Jakosc edukacji na prywatnych uczelniach

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
chcialem sie taka refleksja podzielic..moze zle robie ale..z racji swojego wyksztalcenia udzielam czasem dla sportu korepetycji..z matematyki..ostatnio uczac fizyki (sic!) goscia z drugiego roku studiow w jakiejs prywatnej szkole..oniemialem..poziom jest tak tragiczny ze mozg staje..poniewaz takie sa wymagania ministerstwa wiec szkoly dajace dyplom inzyniera musza miec w swoim programie matematyke i fizyke..ale polityka jest taka ze wykladowcy musza zaliczac prawie wszystkim bez wzgledu na umiejetnosci..bo inaczej szkola straci studentow i pieniadze..innym razem kolezanka mojej siostry studiujajca ksiegowosc na kaweczynskiej przyszla do mnie z zadaniami ktore rozwiazuje z dziecmi z podstawowki...po prostu kopara opada..jak tak mozna?? jakim cudem czlowiek ktory ledwo zlicza do czterech zostaje w naszym kraju magistrem..toz to lepiej sobie pojsc na bazar i kupic dyplom..wyjdzie na to samo a mniej czasu sie straci..paranoja..matka mojej kobiety opowiadala jak przyjeli do jej biura projektowego na praktyke czlowieka po japonce (polsko japonska wyzsza szkola technik komp i oprogr ..o ile dobrze pamietam) czlowiek nie mial bladego pojecia o zadnym jezyku programowania..nie mowiac juz o teorii algorytmow

byc moze uczelnie humanistyczne maja innym poziom ale to trudniej ocenic z racji niemierzalnosci tych dziedzin..natomiast nauki scisle sa bardzo precyzjnie okreslone i wiadomo co kazdy inz powinien wiedziec..tyle sie mowi o niskich pensjach ze ludziom na chleb brakuje ze sluzba zdrowia kuleje..ale cholera..jesli naklady pkb na nauke beda rownie male jak bylo dotad to autentycznie grozi nam zapasc cywilizacyjna..szczerze wspolczuje tym ktorzy ufajac ze placac slone pieniadze za nauke dostana odpowiednia jej jakosc w szkole prywatnej..nawet nie zdaja sobie sprawy jak dalece malo umieja

i zeby byla jasnosc..ja nie jestem typem kujona..nigdy nie bylem pilny..zawsze kombinowalem jak tu sie najmniej napracowac..ale to czego mnie zmuszono zeby sie nauczyc to przepasc w porownaniu z tym co dzieje sie w tych szkolach..sorki ze sie rozpisalem..ale jak uslyszalem od kolesia ze na matmie na studiach uczyli go o jakims S..i jak po kilku chwilach wyszlo na jaw ze to S to po prostu calka to oniemialem..

pozdro
  
 
Cytat:
2004-11-16 04:37:03, qbaj pisze:
...ale jak uslyszalem od kolesia ze na matmie na studiach uczyli go o jakims S..i jak po kilku chwilach wyszlo na jaw ze to S to po prostu calka to oniemialem.. pozdro





CO do "jakości" obecnej nauki na studiach (nie tylko prywatnych) to się zgodzę, idzie w dół. Pamiętam swoją fizykę z technikum. Przychodził nauczyciel, prowadził temat (trochę pisania, parę wzorków, jakieś wykresy), przychodził na następne zajęcia, i znowy nowy temacik itd. aż dział skończył. Jak skończył dział to dopiero zaczynał pytać. Uznawał tylko jedną formę przygotowania się do pytania...to co podyktował trzeba bylo wyryć na pamięć. Czasami było tego ponad 30 kartek zesztowych. Nie przepuścił nikomu, wszyscy musieli zaliczyć. Po zaliczeniu ustnym trzeba było napisać klasóweczkę, czyli rozwalić jakieś zadanko. Gość oczywiście miał swoje zadania i jak nie chodziłeś na dodatkowe zajęcia (oczywiście płatne) to ciężko było zaliczyć. Do tej pory część tematów siedzi w głowie, może nie na pamieć jak wtedy, ale wiem o co w nich chodzi i jak do nich podejść. Dzieki temu nauczycielowi było łatwiej na egzaminie na studia.



