Artykuł - Za kierownicą karetki pogotowia

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Za kierownicą karetki pogotowia

Wielu kierowców, widząc mknące na sygnałach pojazdy uprzywilejowane, np. karetki pogotowia, myśli sobie: taki to ma dobrze, nie stoi w korkach, nie zatrzymuje się na czerwonym świetle, wszyscy zjeżdżają mu z drogi!

Rzeczywistość nie jest jednak tak różowa. Aby Was o tym przekonać, przez tydzień "pracowałem" jako kierowca w warszawskim pogotowiu ratunkowym. Oczywiście wcześniej musiałem uzyskać uprawnienia niezbędne do kierowania pojazdem uprzywilejowanym.

Jestem zapewne pierwszym dziennikarzem w Polsce, który podjął się takiego zadania. Nie zachęcam jednak kolegów do naśladowania. To naprawdę nie jest takie proste!

Rozpoczynam dyżur, jest godzina 7.00. Pora dojazdów mieszkańców miasta do pracy, do szkół, na uczelnie.
Nie minął kwadrans, a już słyszę w głośniku głos dyspozytora: "0-17, wyjazd do wypadku!". Za chwilę w naszej karetce jest już lekarz i sanitariusz. Ruszamy. Zgodnie z procedurą do wypadku jedziemy na sygnałach, włączam więc "bomby" i wyjeżdżam z bazy pogotowia. Do celu nie jest daleko, na ulicy Świętokrzyskiej młoda dziewczyna została potrącona przez samochód.
Cenne sekundy płyną
Niestety, już na ulicy Hożej napotykam na korek. Prawy pas jezdni całkowicie zablokowany przez samochody dostawcze, które o tej porze przywiozły towar do sklepów. Mimo, że jest tu zakaz zatrzymywania się, nikt go nie przestrzega. Lewy pas ulicy Hożej jest wydzielony specjalnie dla karetek pogotowia, ale na nim też mnóstwo samochodów. Na widok naszej karetki powstaje panika, część kierowców nie wie, co zrobić, inni próbują zjechać na prawo. Cenne sekundy płyną. Używam poza sygnałami jeszcze klaksonu, lecz niewiele to daje. Wreszcie część pojazdów odjechała, gdyż zapaliło się zielone światło na sygnalizatorze przed skrzyżowaniem. Ruszam szybko, ulicę Marszałkowską pokonujemy po torach tramwajowych, bo tu na szczęście jest to możliwe. W pewnej chwili muszę gwałtownie hamować, bo ...po torowisku zawraca sobie młody kierowca Volvo. Zapewne nie zauważył karetki, bo widzimy w jego dłoni komórkę. Pochłonięty rozmową nie zwraca uwagi na nasze sygnały, wykonuje manewr zawracania w miejscu, gdzie jest to zabronione, a karetka de facto musi go przepuścić.
Stoimy więc, wyjemy syrenami?
Skręt w Świętokrzyską nie jest taki łatwy. Samochody jadące Marszałkowską mają akurat zielone światło i pędzą sobie, tak jakby kierowcy w ogóle nie widzieli ambulansu na sygnałach. Wreszcie hamuje kierowca Lanosa i o mało nie dochodzi do kolizji, bo jadąca za nim pani kierująca Citroenem za późno się zorientowała... Słychać przeraźliwy pisk opon, Citroen zatrzymuje się tuż za zderzakiem Lanosa.

Fakt, że jeden z pojazdów zatrzymał się, wcale jeszcze nie upoważnia mnie do ruszenia, do wykonania skrętu. Na pozostałych pasach nadal jadą samochody i kierowcy też nie kwapią się z zatrzymaniem, przepuszczeniem karetki. Gdybym nie zważając na to wjechał na skrzyżowanie, z pewnością doszłoby do poważnego karambolu. Stoimy więc, wyjemy syrenami, migamy niebieskimi lampami, a czas płynie nieubłaganie.

