Q....stwo ukarane

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Wczoraj zaparkowałem bestię na wewnętrznym parkingu pod firmą do której pojechałem załatwić sprawę. Po pół godzinie wychodzę i szlag mnie trafił, na przednim prawym błotniku na samym rancie wgniecenie jak pięść i ślady jasnego lakieru. Za wycieraczką oczywiście nic. I co? myślicie że koniec? Otóż podchodzi do mnie facet i mówi, że wszystko widział, ma spisane numery, typ auta i chętnie zmarnuje trochę czasu, żeby dokopać takiemu s....nowi co ucieka. Zadzwoniłem na policję, przyjechali szybko, spisali zajście, zadzwonili do rejestru, po numerach ustalili właściciela, podali go na papugę i słuchajcie nie do uwierzenia, za godzinę klient został doprowadzony w eskorcie innego radiowozu na miejsce. Tutaj pana z Octawii bardzo pięknie obrobili, mandat 500 za ucieczkę i spowodowanie kolizji, klient, taki nadety prezes z nomenklatury probował się stawiać, ale tylko przez chwilę, wypuścili z niego powietrze propozycją zabrania prawka i ponownego egzaminu. Dziś jadę do PZU załatwiać dalej.
Dupsko uratował mi ten świadek, normalny przyzwoity gość, który nie toleruje draństwa. To nauczka dla wszystkich, żeby jeśli się coś widzi nie odpuścić, bo może wtedy inni też będą tak robić.
Pozdr, Janusz
  
 
Fiu fiu to są jeszcze na świecie tacy ludzie? Myślałem, że wyginęli razem z dinozałrami. Miałeś farta Janusz, życze powodzenia w PZju.
Pozdr
  
 
Jakbym nie znał Janusza, tobym powiedział że to jest sci-fi.
Nieprawdopodobne. Zaniemówiłem.
Ale to se chyba ne wrati...

Pzdr.

-----------------
Benzinový 3,6litrový vidlicový šestiválec
  
 
NO tak.... a ja nadal jezdze z blotnikiem rozwalonym przez jakiegos szmaciarza na parkingu
  
 
To szczera prawda, sam myślałem, że oglądam kreskówkę z jakimś supermanem. Jedno jest pewne, ja teraz na pewno będę robił tak samo, nie popuszczę, niech się to qrestwo i cwaniactwo zacznie bać
  
 
Prowo ja mam nadzieję że takie zdarzenia będą coraz częstsze.
Wokół nas jest tyle q...stwa że ludzie sami się opamiętają.

Pozdrawiam.
  
 
Miałem podobny przypadek, ale normalna stłuczka w mieście na ulicy. Też znalazł się świadek co uratował mi dupsko, bo klient który we mnie wjechał kitował policji, że sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Za kłamstwo wsadzili go na kolegium, mandat... itd
  
 
Tak se myślę o Q..stwie w drugą stroną. Wyobraźcie sobie zarysowaliście komuś błotnik. Jesteście uczciwi zostawicie kartkę z namiarami. Po czasie okazuje się, że z rysy zrobiła się demolka błotnika i musicie zabulić nie za pomalowanie a za wymianę całego błotnika. Bo gostek go skasowal i zapragnął wymienić na Wasz koszt. Chyba bym jednak poczekał noa gościa i się dogadał ew. dryndnął na komendę, żeby spisali notatkę ale nie zostawialbym namiarow.
Pozdr
  
 
Arklin, jeśli ktoś coś robi z Twojego ubezpieczenia to nie ma znaczenia jak wielkie są szkody bo i tak stracisz ciężko wypracowaną zniżkę, chyba że uszkodzenie jest na prawdę niewielkie to warto chłopu dać do ręki. A co do wybawcy Janusza to ja bym zawiózł gościowi flaszkę do domu, chwała mu za to co zrobił.
  
 
Jakiś czas temu wracałem w nocy z małego spotkania przy piwku (była chyba 3:00) zrobiłem sobie herbatkę..wychodze na balkon...a tu "pierdziel" sruuu w zaparkowanego opla vectre-fuks był taki, że na parapecie lornetke miałem (wcale przez nią wcześniej nie podglądałem sąsiadki ) "pierdziel" oczywiście zniknął po chwili. Spisałem numery, kolorek itp, zszedłem, obejżałem szczątki zdezaka i świateł w vectrze i poszedłem nyny(nie dzwoniłem na pały bo zioneło troszkę ode mnie ). Na zajutrz pani od opla lamentowała przy aucie wraz z mężem. Podjechałem, wręczyłem karteczkę z namiarami, opowiedziałem jak było i do której klatki wbiegł jeden z pasażerów...panią zatkało i wypowiedziała tylko ciche "dziękuję" (dałem też swoje namiary w razie "świadkowania")...po kilku dniach owa pani odwiedziła mnie z "merci" i flaszką pierwszej jakości trunku Oszczędziła przeze mnie sporo kasy, sprawczyni 19-nasto latka znalazła się bardzo szybko...a maluszek już się naprawiał hehe nie udało się jej zatrzeć śladów.
Oby kiedyś ktoś inny miał tyle szczęścia i dojżał jak ewentualny sprawca ucieka z miejsca kolizji z moim zaparkowanym autem, albo "odpukać" niech nie zajdzie taka potrzeba.
  
 
Budujące jest to co piszą Janusz i Luz. Może idzie ku lepszemu...?

Pozdrawiam,
Optymista
  
 
Podstawa to nie być obojetnym "bo to nie mój". Jak sąsiadom o 3 w nocy patroszyli fury od razu zadzwoniłem do czipsów. a myślicie że te sqrwysyny chowali sie w bramach jak przejeżdżał jakiś samochód? skąd! a psy zachowały sie jak na filmie , przyjechali rozpadającym sie poldkiem, sami wyglądali jakby z mafii ale złapali gnoji.

pzdr