Toyota vs reszta swiata

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Zaczolem ten watek poniewaz Toyoty uwaza sie za ponadprzecietnie trwale i niezawodne i ja tez tak uwazam ale mimo wszystko bardzo duzo ludzi jak nie wiekszosc twierdzi ze synonimem trwalosci jest merc 124 czy 123 albo WV passat, albo Audi 80 czy popularna setka...

Czy wg. was naprawde rodzina niemcow z lat 90-tych czy szwedow, mam tu na mysli cala game Volviakow i Saabow nie moze konkurowac na calym polu z TOYOTĄ w rankingach niezniszczalnosci i wytrzymalosci ?

Z jednym sie zgodze ze silniki starych beczek sa jaklby to powiedziec ciezkie do zajeb....i wytrzymuja miliony km ale jak z cala reszta....

Dlaczego nasze spoleczenstwo zyje w takim przekonaniu ze japonczyk drogi, czesci za drogie, pasek lepszy, merol 2 razy dluzej pojezdzi, Audi nie zardzewieje wogole i takie tam....
  
 
Dokładnie tak jest. Bo społeczeństwo spowszechnialo i nic im sie nie da wbic nowego do głowek-normalnie jak ze starymi dziadkami. Ja do pewnego czasu tez tak myslalem, ale zaryzykowalismy z rodzicami i znajomy przywiozl nam Carinke kombi z Holandii. Mamy ja poł roku i nic jej nie dolega. A jak patrze jak sasiad caly czas dokłada do renówki to dopiero teraz jestem zadowolony(oczywiscie nie z nieszczescia sasiada) I ta linia Cariny , ma 10 lat a nie umywa sie do kwadratowego passata z 2000. I apel do ludzi dajcie sie przkonywac , akurat w tym przypadku warto.
  
 
Cytat:
2005-12-27 16:48:54, maarcinek pisze:
... I apel do ludzi dajcie sie przkonywac , ...


Wg mnie marka Toyoty sama się broni i nie trzeba do niej namawiać.
Jak w przyrodzie tak i w motoryzacji musi być różnorodność aby można było chociaż porównać
  
 
Wiesz może w czasach "beczki" faktycznie Merc był lepszy od Toyoty, ale Japończycy szybko się uczyli, a Niemcy chyba trochę osiedli na laurach i efekt tego taki ze teraz nawet w naszym twardogłowym społeczeństwie zaczyna kiełkować opinia, że to Japończyki są nie do zajebania

Obowiam się tylko jednego, że w dzisiejszych czasach karuzela kręci się szybciej i patrząc zwłaszcza na stosunek TMP i nie których dilerów do klientów zaczynam się obawiać, że teraz Toyocie woda sodowa zaczyna uderzać do głowy, a juz pojawiają się opinie że dzisiejsze Toyoty robione, troche tu trochę tam to nie to samo co kiedyś Made in Japan.

Choć z drugiej strony, patrząc na globalizację przemysłu samochodowego to niedługo nie będzie miało znaczenia co wybierzemy i tak w środku bedzie Made in China
  
 
Taaaaaa ... temat rzeka

Opinie jakie panują w narodzie i wizerunki marek biorą się IMO z faktu, że przez kilkadziesiąt powojennych lat produkty rodzimej motoryzacji były ... sami wiecie jakie.

Jedyną alternatywą było ściągnięcie niemieckiego auta używanego, które i tak było mniej zawodne i nowocześniejsze od produkcji z RWPG (dla młodzieży - RWPG = dawne kraje socjalistyczne Europy centralnej i wschodniej). Japońce sprowadzano bardzo rzadko wracając z kontraktw lub kupując w PEWEXie (dla młodzieży - sklepy w których wszystko było, ale można było kupować jedynie za waluty, których z kolei obywatel Polski nie mógł prawnie posiadać ).

Wtedy japończyk wychodził faktycznie sporo drożej, serwisów było tylko kilka w kraju (znajomy z Białegostoku serwisował kupionego w Pewexie Nissana Sunny w Warszawie). Naprawy często sprowadzały się do prostej mechaniki, więc grubo-blachowe niemieckie "panzerwageny" dawały się łatwiej naprawić od aut japońskich, stąd opinia że japońce są (były) jak puszki Coca-Coli, raz zgniecione blachy trzeba było wymienić, a kogo na to było stać?