Na Świętokrzyskiej też korek, spowodowany między innymi wypadkiem. Omijam zgrupowane samochody lewym stroną jezdni, "pod prąd". Kierowca Peugeota, starszy pan w kapeluszu nadjeżdżający z przeciwka zatrzymuje się, stoi i czeka, aż ominę jego auto. Żadnego ruchu, żadnego pomysłu, by ułatwić karetce przejazd. A przecież mógłby zjechać trochę na bok. Włączam megafon: "Pan zjedzie trochę na prawo" - instruuję kierowcę. Kierowca próbuje ruszyć, gaśnie mu silnik, czas biegnie... Na szczęście inni kierowcy zrobili miejsce naszej karetce no i docieramy na miejsce wypadku.
Tak długo jechali?
Wokół tłum gapiów, ranna dziewczyna leży na jezdni, lecz nikt nie udziela jej pomocy. Kierowca małej furgonetki, który ją potrącił, krąży nerwowo z papierosem i komórką w dłoni. Ludzie, którzy tak spieszą się zazwyczaj, teraz stoją, obserwują, komentują. Jedni się śmieją, dwaj chłopcy rzucają w siebie śniegiem, jakaś kobieta z małym, kilkuletnim chłopczykiem przepycha się do przodu, żeby lepiej widzieć. Jakoś wszyscy przestali się spieszyć. Taka "atrakcja", trzeba sobie popatrzeć, z ciekawości... Ale żeby spróbować pomóc? Potworna, przerażająca znieczulica, obojętność, żądza sensacji. Mentalność społeczeństwa ujawnia się w takich właśnie chwilach z całą ostrością.

Po co są kursy pierwszej pomocy przedlekarskiej, skoro nikt z kierowców stojących w korku nie pospieszył tej rannej z pomocą? Gdyby jej serce nie pracowało, gdyby nie oddychała, w ciągu zaledwie 4 minut doszłoby do nieodwracalnych zmian w mózgu. Ta dziewczyna mogłaby umrzeć albo nigdy już nie odzyskać przytomności! A my jechaliśmy aż 5 minut!

- Tak blisko, a tak długo jechali - słychać głosy z tłumu. - Nie spieszyli się!

No właśnie, a dlaczego tyle czasu zajął nam dojazd? Z tłumem nie mamy zamiaru dyskutować, biegniemy z noszami i walizką lekarską do rannej. Na szczęście dziewczyna oddycha, jej serce pracuje, ma złamaną prawą kość udową. Zabieramy ją do szpitala.

ciąg dalszy w następnym poście...
  
 
cd.
Szybsi niż karetka
Kolejne wezwanie otrzymujemy tuż po wyjeździe ze szpitala. Na Saskiej Kępie zasłabł na ulicy starszy mężczyzna. To może być zawał, wylew, liczą się dosłownie sekundy! Włączam sygnały. Pędzimy lewym pasem Trasy Łazienkowskiej. Prędkość naszej "Erki" dochodzi do 120 km/h. Wyprzedzam jadące sąsiednimi pasami pojazdy, które tutaj sprawnie usunęły się nam z drogi.

Nagle tuż przed karetkę wjeżdża z pasa środkowego VW Passat. Hamuję gwałtownie, kierowca dopiero teraz zorientował się, że zajechał nam drogę i... też hamuje! Gwałtownym skrętem omijam go z prawej strony, karetka silnie przechyla się na bok. Cudem unikamy zderzenia! Robi mi się gorąco, ale nie mam czasu, by nawet troszkę ochłonąć. Pędzę teraz prawym pasem i widzę za sobą w lusterku srebrną Toyotę, która wykorzystując utorowaną przez nas drogę jedzie tuż za naszą karetką. Kierowca - cwaniak "podczepił" się do karetki, bo też mu się zapewne bardzo spieszy. Czy nie zdaje sobie jednak sprawy, że ambulans może zostać zmuszony do gwałtownego hamowania? Że takie postępowanie niesamowicie utrudnia mi jazdę, bo muszę obserwować również poczynania tego bezmyślnego osobnika?

Ruch chwilowo rozluźnia się, mimo, że jedziemy z prędkością przekraczającą 100 km/h, są i tacy, którzy wyprzedzają nas lewym pasem. Czyżby nie wiedzieli, że wyprzedzanie pojazdu uprzywilejowanego na obszarze zabudowanym jest zabronione? A gdybym tak musiał zmienić gwałtownie pas ruchu? Ba, muszę przedtem sprawdzić, czy nie jestem wyprzedzany przez kierowcę, któremu spieszy się jeszcze bardziej niż karetce...