[ wiadomość edytowana przez: asterixgal dnia 2004-11-16 07:51:11 ]
  
 
A ja mam to dokladnie gdzies. Juz dawno skonczylem historie ze studiami. Teraz mam bardzo fajna i dobrze platna prace. Widzac co sie teraz dzieje w szkolach, z dnia na dzien mam wieksza pewnosc ze mnie z tej mojej robotki nikt nie wywali. Tak naprawde tylko o to mi chodzi. Jest dostatecznie duzo powodow do zmartwien i nie mam zamiaru martwic sie jakimis cymbalami z tytulem mgr lub inz. Jest jak jest - sam przeciez tego nie poprawie. Wiekszosc tych dzisiajszych studentow to dno. To fakt. Pisze wiekszosc -bo oczywiscie nie wszyscy. Teraz musze zajac sie wlasnym dzieckiem i mysle ze mam na tyle oleju w glowie, ze bede potrafil ocenic czy on cos potrafi i czy sobie da rade w zyciu.
Poprostu z tego chorego kraju trzeba spieprzac i to daleko. Bo nie tylko oswiata sie chora.
  
 
Hehe....temat rzeka...

Widzisz qbaj powiem tak, chociaz nienawidze tego okreslenia - nie uogolnialbym. Chociaz moze w 90 % przypadkow jest tak jak piszesz. Np. kolo mnie na Grojeckiej jest WYZSZA SZKOLA ktora miesci sie w pawilonie handlowym sasiadujac ze sklepem spozywczym, chinczykiem i monopolowym.
Osobiscie studiuje dziennie na PW, ale prosze nie posadzac mnie o stronniczosc.

Mniej wiecej teraz mamy wlasnie wysyp tych wszystkich licencjatow i magistrow ekonomii, zarzadzania, informatyki i innych supermodnych kierunkow pare lat temu. O wielkim szczesciu moga mowic Ci, ktorzy znajda prace. Przykladem moze byc moj brat, mgr zarzadzania zaocznie na polibudzie - dal sobie spokoj z szukaniem pracy i poszedl na budownictwo. Rynek szybko weryfikuje tych uczonych. Szkoda tylko ze traca na tym takie uczelnie jak SGH bo tam juz skonczylo sie eldorado.

Z prywatnych liczy sie tylko pare szkolek, na pewno ta polsko-japonska technik komputerowych, moze troche Kozminski... Wiekszosc to po prostu przechowalnia i azyl od woja. Tym niemniej dla niektorych chcacych sie uczyc jest to jedyna szansa na uzyskanie dyplomu, nie kazdy ma tyle szczescia/bezczela co ja i leci na kasie od starych.

Aha - i naprawde wierze w to iz w niektorych takich szkolach naprawde TRZEBA sie uczyc. Takie sie tez trafiaja.
  
 
na podsumowanie tego co piszecie
nie wiem czy to kawal czy samo zycie

"spotyka sie dwoch kumpli
jeden jest cokolwiek chory
wiec drugi mu radzi zeby poszedl do przychodni
a ten mu odpowiada
wiesz jak sobie kurwa pomysle jaki ze mnie inzynier
to az sie boje isc do lekarza"
  
 
ja to mowiac brzydko pierdole mi moga stawiac oceny za to ze przyjde na lekcje. Niechce mi sie uczyc i nigdy mi sie niechcialo i oby takich szkol jak najewiecej
  
 
Problem z poziomem nauczania wynika po części z przemian społeczno-gospodarczych.
Teraz każdy chce mieć dyplom wyższej uczelni, każdemu wydaje się normalne, że jego dziecko pójdzie na studia, czyż nie?
Więc na studia idą również ludzie, którzy się po prostu na nie nie nadają. Przykro to mówić, ale duża część studentów intelektualnie nie jest w stanie sprostać wymogom uczelni wyższych. I problem ten dotyczy nie tylko uczelni prywatnych, ale również państwowych (poza "prestiżowymi" typu SGH, UJ, UAM itp.)
Uczelnie prestiżowe mogą przebierać w kandydatach, wybierając tych najlepszych. Natomiast pozostałe uczelnie otrzymują "ochłapy", czyli studentów, którzy zdali maturę, ale nie dostali się na "lepsze" uczelnie. A ze względu na strukturę wiekową społeczeństwa (pokolenie niżu demograficznego jest w wieku "studenckim") uczelnie chętnie takich kandydatów przyjmują.
Wg mnie trzeba chyba podnieść znacznie poziom wymagań zarówno na maturze jak i na uczelniach. Komisja akredytacyjna powinna bezwzgklędnie odbierać uprawnienia uczelniom, które "nie trzymają" poziomu. Tak aby znów studenci na korytarzach zwracali się do siebie per "panie kolego"
Na dzień dzisiejszy prawda jest taka, że tak jak kiedyś dyplom magistra coś znaczył, tak teraz to chyba trzeba się już powoli zacząć rozglądać za stopniem naukowym doktora.
  
 
robert..bardzo trafne uwagi

Cytat:
ja to mowiac brzydko pierdole mi moga stawiac oceny za to ze przyjde na lekcje. Niechce mi sie uczyc i nigdy mi sie niechcialo i oby takich szkol jak najewiecej



wiedzialem ze nie zawiedziesz

soop..sam tez studiuje na PW na dziennych (wlasciwie to studiowalem..teraz tylko mgr) nie bylo moja intencja uogolnienie ani szkalowanie kogokolwiek a jedynie zauwazenie zjawiska ktore jest moim zdaniem bardzo niepokojace..

oczywiscie ze mozna miec wszystko gdzies..martwic sie o siebie i najlepiej wyjechac za granice..to indywidualny wybor kazdego..
  
