Sortuj wg daty: rosnąco malejąco |
marcij Miłośnik FSO Polonez 1.4 GLI Tarnow | 2008-08-03 11:02:07 Zapewne moje uwagi nie wydadza Cie sie przekoujace, ale pompy paliwa nie nalezy odlaczac podczas pracy na gazie. Wystarczy caly czas wozic ok pol zbiornika benzyny i nie ma problemu z pompa , ukladem wtryskowym itd. Pozatym raz na jakis czas przegonic go troche na beniei powinno byc dobrze. Twoje problemy z wtryskiwaczami moga byc spowodowane wlasnie tym , ze w listwie wtryskowej nie przeplywa paliwo. A co do filtra to faktycznie ciekawostka, przy planach wez pod uwage to , ze rurka miedziana idzie od samego baku. |
paweldobra POLONEZ Dobra | 2008-08-03 12:14:10 rurka paliwowa od baku jest stalowa.u mnie tak przegnila ze najpierw bylo czuc troche paliwo,pozniej zobaczylem ze zbiornik jest zapocony, za kilka dni bylem na wyjezdzie i jak odpalilem samochod z tylu wylalo zie kilka litrow bezyny.okazalo sie ze przewod byl tak skorodowany ze rozsypal sie poprostu.to samo z przewodami gumowymi przy baku.wszystko zjedzone i skruszale,lacznie z obejmkami.
kolega napisal ze lepiej nie miec wylacznika pompy niz miec.w polonezach awarie ukladu paliwowego zdarzaja sie dosc czesto,min. przez korozje zbiornika i przewodow paliwowych.ten wylacznik uraowal mnie od holowania pojazdu do domu. mam odlacznik pompy u siebie,a kazdorazowy rozruch jest na bezynie.gdy ujade kilka km,przelaczam na gaz i wylaczam pompe.i co w tym zlego?.uwarzam,ze gdy pompa nie bedzie chodzila caly czas tylko kilka razy dziennie krotko,to bedzie dluzej sluzyla. |
marcij Miłośnik FSO Polonez 1.4 GLI Tarnow | 2008-08-03 18:05:25 Pracujaca pompa powoduje przeplyw paliwa przez listwe wtryskowa , a ten przeplyw pomaga w odpowiednim chlodzeniu wtryskiwaczy. Jesli wtryskiwacze nie beda chlodzone , to od zbyt wysokiej temperatury moga sie zapiec i nie dzialac prawidlowo. Oczywiscie na dluzsza mete , bo od jednorazowego przejazdu nic sie im nie stanie. Wieksza ilosc paliwa w baku zapewnia rowniez odpowiednie warunki pracy pompy , i jej tez nic zlego sie nie dzieje.
A co do awaryjnego wylaczenia , to pod reka jest bezpiecznik , ktory mozna bez problemu wyjac i pompa nie pracuje. To jest oczywiscie tylko moje zdanie. |
oprawca_1978 Polonez Warszawa | 2008-08-04 08:03:09
Wg mnie, wtryskiwacze zacinają się z dwóch powodów, jak się jeździ na gazie. Po pierwsze - paliwo, które kupuje się znacznie rzadziej, ma możliwość "pokazania" z czego na prawdę się składa i po jakimś czasie wytrąca z siebie wszystkie prezenty, jakie ma w sobie od pośredników obrotu paliwami. Jakość paliwa w Polsce jest straszna i nic się z tym nie dzieje. To samo gaz. Tu są tak wielkie pieniądze że nikt tego nie ruszy, bo wiadomo, tam gdzie duże bańki się przekręcają, tam czy zdrowie czy życie ludzkie nie ma dużego znaczenia. U mnie we wtryskach, jak zacząłem je wystukiwać, to wyleciała masa syfu. Rdza, jakiś nalot, kawałki nagaru, lepka masa, syf, świństwo. Samo wystukanie wtrysku już pozwoliło na pracę silnika na benzynie, były zabite prawie na amen. Syf z paliwa tam się nagromadził. Gdyby samochód jeździł na benzynie częściej lub całkiem, to z racji ilości paliwa, które wtrysk by przerzucał, ten syf przepłukiwałby się regularnie i nie byłoby problemu. Po drugie - gdy silnik pracuje na gazie a wtryski nie chodzą, to chciał - nie chciał, zawsze zarówno mieszanka gazowa, jak i produkty jej spalania, będą dochodzić do czół wtrysków, tam, gdzie jest końcówka wtryskowa. A to wiadomo, raz dwa zamuruje czopik iglicy wtryskiwacza. W moich czoła wtrysków były całe brązowe od gazu i zalepione gazowym syfem. Przetarcie o szorstką smatkę pomogło, igły nie były pozawieszane, ale przelot otworka wtryskiwacza był lekko przytkany, pogmerałem igłą na otwartym wtrysku i przepchałem je wszystkie. Gaz, tak samo jak benzyna, jest b często nie tylko złej jakości (kaloryczność), ale też i jego czystość pozostawia wiele do życzenia. Wystarczy co jakiś czas odkręcić i wyczyścić filtr gazu. Czego on tam nie zatrzymuje - syf, węgiel, opiłki