Wjeżdżamy w wąskie ulice Saskiej Kępy. Tym razem wszystkie samochody ładnie usuwają się na prawo, niektórzy z poświęceniem wjeżdżają na chodniki i krawężniki. Za wcześnie jednak pochwaliłem zmotoryzowanych, gdyż nagle jedna pani "indywidualistka" zjeżdża ... na lewo. Odwrotnie, niż wszyscy pozostali. Czy w ten sposób chciała ułatwić nam przejazd? Wręcz przeciwnie, bardzo utrudniła.
Jesteśmy w Europie!
Przed nami jedzie Mercedes prowadzony przez młodą damę. Zbliżamy się do niego, kobieta dostrzega nas w lusterku i... gwałtownie hamuje! Muszę uczynić go samo. Czy tak należy reagować na widok jadącej za nami karetki? Czemu ta pani nie wpadła na pomysł, by trochę przyspieszyć i zjechać na bok?

Zbliżamy się do przejścia dla pieszych. Dwie młode dziewczyny idą sobie spacerowym krokiem. Dopiero gdy jesteśmy kilkanaście metrów przed przejściem, zauważają nas i rozradowane uciekają. Fajna zabawa, a w tym czasie może umierać człowiek, do którego jedziemy.

Następne przejście. Młody, dwudziestokilkuletni mężczyzna idzie sobie majestatycznie, a nawet przystaje, aby... zapalić sobie papierosa. Używam klaksonu. Dostrzega karetkę, nawet patrzy na nas i widzimy w jego oczach tępą, małpią wręcz złośliwość. Ani trochę nie przyspiesza kroku. A może małpy są mniej złośliwe, niż niektórzy ludzie?

- Co za bydło! - nie wytrzymuje sanitariusz.

Ja nie mam czasu na komentarze, chociaż same cisną się na usta. Tak bardzo chciałoby się zatrzymać, wyjść i zapytać:

- Co robisz, bezmyślny człowieku? Dlaczego tak postępujesz? Czy nie wiesz, że ja jadę komuś na ratunek?

Nie mamy czasu na wychowywanie społeczeństwa, a zresztą czy to by przyniosło jakiś efekt? Cały czas mam na uwadze uciekające sekundy. Sekundy na wagę ludzkiego życia!

Wjeżdżam w uliczkę jednokierunkową "pod prąd". W tym czasie wielkim vanem wyjeżdża z parkingu jakaś kobieta. Lekarz wychyla się przez okno i krzyczy: "Niech się pani cofnie!".

Elegancka kobieta uchyla szybę i odpowiada:

- Sp... - po czym rusza sobie i jedzie przed nami.

Słów brakuje, patrzymy na siebie przerażeni. Gdzie my żyjemy? To jest kraj, który mieni się członkostwem w Zjednoczonej Europie? To są ludzie, którzy zwą się dumnie Europejczykami żyjącymi w demokratycznym wolnym kraju?

Widać dla wielu z nich demokracja i wolność oznaczają zezwolenie na chamstwo, egoizm, bezmyślność, robienie tego, na co mamy ochotę, nawet kosztem innych. Tak wielkie przekonanie mają o sobie nasi liczni rodacy, a nie potrafią zachować się w najprostszej sytuacji, kiedy to trzeba ułatwić przejazd karetce spieszącej na ratunek. Niestety, nie dorośliśmy chyba nawet do tego!
Warto było narażać się
Docieramy na miejsce w ciągu 3,5 minuty! Lekarz i sanitariusz podejmują akcję reanimacyjną. Wokół również tłum gapiów i też oczywiście nikt nie udzielił pomocy. Tylko jakaś pani podłożyła temu człowiekowi pod głowę kapelusz. Po co? Zapewne chciała dobrze, ale nie powinno się rannemu podkładać niczego pod głowę, bo to może utrudnić oddychanie! Na szczęście udaje się uratować życie temu starszemu panu.

