| Sortuj wg daty: rosnąco malejąco |
AnJay 100-ny Członek Klubu Kołobrzeg | 2005-07-06 18:11:25 W tym miejscu jest ciekawy artykuł.
Dla utrwalenia, wklejam całą treść. Policji i gminom grozi zalew dziesiątkami tysięcy pozwów od kierowców, kwestionujących mandaty wydane za przekroczenie prędkości na podstawie zdjęć z fotoradarów. To efekt patologii powstałych w ciągu ostatnich kilku lat, wokół niemal wszystkich przetargów na fotoradary, przeprowadzanych przez policję oraz w wielu miastach i gminach Polski. Mobilny na maszcie, stacjonarny na trójnogu. Przenoszenie fotoradarów zarejestrowanych zgodnie z przepisami wyłącznie jako mobilne, czyli przeznaczonych wyłącznie do zainstalowania w samochodzie policyjnym bądź ustawienia na poboczu jezdni, na maszty - i odwrotnie - jest nielegalne. Ponadto, jeśli nawet odpowiednie dokumenty (decyzje Prezesa GUM w sprawie zatwierdzenia typu) pozwalają na stosowanie tego samego urządzenia na dwa różne "sposoby", każdorazowa zmiana miejsca pracy wymaga zachowania odpowiedniej procedury. Taka sama sytuacja ma miejsce przy przenoszeniu fotoradarów z jednego masztu na drugi, nawet usytuowanego przy tej samej drodze. Decydują o tym warunki rejestracji urządzeń (tzw. legalizacji). W praktyce jednak policja i straż miejska wykorzystywała te same urządzenia, zarówno do "namierzania"; wykroczeń z masztu, jak i z wozu, bądź z trójnogu ustawionego na poboczu. Do "przenoszenia" fotoradarów dochodziło m.in. w Krakowie, Szczecinie, Poznaniu, Olsztynie, Łomży, Koszalinie itd. Takie praktyki stosowane były i są w skali całego kraju. Według obowiązujących w Polsce przepisów legalizacja każdego fotoradaru stacjonarnego (umieszczany na maszcie) musi określać jego miejsce ustawienia, na wniosek gminy czy też komendy policji. Jeżeli policjant bądź urzędnik decyduje się na przeniesienie przyrządów pomiarowych, zobowiązany jest do ponownej legalizacji. Analogicznie - jeśli fotoradar zarejestrowany jako mobilny (ustawiany na trójnogu przy drodze, bądź działający w samochodzie) zostaje umieszczony na maszcie, powinien być powtórnie poddany legalizacji. Ustawa Prawo o miarach z roku 2001, a także dodatkowo - rozporządzenie o przyrządach pomiarowych z marca tego roku stwierdzają wyraźnie: bez legalizacji wszelkie funkcjonowanie fotoradarów jest bezprawne. A legalizacja traci ważność w przypadku zmiany miejsca instalacji lub użytkowania fotoradaru, w kórym legalizacja była wykonana ( pkt. 5 i 6 stanowiska Głównego Urzędu Miar). A zatem dziesiątki tysięcy mandatów, wydanych na podstawie "fotoradarowych" zdjęć nie mają podstaw prawnych i mogą być zakwestionowane przez każdego kierowcę, który je otrzymał. Skala konsekwencji nielegalnego używania fotoradarów może być gigantyczna, a skutki dla finansów publicznych - nieprzewidywalne, bowiem kierowcom przysługuje nie tylko prawo zwrotu zapłaconej kary i anulowania punktów karnych. Mogą także żądać od gmin i policji odszkodowań. Choćby za to, że w wyniku karnych punktów, przyznanych za zarejestrowane przez fotoradar wykroczenie stracili prawo jazdy i nie mogli przez, powiedzmy - pół roku wykonywać pracy. Niekompetencja urzędników? W krajach starej Unii Europejskiej fotoradary służą policji i straży miejskiej do prewencji: * stacjonarne ustawiane są w miejscach szczególnie niebezpiecznych. Kierowca wiedząc o nich zwalnia do nakazanej prędkości, minimalizując tym samym niebezpieczeństwo; * mobilne służą do wpływania na złe nawyki kierowców w ramach szerokiej prewencji (okolice szkół, przedszkoli, dużego natężenia ruchu pieszych i rowerzystów) i są jedynie uzupełnieniem programu poprawy bezpieczeństwa na drogach. W Polsce przenoszenie fotoradarów stacjonarnych pozwala policji zaskakiwać kierowców, szczególnie tych, którzy stale pokonując pewne trasy, szybko orientują się, gdzie zwolnić. "Zaskakiwanie" kierowców zwiększa ilość wydawanych mandatów, co w konsekwencji stwarza gminom szansę na dodatkowy przychód, a policji okazję do zwiększenia budżetowej "daniny". Nie dziwi zatem polski obyczaj "mrugania" światłami jako sposób ostrzegania przed radarową kontrolą. Mieści się w konwencji gry. Mobilne fotoradary miały być odpowiedzią policji na spryt kierowców. Niestety nie ma to nic wspólnego z konstruktywnymi działaniami na rzecz poprawy bezpieczeństwa na naszych drogach. Logika urzędników oraz policjantów była prosta: skoro fotoradary są bardzo drogie, potrzebne są takie, które będą najbardziej uniwersalne. Dlatego też zamówienia publiczne na te urządzenia wymagały od oferentów, by ich urządzenia mogły być używane w obu przypadkach. O ile, w przypadku niektórych urządzeń w świetle dokumentów jest to wykonalne - te same fotoradary można montować na maszcie i w samochodzie, czy na trójnogu, to biorąc pod uwagę fakt, iż nie przestrzegano przy tym