W ostatnich 20-30 latach Japończycy zrobili olbrzymi postęp, może jeszcze nie wytyczają kierunków (a hybrydy? ), ale już nie ograniczają się do taniego i prostego kopiowania innych. Do czasu przeniesienia produkcji poza Japonię, jakościowo bili na głowę wszystkich, może tylko poza ultradrogimi autami produkowanymi ręcznie.

Osobiście wolę japońce, tak jak Wy
Tak to widzę i zupełnie mnie interesuje mnie czy silnik Mercedesa przejedzie 1 milion km, bo kto tyle będzie jeździł???

Zresztą opinie o wielu markach niemieckich bazują na tym co było, a nie co jest obecnie. To tak jakby prognozować pogodę/giełdę/kursy walut/okresy lęgowe ptactwa wodnego na podstawie tego co było kiedyś, bez zwracania uwagi na obecne uwarunkowania i oczekiwania.

  
 
To i ja dorzycę swoje trzy grosze.
Miałem carinę (97r 170 tys km) i kolego miał carinę (94r 165tys km)
Ja nadal mam carinę (97 190 tys) kolega ma audi B-4 tdi (94r czysto teoretycznie na liczniku 190 tys) zmienił na audi bo carina w sensie części eksploatacyjnych np amorki, tarcze, klocki itd no i na tdi bo taniej na ON.

Od czasu kiedy kupił audi ja niewymieniłem w cari nic (no teraz trójniki od LPG wymienię) a szwagier oszczędzał na tańszym ON z drugiej ręki ale w miedzyczasie wymienił: 2 razy zamek - drzwi kierowcy, pompkę spryskiwacza, sterownik (700 pln) i jeszczę parę gratów jeźdząc połowię mniej niż ja.

Podsumowując wolę japońca gdzie droższe części i droższa eksploatacja na LPG noż ON z drugiej ręki - japońca którym tylko śmigam i robię przeglądy niż teroetycznie tańszego pancerwagena tdi którym notorycznie odwiedzać mam mechaników i ładując w niego zaoszczędzone pieniądze na ON. Poprostu szkoda czasu.

Pozdrawiam toyotowców i japońcó.
  
 
przeniosłem na ogolne..
mialem juz dwa samochody i patrząc na awaryjnosc zawsze juz bede miec autko japonskie..
niemcy VW,mesie, betki nie są juza taie jak kiedyś to nawet dziecko wie. ( w aso bmw są kilometrowe kolejki), ze teraz czesci mają za zadanie wytrzymać okresloną ilosc kilometrow a nie jak kiedyś nie do zajebania..


[ wiadomość edytowana przez: Yaryś dnia 2005-12-28 12:03:30 ]
  
 
Toyot miałem kilka,obecnie mam dwie i nigdy mnie nie zawiodły.
Obawiam się tylko jednego a mianowicie tego że egzemplarze produkowane poza granicami Japoni nie odpowiadają ich pierwowzorom(choćby inna mentalność w podejściu do pracy na taśmie,inne jakościowo materiały,dla porównania dam choćby Awensisa japońskiego a tego wyprodukowanego w WielkiejBrytani,wierzcie mi że są różnice i to znaczne przede wszystkim w materiałach).
Mimo wszystko marki nie zmienię i dalej będę jeżdził Toyotami starając się sięgać jak najwyższej półki a najlepiej tych wyprodukowanych w Japoni.
  
 
A całą game WV, AUDI itp. chyba też tłuką poza granicami Niemiec, podobno w Czechach i jeszcze gdzies....

Z Volovo to nie wiem ale pewnie czescw Szwecji...
  
 
Wieszkosc VW robi sie dalej w Niemczech . Ale np. VW Transporter T5 oraz VW Caddy sa robione w VW Poznan. I wydaje mi sie, ze VW sa tez robione w Hiszpani (fabryka Seata) i Czechach (w Skodzie). Jest tez fabryka silnikow VW w Polkowicach na Dolnym Slasku .

Ja nie bronie zadnej strony, nie mam nic przeciwko Toyocie i niemieckim markom .
  
 
Cytat:
2005-12-29 10:46:38, Cromm pisze:
Z Volovo to nie wiem ale pewnie czescw Szwecji...