Czuję ogromną satysfakcję, że nie przyjechaliśmy za późno! To w małej części także moja zasługa. I wiem, że warto było narażać się na chamstwo i złośliwości niektórych szanownych obywateli, warto było jechać z pełnym poświęceniem właśnie po to, by temu człowiekowi uratować życie.
Czuję ogromne napięcie
Opisane przeze mnie sytuacje wcale nie są wyjątkowe. Po całodziennym dyżurze w karetce jestem naprawdę półprzytomny. Huczy mi w głowie od wyjących syren, wciąż czuję ogromne napięcie, jakie towarzyszy kierującemu pojazdem uprzywilejowanym na każdym skrzyżowaniu i przejściu dla pieszych. Wciąż mam w pamięci przykłady nieporadności zmotoryzowanych, nieudolności, złośliwości, pospolitego chamstwa i prostactwa. Oczywiście nie wszyscy tak postępowali! Byli i tacy kierowcy, którzy szybko zjeżdżali na bok, włączali nawet prawy kierunkowskaz, żeby mnie upewnić, że dają mi wolną drogę. Byli kierowcy, którzy potrafili szybko rozpoznać, skąd nadjeżdża karetka i błyskawicznie ułatwić jej przejazd.
Wystarczy pomyśleć
Wiele jeszcze chyba wody musi upłynąć w Wiśle, zanim tak będzie postępować większość. Samochodów wciąż przybywa, wciąż wydawane są też nowe prawa jazdy. Świadomość społeczna, poziom wyszkolenia kierowców zmieniają się znacznie wolniej.

A przecież wystarczy pomyśleć, że ja też mogę kiedyś potrzebować pomocy. Moi najbliżsi też kiedyś mogą oczekiwać na karetkę.

Jak czułaby się ta elegancka pani z vana rzucająca pod naszym adresem wulgarne słowa, gdyby to ona leżała na jezdni, a karetka nie mogłaby dojechać z powodu kogoś postępującego podobnie?

Czy te dziewczyny rozbawione pojawieniem się karetki też by się tak śmiały, gdyby ta karetka jechała do ich matki lub ojca? A ten młodzian z papieroskiem, idący złośliwie powolutku po przejściu? Też by tak postępował, gdybyśmy jechali ratować życie jego bratu?

Co by wtedy powiedzieli, gdyby karetka po drodze napotkała kierowców i pieszych podobnych do tych, których opisałem? Wystarczy tylko trochę wyobraźni. To tak niewiele i tak wiele zarazem! (JB)

Przypominamy...
· Wyprzedzanie pojazdu uprzywilejowanego na obszarze zabudowanym jest zabronione (nawet na wielopasowej jezdni jednokierunkowej!)
· Gdy zobaczymy za nami pojazd uprzywilejowany, nie wolno gwałtownie hamować! Czasem wręcz przeciwnie, trzeba przyspieszyć, aby ułatwić mu przejazd.
· Jazda tuż za pojazdem uprzywilejowanym to stwarzanie szczególnego zagrożenia. Pojazd taki może gwałtownie zahamować! Inni kierowcy mogą nie zauważyć, że za pojazdem na sygnałach jedzie drugi samochód!
· Jeśli usłyszymy sygnały pojazdu uprzywilejowanego, nie wjeżdżajmy na skrzyżowanie, postarajmy się zorientować, z której strony nadjeżdża taki pojazd. Bądźmy czujni i przygotowani do usunięcia mu się z drogi.

Artykuł znaleziony na internecie, nie jest mojego autorstwa.

T.


[ wiadomość edytowana przez: toom dnia 2005-01-26 09:54:30 ]
  
 
Jednym slowem MASAKRA
Szkoda ze nikt tego tematu nie komentuje (choc komentarz moze byc tylko jeden)

dzieki Toom ze to znalazles. Jesli kogos przeraza dlugosc artykulu, to powiem ze warto przeczytac....


Miejsce Polska, system samowolka.......
  
 
Heh naprawde warto przeczytac i naprawde to nasze społeczenstwo to chołota i tyle. Sanitariusz powinnien spisywac numery rejestracyjne samochodów utrudniajacych ruch i tak samo jak policja mieli prawo odebrac prawo jazdy osobie kierujacej oczywiscie pozniej i bez dyskusji!!! Na chama tylko po chamsku!!!!!!!!!!1
  
 
Ten Artykul odzwierciedla,jak trudna Prace ma zaloga pogotowia,czasem przez jakiegos idiote moze sie okazac, ze karetka nie dojedzie z pomoca....

Cytat:
Miejsce Polska, system samowolka.......


Tak wlasnie....
  
