MotoNews.pl
3 Nasze samochody zabytkowe i codzienna jazda (151596/27) - PT
  

Nasze samochody zabytkowe i codzienna jazda

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
To dla mnie jest bardzo ciezki temat. Wiele z nas ma zabytkowych samochode i chcemy jak najbardziej ich utrzymac w idealnym stanie, tak jak wysli z fabryka. Najskuteczniejsze sposob zeby to zrealizowac jest schowac ich w garazu i calkowicie unikac jazda. Z drugiej stronie tez chcemy pokazac ich na drogach, przedstawiac ich na zlotach i tez korzystac z nich na codzienna jazda. Po prostu chcemy zeby oni nie znikleli z ulicach, bo sa przeciez samochody, a samochody sa do jazdy. Ale w tym jest dosc wielki ryzyko. Jak jezdzimy na ulicach zawsze jest mozliwosc ze ktos powoduje wypadek i zniscze nasze zabytkow. W jakim sposob poradzimy sobie biorac pod uwaga te ryzyki? Czy lepiej unikac jazda calkowicie? Czy jednak lepiej pokazac ze nasze zabytki jezdza, sa sprawne oraz piekne? Co myslicie na ten temat?
  
 
hetman poruszyłeś dobry temat ja sądze że ludzie nie powinni trzymac swoich zabytków w ciepłym garażu cały czas zabytki przecież się ratuje poto aby nie zgineły z ulic a nie po to żeby były schowane cały rok pod kocykiem w garażu ogólnie rzecz biorąc powinni jak najcześciej wyprowadzać je z garażu aby mogli się cieszyć z jazdy a także aby inni mogli podziwiać ich dzieło. Zawsze jak ja zobacze jakiś zabytek na drodze poprawia mi się humor więc jeździć trzeba żeby radować innych i siebie
  
 
Ciekawy temat Zawsze wychodziłem z założenia, że samochód jest środkiem transportu i w taki sposób należy go wykorzystywać. Są jednak samochody, które do codziennej jazdy się nie nadają (choćby Ford model "T" w którym "potrzebne są 4 ręce i nogi żeby go prowadzić) i w tym miejscu należy rozgraniczyć samochody nadające się do codziennej jazdy i takie, które można pokazywać tylko na zlotach i innych imprezach. Sam mam kilka youngtimerów i teoretycznie każdy z nich się nadaje do jazdy na codzień jednak np. Fiatem 600 jeździć na codzień nie będę bo po pierwsze jest to zbyt powolny samochód na te czasy a po drugie zdobycie do niego jakiejkolwiek części blacharskiej graniczy z cudem (mam I serię Fiatów 600-rocznik 57 z migaczami na górze błotników). Natomiast Fiat 131 czy 132 jak najbardziej do jazdy codziennej się nadają a i w razie czego części blacharskie się do tego kupi. Dodatkowo frajda jaką daje mi jazda 131-ką w wersji 2d i zaciekawienie jakie wywołuje ten samochód gdziekolwiek się nie pojawi utwierdzają mnie w przekonaniu, że youngtimerami można i należy jeździć na codzień Poza tym te samochody mają jedną niepodważalną zaletę-są tak proste mechanicznie, że praktycznie wszystko da się naprawić we własnym zakresie nawet na trasie. 131-ka od czasu jak jest moja zrobiła około 80 tyś km (2 lata) i nie zdarzyło się jej żeby mi się gdzieś na trasie rozkraczyła a stłuczkę miałem nią jedną nie z mojej winy i jeszcze na tym dobrze wyszedłem .

A wracając do tego czy jeździć czy nie: zawsze pozostaje opcja, że jednego youngtimera mamy do codziennych eskapad a drugiego trzymamy w garażu dla potomnych.
  