Volvo chyba ma fabrykę w Holandii (tam kiedys powstawała Mistu. Carisma)
  
 
Witam
Najlepiej chyba pisać w oparciu o własne doświadczenia ( i ew. znajomych, rodziny ). Stąd może wyjdzie jakis ogólny trynd. Ja do tej pory miałem 2 auta - obydwa japońskie. W 95 r. kupiłem 6 letniego Mitsubishi Colta 1,5 sprowadzonego z Francji przebieg 60 tys. za 135 milionów ( he he ). Jeździłem nim do 2004 codziennie do pracy 50 km w jedną stronę i jak sprzedałem miał 270 tys. ( i 15 lat ). Sprzedałem za 5 tys ( dalej dobrze służy nowemu właścicielowi ). Nic sie w nim nigdy nie zepsuło ( no chyba że podnośnik szyb ).W firmowym równolatku mojego Colta - Golfie 2 1.8 w tym czasie wymienono prawie wszystko. W 2004 postanowiłem kupić wieksze auto bo sie nie mieściła rodzina. Zawsze chciałem Carinę ale rozglądałem sie za Passatami ze względu na mechaników a właściwie ich poglądy na temat japońców ( wiecie trudno znalźć kogos kto nawet łożysko potrafi wymienić bo "japońce to zawsze wymyślą").
Siedziałem chyba w 5 panzerwagenach TDI - ceny od 16-20+ opłaty - golutkich i zajeżdzonych oczywiście - odpadające plastiki itp. Aż tu raz w jakąś sobotę znalazłem w necie ogłoszenie, pojechałem i od ręki kupiłem - Carinę . Pomyslałem - po co mi auto , które łatwo naprawiać - potrzebuje auta , którego nie trzeba naprawiać. Dałem 10 tys . Dlaczego tak mało.
Ano to wynikało z miłości Polaków do panzerwagenów. Górale którzy zwieźli Toyotę z Raichu ( bo nie było już niemieckich aut ) męczyli się z nią 1,5 miesiąca nie mogąc sprzedać ( miała kilka bolączek - 224 tys przebiegu, 10 lat, lekko dziabniety tył ( zrobiony niedbale jeszcze w Niemczech) , niesprawny ABS, zardzewiałe numery silnika, zcinała opony i była - BIAŁA .
Górale zrobili wszystko żeby ja przygotowac do sprzedaży : nadali nowe numery silnika, zrobili badanie tech. , pomalowali tył, wymienieli opony na zimowe, wyrwali kontrolkę ABS oraz tuz przed moim przyjazdem przekręcili licznik na 159 kkm. Ponieważ wszystkie ich starania od razu udało mi sie wykryć ( przy pomocy szwagra fachowca ) - uzyskałem dobra cenę , przygotowany na to że troche jednak bedę musiał dołożyć ale i tak to bedzie mniej niż za panzerwagena ( do którego tez bym dołożył ). Górale byli raczej niezbyt zadowoleni z ceny ale za to kamień spadł im z serca że sie już pozbyli tego przeklętego japońca.
Jak na razie zrobiłem 30 kkm i jestem bardzo zadowolony. Jedynym moim zmartwieniem nadal pozostaja mechanicy.
Ale to odrębny temat.
W tym samym czasie kumpel w Octavii tdi ( salonowej ) po gwarancji wymienił do ok 100 tys - sprzegło, przepływomierz, turbinę i wtryskiwacze. Ale drugi kumpel w takiej samej Octavii do 130 tyś nie wymieniał jeszcze nic.
We firmie nowiutkie Audi A6 tdi odmówiło nam dalszej jazdy w tunelu pod Alpami ( przy 12 tys przebiegu ). Naprawili na gwarancji.
Ale do tej pory sprawia problemy.
Kumpel z pracy ma zagazowanego Pegeota 406 2.0 i zrobił nim już 350 tys bez problemów ( no nie po 120 tys, po gwarancji rozpadła sie skrzynia biegów - też we Włoszech na autostradzie ale od tej pory nic sie nie dzieje ).
Niestety nic nie moge powiedzieć o nowych japońcach. Szwagier ma nowego Accorda 2.0 kombi ( japan made ) ale dopiero 40 tys.
Nie jestem maniakiem. Carina nie podoba mi sie wcale z wyglądu.
Nie podobaja mi sie też nowe Toyoty.
Jakby mnie było stac kupiłbym sobie Saaba, Subaru, albo Land Rovera. Ale z rozsądku i dla swiętego spokoju wybrałem Toyotę.
Bo nie lubię o 7 rano w 10 stopniowym mrozie zapieprzac na busa.
Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku.
Piwalek
  