 
Czytałem ten artukuł z zaciekawieniem, to wcale nie jest odbiór tego redaktora, znam to dobrzez opowiesci wujka, który równiez pracuje w pogotowiu, ttylko ze w Zielonej Górze, u niego jest jeszce gorzej z ludxmi, normalnie bydło, ciekawe co by zrobił taki jeden z drugim gdyby sie dowiedział ze ktos z jego rosziny zmarł bo on nie chciał ustąpic drogi karetce na syganel. Dlaczego policja sie takimi ludzi nie zajmie??przeciez mają kamery na miescie, nie koniecznie w st.woli ale w wiekszych miastach są mogliby sporzytkowac dobrze pieniadze podatników a nie czepiają sie ludzi z tuningowanymi autami.
  
 
wlasnie skonczylem czytac ten artykul i az mi sie cos robilo jak go czytalem ... jak ludzie sa bezmuyslni , jak mozna widzac pedzaca karetke w dodatku na sygnale nie ustapic jej miejsca ...
mysle ze gdzyby tak kazdy kierowca choc raz zasiadl za kierownica kareti i mial wezwanie do wypadku lub jakiejs innej tragedii to by zmienil swoje postepowanie ... i na nastepny raz ustepowali by miejsca nie tylko karetce ale i strazy pozarnej , policji i kazdemu pojazdowi uprzywilejowanemu

ale jak to ktos kiedys powiedzial na glupote pala i zimna woda , ludzie nie rozumieja ze ktos moze stracic zycie
ciekaw jestem tylko co by zrobil jeden z drugim jakby sie dowiedzial ze przez niego przez to ze nie ustapil pierwszenstwa ktos umarl ...
no ale tacy so nasi polscy kierowcy
  
 
Temat jest ciekawy, to fakt.
Artykuł pokazuje rzeczywistość, niewiedzę i brak myślenia.
Trudno to komentować, takie są realia, widzę to na codzień.
Jakoś tak jest, że kierowcy:
- nie pozwolą innym jak sami nie mogą
- przyspieszają jak się ich wyprzedza
- blokują lewe pasy ruchu jakby byli najważniejsi
- nie znają przepisów i pierwszej pomocy
- karetka? przecież ja mam szybszy wózek.

Wstyd.
T.


[ wiadomość edytowana przez: toom dnia 2005-01-25 14:15:09 ]
  
 
Wlasnie sie skusilem na przeczytanie . Jedna wielka paranoja. Sam nie zdawalem sobie z tego sprawy ze ludzie potrafia byc tacy tepi??!!?? Dla mnie przepisy powinny byc jasne i kierowca karetki powinien miec pozwolenie na "przesuniecie" takich upierdliwcow na pasach . Sam ostatnio jak wyjezdzalem z Warszawy to widzialem akcje jak karetke zatarasowala jakas wywrotka, policja jakies 200m obok stala i lapala na radar, sytuacja trwala ponad 2 minuty, bo goscia w ciezarowce nie bylo, a na sasiednim pasie korek, a niesttey niebiescy nawet nie zareagowali, przeciez mieli tylko 200m do przedreptania.

Niestety sa sytuacji, gedzie trzeba nawet wskoczyc na wysoki kraweznik zeby puscic karetke. Najprzykrejsze jest to ze ludzie bojac sie o gowno warte w takiej sytuacji zawieszenie stoja jak durnie i czekaja na rozwiniecie sytuacji.

Ja to bym pral po glowie i zimna woda, na zmiane, moze by czesci nie pomoglo, ale zawsze cos .
  
 
Ja kiedyś będąc w Rzeszowie byłem świadkiem, jak ambulans spieszący do wypadku cmoknał się z białym cinquecento (czyli: przedstawicielem handlowym). Masakra, ambulans przewrócony a o CQ już nie wspomnę ... wszystko to działo się w najsłynniejszym miejscu w Rzeszowie.
  
 
Wlasnie skonczylem czytac ten artykol i podpisuje sie pod tym co pisza chlopaki nasi kierowcy juz tak jezdza a z tym przesowaniem upierdliwciw to dobry pomysl Gallus, niewiem za taka karetka powinna jechac ekipa i tak pozadnie kopac tym upierdliwcom te 4 litery moze by pomoglo.