 
Życie zweryfikuje wiedzę absolwenta... Więc nie widzę sensu podniety... Jak ktoś się nie chce uczyć, to i najlepsza szkoła nie zrobi z niego omnibusa...

Chodzę na zaoczną politologię... Poziom jest niezły... Ale zakres nie tyle mały, co ogólny... Resztę trzeba zrobić w domu... Przyjdzie koniec listopada, to będę czytał kilka książek z socjologii... Jeszcze zostanie wstęp do politologii, historia powszechna, filozofia... Itd... Itd...

Ale nic nie mówię... A dzienne studia mam głeboko w du... Wstawać jak osioł... Gnać przez pół miasta... Na kilka godzin... Potem jakieś mega okienko... Itd...

A, że bez papierka ani rusz... To druga kwestia...
  
 
Hehe.....Zoltar.... na studiach dziennych jest jedna fajna sprawa - ludzie (no chyba ze na takim prawie przykladowo gdzie rzadzi wyscig szczurow). Studia koncza mi sie w tym roku i wcale sie z tego powodu nie ciesze.
  
 
A na zaocznych nie ma ludzi ?

Chłopie... Znam 15 osób z imienia... W miesiąc...
  
 
Ja skończyłem prywatną uczelnię - po prostu na SGH byłem za cienki bolek - nie dostałem się
Ponieważ nie chciałem studiować "ogrzewnictwa i wentylacji" ani "obróbki drewna" a moją pasją były i pozostały nauki ekonomiczne, poszedłem na studia prywatne. Po prostu wolałem płacić za szkołę i uczyć się tego czego chciałem niż męczyć się za darmo na czymś co by mnie gnębiło przez kolejne 5 lat. Nie wiem czy mój wybór był właściwy, bo to zostanie zweryfikowane dopiero przez życie. Na razie nie mogę narzekać.
Uważam że wśród prywatnych uczelni zaczyna działać prawo rynku (powoli to następuje ale zawsze to już coś), czyli dobre uczelnie prywatne są droższe a słabe są tanie. Oczywiście na każdej uczelni można spotkać obiboków i tu nie ma znaczenia jaka to jest uczelnia. Jednakże mam wrażenie że w szkołach prywatnych jest bardzo dużo osób które uważają że skoro płacą to już mają dyplom w kieszeni. Na szczęście wykładowcy często zmieniają ten tok myślenia, ale na takie postępowanie może sobie pozwolić tylko uczelnia, która nie musi się martwić o napływ nowych klientów bo ma dobrą renomę (czyli znowu prawo rynku). Co ciekawe - miałem w czasie studiów takie semestry że większość wykładowców była z SGH'u i na egzaminy czasami jeździłem do tej uczelni. Oczywiście ktoś zaraz powie że z pewnością w prywatnych uczelniach to wykładowcy mają poziom gdzieś i robią po prostu kasę. Z pewnością tak jest w wielu przypadkach.
Mój tok rozumowania w trakcie studiów był taki - skoro płacę za uczelnie spore pieniądze to nie mogę sobie pozwolić na to żeby zawalić semestr czy płacić za poprawkę. W końcu 2500-3000 za semestr piechotą nie chodzi a ja nie będę studiował 7-8 lat jak kilku moich znajomych na studiach państwowych dziennych (darmowych).
Większość czynników (oczywiście w granicach rozsądku) zależy od konkretnej osoby a nie od uczelni.
Podobnie jak Rober_S uważam że problem wiąże się z przemianami zachodzącymi w Polsce. Może matura powinna być bardziej elitarnym egzaminem?

Pozdrawawiam,

slayter
  
 
Uczelnie jak to uczelnie - nie można generalizować, jeśli ktoś będzie chciał się uczyć to nawet na prywatnej będzie to robił. Studiowałem wieczorową muzykologię na UW - studia owszem przyjemne (nie w sensie łatwości, ale klimatu, ciekawej wiedzy, kamerlaności itd.) - jednak te studia nie nauczyły mnie żadnej praktycznej wiedzy - oczywiście miło można spędzać czas dyskutując o analizie schenkerowskiej, ale jakie to ma później zastosowanie w pracy? Mnie się akurat udało - pracuje w Operze - nie wiem co musiałbym robić aby pracowąć w miejscu bardziej związanym z muzyką i najwięcej nauczyłem się właśnie w pracy (pracowałem już na I roku). Studia - studiami, najważniejsza praktyka. Można długo polemizować z tym, że na wykładach jest przekazywana wiedza praktyczna - wg. mnie to bzdura. Najbardziej mi tylko żal moich znajomych kończących właśnie SGH - myślą, że odrazu zawojują rynek, że już czeka na nich skórzany fotel dyrektora - bardzo się niestety rozczarują...

