Ciekawostki Dropsa część 1 - Strona 8

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Jak wybrać i wymienić pióra wycieraczek

Każdy samochód może mieć idealnie działające wycieraczki. Nakłady wcale nie muszą być duże. Grunt to widoczność. Jak wybrać dobre pióra?

W najlepszym przypadku pogarszający się stan wycieraczek będzie się objawiał głośną pracą. Najczęściej jednak ich kiepski stan powoduje rozmazywanie brudu i złą widoczność, a także - o czym dowiemy się już "po szkodzie" - rysowanie szyb. Niestety, nawet nowe wycieraczki mogą być głośne, pozostawiać smugi lub nie wycierać całej powierzchni. Dotyczy to głównie najtańszych produktów.

Nie warto kusić się na wycieraczki, których gumki zawierają silikon. Ten materiał ma gorsze własności mechaniczne od kauczuku naturalnego, który niestety z czasem ulega starzeniu. Żywotność gumy zwiększają stosowane w wycieraczkach materiały syntetyczne, które jednak tylko wspomagają właściwości kauczuku.

Bywają sytuacje, że smugi pozostawiają nawet wycieraczki markowych producentów. Ten efekt powinien jednak zniknąć po krótkim czasie używania wycieraczek i jeśli powróci, to dopiero po dłuższym nieużywaniu ich i tylko na chwilę. Za ten efekt odpowiadają obecne w gumie woski, które wydostają się na powierzchnię.

Jeśli wycieraczki są grafitowane, to wcale nie oznacza, że są dobre. Najtańsze takie pióra (jeśli grafit jest tylko napylony na gumki od zewnątrz i zostaje na palcach) powodują, że grafit wnika w szybę. Efekt to czarne, trudne do usunięcia punkciki widoczne na szkle.

Gdy kupujemy pióra, na pierwszy rzut oka widzimy, czy stelaż zrobiony jest porządnie. To bardzo ważne. Niestabilny stelaż uniemożliwia właściwą pracę piór.

Jak często wymieniać wycieraczki? Eksperci uważają, że przed i po każdym sezonie zimowym. W praktyce: jeżeli nie ma widocznych oznak zużycia, można to robić raz w roku - tyle na pewno powinien wytrzymać dobry produkt, o ile zimą nie każemy szorować wycieraczkom po oblodzonej szybie i nie będziemy odrywać przymarzniętych piór. Latem nie należy żałować płynu do szyb i na bieżąco usuwać resztki owadów ze szkła.

Ze spoilerem czy bez?
Przy wyższych prędkościach pęd powietrza odrywa wycieraczkę od szyby, osłabiając jej docisk i skuteczność działania. Aby zredukować to zjawisko, stosuje się wycieraczki ze spoilerami działające lepiej przy wyższych prędkościach.

Uwaga! Ze względu na sposób, w jaki powietrze opływa przednią szybę, to rozwiązanie zdaje egzamin wyłącznie na piórach pracujących po stronie kierowcy. Po stronie pasażera, jak i w przypadku wycieraczek umocowanych centralnie, spoilery nie zdają egzaminu, a nawet mogą pogarszać pracę wycieraczek. Stąd w kompletach ze spoilerem ma go tylko jedno pióro. Kupując pióra pojedynczo, trzeba o tym pamiętać.

Co psuje wycieraczki?
- Dobre pióra wycieraczek wystarczą na kilkaset tys. cykli, czyli na około rok
- Pióro nie może pracować na sucho - niszczy się. Nie żałujmy płynu do szyb!
- Pod wpływem ciepła i długiego spoczynku gumki odkształcają się. Zostawiając auto na dłużej, warto unieść wycieraczki
- Nieusunięte ręcznie resztki owadów i żywicy niszczą pióra

Sprawdź zaczep
Uwaga na mocowanie! Zanim zdecydujemy się na zakup nowych piór wycieraczek, trzeba sprawdzić, jaki mamy zaczep. Dawniej były stosowane dwa systemy. Od pewnego czasu pojawił się jeszcze jeden. Wyglądem przypomina bolec umocowany na ramieniu wycieraczki, na który nasuwa się specjalne wycięcie w piórze - szybko i pewnie. Takie rozwiązanie jest co prawda proste w użyciu, ale ma jedną podstawową wadę. Często korzystają z niego też złodzieje!

Ostatnim z wprowadzonych rozwiązań jest uproszczenie konstrukcji ramki wycieraczek. Gumka mocowana jest bezpośrednio do ramienia, a docisk ma zapewnić wewnętrzna konstrukcja. Niestety, to rozwiązanie nie do końca się sprawdza, m.in. przy mocno zaokrąglonych szybach.

Naprawa szyb
Chcesz naprawić szybę z odpryskiem po uderzeniu kamienia, zamiast kupować nową? Natychmiast zabezpiecz uszkodzenie! Na odprysk trzeba nakleić jakąkolwiek naklejkę, kawałek taśmy klejącej, itp. Chodzi o to, aby do uszkodzenia nie dostawał się brud, bo potem trudno go usunąć i pozostają większe ślady po naprawie.

Trzeba też wiedzieć, że odprysk może spowodować powstanie pęknięcia - wystarczy do tego jazda po nierównej drodze, gdy szyba przenosi duże obciążenia. Jeśli szyba zaczęła pękać, na naprawę jest za późno. Po naprawie szyba (w większości przypadków) odzyskuje ok. 95 proc. swojej pierwotnej wytrzymałości.

Nie ma problemu, jeśli mamy starego Golfa II. Za nową szybę wraz z montażem zapłacimy ok. 220 zł, a montaż potrwa kilka minut. Gorzej, jeśli jeździmy nowszym, nietypowym autem. Wtedy szyba może kosztować 1000 zł lub więcej.

Uwaga! Niektóre tanie zamienniki mają tak niską jakość, że już po roku czy dwóch szyba jest pokryta gęstą siatką mikrozarysowań. Naprawa szyby kosztuje od ok. 50 do ok. 100 zł, co jednak jest już ceną nieco wygórowaną. Jeśli naprawa okaże się nieskuteczna (np. szyba wkrótce pęknie), warsztat powinien zwrócić pieniądze.

Nie naprawia się:
- pęknięć - wiercone otwory mające zatrzymać pękanie nie sprawdzają się
- rys - polerowanie powoduje wgłębienia niszczące optykę szyby. Ponadto jest bardzo pracochłonne i drogie
- dużych odprysków - większych niż moneta 5 zł, a także pęknięć tuż przy krawędzi szyby
- odprysków przed oczami kierowcy - po naprawie pozostaje ślad widoczny w czasie jazdy

Zdaniem eksperta
Wymiana co rok
Latem trzeba unikać pozostawiania wycieraczek w jednej pozycji przez dłuższy okres, szczególnie w porze wysokich temperatur - guma może się nieodwracalnie zdeformować. Dobrze jest odchylać wycieraczki od szyby. Latem wycieraczki niszczą się także pod wpływem pozostających na szybie owadów oraz żywicy. Kierowcy pokonujący rocznie powyżej 16 tys. km powinni zmieniać wycieraczki dokładnie co pół roku, natomiast kierowcy jeżdżący mniej powinni wymieniać je regularnie raz w roku.
Michał Stępak z firmy Bosch

z "Auto Świata".
  
 
Tylko fiskus wie ile kosztuje samochód

Przy zakupie auta z drugiej ręki pamiętać trzeba, że od transakcji zapłacić trzeba podatek od czynności cywilnoprawnych.
Jego wysokość zależy od ceny pojazdu, ale Urząd Skarbowy może stwierdzić, że jest ona za niska.

Przykład pierwszy z brzegu. Zamierzamy kupić używanego peugeota 306. Taki samochód - rocznik 1998 - na koszalińskiej giełdzie kosztuje 11,5 tysiąca złotych. Okazuje się jednak, że ktoś z naszej rodziny chce go sprzedać taniej, bo za 10 tysięcy złotych.

Jaka cena?
jakiej ceny wyliczyć podatek od czynności cywilnoprawnych?

Zgodnie z prawem każdy, kto kupi od prywatnej osoby auto warte więcej niż 1000 zł, musi zapłacić taki podatek. Podatek od umowy sprzedaży pojazdu wynosi 2 procent wartości rynkowej auta. Tę kupujący określa sam.

Wypisując deklarację PCC-3 podajemy więc tyle, ile faktycznie zapłaciliśmy, samodzielnie wyliczamy należny podatek i odpowiednią kwotę płacimy w Urzędzie Skarbowym.

Po kilku miesiącach może się jednak okazać, że fiskus nie zgadza się z podaną przez nas ceną i - jak pokazuje praktyka - skwapliwie korzysta z tej możliwości i dość często wzywa nabywców do podwyższenia wartości pojazdu.

Trudna wycena

Wzywając podatnika do podwyższenia wartości rynkowej urząd skarbowy podaje jednocześnie wartość według własnej wstępnej oceny. Jeżeli podatnik, pomimo wezwania, w ciągu 14 dni od jego doręczenia znowu poda wartość według urzędu skarbowego nieodpowiadającą wartości rynkowej, to ten sam dokona jej określenia.

Do końca 2006 roku mógł przy tym posiłkować się wyłącznie opinią biegłego, którego sam powołał. Teraz może uwzględnić także wycenę rzeczoznawcy przedłożoną przez podatnika. Ale nie musi.