 
KUmpel z roboty ktory trudni sie zawodowo jazdą autem w firmie mial kiedys COLT-a z 1993r. pracujac jeszcze w poprzedniej firmie dojezdzal do roboty ok. 80km w jedna strone, w kazdym razie opowiadał mi (meczylem go jak bylm na kupnie toyoty albo czegos innego ale raczej japonskiego) ze zrobil coltem ok. 400tys. km po ok;. 300tys. zroboil tylko uszczelniacze zaworow ktore przepuszczaly ok. 2litry oleju lotosa polsyntetyka na 1000km, po tym zabiegu podobno bylo juz spoko.
Mowil ze nic sie nie psulo, a jak juz cos tam to jakas popierdolka ale mechanicznie no to super, do czasu az szwagier mu jej nie rozpral. Wyklepal co prawda ale to juz nie to bo jak twierdziblachy w japonczykach ciezko spasowac bo maja ..."tendencje do odksztalcen i jak gdzies sie spasuje to gdzies znowu odejdzie"...ale podobno daej jezdzi i ma juz ok. pol miliona km.
Zobaczyl moj przedzial silnika w corollce to powiedzial o praktycznie to samo.....
I jedno co mu sie podoba to ze jak postawil papierosa na sztorc na deklu silnika colta to pet sie nie przewrocil, to jak mowi przez podwojne walki, w NIEMCACH podobno jest to niemozliwe ))

Teraz ma ..... passata 1.8 i mowi ze jest super silnik chodzi jak zegarek ale wg. japonce i tak mieli w tym czasie czyli w latach 90-tych technologie lepsza a jak jest teraz ....

Wg. niego teraz juz robia dziadostwo i nawet czesci ktore niby orginalne tez dziadostwo, kiedys jak mial jeszcze jeszcze nie tak dawno tego colta jeszcze przed crash testem, poszedl po "orginalne klocki" do ASO Mitsubishi Filipowicza a facio jak mi opowiada wyciaga orginalne klocki firmy...VALEO.
Powiedzial idz pan z tym jakie to orginalne.....

  
 
EEEEEEEEEEEEE tam............
Toyota jak ma w VIN JT to jest nie do zadeptania!!!!
A poza tym to Cromm nie porównuj Colta z Turcji!!!
  
 
Cytat:
2005-12-30 12:49:53, Kafi pisze:
EEEEEEEEEEEEE tam............ Toyota jak ma w VIN JT to jest nie do zadeptania!!!! A poza tym to Cromm nie porównuj Colta z Turcji!!!


Jak z Turcji ??
  
 
Witam!
Panowie nie istnieje cos takiego jak samochód którego sie nie naprawia ) Powód jest prosty: mechanika i czas. Każda rzecz ma swoja wytrzymałość , a czas robi swoje czyli korozja , niszczenie itp., itd. W zasadzie od 100 tys km budjemy sobie nowy wózek ) Dokładając i wymieniając częsci czy podzespoły. Jesli chodzi o trwałośc to owszem firmowe oryginalne podzespoły Toyoty są na pewno bardziej wytrzymałe, ale też bez przesady. Jedynie Rolls Royce jest bazowany na długowiecznych podzespołach opartych na bardzo wytrzymałych materiałach )
Toyota natomiast sama w sobie jest niezawodna w tym sensie iż nie staniesz na drodze i mało jest nieprzewidywalnych awarii. Natomiast nie oczekiwałbym tutaj iż nie musimy dokładać do samochodu bo to jest absurd. W kazdym samochodzie po pewnym czasie musimy coś naprawić i wymienić.
Mity jakie krążą iż ktoś przejechał 100 tys km i wymieniał tylko olej są tylko w części prawdziwe. Prawda jest taka iż po tych 100 tys km nastepny właściciel "niezawodnego" pojazdu będzie miał prawie wszystko do zrobienia) . Zależy więc kiedy kupimy samohód i w jakim stanie. Gadka typu "lałem tylko wache do baku" nie najlepiej świadczy o stanie samochodu.
Jednym słowem Toyota to duża niezawodność, ale pod warunkiem że dbamy o samochód, jesli natomiast ktoś liczy na eksploatacje za "free" to może być bardzo zawiedziony )