Chopin


[ wiadomość edytowana przez: elChopin dnia 2004-11-21 12:48:56 ]
  
 
Oooo, no prosze prosze elChopin, bedziesz mi zalatwial wejscia na jakies super premiery, na ktore nie beda chcieli wpuszczac z legikta AM. Studiuje wlasnie spiew, wiec w Operze jestem... no, dosc czesto Ja to mam dopiero fajne studia


Pozdrawiam
Krzysiek - QLogic
  
 
a ja kibluje rok na PW, i gdzie tu sprawiedliwosć
  
 
Moja żona skończyła UW, ja jestem w trakcie studiowania na WSHiP.

Różnice????

Szkoła państwowa:

- przepełnione sale wykładowe
- pierdzielnik logistyczny
- przestarzały program

+ genialna biblioteka
+ papierek akceptowany na całym Świecie

Szkoła prywatna:

+ Ci sami wykładowcy, co w szkołach państwowych (nawet bardziej sie starają, bo dostają dobrą kaskę).
+ Dobra logistyka
+ Nowoczesny program kładący nacisk na wiedzę praktyczną

- wysoka cena
- w mniej renomowanych szkołach: płacisz, zdajesz
- generalnie gorszy papierek na koniec (poza nielicznymi wyjątkami)
  
 
zgadzam sie z Jackiem

ja studiuje administracje w Wyzszej Szkole Administracji Publicznej...wedlug rankingu Rzeczpospolitej czy Wprost (nie pamietam) jest to 2 w polsce prywatna uczelnia pod wzgledem poziomu nauki, wykladowcy sa z wydzialu prawa, ekonomii, niektorzy dojezdzaja z Wawy i tak naprawde nie ma tak latwo pozaliczac tylko dlatego ze placisz, wymagania tez sa stawiane i to czasem dosc wysokie
  
 
eeee widze ze macie przestazale myslenie. Jakies tam poziomy nauczania sranie w banie , szkola ma byc taka ze sie placi i sie zdaje bez gadania .
  
 
Cytat:
2004-11-22 10:14:16, Bartek1112 pisze:
eeee widze ze macie przestazale myslenie. Jakies tam poziomy nauczania sranie w banie , szkola ma byc taka ze sie placi i sie zdaje bez gadania .



No tak, do pewnego wieku tak się właśnie rozumuje, ale jak dostaniesz się (daj Boże) do ambitniejszej pracy i tam okaże się jaki jesteś ciemniak w danym temacie (mówię ogólnie oczywiście, a nie o Tobie Bartku), to już nie jest tak różowo.

Oczywiście wiele zawodów można z powodzeniem wykonywać mając po prostu trochę oleju w głowie i brak jakiejkolwiek wiedzy teoretycznej.
Niestety tak da się kombinować tylko do pewnego poziomu, który nie dla wszystkich może okazać się satysfakcjonujacy.
  
 
Cytat:
ja kibluje rok na PW, i gdzie tu sprawiedliwosć


No ale ty jesteś na SIMR o ile się nie mylę a to zobowiązuje do dokładnego zapoznania się z omawianymi zagadnienieniami Pewnie dlatego mój brat cioteczny studiował tam 7 lat (inż.)
Cytat:
ja jestem w trakcie studiowania na WSHiP



...i tylko dzięki temu szkoła którą ja również skończyłem ma dobre notowania

... A i tak wszystko zweryfikuje życie. Moim zdaniem dużo zależy również od szczęścia. Obecnie w mojej firmie poszukiwanych jest 3 pracowników (z czego 2 na moje miejsce). Przeglądam niektóre CV i jestem przerażony że w naszym kraju ludzie z bardzo dobrym wykształceniem nie mogą miesiącami znaleźć pracy (oczywiście mówię tutaj o rynku warszawskim i tak jeszcze miłosiernym dla absolwentów). Szkoda że nasza władza nie zwraca praktycznie uwagi na drenaż mózgów jaki obecnie panuje i nie stara się walczyć o to żeby osoby wykształcone pozostawały w Polsce. Co kilka dni słyszę że ktoś znajomy wyjechał za granicę tam szukać swojej szansy.