Zatrudnij rzeczoznawcę

Jeśli podatnik dostarczy do urzędu zamówioną przez siebie wycenę, urząd i tak może powołać biegłego, który dokona innej wyceny. Zatrudnienie rzeczoznawcy samochodowego to wydatek rzędu 150-200 złotych. Będzie się to jednak opłacać tylko w wypadku, kiedy spór z fiskusem toczy się o znacznie wyższą kwotę.

Przepisy mówią, że jeżeli wartość określona z uwzględnieniem opinii biegłego różni się o więcej niż 33 proc. od wartości podanej przez podatnika, koszty opinii ponosi podatnik.

Gromadź dowody

Aby skutecznie się bronić przed zachłannością fiskusa warto gromadzić dowody własnych racji: faktury z warsztatów, fotografie, pisemne opinie ekspertów itp.


Opinia eksperta

Krzysztof Świdroń, naczelnik II Urzędu Skarbowego w Koszalinie:

- Jak określamy wartość rynkową samochodu? Posługujemy się tabelami, w których określona jest wartość rynkowa poszczególnych modeli. Jeżeli więc deklaracja odbiega od tych wartości, to wzywamy taka osobę i prosimy o wyjaśnienia czym jest ona spowodowana. Zawsze tak robimy. Jeżeli okazuje się, że nabywca potrafi nam logicznie wytłumaczyć tę różnicę, wtedy akceptujemy cenę podaną w deklaracji. Mogą się przecież zdarzyć poważne uszkodzenia lub inne wady, które w istotny sposób wpływają na cenę pojazdu.
  
 
Jak wybrać okulary dla kierowcy

Słońce oślepia? Schowaj się za okularami

Nawet zakup okularów przeciwsłonecznych warto skonsultować z fachowcem. Właściwy dobór ma kapitalne znaczenie zarówno dla bezpieczeństwa i komfortu jazdy. Nie można zapomnieć o higienie wzroku.

W pierwszym rzędzie zdecydowanie odradzamy korzystanie podczas jazdy z okularów przeciwsłonecznych zakupionych na stoisku na plaży czy bazarku. Filtry na okularach dla kierowców powinny mieć odpowiednie atesty, gwarantujące m.in. prawidłowe rozpoznawanie barw. Przepuszczalność świetlna szkieł okularowych (czyli zaciemnienie) musi być z kolei dobrana odpowiednio do przeznaczenia okularów (jazda dzienna, jazda nocna).

Osoby noszące na co dzień szkła korekcyjne zazwyczaj lepiej zdają sobie sprawę ze znaczenia właściwie dobranych okularów. Jednak i one często nie wiedzą, że w trudnych warunkach (zmierzch, świt, mgła) okulary wyposażone w specjalne filtry pozwalają widzieć drogę lepiej niż zwykłe.

Powłoki antyrefleksyjne
Okulary przeciwsłoneczne dla kierowcy (i zwykłe, i korekcyjne) warto wyposażyć w powłokę antyrefleksyjną. Nakładana na tylną powierzchnię szkieł ogranicza "zakłócenia" od dochodzących z tyłu promieni świetlnych i podwyższa kontrast widzenia. Przydatny jest też filtr polaryzacyjny, który wygasza odbicia światła od jezdni, lakieru itp., poprawiając widzenie i zmniejszając zmęczenie oczu. Uwaga: okularów z tym filtrem nie można używać w autach z pionową szybą przednią (busach, ciężarówkach).

Badanie
Każdy kierowca noszący okulary korekcyjne powinien odwiedzić gabinet okulistyczny przynajmniej raz w roku. Kierowca (także nienoszący okularów korekcyjnych) powinien też natychmiast zgłosić się do lekarza, gdy zauważy, że gorzej widzi o zmierzchu lub w okularach przeciwsłonecznych. To samo zróbmy po stwierdzeniu "gubienia ostrości" po oślepieniu światłami auta jadącego naprzeciw lub tzw. dwojenia (widzenia podwójnego).

Pamiętaj!
Okulary to nie gadżet mający podnieść Twoją atrakcyjność, choć oczywiście jest bardzo ważne, jak się w nich czujesz. To przede wszystkim przyrząd pozwalający lepiej widzieć w różnych warunkach świetlnych (czyli w przypadku kierowcy - drogowych) i dotyczy to także okularów przeciwsłonecznych. Każdy zakup należy omówić z fachowym optykiem!

Właściwa oprawka
Okulary dla kierowcy nie mogą ograniczać pola widzenia. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele dostrzegamy przysłowiowym "kątem oka", przy czym dotyczy to również osób noszących szkła korekcyjne. Efektowne oprawki o szerokich zausznikach znacznie ograniczają pole widzenia, a to może spowodować, że nie zdołamy zauważyć w porę samochodu poruszającego się po sąsiednim pasie ruchu czy nadjeżdżającego z boku.

Kolorystyka szkieł
Kolorystyki szkieł nie dobieramy do koloru samochodu czy biżuterii, o czym powinni pamiętać przede wszystkim ci, którzy mając wadę wzroku, chcą zamówić okulary przeciwsłoneczne ze szkłami korekcyjnymi. Osoby krótkowzroczne (szkła "minus") powinny wybierać filtry pochłaniające preferencyjnie fale dłuższe, a więc czerwonawo-brązowe. Dalekowidzom (szkła "plus") zaleca się zaś wybór filtrów pochłaniających fale krótsze, czyli szarozielonych. Pozwoli to lepiej widzieć drogę w trudnych warunkach świetlnych.

Zdaniem eksperta
Ważny wybór
Kierowcom nie zalecamy korzystania z okularów wyposażonych w soczewki mineralne (szklane), bowiem rozpryski szkła bardzo trudno usunąć z oka. Soczewki organiczne (z tworzyw) jeśli nawet pękają, to bez rozprysków. Kierowcy nie powinni też korzystać z popularnych szkieł fotochromowych. Za szybą samochodu nie spełniają one właściwie swojej roli, a ponadto zbyt wolno reagują na zmiany oświetlenia, by bezpiecznie korzystać z nich w ruchu drogowym. Osoby na co dzień noszące okulary korekcyjne powinny mieć także korekcyjne okulary przeciwsłoneczne, wyposażone w odpowiednie filtry, które polepszą kontrast widzenia w różnych warunkach. W razie problemów z widzeniem należy koniecznie powiedzieć o tym optykowi, który pomoże się z nimi uporać, a w razie potrzeby skieruje do lekarza okulisty.
Izabela Borzęcka, dyrektor salonu Vision Express

z "Auto Świata".
  
 
Jak wymienić szybę w aucie
Nie kombinuj, wymień!

Zniszczoną, porysowaną szybę najlepiej po prostu wymienić. Zobacz, w jaki sposób. Koszty nie są wysokie.
Szyba przednia to dość wrażliwy element samochodu. Najczęściej pada ofiarą kamyka wyrzuconego spod kół innego samochodu, ale nie jest to jedyna przyczyna uszkodzeń. Współczesne auta mają samonośne, pozbawione ramy nadwozia, szyba przenosi więc due obciążenia i bywa, że na przykład na złej drodze albo podczas jazdy w terenie nie potrafi im podołać. Zdarzają się też pęknięcia na skutek polania zimną wodą nagrzanego w słońcu auta.

Widoczność warta jest kosztów wymiany szyby
Jednak nie tylko duże pęknięcia czy odpryski spowodowane uderzeniem kamieni mogą skłaniać do wymiany szyby. Szkło, choć twarde, z diamentem równać się nie może. Uderzające w szybę i rozcierane wycieraczkami drobiny piachu (czyli kwarcu!) powodują, że z czasem każda szyba pokrywa się siatką drobnych i grubszych zarysowań, tym szybciej, im jest gorszej jakości. Mikrozarysowania te bardzo utrudniają jazdę - szczególnie nocą - tak więc rozsądek (przepisy zresztą też) skłania, by szybę taką wymienić na nową.

W starszych autach szyby mocowane były w gumowej uszczelce. Wymiana zajmuje kilkanaście minut, potrafi to wykonać większość osób pracujących przy naprawie samochodów. Jednak nowoczesne auta mają szyby klejone do nadwozia. Usunięcie starej oraz wklejenie nowej wymaga dużych umiejętności - wystarczy powiedzieć, że np. wiele warsztatów blacharskich nie próbuje nawet szkolić własnych pracowników, tylko korzysta z pomocy specjalistów świadczących takie usługi na telefoniczne wezwanie. Trzeba pamiętać, że po montażu wklejanej szyby auto musi spokojnie postać od kilkudziesięciu minut do nawet kilkunastu godzin (w zależności od własności kleju).

Kiedy opłaca się naprawa?
Nie każde uszkodzenie szyby kwalifikuje ją do wymiany. Pojedyncze, niewielkie odpryski można naprawić, uzupełniając ubytki szkła żywicą światłoutwardzalną, o ile nie znajdują się bezpośrednio przed oczami kierowcy. Jeśli decydujemy się na taką naprawę (koszt 50-100 zł), odprysk należy jak najszybciej zabezpieczyć przed zabrudzeniem, naklejając nań np. kawałek przezroczystej taśmy klejącej. Odpryski przed oczami kierowcy nie nadają się do naprawy, gdyż pozostaje po niej ślad widoczny w czasie jazdy, a to niedopuszczalne. Nie warto także naprawiać dużych odprysków (większych niż moneta średniej wielkości), pęknięć, a także jakichkolwiek uszkodzeń, gdy szyba jest już porysowana.