metalu (z elementów pomp dystrybutorów gazowych), nagar, osad, śladowe ilości olejów od smarowania pomp gazowych, itd.. Ja u siebie co minimum 1000 - 2000 km czyszczę filtr, zawsze zdąży się nagromadzić syf. Odnośnie wyciągania bezpiecznika pompy - to jest bezsens. Codziennie robię około 100 km, trasy po 30 - 50 km w jedną stronę i więcej, co najmiej dwa palenia samochodu dziennie, jak nie więcej. Jeśli miałbym za każdym razem wtykac i wyciągać bezpiecznik pompy, to nie dość, że byłaby to gmnastyka, do tego zagrożenie ruchu, no bo trzeba by się schylić do skrzynki i polować na bezpiecznik, to do tego zaraz jego gniazdo, jak i cała skrzynka rozwaliłaby się, a w Polonezie elektryka jest delikana i nader skłonna do defektów. Ja mam wyłącznik pompy wstawiony szeregowo w jej bezpiecznik. Wyłącznik to nadprogramowy włacznik świateł od malucha, który umiesciłem w wolnym gnieździe po prawej stronie, obok włącznika awaryjnych czy przeciwmgielnych tylnych, nie pamiętam już. Przyzwyczaiłem się już do wyłączania pompy i nie zastanawiam się, to odruch, jak mruganie oczami. Może,jak będę miał czas, inwencję i wenę, zrobię automat sterowany centralką gazowni, ale teraz nie chce mi się o tym myśleć. |
Bocian_s_313_PTK Miłośnik FSO PN Rover Siedlce | 2008-08-12 14:35:28 Dorzucę coś od siebie bo miałem swego czasu podobnie.
Po pierwsze jak już wyjąłeś wtyski i wymyłeś z etgo brązowego szlamu to powinienieć BEZWZGLĘDNIE wymienić filtr paliwa. Ja tego nei zrobiłem i po dwóch tygodniach miałem znowu to samo. Należalo się też przedmuchać je sprężonym powietrzem czy benzyną "pod prąd" przy podłaczonym zasilaniu. Z pewnością by im to nie zaszkodziło. Są też specjalne płyny do mycia wtryskiwaczy w myjkach ultradźwiękowych ale ich skteczności nie znam... Proponowałbym różnież zlać ze zbiornika ten cały syf który w nim zalega i obadać cz przypadkiem zbiornik nie jest gdzieś dziurawy czy pordzewiały wewnątrz, że o płukaniu przewodów paliwowych nie wspomnę. W sprawie wyłącznika pompy paliwa to sam mam "hebel" od kiedy mam auto ( a będzie już z 7 lat) i często zdarza mi się nawet odpalać z LPG z wyłączoną pompką. Tylko co jakiś czas dopompowuje paliwo w listwę bo pierwszy obrót jest a PB i trochę tego paliwa ubywa z listwy. Pompę spaliłem raz ale to przez deficyt paliwowy w zbiorniku. Rozebrałem odblokowałem podwieszone szczotki po składałem do kupy i jeżdżę tak na tej "bombie zegarowej" (słowa mojego znajomego elektryka samochodowego) już tak ze 4 lata. Pomijam fakt że PB działa w aucie lipnie ale do najbliższej stacj LPG jakoś się dotoczy... W drugim aucie mam automat przerobiony z włącznika zwlocznego oświetlenia wnętrza i pompa paliwa pracuje jeszcze 15s po przejściu na LPG. Przy powrocie na PB startuje natychmiast. Wtryski benzyny niestety nie są rozbieralne i nie mam możliwości ich regeneracji w ten sposób... |
oprawca_1978 Polonez Warszawa | 2008-08-13 08:23:24
Ha, w tym rzecz ma się cała - że filtr paliwa NIE DAJE SIĘ ODKRĘCIĆ! Nie takie chwaty jak ja próbowały. Ani na siłę, ani sposobem, ani grzaniem, ani chłodzeniem, ani WD-40, ani coca cola, ani fosol, NIC nie daje rady popuścić gwinów filtra. Podchodziłem i kluczami płaskimi, i szwedem, i francuzem, i kluczem nastawnym do rur, czołowym i bocznym. NI CH..JA nie idzie. Jedyne co, o czym pisałem - to ciąć to nożycami i poskladać to na starych, przelotowych filrach od Łady czy Fiata. Mam nawet filtr paliwa, gdy brałem samochód od 2 właściciela - 4 lata temu (!) to już był do wymiany. I zrobiłem już 72 kkm od tego czasu - i jest stary filtr. Mi własnie mija drugi tydzień od "wystukania" wtrysków i już się od nowa przypchało - odpalanie za 4, 5 "kręceniem" i to też dychawicznie, ledwo co na benzynie chodzi. Sprężonego powietrza nie mam, nie mam garażu, nie mam nawet dojścia do prądu, tak więc zostają mi metody z "I wojny światowej". W żadne "magiczne" "Calgony" do wtryskiwaczy nie wierzę zupełnie, jak sie tego nie rozbierze i nie wyczyści jak Bóg od mechaniki nakazał - jak się zapychało, tak się