Dodam jeszcze iż obserwując pojazdy znajomych 3, 4 letnie różnych marek po zakupie konieczny jest wydatek co najmniej 2000 zł aby wszystko było cacy. Jedyny sposób aby jeździć za "free" to po prostu wstrzelić się w czasi kiedy pojazd jest w dobrym stanie i sprzedać go w momencie gdy trzeba coś dołożyć)
I wtedy mozna mówić "jeździłem samochodem xxx i nie dołożyłem ani grosza". A następny właściciel powie "jeżdziłem tym samym samochodem xxx i wydałem full kasy na naprawe". Skrajne opinie niby prawdziwe ale wiadomo dlaczego)

[ wiadomość edytowana przez: PiterK dnia 2005-12-30 17:16:53 ]
  
 
Cytat:
Panowie nie istnieje cos takiego jak samochód którego sie nie naprawia




Święte słowa!!!!

Cromik poczytaj o colcie poczytaj!!
  
 
Muszę dodać swoje 3 grosze

To moja druga Toyota, kupiona z pewnej ręki (słono za to zapłaciłam) i nie mam z nią praktycznie żadnych problemów. Od 3 lat nie wyobrażam sobie aby z Toyoty przesiąść się do czegoś innego. Chciałam takie auto to mam. ALE jak wiadomo stare auto ma prawo sie psuć. Tym bardziej ma prawo jeśli miało 5 właścicieli a każdy z nich uprawiał inną technikę jazdy I dlatego na tapetę zawsze biorę auta w podobnych rocznikach, z podobnym przebiegiem, pojemności itd. - i wówczas możemy pogadać o niezawodności (lub zawodności). Są właściciele Toyot którzy bardzo sobie chwalą i są którzy sobie nie chwalą bo się sypią.
Jesli jednak porównujemy je z mitem niemieckiej niezawodności to mam prawo porównać Corollkę E8 do Golfa II mojego kolegi. Golf był młodszy od Rollki o 2 lata, diesel itd. Na początku było fajne ale po pewnym czasie od zakupu zaczęło wychodzic to i owo. W każdym razie nie raz jechałam tym autem (bo nie miałam jeszcze swojego samochodu) i o ile na początku było fajnie o tyle po zakupie swojej Corolli poczułam diametralną różnicę w przyjemności prowadzenia. Kolega też poczuł bo zachwalał Corollę mimo, że była starsza. Nie wiem co się teraz z Golfem dzieje, wiem jedno: niezawodny to on nie był. I co z tego że części tanie. Chciaż nie - nie były tanie. Za wszytko trzeba płacić, wszystko kosztuje. Części były w podobnej cenia jak do Toyoty. Golf i Corolla mieli poprzednich właścicieli (wiem, że moja miała ich naprawdę kilku), podobny przebieg (ponad 200 tyś), były to nasze pierwsze auta służące do nauki jazdy (więc wiadomo co się dzieje ) a jednak Toyka mniej się sypała. Wymieniałam to co się zużyło i na tym koniec.
Do szału doprowadza mnie ta "niemiecka niezawodność" - bzdura! Golf był autem "luksusowym" jak na lata 80-te i 90-te bo wszystko co było niemieckie było "lepsze" w czasach gdy u nas niczego nie było. A teraz Golf jest popularny bo jest tani a kupują go przeważnie młodzi 20 kilku letni faceci - p nasłuchali sie o "niezawodności" od ojców (mój ojciec też był w latach 80-tych w pracy w niemczech). A wyposażenie i np. wygląd wnętrza - zerknijcie na fotki na mojej stronie i na jakiekolwiek fotki Golfa. Skromnie uważam że Japończycy przeskoczyli Niemców - i to już dawno temu.

Co do nowych auto to nie wierzę, że wytrzymią tyle co te stare.Teoretycznie powinny ale wiem, że w praktyce to nie wyjdzie.

Miało być mało - nie wyszło.


[ wiadomość edytowana przez: madzia_83 dnia 2005-12-30 20:14:43 ]
  
 
Nie no muszę parę rzeczy uściślić

Cytat:
2005-12-30 16:57:23, PiterK pisze:
Witam! Panowie nie istnieje cos takiego jak samochód którego sie nie naprawia ) Powód jest prosty: mechanika i czas. Każda rzecz ma swoja wytrzymałość , a czas robi swoje czyli korozja , niszczenie itp., itd.



ok, tylko może byc naprawa i NAPRAWA i o aucie mówimy, że jest nie zawodne wtedy kiedy jego podzespoły wytrzymują tyle ile zadeklarował producent, a nie kupiwszy nowy samochód, od razu przystępujemy do naprawiania. Wtedy jak nam coś strzeli to nie samochód się zepsuł, a my go zepsuliśmy.