Po szyby nie do ASO...
W wypadku szyb samochodowych zaopatrywanie się w części w stacjach autoryzowanych nie ma niestety sensu. W ASO za samą szybę zapłacimy wyraźnie więcej niż wynosi łączny koszt szyby i montażu w wyspecjalizowanym warsztacie. Ale uwaga - szyba szybie nierówna. Najlepiej, jeśli warsztat może zaproponować szybę pochodzącą od producenta dostarczającego swe wyroby firmie samochodowej na pierwszy montaż (np. Pilkington, Saint-Gobain Securit). Wbrew pozorom nie będzie ona dużo droższa od szyb innych wytwórców, a czasami zdarza się, że kosztuje mniej, co spowodowane jest zapewne długimi seriami produkcyjnymi.

Przed zamówieniem nowej szyby należy starannie obejrzeć oryginalną. Fachowiec spyta zapewne o barwę szyby (zielona lub niebieska, najlepiej sprawdzić to, patrząc przez szybę na przyłożoną do niej białą kartkę) i barwę paska przeciwsłonecznego w górnej części szyby - może być np. niebieski, a szyba zielona (!), można też z niego zrezygnować, ale tego rozwiązania nie polecamy. Trzeba też pamiętać o ewentualnym ogrzewaniu (uwaga! - ogrzewany może być także jedynie dolny pas szyby, w miejscu, gdzie w pozycji spoczynkowej przylegają wycieraczki, nie warto się pozbawiać tego udogodnienia) i czujnikach deszczu.

z "Auto Świata".
  
 
Koniec produkcji supersamochodów?
Są nieekologiczne i drogie, ale czy to powód, by zniknęły z rynku?

Dla fanów prędkości zabrzmi to jak scenariusz najgorszego filmu. Otóż jedna z unijnych komisji przygotowuje projekt, który może doprowadzić do wstrzymania produkcji supermocnych sportowych samochodów wyposażonych w kilkusetkonne silniki. Powód? Emitują zbyt dużo dwutlenku węgla do atmosfery i mają niekorzystny wpływ na efekt cieplarniany. Pomysł jest kompletnie poroniony, bowiem tego typu samochody stanowią promil sprzedaży na naszych rynkach, a znacznie bardziej nieekologiczne są ciężarówki, autobusy czy samoloty, o których wycofaniu z produkcji nikt nawet nie wspomina.

Ale to nie wszystko. Członkowie tej komisji stwierdzili, że w sumie każde auto mogące jechać o 25% szybciej niż 130 km/h (maksymalna prędkość na autostradach w większości państw UE), czyli powyżej 162 km/h, powinno być zakazane, emituje zbyt wiele CO2. Wprowadzenie zakazu produkcji samochodów mogących jechać szybciej niż 162 km/h przewidywane jest na 2013 rok. O powstanie takiego projektu obwiniane są upały panujące w Europie.
  
 
niech sie za ameryke wezma, za ich wielkie SUVY i super paliwozerne silniki
  
 
Naklejka lekiem na bardzo upartych kierowców

Parkujesz w miejscach zarezerwowanych dla niepełnosprawnych? W lipcu na przedniej szybie znajdziesz wielką, czerwoną naklejkę. Zanim ją zedrzesz, ludzie dowiedzą się, że jesteś niepełnosprawny inaczej.

Marcin Mikulski, prezes stowarzyszenia Aktywne Życie
Prekursorem akcji nalepkowej jest Płock. Wcześniej kierowcy, którzy na parkingach w Płocku bezprawnie zajmowali koperty ze znaczkiem człowieka na wózku, znajdowali za wycieraczką ulotkę z hasłem "Zabrałeś moje miejsce, zabierz moje kalectwo". Mało kogo to wzruszało, ulotkę wystarczyło wyjąć.

Od kwietnia tego roku hasło naklejane jest na przednie szyby po stronie pasażera. Rzuca się w oczy na czerwonym tle formatu kartki z bloku. Nalepka nie zostawia śladów, ale nie da się jej usunąć jednym ruchem, bo pocięta jest na drobne kawałki. Zdrapywanie trwa kilkanaście minut.

Pomysł podchwycił Marcin Mikulski z Katowic, prezes stowarzyszenia Aktywne Życie. Zmienił tylko hasło na "Parkujesz? - Zdrapujesz!". Na nalepce znajduje się wymowny obrazek: charakterystyczna ikona niepełnosprawności i auto zaparkowane na plecach człowieka na wózku. Brygady Mikulskiego - trzy po dwie osoby, ale zgłaszają się kolejni chętni do pomocy - już w lipcu pojawią się na katowickich ulicach, by piętnować samochody kierowców, którzy łamią przepisy.

W strefie płatnego parkowania Katowic dla niepełnosprawnych wyznaczono 94 miejsca, poza śródmieściem kolejne 90, nie licząc tych z terenów nie administrowanych przez miasto, należących do sklepów czy spółdzielni mieszkaniowych. - Życzylibyśmy sobie trzy razy tyle, a i te zajmują nieuprawnieni. Największa tragedia rozgrywa się w weekendy pod centrami handlowymi - opowiada Mikulski. - Nie chodzi o to, żebyśmy mieli bliżej do wejścia. Koperty dla niepełnosprawnych są szersze, zlokalizowane na płaskiej powierzchni, daleko od krawężników. Na zwykłych trudno wysiąść z auta na wózek.

Mikulski wielokrotnie blokował nieprawidłowo zaparkowane samochody własnym wózkiem. Kierowcy tłumaczyli mu, że stanęli tylko na chwilę. Ale częściej pienili się, przeklinali. - Wzywałem policję. Raz dostałem zawiadomienie, że kierowca mercedesa spod Cinema City został ukarany mandatem.

Akcję w Płocku firmowała lokalna redakcja "Gazety". Pod artykułami na forum internetowym spotkała się z gorącym poparciem Czytelników. Pojawiły się jednak głosy, że to wandalizm.

Marcin Pindel, prawnik z Gliwic długo zastanawiał się nad tym z kolegami po fachu. - Doszliśmy do wniosku, że akcja naruszałaby prawo, gdyby nalepka uniemożliwiała kierowcy jazdę. Ale nie ogranicza widoczności i można ją odkleić - mówi Pindel. I dodaje: - Kierowca może zawiadomić służby porządkowe. Ale, który się na to zdecyduje? Sam zostanie wtedy ukarany za bezprawne parkowanie.

Piotr Piętak, zastępca komendanta straży miejskiej w Katowicach ułatwia Mikulskiemu kontrolowanie kopert dla niepełnosprawnych, informując, gdzie się znajdują. Nie zgodził się jednak na umieszczenie na naklejce numeru telefonu straży. - Przepisy jasno określają, jakie metody możemy stosować. Nie ma mowy o naklejkach - ucina Piętak.

Przyznaje, że walka z bezprawnie parkującymi kierowcami jest mało skuteczna. Trzeba ich przyłapać na gorącym uczynku, bo do odpowiedzialności nie można pociągnąć właściciela, tylko użytkownika auta. - Najlepsze są blokady kół i stosujemy je - twierdzi.

- Gdyby na naklejkach był telefon do straży, przechodnie by częściej dzwonili i straż miałaby więcej roboty - kwituje Pindel.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
  
 
System ostrzegania o niebezpieczeństwach na drodze
Gadu-gadu między autami

Automatyczna komunikacja między samochodami pomoże kierowcom uniknąć wypadków i korków. Prace nad takim systemem są już bardzo zaawansowane
Pomysł jest prosty - radiowa łączność pomiędzy autami ma służyć przekazywaniu informacji o niebezpieczeństwie. Samochody będą tworzyły sieci LAN, w ramach których w promieniu do kilkuset metrów odpowiednie dane mają być przekazywane od samochodu do samochodu.

Aktywacja ABS czy odpalenie poduszek powietrznych w sąsiednim aucie to informacje o dużym znaczeniu dla innych kierowców, bo mówiące np. o wypadku i zablokowanej drodze lub gołoledzi. Mikroprocesory będą przetwarzać tego typu dane na ostrzeżenia dla kierowców, które następnie pojawią się na ekranie na desce rozdzielczej. Na przykład informacja z innych samochodów o włączeniu świateł przeciwmgielnych i zmniejszeniu szybkości będzie podana kierowcy w postaci meldunku o mgle.

- Większość komponentów takiego systemu już jest zakładana w nowoczesnych samochodach lub można je zamontować za kilkadziesiąt euro - uważa przedstawiciel działu badawczego GM Bruno Prausmaendel.

Potrzeba karty sieciowej, modułu GPS i ekranu do przekazywania ostrzeżeń kierowcy. System będzie można montować nie tylko w fabryce, ale także do używanych aut.

-Ponieważ przesyłane informacje są krótkie, nie powinno być problemu z przekazaniem ich nawet między dwoma samochodami jadącymi z przeciwnych kierunków każdy z prędkością 150 km/h. Próby wypadły pozytywnie - wyjaśnia przedstawiciel Wydziału Komunikacji Uniwersytetu w Saarbruecken prof. dr Horst Wieker.

Prace nad systemami trwają od kilku lat. Koncerny samochodowe w USA, Japonii i Europie stworzyły konsorcja, ale dla wszystkich w branży jest jasne, że sens ma wprowadzenie światowego standardu. - Amerykanie przydzielili już częstotliwość dla komunikacji pomiędzy samochodami - mówi Wieker.

Komisja Europejska zarezerwowała bardzo podobną, więc urządzenia z dwóch kontynentów będą identyczne, trzeba będzie je tylko dostroić. Komisja Europejska chciałaby także połączyć system komunikacji pomiędzy autami z programem automatycznego zawiadamiania służb ratunkowych o kolizji e-call.
ROBERT PRZYBYLSKI - Rzeczpospolita
  
 
Zwierzę na drodze? Gwiżdż na nie!
Gwizdki odstraszające zwierzęta rozdawane są na autostradzie A2, przy punktach poboru opłat.