 
Jezdzic, ale zdecydownie nie traktowac jako tzw dupowozow do jazdy codziennej. Takiej postawie mowie zdecydowane NIE, a wiem co mowie, gdyz do niedawna bylem zmuszony do uzytkowania mojego youngtimera przez caly rok, jako podstawowego i jedynego auta. W ten sposob, poprzez dojazdy do pracy, zakupy, wozenie mebli, gruzu i ch** wie czego jeszcze, NISZCZYMY nasz samochod. Wiem, ze takie auto jak 131 tudziez 125p doskonale sie nadaje do jazdy codziennej i przysparza mnostwo radosci. Zastanowmy sie jednak czy warto narazac nasze ukochane cacko na niechybne, przy takim traktowaniu, zniszczenie lub w najlepszym wypadku koniecznosc remontow.
Z drugiej strony nie wyobrazam sobie zamkniecia auta w garazu i nie wyjezdzania nim "bo sie cos moze stac". W ten sposob auto rowniez niszczeje (wbrew pozorom).
Takoz jezdzic, byle rozsadnie - latem, przy ladnej pogodzie, posmigac nawet w dluzsze trasy, pozwiedzac fajne miejsca, smignac na zloty. Zima, przynajmniej w Polsce, najlepiej NIGDY (latwo powiedziec, jak perspektywa poslizgania sie po pieknym sniegu kusi...).
Gdy tylko przywioze sobie tutaj Fiacika, bedzie wlasnie tak traktowany - jako autko "weekendowe".
Oczywiscie powyzsze wypociny dotycza jedynie autek, ktore chcemy zachowac w doskonalej kondycji na dluuuugie lata.
  
 
Ja osobiscie nie jezdze w'ogole w zimie tymi samochodami, bo to bybylo nierozadne z mojej stronie. Nawet nie jezdze codziennie, tylko jak trzeba, na zakupy, czy do kosciele, czy na trasie na wakacje, itd. Wiec moje samochode nie sa "dupowozy", ale nawet jak traktuje samochod jak samochod muzealne, jesli jest w ruchu, istnieje mozliwosc ze jakis baran moze go zniszczyc. Nawet lakier oryginalny nie chce zepsuc, wiec czuje pewnego odpowiedzialnosci i bylbym bardzo zalamany gdyby ktos powodobalby wypadek. Nawet jak samochod moze byc reparowany i lakierowany, juz samochod straci jego oryginalnosc co jest ogromna zaleta tych samochodow.

No, to jest ryzyko!
  
 
Ciekawy temacik
Sam sie zastanawiałem kiedys co lepsze dla auta....garaz i kocyk , czy normalna jazda .
Co do mojej pierwszej skodziny...chciałem jeździć na codzień , auto nie było w 100% oryginalne wiec nie miałem jakis wiekszych oporów,chciałem conieco przerabiac (głównie wnetrze) i śmigać .

Jak kupiłem drugą z przbiegiem 47 tys i niemal 100% oryginalną ( zmieniony przedni pas i drugi lakier w innym odcieniu niz fabryczny ) pojawiły sie watpliwości . Teraz juz wiem ze auto nie bedzie typowo uzytkowym dupowozem . Moze czasami pojade sobie nim do szkoły/pracy albo gdzieś na wycieczke....dlatego ze jazda tym samochodem sprawia wielką frajde ale jakos szkoda go codziennie meczyć , szczególnie w zime.....poza tym jakos bałbym sie zostawic takie autko w centrum miasta i iść na pare godzin cos załatwiac.....wiadomo jak to u nas jest jak cos jest ładne to koli po oczach jak zostawiłem raz auto pod blokiem na pare godzin to co chwila byłem w oknie zeby sprawdzić czy wszystko ok czy nie zniszczyli albo czegoś nie zaj***li ,sory nie chce osiwiec w wieku 18 lat wole jak sobie stoi bezpiecznie na placu u dziadka pod wiata
Auto musi jeździć , moze nie na codzień ale conajmniej raz w tygoniu go przepalic przekulać sie po mieście , pokazac ze to co powinno rozkładac sie na szrocie jeździ i ma sie całkiem dobrze
No chyba ze kupiłbym jakiegoś klasyka z przebiegiem 1000 km to wtedy naprawde postawiłbym go do muzeum i jedyna raz na jakis czas przy idealnej pogodzie przejechać sie dla wlasnej przyjemności
  
 
Mój Grafit jest uzywany na codzień ale gruzu ani smieci czy palenia u mnie w acuie nie ma.Ot poprostu wóz do wożenia tyłeka ale tylko tyłka.
  
 
Ja swoim jeżdżę na codzień, i może dzięki temu jest cału czas sprawny. Smaruje się na bieżąco. Wiadomo, że teraz mamy ładną pogodę i piękne słońce, więc jeździ. Ale jak się zrobi mroźno i biało to będzie stał w garażyku pod kocykiem Moim zdaniem jeśli auto stoi cały czas i jest eksploatowane raz na rok to jego części mechaniczne pewnie będą sprawiały podczas tej jedynej przejażdżki problemy (przyrdzewiałe hamulce, źle nasmarowane części skrzyni, itp.)


Jestem za jeżdżeniem , ale nie za katowaniem
  
 
Myslę, że znów nadszedł temat, którego dylemat nie zostanie rozwiązany.
  