zapychać będzie. W baku mam czysto, jakiś miesiąc temu, wojując z instalacją benzynową postawiłem na "najsłabsze" ogniwo jako pompę paliwa i dobrałem się do niej (musiałem wyciągnąć pełną butlę toroidalną gazu i rzucić ją na trawnik, sąsiedzi i przechodnie mieli niezapomniane miny, gdy cisnąłem ją na trawkę, twarze ich wyrażały takie same emocje, jak Gruzinów przed nalotem rosyjskim, hehe. Niestety, pompa okazała się w super stanie. Jest wymieniona, starą "spaliłem" czyli, jak pisałem poniżej, nie tyle, co szczotki przytopiły się w gniazdach od braku wachy. Ale co z tego, jak ją rozbebeszyłem, żeby to zrobić. Normalnie pompa chodzi zanurzona w benzynie jak wieloryb w wodzie i NIC z tym się złego nei stanie, mity o "bombach" zegarowych to herezja indolentów. Ja właśnie po "spaleniu' pompy zrobiłem sobie ręczny "hebelek", na "żywca" wpięty w obwód bezpiecznika pompy, co zresztą powiedział mi 'elektryk' samochodowy, którego ustawicznie wyśmiewam, że tak 'nie można', bo włącznik nie wytrzyma prądu pompy i się stopi. Jakoś wytrzymuje, a mam go już trzeci rok. Kolejne mity "mechaników" i "szpecjalistów" od motoryzacji. Oj nie lubię ja tych 'szarlatanów' i mistrzów Świata od naciągania naiwnych na łatwą kaskę, oj nie lubię! Podpięcie pod zwłoczny od oświetlenia to fajny pomysł, ale pewnie przez przekaźniczek.. Znaczy się sterowanie 'fabrycznego' przekaźnika pompy, jak rozumiem, jest dołożone od oświetlenia. Ja u siebie planowałem podpiąć przez rozwierny przekaźnik pompę, a jego sterowanie pod elektrozawory gazowni, ale mi sie po prostu nie chce tego robić, a do tego nie mam możliwości - garaż z prądem, itd. Przyzyczaiłem się do tego ręcznego wyłącznika jak Stalin do Berii i jakoś mi to zupełnie w niczym nie przeszkadza. Najgorsze jest to właśnie przytykanie się instalacji benzynowej, na pewno od filtra, który - założę się o skrzynkę browara - jest od nowości nie wymieniany - czyli ma 12 lat, a do tego, pewnie i cały układ jest przytkany, wszak sam wystukiwałem wtryski, to widziałem, co na szmatkę się z nich sypało.. Tak, jak pisałem poniżej (z racji tego, że nie mam dostępu nawet do najgłupszej sprężarki, a do tego samochód musi byc non stop "pod parą", nie ma zmiłuj, świątek-piątek, zima-lato, tygodniowo dostaje od 500 km w górę, miesięcznie - ok. 2 tysięcy wychodzi, a rocznie - powyżej 20 tysięcy, jak na poloneza - takie przebiegi - to docinka, a poldi ma już 12 lat, 147 kkm i teraz też wybite nawałnicą lewe oko przednie oraz roztrzepany krzyżak przy moście i dokumentnie rozwalone przednie zawieszenie - przeguby kulowe zwrotnic, górne i dolne, końcówki drążków i nawet tuleja wspornika środkowego drążka jest co tu mówić i ukrywać po prostu rozszarpana) - "naprawa" jaką mogę zastosować - musi ujmować powyższą rolę samochodu. Tak więc myuślałem, żeby przy wyłączonej pompie paliwa i silniku na gazowni pracujacym, dać napięcie na wtryski, żeby "latające" ciśnienie (tzn podciśnienie) w dolocie po prostu wyssało z wtrysków cały ten syf, który mają. Nie wiem, czy taki pomysł jest dobry i będzie skuteczny, ale co mi pozostaje? Jedno co wiem, to że podciśnienie w tym silniku jest porządne i cośtam powinno z wtrysku wyciągnąć, gdy ten będzie otwarty (lub otwierany i zamykany). Takie to niestety muszę 'ekwilibrystyki' stosować, nie mogę sobie pozwolić na luksus odstawienia Poldkiego na bok w celu przywrócenia do lepszego życia. Co do wtrysków, jak nie da się ich ww. metodą ożywić, to chyba zrobię tak, że kupię awaryjnie na allegro jakieś takie chodzące jeszcze, a te jednak rozbebeszę, dokładnie wyczyszczę, a potem pospawam u znajomego w Płońsku, ma zarówno MIG-MAGa, jak i TIG-TAGa, pospawa wszystko, ALteż (ma argon i CO2). A jak nie, to mi je na tokarce przetnie nożykiem a potem, po wyczyszczeniu, porobi na gwiny i mufy, będą jednak rozbieralne. Już o tym myślę. ps. Zdaję mi się, że mamy podobne rozumienie mechaniki i 'tajemnych zjawisk' zachodzących pod maską silnika, zwłaszcza silników Roverka. Bardzo mi się to podoba, o ile się nie mylę. |