Gwizdki montuje się z przodu pojazdu, pod światłami. Kiedy samochód rozpędza się do ponad 60 km/godz. - gwiżdżą, wydając ultradźwięki, które odstraszają zwierzynę.

Gwizd nie jest słyszalny dla ludzi ani dla zwierząt przewożonych w aucie, ostrzega tylko te jelenie, dziki czy lisy, które znajdują się przed samochodem, w bliskiej odległości.

Te zmyślne urządzenia rozdawano wczoraj kierowcom aut osobowych na autostradzie A2. - Mamy do rozdania 6 i pół tysiąca gwizdków. To już druga porcja, bo w maju rozdaliśmy ich 3 i pół tysiąca - mówiła Katarzyna Krzyżaniak z Autostrady Wielkopolskiej.

Gwizdki są produkowane w Chinach i tam stosowane. Autostrada Wielkopolska postanowiła kupić i rozdać gwizdki w ramach programu Europejskiej Karty Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. - To projekt Komisji Europejskiej, w ramach którego prywatne firmy w porozumieniu z komisją zobowiązały się podejmować różnorakie przedsięwzięcia, które mają na celu zmniejszenie liczby wypadków o połowę do 2010 r. w całej Europie - mówi Krzyżaniak.

Co miesiąc na autostradzie dochodzi do 3-4 wypadków spowodowanych zderzeniem ze zwierzętami. - Autostrada jest ogrodzona, ale siatki zabezpieczające są czasem niszczone przez ludzi lub zwierzęta, które dostają się też na drogę przy przejściach na węzłach komunikacyjnych. Nie da się tego uniknąć - tłumaczy Krzyżaniak. - Gwizdki mają poprawić bezpieczeństwo podróżnych nie tylko na autostradzie, ale przede wszystkim dalej, na drogach krajowych, gdzie tych wypadków jest najwięcej - podkreśla.

Zwierzęta na autostradzie A2 to problem, na który często skarżą się kierowcy. - Wpadłem na dzika zaraz przy wjeździe na autostradę w Koninie, o drugiej w nocy. Dzik był już martwy, rozjechany chwilę przedtem przez tira. Leżał na lewym, szybkim pasie ruchu. Całe szczęście, że nie zdążyłem się jeszcze porządnie rozpędzić i skończyło się tylko na uszkodzeniu auta. Od policjantów, którzy przyjechali na miejsce, usłyszałem, że takie wypadki zdarzają się na A2 nagminnie. Niedawno ktoś zderzył się z łosiem. To znaczy, że zabezpieczenia są niedostateczne - relacjonował "Gazecie" swoją kolizję jeden z kierowców.

Zarządca autostrady twierdzi, że zabezpieczenia są zgodne z normami, wnioskuje też do Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad o ustawienie znaków "Uwaga na zwierzęta".

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
  
 
Armia sięga po starsze roczniki ( )


Masz 28 lat, żonę i dziecko, ale nie byłeś w wojsku? To w każdej chwili spodziewaj się powołania - ostrzega "Gazeta Wyborcza". Armia sięga po starsze roczniki, bo młodzi poborowi masowo wyjeżdżają z Polski.

Kilka dni temu 28-letni Mirosław Kamiński z Tychów dostał pismo z Wojskowej Komendy Uzupełnień. Z niedowierzaniem przeczytał, że został wezwany do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Powołanie do armii przewróci do góry nogami jego życie. Niedawno urodziło mu się dziecko, żona ma nienormowany czas pracy, a on sam awansował w firmie. Co teraz z rodziną, co z pracą?

Kamiński zaczął działać: zapisał się do szkoły policealnej (ale dopiero od września), szukał lekarzy, którzy stwierdziliby u niego wadę serca (nic z tego, za bardzo się boją), próbował znaleźć dojścia do byłych pracowników WKU i sprawę odkręcić. Jedynym efektem zabiegów jest informacja, że w wyznaczonym terminie ma się stawić w WKU. Pojedzie na dziewięciomiesięczne przeszkolenie do jednostki. Przez pierwsze tygodnie będzie się uczył defiladowego kroku i zapoznawał z budową pistoletu maszynowego. Rodzina zobaczy go dopiero na przysiędze - czytamy w dzienniku.

Przypadek Kamińskiego nie jest odosobniony. W tym roku armia będzie uzupełniała niedobory w jednostkach poborowymi, którzy mają 28-29 lat i ustabilizowaną sytuację zawodową, a nawet rodzinną.

- Młodzi poborowi coraz częściej wyjeżdżają za pracą do Anglii czy innych krajów Unii, trzeba tę lukę zapełnić - tłumaczy major Zenon Ćwiek z WKU w Tychach. - Sięgamy jednak tylko po tych, którzy z różnych powodów nie uregulowali do tej pory swojego stosunku do służby wojskowej. Wedle ustawy o powszechnym obowiązku obrony służbie wojskowej podlegają mężczyźni aż do 50. roku życia - dodaje.

Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdza, że armia musi sięgać po starsze roczniki. Nie potrafi jednak podać, ilu poborowych, którzy skończyli 28 lat, założy w tym roku mundur. Armia monitoruje bowiem tylko najcenniejszą dla niej grupę 19-latków. Wiadomo jednak, że wśród 77 tys. mężczyzn, którzy do końca roku zostaną wcieleni do wojska, najmłodsi żołnierze będą stanowili zaledwie 14%.

"Gazeta Wyborcza" ostrzega: z powołaniem do wojsko muszą się liczyć wszyscy - także jedyni żywiciele rodzin. W zeszłym roku do wojska wcielono ok. 500 takich mężczyzn, a w tym już 400. Przez dziewięć miesięcy armia będzie im wypłacała zasiłek w kwocie minimalnego wynagrodzenia - niewiele ponad 900 zł, opłacała mieszkanie oraz zawiesi spłatę zaciągniętych kredytów.


[ wiadomość edytowana przez: Talus dnia 2007-07-05 08:27:24 ]
  
 
"Chodzi pieszy koło drogi, nie ma ręki ani nogi"

"Życie Warszawy": By uporać się z plagą piratów drogowych i wypadków, policjanci będą razem z mandatami wręczać specjalne ulotki ostrzegające przed skutkami brawurowej jazdy. Ale nie drastyczne jak kiedyś. Bardzo łagodne.
Na jednej z ulotek przygotowanych wspólnie z Instytutem Transportu Samochodowego widnieje napis: "Chodzi pieszy koło drogi, nie ma ręki ani nogi". W poprzednich ulotkach dołączanych do mandatów były makabryczne zdjęcie ofiar wypadków drogach w czarnych workach. Były też statystyki dotyczące liczby kraks oraz skutków niezapinania pasów.

– Psycholog z ITS stwierdził, że nie zawsze potrzebne są tak drastyczne zdjęcia, by nakłonić kierowców do bezpieczniejszej jazdy – wyjaśnia podinsp. Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki tłumacząc powody zmiany ulotek. – Straszenie ludzi nie jest pedagogiczne. Powód jest prosty. Jeśli widzimy zdjęcie z tragicznym wypadkiem, myślimy, że nas to nie dotyczy i nie spotka. Tworząc takie ulotki, trzeba zachować zawsze złoty środek. Nie może być ani strasznie, ani śmiesznie – mówi Anna Marciniak z agencji reklamowej JUST, która stworzyła kampanię „Stop wariatom drogowym”.
  
 
Pomoc wskazana

Jak postępować podczas kolizji z cudzoziemcem?

W razie kolizji z pojazdem zarejestrowanym za granicą najlepiej skorzystać z pomocy firmy ubezpieczeniowej. Jeśli to niemożliwe, trzeba wezwać policję.
Kolizja nie jest nigdy powodem do radości - pociąga za sobą konieczność naprawiania auta i odzyskiwania pieniędzy od ubezpieczyciela. Jednak jeszcze większy problem mamy, kiedy zdarzy nam się zderzenie z cudzoziemcem. Co robić, kiedy nasz samochód uszkodzony został przez auto na obcych tablicach?

Pierwsza sprawa to oczywiście zachowanie spokoju. Pamiętajmy, że zgodnie z przepisami prawa, a także warunkami ubezpieczenia, zobowiązani jesteśmy do zapewnienia bezpieczeństwa ruchu w miejscu zdarzenia drogowego oraz do zapobiegania - w miarę możliwości - zwiększaniu się szkody. Jeśli więc nie ma ofiar w ludziach, powinniśmy jak najszybciej odblokować drogę, by nie stwarzać zagrożenia dla innych jej użytkowników oraz dla własnego pojazdu.

Assistance może się bardzo przydać
Czy wzywać policję? Trudno o jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Wezwanie policji jest oczywistą koniecznością, gdy mamy do czynienia z wypadkiem, w którym poszkodowani zostali ludzie, albo kiedy okoliczności zdarzenia nasuwają przypuszczenia, że popełniono przestępstwo.

Natomiast obowiązku wzywania policji w razie kolizji nie ma, co więcej - policjanci są generalnie raczej niechętni przyjeżdżaniu na miejsce takich zdarzeń, czemu zresztą trudno się dziwić, wiedząc, że w niektórych powiatach wszystkie tego rodzaju czynności musi wykonać załoga jednego radiowozu (która potem ma jeszcze przed sobą mnóstwo "roboty papierkowej"). Jednak przedstawiciele towarzystw ubezpieczeniowych zgodnie przyznają, że w wypadku kolizji z cudzoziemcem wezwanie policji jest najlepszym rozwiązaniem.