Cytat:
W zasadzie od 100 tys km budjemy sobie nowy wózek )



tylko mając Toyotę ta budowa zajmuje nam nie porównywalnie dłużej niż kupując inne marki, które po 100k km w 1/2 już są nowym wózkiem, a czasami nawet wcześniej lub w większej proporcji.

Cytat:
Natomiast nie oczekiwałbym tutaj iż nie musimy dokładać do samochodu bo to jest absurd. W kazdym samochodzie po pewnym czasie musimy coś naprawić i wymienić. Mity jakie krążą iż ktoś przejechał 100 tys km i wymieniał tylko olej są tylko w części prawdziwe.



To nie mity tylko prawda, przynajmnej jeśli chodzi o Toyotę, chyba nie będziemy się kłócić o zmianę żaróweczki

Cytat:
Prawda jest taka iż po tych 100 tys km nastepny właściciel "niezawodnego" pojazdu będzie miał prawie wszystko do zrobienia) . Zależy więc kiedy kupimy samohód i w jakim stanie. Gadka typu "lałem tylko wache do baku" nie najlepiej świadczy o stanie samochodu.



właśnie to świadczy o niezawodności, że nie "wszystko" jest do zrobienia, a jedynie to co przewidział producent i masz racje do gadki należy dodać "i robiłem regularnie przeglądy" żeby dobrze świadczyła o stanie samochodu

Cytat:
Jednym słowem Toyota to duża niezawodność, ale pod warunkiem że dbamy o samochód, jesli natomiast ktoś liczy na eksploatacje za "free" to może być bardzo zawiedziony )



dokładnie! to coś o czymś ludzie często zapominają, zwłaszcza przy częstej postawie u nas Polaków - zastaw się, a postaw się. Kupno samochodu to najmniejszy problem, trzeba go potem jeszcze utrzymać.

Cytat:
mozna mówić "jeździłem samochodem xxx i nie dołożyłem ani grosza". A następny właściciel powie "jeżdziłem tym samym samochodem xxx i wydałem full kasy na naprawe".



A niezawodność Toyoty polega na tym, że następny właściciel nie powie j.w. tylko powie "wymieniłem tylko to co przewidział do wymiany producent i dale jeżdżę tym samym samochodem już xxx" - jak mówi Madzia_83


A czy nowe auta wytrzymają tyle co stare Trudno powiedzieć. Część podzespolów wytrzyma zapewne dłużej niż w tych starych - nowsza, lepsza technologia, część krócej i to tych na ogół, których jeszcze nie było w tych starych - podzespoły elektroniczne
W sumie zobaczymy za x lat


[ wiadomość edytowana przez: Jackal dnia 2006-01-03 09:48:58 ]
[ powód edycji: Poprawiłem cytaty, teraz łatwiej czytać ]

[ wiadomość edytowana przez: Jackal dnia 2006-01-03 09:49:48 ]
  
 
pankuba strasznie zachwalasz!!
Czuję się jak bym słyszał reklamę proszku do do prania "OMO limo system"
Ej..........................
Każdy producent ofruje coś innego i badziej lub mniej zawodnego (POLSKIE DROGI I KIEROWCY) Według mnie to ma NAJWIĘKSZY wpływ na usterkowość.
Porównując moją Toyotę z innymi konkurentami z tamtych lat to powiem szczeże widywałem mniej zawodne auta ale nie było ich dużo ale były.
m.in. Honda accord 2.0, VW Passat 1.8 czy też 2.0 Audi 100 2,4D
Subaru Legacy, Toyota Corolla,Camry, Mitsubushi Diamante, Jeep Cheeroki. to tylko te które mi się przypomniały i zaznaczam że to pojedyncze modele więc stąd moja teza że to DROGI i KIEROWCY mają największy wpływ na usterkowość i żywotność .
Czemu ja przejeżdżam na oponach 100kkm. i je wyżucam a Szfagier 60kkm.????????????
Powiecie że chodzi o markę opony???
NIE bo jeździliśmy na tych samych (Kleber Viaxer) oba auta te same (Polonezy)
Ale się rozpisałem
Pozdro.