowodowalem straty w sprzecie na okolo 20 tysia

Tak wiec Panowie - na normalnej ulicy noga z gazu!!!

W innych przypadkach jestem zwolennikiem "pocinania" i rajdowej jazdy

-----------------
http://plepleple.pl
  
 
Tak tak, święta prawda... Jak ja kiedyś wyprzedzałem autobus po zewnętrznej na mokrym "polbruku" to też bąka wywinąlem. Szedłem bokiem na betonową latarnie i sam nie wiem jak udało mi sie auto tyłem ustawić . Zanim jeszcze sie zatrzymałem miałem zapiętą jedynke i jak tylko przydzwoniłem od razu ruszyłem co by mnie nikt nie przyuwazył . Jednak do Malucha to sie trza przyzwyczaić
  
 
ja mialem tylko raz i zrobilem to specjalnie. dalem sobie wjachac w tyl innemu malcowi poniewaz gnoj jechal z dziewczynai bardzo szpanowal chociaz sadzac po stanie auta to niemial czym.ale coz powgniatal sobie caly przod aja jedynie mialem urwany zaczep od zderzaka.
  
 
Ja dzwona miałem kilka miechów temu autobus PKS autosan stary mnie zepchnął i jeszcze w tył dostałem i teraz jak widze autobus to jade nawet i 30 na godzine i boje się wyprzedzać do dziś dnia....
  
 
Heh to ja się Panowie muszę pochwalić już 6 letnim bezwypadkowym stażem, oczywiście jakiś wylotów z drogi w kukurydzę nie liczę raz mi się zdarzyło ale docisnąłem 903 do końca i jak traktorem przeorałem rolnikowi pole kukurydzy ale tzw ratowań to już kilka mam za sobą, aha no i jeszcze raz zadymiłem sąsiadowi w lawete wozem od Porthosa jak się dochamowywałem no i zderzak z tyłu i lampa odleciały.