Co jednak zrobić, gdy dowiemy się, że z powodu banalnej stłuczki mamy czekać wiele godzin? Dobrym pomysłem jest skorzystanie z pomocy infolinii towarzystwa ubezpieczeniowego, szczególnie jeśli mamy ubezpieczenie typu Assistance. Gwarantuje to uzyskanie fachowej pomocy przynajmniej w zakresie informacyjnym i organizacyjnym. Jeżeli tylko jest to możliwe, najlepszym wyjściem będzie wspólne zgłoszenie kolizji w towarzystwie ubezpieczeniowym. I tak likwidację szkody komunikacyjnej trzeba zacząć właśnie od tego.

Które towarzystwo zapłaci odszkodowanie
"W przypadku gdy sprawca kolizji ubezpieczony jest w jednym z polskich zakładów ubezpieczeń, powinniśmy zgłosić się bezpośrednio do niego" - wyjaśnia Jerzy Bieda, ekspert firmy Inter Partner Assistance Polska SA. Jeśli natomiast zostaliśmy poszkodowani przez cudzoziemca posiadającego ubezpieczenie graniczne wystawione przez zagraniczny zakład ubezpieczeń lub ważną zieloną kartę, powinniśmy się skontaktować z Polskim Biurem Ubezpieczycieli Komunikacyjnych - to ono wskaże polską firmę, która zajmie się likwidacją szkody. W przypadku kiedy okaże się, że ubezpieczenie cudzoziemca jest nieważne w Polsce, należy skontaktować się z Ubezpieczeniowym Funduszem Gwarancyjnym lub jakimkolwiek polskim zakładem ubezpieczeń.

z "Auto Świata".
  
 
Poduszki powietrzne

Worek problemów przed twarzą…

Airbag ratuje życie, jednak nie w każdym przypadku. Podstawowy warunek to zapięcie pasów, ale trzeba wiedzieć też, jak ustawić fotel.

Zadanie airbagu: wyhamować ciało człowieka, aby nie uderzył głową lub klatką piersiową w kierownicę czy deskę rozdzielczą. Czasu jest mało: airbag musi być całkowicie napełniony, zanim "spotka się" z człowiekiem wpadającym na niego siłą bezwładu. Jeśli zderzą się przed całkowitym napełnieniem poduszki, człowiek otrzyma uderzenie w głowę twardym przedmiotem pędzącym z prędkością ponad 200 km/h.

Jak działa airbag? Auto uderza w przeszkodę. Jeśli opóźnienie przekroczy wartość krytyczną, uruchamiane są napinacze pasów, a następnie włącza się generator gazu. Poduszka rozrywa osłony i rozwija się w kierunku człowieka. Po napełnieniu gaz uchodzi przez otwory w tylnej części nylonowego worka. W chwili gdy gaz zaczyna uchodzić, powinno nastąpić "spotkanie".

Pierwsze porządne airbagi wprowadził do produkcji seryjnej Mercedes w 1980 r. w klasie S. Tak narodził się system SRS (Supplemental Restraint System), czyli uzupełniający system bezpieczeństwa. Poduszki miały współpracować z pasami, a nie jako osobny system. Pierwsze airbagi wybuchały jednak z ogromną siłą, co szczególnie w małych autach było niebezpieczne. Zagrożone były dzieci i osoby siedzące nieprawidłowo. Dlatego konstruktorzy zaczęli prace nad poduszkami, które wybuchałyby ze zmniejszoną siłą.

Kolejnym stopniem rozwoju były systemy, które uzależniały swoje działanie od tego, czy pasażer nie był za niski, czy siedział prawidłowo, itp. I znów pojawiły się problemy. Superczułe systemy potrafiły wyłączyć się w czasie wypadku, bo pasażer przesunął się na fotelu pod wpływem nagłego opóźnienia samochodu. Obecne systemy są bardziej doskonałe, ale wciąż niebezpieczne, jeśli zachowujemy się w aucie bezmyślnie.

Bezpieczna jazda z poduszką powietrzną
W aucie z airbagiem należy bezwzględnie zapinać pasy. Minimalna odległość twarzy i szyi od poduszki powietrznej to ok. 25 cm. Zaleca się, aby odległość ta była większa.

Pasażer nie powinien opierać nóg na desce rozdzielczej. Wybuch airbagu w takiej sytuacji grozi kalectwem lub śmiercią.

W aucie z poduszką nie wolno palić fajki. Można nosić okulary i palić papierosy, choć możliwe są niewielkie obrażenia z tego powodu.

Kobiety w ciąży powinny mieć zapięte pasy i nie muszą się bać airbagów, o ile lekarz nie widzi przeciwwskazań.

Na obudowie airbagu nie wolno umieszczać naklejek, podstawek pod telefony komórkowe i innych przedmiotów.

Ręce na kierownicy należy trzymać "za 10 druga" lub "za 15 trzecia". Trzymanie stale rąk w górnej części kierownicy grozi poparzeniem w razie wybuchu airbagu!

Na fotele z poduszkami bocznymi nie nakłada się pokrowców, z wyjątkiem uszytych do danego modelu fotela i auta.

Dzieci mogą siedzieć obok kierowcy w foteliku tyłem do kierunku jazdy tylko wtedy, gdy airbag jest wyłączony. W aucie z aktywnym airbagiem dzieci mogą siedzieć obok kierowcy w foteliku przodem do kierunku jazdy, ale siedzenie należy odsunąć maksymalnie do tyłu.

Nie wolno montować w aucie airbagów i ich części pochodzących z innych aut. Po wypadku, jeśli nie zadziałały airbagi, należy zachować szczególną ostrożność (także podczas akcji ratunkowej). Airbagi mogą "wystrzelić" z opóźnieniem!

Ile kosztuje naprawa?
Masz 10-letnie auto z wystrzelonymi poduszkami? Odbudowanie systemu może być nieopłacalne! Użycie elementów używanych jest absolutnie niedopuszczalne, a kupno nowych kosztuje zwykle bardzo dużo.

Koszty wymiany (citroen xsara 1.4, z 1999 roku): poduszka kierowcy (1600 zł), sterownik (615 zł), napinacze (1400 zł/2 szt.). W autach z dwoma poduszkami dochodzi cena poduszki pasażera, deski rozdzielczej i szyby przedniej!

Historia poduszek powietrznych
1953 - w USA John W. Hetrick opatentował pierwszy samochodowy airbag. Konstrukcja ta była jednak dalece niedoskonała i nie nadawała się do seryjnych
zastosowań

1967 - firma Chrysler kupiła od inżyniera Allena Breeda pomysł na czujnik opóźnienia - ważny element systemu poduszki powietrznej

1971 - Ford wyprodukował eksperymentalną serię aut wyposażonych w airbagi, mające w intencji konstruktorów całkowicie zastąpić nielubiane pasy bezpieczeństwa

1974 - w wybranych modelach koncernu GM (sprzedawanych pod markami Buick, Cadillac i Oldsmobile) poduszki powietrzne były dostępne za dopłatą

1976 - z powodu licznych wątpliwości dotyczących skuteczności airbagów, a także śmiertelnych wypadków w autach z airbagami, amerykańskie firmy wstrzymują produkcję poduszek powietrznych

1980 - Mercedes jako pierwszy w modelu W126 (klasa S) zaoferował w opcji airbag mający współdziałać z pasami bezpieczeństwa (SRS). W aucie tym znalazły się także napinacze pasów bezpieczeństwa

1994 - poduszka napełniająca się ze stopniowaną siłą (w zależności od siły uderzenia), wyprodukowana przez firmę TRW

1995 - do Volvo 850 trafiły boczne poduszki powietrzne

2000 - pojawiają się "zaawansowane" systemy poduszek powietrznych, dobierających siłę i wielkość wybuchu do pozycji i rozmiarów kierowcy i pasażera.

z "Auto Świata"
  
 
Cudzy garaż... moją twierdzą
Strażnik pomoże

Jeśli na Twoje podwórko wjedzie samochód i zastawi Ci wyjazd z garażu, nie wzywaj policji. Na terenie prywatnym ona nie ma prawa interweniować.

Ale od 24 lipca będziesz mógł na pomoc wezwać Straż Miejską.

- Zgodnie z ustawą Prawo o Ruchu Drogowym policjant może ukarać kierowcę tylko wtedy, gdy do wykroczenia dochodzi na drodze publicznej - tłumaczy podkom. Dariusz Zajdlewicz, naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie.

Na terenie prywatnym policjant traci swoje uprawnienia. Nie może kierowcy wlepić mandatu, ani niczego nakazać. Jak się dowiedzieliśmy w KMP, może tylko kierowcę poprosić o zmianę miejsca postoju, ale ten nie musi się podporządkować - nawet, jeśli nie stosuje się do znaków ustawionych przez zarządcę terenu np. zakazu parkowania.

W bloku na os. Różanym, w Warzymicach pod Szczecinem, zamiast piwnic developer zbudował garaże (są własnością poszczególnych mieszkańców). Bywa, że nie mogą do nich dojechać, bo wjazd zastawiony jest autami, których właściciele nie wykupili sobie miejsc parkingowych.

- I przez nich w garażu mogę jedynie trzymać cebulę - denerwuje się jeden z właścicieli. - Czują się bezkarni. Wiedzą, że im nic nie możemy zrobić. Jak któremuś przebiję opony, to mnie zaskarży do sądu.

