MotoNews.pl
  

Mam dylemat ?

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Mam zamiar sprzedać swojego Poloneza, ale nie wiem czy jest sens. Chcę za te pieniądze kupić Malucha, albo od razu się zamienić. Nie mam kasy na robienie blachy, znowu wszędzie wychodzi rdza, noi za dużo mi pali, 16 gazu na sto. Chciałbym Malucha powyżej 1992 roku, z dobrą blacharką, doradzcie mi czy jest sens, póki Polonez jeszcze ładnie wygląda
  
 
na Twoim miejscu nie zamienilbym sie na malucha
  
 
No w sumie to mi go troche szkoda, ale za rok będzie paskudnie wyglądał, jak ta cała rdza wyjdzie po zimie, a za tego poloneza mogę mieć dobrego młodego malucha z dobrą blacharą
  
 
Witam
"Kaszla" raczej sobie podaruj. Myślisz, że coś lepszego kupisz??
I do tego jeszcze benzynka!! sam policz (średnio):8 x 4zł=32 zł a u Ciebie teraz 16l X 1,8 =28,80. Więc ...??
  
 
No, wychodzi taniej, tylko że ta blacharka mnie przeraża
  
 
Cytat:
2004-09-11 21:20:15, LOSOS pisze:
Mam zamiar sprzedać swojego Poloneza, ale nie wiem czy jest sens. Chcę za te pieniądze kupić Malucha, albo od razu się zamienić.



Panie wariat

Zamienił stryjek siekierkę na kijek
  
 
Nie wiem, może bym trafił dobrego kaszlaka, tylko że to takie małe słabe ale stary ten Polonez i rdza!!!
  
 
Ale chyba nie uważacie że kaszlak to takie dziadostwo???????
  
 
Poloneza na malucha??? w zadnym wypadku!! popros jakiegos znajomego zeby dal ci pojezdzic malcem - docenisz wtedy jak fajnie jest rozprostowac nogi!
  
 
Maluszka już miałem był po blacharce, ale go sprzedałem i kupiłem sobie MZ, ale ją roz****bałem i mam teraz Poldka, w sumie to już sam nie wiem, jeszcze niech się ktoś wypowie, a czy jest ktoś za maluchem?????
  
 
Zobacz jak wygląda polonez Trawy po strzale i zadaj sobie pytanie co by było jakby jechał k-shel`em
  
 
w co on tak przydymał???



  
 
Szczerze mówiąc to wiele zależy od tego gdzie jeździsz... jeśli tylko po mieście, to ja bym się wiele nie zastanawiał, tylko wyrwał jakiś porządny klozet. Tylko musi mieć dobrą porcelanę, tfu blachę. Bo mechanika w klozecie jest dosyć prosta i tania w naprawie.
Z kolei na trasę to się w ogóle nie nadaje, chociaż jak trzeba to i tak pojedziesz powiedzmy do tych 100km

Ja jakoś strasznie nie narzekam jeżdżąc klozecikiem, wszędzie się wciskam, parkuję w najmniejszych dziurach... Na miasto - złoto.

A bezpieczeństwo... cóż - jak Aniołek nie czuwa, to i w S-klasie może się stać spora krzywda....

  
 
Cytat:
2004-09-11 21:58:52, LOSOS pisze:
No, wychodzi taniej, tylko że ta blacharka mnie przeraża


Znam niezłego blacharza tu koło mnie i jest baardzo taaani. Daj spokój - Maluchem to można jeździć w jakichś spokojnych regionach kraju, a nie w okolicach Wawki, gdzie jest tylu głąbów na drogach.
  
 
Olać te kaszlaki one są zbyt niebezpieczne na stołeczne drogi! Ale przydałby mi się również lakiernik ( to do przedmówcy ) bo mam niezłe wykwity mimo że rocznik 98...
  
 
Czyli co sugerujecie żebym się na tramwaj przerzucił? Hę... o 22.00 na rondzie Starzyńskiego nieźle można w łeb oberwać czasem...
Wolę tam jeździć kaszlakiem..
  
 
No gdybyś miał jakieś Caro to rozumiem , ale takiego ładnego Borka to tylko wyczyścić z rdzy, dobrze zakonserwować i śmigać!
Maluch jest dobry ale:
1. Na miasto, głównie do parkowania
2. Musi być ostro dłubnięty żeby jakoś jeździł (minimum te 40 kucy, najlepiej na szprycy) lub
3. SWAP na 900-ke/1.1 - ale to już koszta
4. Wzmocniona buda - klatka powinna być w serii
5. Idealna sprawa na kręcioły (KJS'y na słupkach), ale tylko z opcją 2. lub 3.
6. Na trasę tylko opcja 3. i to też tak nie za bardzo.
7. Do wszelakich zabaw na nawierzchniach luźnych, sniegu i lodzie - jedyny problem to zbyt lekki przód, by trzeba dociążyć

Reasumując - jako jedyne auto to bym Malarii nie chciał, ale jako dodatkowe do szaleństw i na miasto w godzinach szczytu to i owszem. Ale pod jednym warunkiem - MOCNO POROBIONY!
  
 
Kaszla, nigdy w życiu, po dwóch dniach mam dość, wszystko fajnie póki nie pchasz go w godzinach szczytu na środku krzyżówki bo skubany zgasnie i nie chce zapalić, tak to juz bywa, jako drugie autko tak jak napisał Race bardzo dobrze się nadaje ale tylko na to. A co do twoich przemyśleń nt rocznika 92 to lepiej sie zastanów, bo możesz się władowac jeszcze bardziej niż myślisz, chyba że trafisz egzemplarz który był konserwowany, chociaż kaszel mojej ciotki był, a zaczyna juz powoli szyna pod fotelem odpadać. W marcu przeprowadziłem z bratem remont kapitalny blach w maluchu, tzn podłogi, progów i zewnętrzny wraz z lakierem, nie było to kosztowne, ale przed remontem silnik chodził świetnie, a po remoncie już niestety nie, gaśnie, ciężko odpalić, jak sie nagrzeje to wogóle nie odpala (i tu pytanie wie ktoś może przez co?), poprostu taki urok tego auta, choć ten mojej ciotki w ciągu 12 lat miał wymieniane tylko sprzęgło i kondensator a tak to tylko części eksploatacyjne. Jak kiedyś mawiano, maluch to najdroższa trumna na polskich drogach, ale przynajmniej ma coś z s-klasy, w obu strefa zgniotu kończy się na silniku. Tak więc ja bym ci odradził taki manewr.
  
 
Daj sobie spokój z K-szelkiem. Dla mnie Maluszek to samochód 4FUN, ale nie do codziennego uzytkowania!
  
 
Ja z kaszlem ostatnio mam same nie miłe wspomnienia, najpierw wsiadajac zaje...ałem głową w sufit, na pierwszych torach tramwajowych podbiło mnie na fotelu i znowu jebs w sufit, potem zgasł jak czekałem na skręt w lewo na srodku krzyżówki. Ale były kiedys miłe wspomnienia, jak za małolata z rodzicami do babci 450 km sie jechało, kapitalny remont silnika w dwa dni przez osoby które nigdy tego nie robiły i wiele wiele innych, no jak każde auto ma wady i zalety, ale ja nadal stanowczo odradzą kaszla.