przepisów, czyni ten proceder niedopuszczalnym. Można by pomyśleć, że niefrasobliwość urzędników przygotowujących warunki przetargu na fotoradary jest źródłem patologii. Nie sprawdzali oni tego, co i jak winno być wykorzystywane, więc nie byli świadomi kardynalnego błędu. Problem w tym, że ten sam błąd był powielany przez wiele gmin oraz policję, przedstawiających dokładnie te same warunki zamówień na te urządzenia. Przypadek czy konsekwentna "promocja"? Gdy porównać "Szczegółowe Informacje o Warunkach Zamówienia" - clou przetargów na fotoradary, okaże się, że w przypadku większości zamówień policji, z ostatnich co najmniej dwóch lat, a także w Koszalinie, Ostrołęce, Łomiankach, Inowrocławiu etc. były one identyczne. Dotyczy to nie tylko kwestii legalizacji fotoradarów. Można by wszakże pomyśleć, że to efekt podstawowej orientacji urzędników w tym, co potrzebne policji i straży miejskiej oraz rozeznania w tym, co oferuje rynek. Zastanawia jednak fakt, że niektóre warunki takie, jak chociażby: * zawężanie specyfikacji wyłącznie do przyrządów radarowych (na przykład przez błędy w terminologii)*, * zakres temperatur, w których działać powinny urządzenia fotoradarowe, * niekoniecznie uzasadniony, a zalecany sposób użycia (mobilny i na przykład do montażu na maszcie), * nieuzasadnione prawnie wymagania posiadania dodatkowych certyfikatów i świadectw, ewidentnie preferują jedną firmę (ZURAD Sp. z o.o.), której produkty wyłącznie je spełniają. Tego typu "specyfikacje" obecne są we wszystkich zamówieniach policji, gmin i miast, które mają "fotoradarowy kłopot" z legalnością mandatów. Rozwiązanie, które przychodzi do głowy: to efekt doradztwa jednego z centralnych urzędów, który wskazał, jakie warunki byłyby najlepsze dla gmin i policji. Tymczasem z informacji uzyskanych przez Safety Camera Systems Sp. z o.o. wynika, że ani MSWiA, ani też Główny Urząd Miar takich informacji ani rad nie udzielały. W rozmowach przedstawicieli Safety Camera Systems Sp. z o.o. z urzędnikami gmin i miast, w których występują te same warunki przetargowe, padały trzy typy odpowiedzi na pytanie, skąd takie warunki zamówienia (SIWZ): * "sami je stworzyliśmy" - SIWZ rzeczywiście powinny być określane samodzielnie przez gminy, kierując się specyfiką warunków, w których urządzenia będą funkcjonowały oraz własnymi potrzebami; dlaczego jednak w tylu gminach owe warunki i potrzeby są dokładnie takie same? * "wstyd się przyznać, ale dostaliśmy je z innego miasta [wersja 2: z Komendy Głównej Policji]" - można zatem domniemywać, że źródłem "matrycy", wedle której przygotowane były SIWZ-y jest KGP. * "wzór zamówienia dostaliśmy ze ZURAD-u" to trzeci typ odpowiedzi lub też raczej wyznanie urzędników z pewnego dużego miasta. Zestawienie oficjalnego SIWZ z tego miasta oraz uzyskanego pisma - wzoru z firmy ZURAD nie pozostawia wątpliwości, skąd owa "matryca" SIWZ. Warto dodać, iż ZURAD wygrywał większość przetargów na fotoradary, rozpisane przez Komendą Główną. W tym jeden z największych - na 39 urządzeń oraz 200 masztów, rozpisany w 2002 roku. |
Zoltar Fajne Gdańsk | 2005-07-07 23:26:38 W weekend zamierzam sobie zrobić zdjęcie na rowerze... Taki manifest... Oby działał... Jest szansa na 85 na 60 |
kisztan Klubowy Weteran Ford Focus i jeszcze ... Łańcut | 2005-07-08 08:53:49 A propo wyroku rzeszowskiego sądu.
Poszkodowany Kierowca był z Łańcuta i jechał starym Jelczem. Wygrał w sądzie, bo udowodnił poprzez biegłych rzeczoznawców, że jego ciężarówka nie jest w stanie jechać z pedkością jaka podął fotoradar. Sprawy nie pamiętam dokładnie, ale wiem na 100%, że ów foto radar jest na 70, a prędkość wskazana była, chyba (tu nie jestem pewny), ok. 110km/h Oczywioście polski system sądownictwa nie jest oparty na precedensach, więc wyrok rzeczowskiego sądu nic nam nie daje. A producent nadal twierdzi, że ma legalizację i jego urządzenia dziąłają prawidłowo. Ja mam tylko nadzieję, że mi się taka historia nie przytrafi, bo raczej nie będę w stanie udowodnić, że jechałem z mniejszą prędkością. |
kisztan Klubowy Weteran Ford Focus i jeszcze ... Łańcut | 2005-07-08 10:26:37
Chyba źle odczytałeś mój post, a może to ja źle go napisałem?
To nie była odpowidź na Twój post, z którym notabenę się zgadzam. I jeszcze z innej beczki W Polsce drogi są fatalnie oznakowane. Są miejsca gdzie nie ma żadnych zabudowań i skrzyżowań i można spokojnie dać tablicę 110km/h a jest tam np 70 lub 50 A są też i takie zakrętasy na których nie ma ograniczenia (czyli jest noramlne 90) a z trudem pokonuje się go przy 70. I w ogule oznakowanie jest fatalne
Że nie wspomnę juz o braku autostrad i dróg ekspresowych. Polska to dziwny kraj. |
![]() czytom Espero Kaniów | 2005-07-08 10:31:58 zgadzam się z tobą Kisztan w 100%, czasami to znaki stoją chyba tylko dla policji żeby mieli gdzie łapać.
|