Wzywani policjanci rozkładają ręce. Są bezradni.

- Niedawno rozmawiałem z właścicielem skody, który dzień w dzień zostawia auto tuż przy moim garażu uniemożliwiając mi wyjazd - żali się pan Grzegorz. - Prosiłem, by się odsunął. I co odpowiedział? Bym wezwał policję. Wie, że oni tu nic nie poradzą.

Co więc robić? Wezwać Straż Miejską. W przyszłym tygodniu, 24 lipca, wchodzą w życie nowe przepisy regulujące jej uprawnienia. Strażnik miejski będzie miał prawo zmusić bezmyślnego kierowcę do przestrzegania przepisów drogowych.

- Kiedy ktoś uniemożliwia wjazd na posesję, czy do garażu będzie się musiał liczyć m.in. z mandatem 100 - 200 zł - przestrzega inspektor Straży Miejskiej Andrzej Panecki.

Jeśli to nie pomoże, właściciel powinien wytoczyć kierowcy, który uniemożliwia korzystanie z lokalu, sprawę cywilną. We wspólnotach, poszczególni współwłaściciele powinni wybrać przedstawiciela, który występować będzie przed sądem w ich imieniu.

Są i inne sposoby obrony przed podobnymi kłopotami. Część zarządców przed wjazdem na prywatne ulice, posesje lub do garażowców montuje żelazne bramy, automatyczne szlabany lub ruchome zapory, by nie być zależnymi od chamskich kierowców, którzy z zawiści lub głupoty blokują dojazdy.
  
 
Jak zamontować nawigację?

Kiedy nowo kupiona nawigacja nie chce prawidłowo działać, reklamacja w sklepie nie będzie konieczna. Wystarczy przygotować sprzęt do pracy. 3, 2, 1 zaczynamy!

Niemal wszyscy producenci sprzętu GPS chwalą się, iż nowa nawigacja jest gotowa do pracy od razu po wyjęciu z pudełka. Wystarczy sprzęt wyjąć z opakowania i podłączyć w samochodzie, by rozpocząć korzystanie z nawigacji. To takie proste? Niekoniecznie. Nowe urządzenia, jak i sprzęt, którego nie używaliśmy przez kilka dni, wymaga zazwyczaj od jednej do trzech minut, by prawidłowo określić swoją pozycję.

W samochodach z atermiczną lub ogrzewaną szybą przednią czas lokalizacji sygnału z satelitów może trwać nawet dłużej. Lepiej zatem na początku zapewnić swobodny dostęp anteny do otwartego nieba, by system mógł szybciej określić swoją pierwszą pozycję.

Warto nawet wyjąć urządzenie z samochodu, co może skrócić czas oczekiwania na przygotowanie nawigacji do pracy. Potem pozostaje już tylko określić cel podróży i można swobodnie ruszać w drogę. Podczas przejazdu przez pierwsze kilkaset metrów system dodatkowo się skalibruje (m.in. ustali prędkość auta na podstawie odczytu sygnału GPS). To powinno wystarczyć, by nawigacja działała prawidłowo w każdym aucie.

System GPS na co dzień
Pierwsze uruchomienie oznacza, iż sprzęt sprawdza pozycję i poszukuje sygnału z satelitów. Sprawdzenie pozycji może trwać nawet kilka minut.

Prędkość z GPS! Większość urządzeń podaje dość dokładne dane o prędkości auta. Warto je porównać ze wskazaniami prędkościomierza.

Wtyczka zasilania do gniazda zapalniczki może być wyposażona w bezpiecznik. W przypadku problemów z zasilaniem warto sprawdzić stan bezpiecznika.

Ekran dotykowy dość szybko brudzi się. Polecamy miękką ściereczkę do ekranów LCD, by regularnie czyścić powierzchnię ekranu dotykowego.

Drobne naprawy lepiej wykonać samemu. Nikt nie uwierzy, że naprawa ma kosztować 20 zł - czemu nie zrobiliśmy tego sami?

Antena GPS
Niektóre odbiorniki GPS wyposażono w praktyczną, składaną, płaską antenę. Część z nich zaprojektowano tak, by po złożeniu anteny GPS system oszczędzał energię. By wygodnie korzystać z nawigacji na co dzień, najlepiej rozłożyć antenę i ustawić płasko względem nieba.

Tuż przy antenie lub w samej konstrukcji anteny instalowane jest dodatkowe, niewielkie złącze. Służy ono do podłączenia zewnętrznego odbiornika GPS mocowanego np. na dachu samochodu (najczęściej poprzez magnes).

Gdzie ustawić
Kierowcy najczęściej mocują nawigację do szyby w centralnym miejscu deski rozdzielczej. W przypadku aut z ogrzewaną przednią szybą nawigacja może mieć problem z odbiorem sygnału.

Jeśli urządzenie ma kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej liczby satelitów, warto spróbować umieścić je w rogu, w miejscu, gdzie w szybie nie zatopiono instalacji grzewczej. Jeśli i to nie pomoże, pozostaje zainstalować dodatkową antenę na dachu auta.

Satelity
Do prawidłowego działania systemu nawigacyjnego potrzebny jest sygnał z co najmniej 3 satelitów GPS. Naturalnie - im więcej, tym lepiej, jakkolwiek 3 to absolutne minimum. Większość urządzeń pokazuje na wyświetlaczu ilość satelitów znajdujących się w zasięgu anteny.

W gęstej zabudowie miejskiej, w lesie jak i przy innych wysokich obiektach odbiór sygnału GPS może być utrudniony. Kiedy zatem nawigacja sprawia problemy, warto sprawdzić jakość odbioru sygnału z satelitów.

z "Auto Świata".
  
 
Prześladowany jak kierowca = część I
Jaka grupa ludzi jest w Polsce najbardziej ciemiężona przez władze fiskalne i tzw. wymiar sprawiedliwości? Oczywiście kierowcy. Muszą płacić horrendalne podatki wliczone w cenę paliw i w ceny samochodów, za które to pieniądze w niewielkim stopniu polepsza się stan dziurawych polskich dróg, straszy się ich odbieraniem aut w przypadku jazdy pod wpływem alkoholu, a od niedawna w dzień zostali zmuszeni do bezsensownego i szkodliwego zużywania żarówek w swoich pojazdach.
W Wenezueli bak paliwa jest tańszy niż paczka chipsów (podobno litr kosztuje 8 gr!), a w Iranie cenę litra benzyny, która jest dotowana, podniesiono z 25 gr do astronomicznej jak dla Irańczyków ceny …30 gr! U nas aż tak dobrze być nie może, ale podatki, które obciążają benzynę i olej napędowy mogłyby zostać tak zmniejszone, aby paliwa kosztowały na stacjach nie więcej niż 2,5 zł za litr (w tym ok. 0,6 zł podatku), a nie 4,35 zł, jak jest obecnie. Tym bardziej że zyskaliby na tym nie tylko kierowcy, ale także pozostali konsumenci, gdyż niższe koszty transportu spowodowałyby obniżenie cen wszystkich towarów. Z kolei podatki nałożone na paliwa w 100% powinny zostać przeznaczone wyłącznie na utrzymanie i finansowanie budowy bezpłatnych autostrad oraz polepszenia stanu i rozbudowy sieci pozostałych dróg. Niska cena spowodowałoby również skutek uboczny w postaci nieopłacalności lewego obrotu paliwami i przemytu paliw zza wschodniej granicy, a tym samym likwidację mafii paliwowej (ostrożne szacunki mówią, że szara strefa obejmuje ok. 10% rynku paliw, a jeśli chodzi o olej napędowy, to jedynie jego połowa sprzedawana jest przez stacje benzynowe). Wtedy to polskie paliwo byłoby przemycane za granicę, a nie na odwrót! Z zyskiem dla Skarbu Państwa. I tu może być największy problem - to właśnie lobby mafii paliwowej najbardziej sprzeciwia się obniżeniu podatków na benzynę i olej napędowy, gdyż straciłaby to nielegalne, a jakże zyskowne źródło dochodów Jednak pozostaje jeszcze jeden problem - WE, która określiła minimalne stawki podatku akcyzowego. Na przykład na benzynę bezołowiową akcyza w kraju członkowskim musi wynosić co najmniej 1,35 zł za litr. Jednak polski fiskus nie zadowolił się unijnymi cenami minimalnymi i wywindował akcyzę na benzynę bezołowiową do wysokości 1,565 zł za litr, a ponadto nałożył 22% VAT i opłatę paliwową w wysokości 8 gr za litr. Łącznie ok. 56% ceny benzyny to podatki. Co, oprócz tych haraczy, składa się na cenę paliwa? Koszty zakupu ropy przez rafinerie (aktualnie ok. 1,2 zł) oraz koszty jej przetworzenia na benzynę i ostatecznej sprzedaży na stacji.Policzmy, ile pieniędzy rocznie ministerstwo finansów ściąga od polskich kierowców. Zakładając, że całkowita konsumpcja paliw w Polsce wynosi około 16 mld litrów rocznie, a udział LPG w rynku wynosi 15%, można oszacować, że fiskus z samych podatków od paliw drenuje kieszenie polskich kierowców na około 36 mld zł rocznie, czyli około 15% polskiego budżetu (gdyby tak zmniejszono podatki, że litr benzyny kosztowałby 2,5 zł, to i tak państwo miałoby na budowę i utrzymanie dróg astronomiczną sumę około 10 mld zł rocznie), z czego na budowę dróg przeznacza się niecałe 10% tej sumy! Mimo to budżet Krajowego Funduszu Drogowego został zmieszony z 5,5 mld zł do 3,5 mld zł (większość to kredyty), a Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad ciągle brakuje pieniędzy na bieżące finansowanie robót drogowych. Jest to możliwe, gdyż na drogi przeznaczane jest 0% z paliwowego VAT-u, zaledwie 12% (około 2,5 mld zł rocznie) dochodów z paliwowej akcyzy i 80% (około 1 mld zł) opłaty paliwowej (reszta - 1,6 gr z każdego litra paliwa kierowane jest do funduszu kolejowego - jakim prawem?!).Wybudowanie kilometra autostrady kosztuje około 22-30 mln zł. Gdyby wszystkie podatki nałożone na paliwa szły na budowę autostrad, to można by budować około …1400 km autostrad rocznie! Czyli planowana sieć tych dróg byłaby gotowa w ciągu jednego roku. Ile się buduje - wszyscy widzimy. Dla porównania od kilku lat Chiny pokrywają się autostradami w szalonym tempie ponad 5 tys. km rocznie! Jeszcze w 1988 r. nie było w tym kraju ani kilometra autostrady, teraz jest prawie 50 tys. km, a do 2010 r. ma powstać kompletna sieć szybkiego i nowoczesnego transportu o długości ok. 65 tys. km! Coś jednak w Polsce drgnęło. Jak poinformował p.Jerzy Polaczek, minister transportu, łączny koszt inwestycji drogowych i infrastrukturalnych w latach 2007-15 wyniesie 164 mld zł, włączając w 48 mld zł dotacji unijnych (dla porównania w latach tych polscy kierowcy w samych tylko podatkach nałożonych na paliwa zapłacą ponad 350 mld zł). Z kolei według wyliczeń ekspertów Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, mimo otrzymania 44 mld zł z WE, na budowę planowanych dróg przed Euro 2012 prawdopodobnie zabraknie około 35 mld zł! A przecież rząd dysponuje tymi pieniędzmi - właśnie z akcyzy i VAT-u nałożonych na kierowców, tylko że są one przeznaczane na inne cele. Konfederacja Pracodawców Polskich proponuje, by 48%, a nie 12% akcyzy paliwowej szło na drogi. Ale dlaczego nie 100%? Powstaje pytanie: na co wydawana jest pozostała część tych pieniędzy? Niestety Ministerstwo Finansów nie raczyło odpowiedzieć na mój e-mail w tej sprawie. Przypuszczalnie nawet w tym ministerstwie nikt nie ma pojęcia, na co konkretnie przeznacza się pieniądze zabrane kierowcom, gdyż wszystko ląduje we wspólnym worze (bez dna), z którego wypłaca się pieniądze różnym grupom utrzymywanym przez państwo. Ale niby dlaczego to właśnie kierowcy w znacznej mierze mają finansować kładących im coraz to nowe kłody pod koła urzędników, żądających dotacji górników i stoczniowców, domagających się podwyżek lekarzy, pielęgniarek czy nauczycieli, a nawet bezrobotnych i emerytów?Szkodliwe są także podatki występujące przy kupowaniu oraz imporcie samochodów zarówno nowych, jak i starych: VAT (22%), akcyza (13,6% lub 3,1%) i cła (10%), bez których nabywane pojazdy byłyby znacznie tańsze, niż są dzisiaj. Kierowcy zaoszczędzone pieniądze wydaliby na inne cele, pobudzając alternatywne działy gospodarki lub za tą samą sumę kupiliby większe, a przez to bezpieczniejsze auta. Tymczasem Komisja Europejska szykuje podwyżki - mają zostać wprowadzone tak drakońskie normy emisji dwutlenku węgla przez samochody, że ich wprowadzenie przez koncerny samochodowe spowoduje wzrost cen nowych pojazdów średnio o ponad 13 tys. zł! Ilu polskich kierowców będzie na to stać?Ponadto powinno się zlikwidować obowiązkowe ubezpieczenie komunikacyjne, nie mówiąc o skandalicznym nowym obciążeniu kierowców tzw. podatkiem Religii To kierowca powinien sam móc zdecydować, czy zamierza się ubezpieczyć, czy też nie. Oczywiście przeciwnicy takiego rozwiązania od razu będą wszczynać alarm, że ofiara wypadku samochodowego, w którym jej samochód został tak zniszczony, że nadaje się do kasacji, może nie móc uzyskać od sprawcy odszkodowania. Od tego są sądy, a poza tym każdy uczestnik ruchu drogowego może się dobrowolnie przecież ubezpieczyć na taki wypadek.Niestety wysokie ceny paliw i samochodów, brak autostrad i dziurawe pozostałe drogi to nie jedyne zmartwienia polskich kierowców. Krępują ich także inne bzdurne przepisy, takie jak obowiązek jazdy z włączonymi światłami w dzień, obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa, konieczność dodawania tzw. biokomponentów do paliw, szkodzących silnikowi czy zakaz rozmowy przez telefon komórkowy podczas jazdy. Tego typu zachowania mogą być co najwyżej ZALECANE przez prawo i niedostosowanie się o tych wymogów nie powinno być w żadnym wypadku karane mandatem. Usunięto stałe zielone strzałki przy skręcie w prawo, a także w lewo w przypadku ulic jednokierunkowych, co w wielu miejscach spowolniło płynność ruchu i powiększyło korki w miastach. Podobnie prędkość maksymalna powinna być zalecana, a na autostradach całkowicie nieograniczona, podobnie jak jest jeszcze w Niemczech (ekolodzy chcą ją ograniczyć, by w ten sposób zmniejszyć emisje spalin do atmosfery). To kierowca sam dostosuje swoją prędkość do warunków pogodowych, warunków na drodze, możliwości swojego samochodu i własnych umiejętności.Następnym problemem polskich kierowców jest policja. Celem drogówki nie powinno być uzyskanie jak najwyższych dochodów z mandatów (i łapówek), poprzez ukrywanie się w krzakach z suszarką, co często powoduje wypadek, gdy kierowca zauważy ich w ostatniej chwili, po czym gwałtownie naciska pedał hamulca i jadący za nim pojazd nie zdąży już zahamować, albo usilne wyszukiwanie dziury w całym (typu niewłączone światła w dzień czy rozmowa przez komórkę), ale POMAGANIE kierowcom w najróżniejszych sytuacjach na drodze. Policjanci powinni zarabiać tak dużo, by na siłę nie wymuszali łapówek od kierowców, którzy nie dostosowali się do bzdurnych przepisów prawa drogowego. To w takim kraju, jak Peru policja wychodzi na drogi, gdy komendant potrzebuje pieniędzy, a ponieważ każdy pojazd ma jakieś braki (brak żarówki, stłuczona szyba), bez trudu wymusza od biednych kierowców po kilka złotych. Czy Polska także należy do krajów Trzeciego Świata? To właśnie dlatego przede wszystkim stróże prawa, a nie lekarze, pielęgniarki, kolejarze czy górnicy powinni otrzymać podwyżki wynagrodzeń.A może wziąć przykład z Duńczyków? Tamtejsze stowarzyszenie kierowców Fartklubben za składkę ubezpieczeniową 68 zł proponuje swoim członkom zwrot kosztów mandatu do wysokości 670 zł, a za składkę 200 zł ubezpieczyciel pokrywa do czterech mandatów rocznie za nieprawidłowe parkowanie w sumie do 1015 zł. Inicjatywie sprzeciwia się oczywiście duński Urząd ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, argumentując to "poważnym zamachem na bezpieczeństwo ruchu drogowego". Podobne ubezpieczenie od mandatu zaproponowała kilka lat temu niemieckim i austriackim kierowcom firma ubezpieczeniowa z Lichtensteinu, ale według niemieckiego automobilklubu ADAC takie polisy są nielegalne.
  
 
Prześladowany jak kierowca = część II
Dużym problemem nękającym polskich kierowców są także braki miejsc parkingowych, w szczególności w centrach dużych miast. Dlatego należałoby wybudować wielopoziomową infrastrukturę parkingową. Na ten cel można by wykorzystać często leżące odłogiem tereny zajmowane przez PKP, co z pewnością pobudziłoby rynek nieruchomości. Niestety nie widać, by ta państwowa spółka, generująca ciągłe straty, była zainteresowana sprzedażą swoich włości.
Zastanawiając się nad powyższymi kwestiami, dochodzi się do wniosku, że duże szanse w wyborach parlamentarnych powinna mieć Polska Partia Kierowców. W sytuacji, gdy polskim organizacjom zrzeszającym kierowców typu Polski Związek Motorowy nie zależy na ulżeniu szoferom, kierowcy, których jest w Polsce kilka milionów, z łatwością mogliby stworzyć silne lobby, działające na ich korzyść, wcielając w życie wyżej wymienione postulaty. A może także inne wolnorynkowe rozwiązania?
Tomasz Cukiernik - Najwyższy Czas
  
 
Każdy obywatel polski w wieku od 18 do 60 lat w przypadku kobiet i od 18 do 65 roku życia w przypadku mężczyzn zobowiązany jest do przepracowania w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012 dwóch dni w każdym roku kalendarzowym począwszy od roku 2008 - czytamy w ustawie.

Projekt wprowadza również wiele zmian w innych obowiązujących ustawach np. ustawie lustracyjnej - sankcje za złożenie nieprawdziwego oświadczenia mogą zostać skrócone poprzez przepracowanie w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012 dodatkowych 20 dni w każdym kolejnym roku kalendarzowym aż do roku 2012 roku.

RMF FM postanowił odpowiedzieć na projekt, sprawdzając gotowość Polaków do wzięcia udziału w takim przymusowym EURO-czynie społecznym. Dlatego dziś na Stadionie Śląskim RMF FM postanowił posprzątać, oczywiście w czynie społecznym. Zapraszamy wszystkich, którzy chcą pomóc, albo przekonać się jak wygląda czyn społeczny, lub też przypomnieć sobie dawne czasy. Mamy kilkadziesiąt mocnych mioteł. Potrzebne są tylko ręce do pracy. Czekamy.

Projekt ustawy o zmianie ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy oraz o zmianie niektórych innych ustaw.

Nowelizacja wprowadza nowy rozdział 16a zatytułowany: „Podejmowanie przez obywateli polskich pracy przy organizacji EURO 2012”.

Wg dodanych przepisów:
W celu obrony dobrego imienia Ojczyzny oraz w celu kształtowania jedynie słusznych postaw moralnych i obywatelskich, obywatele polscy oraz osoby fizyczne przebywające czasowo na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej zobowiązani są do pracy społecznej w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012.

Dalej projekt przewiduje zasady wykonywania pracy społecznej przy EURO 2012. W projekcie czytamy m.in.:
Każdy obywatel polski w wieku od 18 do 60 roku życia (kobiety) i 65 roku życia (mężczyźni) zobowiązany jest do przepracowania w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012 dwóch dni w każdym roku kalendarzowym począwszy od roku 2008.

Młodociani zobowiązani są do przepracowania w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012 jednego dnia w każdym roku kalendarzowym począwszy od roku 2008.

Osoby fizyczne przebywające czasowo na terytorium Polski zobowiązane będą do pracy społecznej proporcjonalnie do czasu przebywania na terytorium Polski.

Projekt ustawy wprowadza również wiele zmian w innych obowiązujących ustawach np.:

w ustawie lustracyjnej sankcje za złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego (tzw. kłamstwa lustracyjnego) mogą zostać skrócone poprzez przepracowanie w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012 dodatkowych 20 dni w każdym kolejnym roku kalendarzowym aż do roku 2012. Prace te wykonywane będą po uzyskaniu pisemnej zgody Ministra Koordynatora ds. Służb Specjalnych oraz Prezesa IPN na wniosek kłamcy lustracyjnego. Dodatkowe prace wykonywane będą w miejscu wskazanym przez szefa biura organizacyjnego EURO 2012.

Zmiany nie ominęły również ustawy „Karta Nauczyciela”. Tam wśród kar dyscyplinarnych pojawiła się dodatkowa kara: praca w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012 w określone przez komisję dyscyplinarną soboty lub niedziele.

Sankcje za uchylanie się od robót wpisane zostały do nowelizacji Kodeksu Wykroczeń:

Kto nie dopełnia obowiązków wynikających z rozdziału 16a ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy albo odmawia pracy w ramach przygotowań do organizacji EURO 2012:
- uważany będzie za niedojrzałego społecznie i będzie musiał przejść jednodniowe szkolenie patriotyczne w najbliższym Urzędzie Gminy. Następnie ma odpracować przewidziany limit w miejscu wskazanym przez szefa biura organizacyjnego EURO 2012.

Nowelizacja przewiduje, że osoba, która bez należytego usprawiedliwienia nie stawiła się na szkolenie, może zostać doprowadzona siłą do najbliższego Urzędu Gminy celem odbycia szkolenia lub obciążona karą pieniężną w wysokości do 10 000 złotych.

Projekt ustawy nowelizuje również przepisy ustawy „Prawo o ruchu drogowym”, zobowiązując Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji do zmian w rozporządzeniu w sprawie postępowania z kierowcami naruszającymi przepisy ruchu drogowego, poprzez wprowadzenie nowego taryfikatora, który będzie przewidywał za niektóre wykroczenia zamiast punktów karnych obowiązek prac przy organizacji EURO 2012.


----------------------------------------------
Pewnie beda podjerzdzac ciezarowki na osiedla i beda siła wyciagac kobiety i męzczyzn zdolnych do pracy ,kazdy dostanie łopate i do roboty ,a jak nie to pałami po plecach

  
 
Jak się... nie pakować?

Pakując auto na wyjazd, pamiętamy często o wszystkim, z wyjątkiem... rozsądku. Przeczytaj, jak załadować wakacyjne bagaże.
Nowoczesne samochody wyglądają bardzo solidnie, jednak mało który ma zadatki na ciężarówkę. Przede wszystkim, zanim jeszcze włożymy do takiego auta pierwszą torbę, jego podwozie i tak jest już solidnie obciążone. Mały Opel Corsa waży teraz tyle, ile kiedyś o dwie klasy większa Vectra. To samo dotyczy nowego Volkswagena Polo i starego Passata.

Wszystkie wymagane przez klientów dodatki: airbagi, ABS, klimatyzacja, wspomaganie, wzmocnienia nadwozia - ważą i to niemało. Warto więc sprawdzić w instrukcji samochodu, jaki ładunek - poza pasażerami - można do niego jeszcze załadować.

Czasem może się okazać, że poza małą walizką lub torbą uda się zabrać niewiele, nawet jeśli mamy do dyspozycji kilkaset litrów bagażnika. Może się też okazać, że przeładowane auto nie zajedzie daleko. Nowe samochody ze względu na coraz wyższe wymagania w kwestii właściwości jezdnych mają coraz niższe i sztywniejsze zawieszenia o coraz mniejszym skoku. Po przeładowaniu prześwit zmniejsza się jeszcze bardziej, łatwo jest więc uderzyć lub urwać jeden z elementów pojazdu, np. miskę olejową, katalizator, osłony lub spoilery. Efekt? Koszty wyjazdu wzrosną o co najmniej kilka tysięcy.

Konsekwencje nieprawidłowego zapakowania auta mogą być jednak gorsze - może być ono niebezpieczne i dla pasażerów, i dla innych użytkowników dróg. Najwięcej obrażeń wynika z nieprawidłowego rozmieszczenia lub przytwierdzenia ładunków. Np. apteczka, termos albo gruby atlas umieszczone na tylnej półce już podczas średnio mocnego hamowania lecą w kierunku głów pasażerów z takim impetem, że mog zabić!

To samo dotyczy przedmiotów przewożonych na zewnątrz auta. Szczególnie groźne są rowery umieszczone na uchwytach kupowanych w marketach za kilkanaście zł. W razie wypadku "wystrzelą" one na pewno, przy ostrym hamowaniu prawdopodobnie też. Uwaga! Za szkody spowodowane przez źle przymocowane bagaże będziemy musieli zapłacić sami!

Pakuj się z głową
Najcięższe bagaże należy rozmieścić możliwie nisko i równomiernie. Zbyt ciężki bagażnik dachowy może radykalnie pogorszyć własności jezdne auta. Przedmioty przewożone poza samochodem na bagażnikach i uchwytach dachowych lub też wystające spod niedomkniętej klapy powodują także gwałtowny wzrost zużycia paliwa. Przy dużej prędkości auto z rowerami na dachu może go spalić nawet o 100 proc. więcej. Uwaga na światła! Jeśli przewożony bagaż zasłania je choć trochę, zapłacimy 200 zł, taki sam mandat grozi za niewłaściwe zabezpieczenie ładunku.

Uważaj, co zabierasz w samochodzie za granicę
Nawet w sąsiadujących z nami krajach przepisy dotyczące tego, co wolno mieć w samochodzie, a co jest bezwzględnie zabronione, mogą okazać się zupełnie inne niż w Polsce. Przepisy powinni sprawdzić m.in. posiadacze coraz popularniejszych urządzeń nadawczo-odbiorczych CB-radio. Np. w Austrii nie tylko nie wolno korzystać z nadajników pracujących w powszechnie używanej w Polsce modulacji AM, ale nawet jeśli mamy gotowe do użycia radio w samochodzie, grozi nam jego zatrzymanie!

Przepisy prawa w różnych krajach potrafią być niekiedy zaskakujące. Np. w Danii grożą poważne kłopoty, gdy policjant znajdzie w naszym aucie nóż o długości ostrza przekraczającej 7 cm!

Na jeszcze większe problemy narazimy się, wwożąc do Szwajcarii lub Francji antyradar. W Polsce także nie wolno z nich korzystać, jednak u nas wszystko kończy się z reguły na niezbyt dużym mandacie, natomiast tam grozi za to sprawa przed sądem. Więcej rad i przestróg tego rodzaju można znaleźć na internetowych stronach Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

z "Auto Świata".
  
 
Wydoisz i pojedziesz?

Wyobraźcie sobie taką perspektywę - w aucie zaczyna brakować paliwa, a my zamiast szukania stacji benzynowej zatrzymujemy się przy pastwisku i doimy krowę. Później mleko wlewamy do... baku. Mleko jest tańsze od benzyny, ale aż tak dobrze nie będzie, chociaż pierwszy krok w tym kierunku poczynili Niemcy.

Niemiecka firma Mullermilch oddała właśnie do użytku zakłady przerabiające mleko na alkohol, a ten na paliwo. Półprodukty mleczne dają się łatwo przerobić na alkohol, o czym wiedzieli już Mongołowie pijący swój kumys. Zakłady Mullermilcha kosztowały 20 milionów euro i mają w przyszłym roku produkować 10 milionów litrów etanolu. Przy okazji powstaje nowa szansa na rozwój hodowli...