 
Hehe, przez ostatnie dwa lata z moich aut tylko niebieski Mikrus ostatnio 3 kilometry przejechał, ale było warto bo zanim do ulicy dojechałem, mimo korku, już miałem miejsce przygotowane a w co drugim samochodzie kierowca trzymał telefon komórkowy w dłoni i mierzył nim we mnie .

Paganie, nie oto chodzi by ten wątek cokolwiek miał rozstrzygać.

[ wiadomość edytowana przez: Mikry dnia 2006-07-02 20:56:25 ]
  
 
Wiem, wiem, Mikry. Ciekawy temat.
  
 
ja swojego kanta kupilem do dziadka u ktorego stal dobre pol roku w gazu nie uzywany. efekt byl taki ze pierwsze co poszlo do wymiany to hamulce kompletnie zapieczone! pozniej wydech ktory mimo ladnego wygladu przepalil sie i dopadl na spowalniaczu. od paru dni jakos normalnie dziala termostat a z pod korka oleju zniknol charakterystyczny osad!
wnisek jest taki ze moj kant na zime zostanie uzbrojony w komplet opon i pozadna konserwacje i bedzie w ciaglym ruchu dzieki temu zostanie sprawny! cieply garaz jest jakims rozwiazaniem ale nie dla mnie ja chce czerpac radosc z jazdy. i w pelni cieszyc sie sprawnym sprawnym i pieknym DFem. bedzie to wymagalo pewnych nakladow finansowych ale mowi sie trudno!
  
 
Chocby nawet masa konserwacji przekroczyla mase Fiata, sol i tak zezre Ci nadwozie. Wspomnisz te slowa, jak na wiosne odkryjesz prezenty od dziadka mroza na, a zwlaszcza pod autem.
Moj fiat byl zakonserwowany do granic mozliwosci, zima jezdzony ale garazowany. Efekt - ostatnio 1300zl poszlo na doprowadzenie go do stanu wlasciwego. Warto?
  
 
Mój fiat potrzebował blacharki bo za dużo po soli sobie w swoim życiu pojeździł. Deszczu się nie boję ale soli owszem. Dlatego jeśli nie będę musiał, to zimą fiata nie dotknę (chociaż zapewne w zimówki go ustroję). Nawet jeżeli wskutek zimy hamulce staną to nic - zaglądać do nich regularnie trzeba i tak nawet jak nie stoją.
Cieszę się, że w tej chwili mój fiat ma dach nad głową - lakier nie płowieje, deska rozdzielcza nie pęka. I chociaż zabytek z mojego eMeRyta taki jak z koziego tyłka trąbka, to mam satysfakcję gdy moge się nim przejechać i chciałbym żeby rdzawe pęcherze pojawiły się jak najpóźniej a najlepiej wcale.
  
 
Drażliwy to temat, ale zarazem bardzo życiowy.
Borewicz od poczatku pełni role pojazdu uzytkowego, lecz na szczęście nie użytkowanego w sposób powodujący jego znaczne zużycie. Eksploatacja jest raczej spokojna, bez nadużyć. Polonez przejździł wszystkie ostatnie zimy - niestety jestem do tego jak na razie zmuszony. Efektem użytkowania w zimie jest co roczny przegląd i naprawa w raz z konserwacją elementów tego wymagających. Jeśli chodzi o hamulce, to od dokładnego przeglądu w 2002 roku ich nie dotykałem, działały bez zarzutu. W tym roku przyszedł czas na wymianę tarcz wraz z dokładnym przeglądem zacisków. Generalnie Borewicza używam jako normalnego pojazdu, ale z przynajmniej 2 - tygodniowym postojem na przegląd i naprawy przynajmniej raz w roku. System sie sprawdza i na szczęście pojazd jest w dobrej kondycji.
Fiat to już całkiem inna historia. Przedewszystkim zauważyłem, iż jest to pojazd o wiele delikatniejszy w porównaniu z Polonezem. Tyczy sie to zarówno silnika jak i karoserii, w związku z powyżym od 09.2005r przebył dystans zaledwie 500 km. Nie ma mowy o jeździe w zimie czy też deszczu. Chociaż muszę przyznac, że długi postój w garażu też nie jest dla niego błogosławieństwem - głównie rozchodzi sie o hamulce, gaźnik no i świece, a także wpływ wilgoci na karoserię.
Generalnie bez dachu nad głową oba moje pojazdy szybko zniknęłby z powierzchni ziemi. Moje doświadczenia z Polonezem pokazują, iż można użytkować w miarę normalnie tego typu samochód, lecz dotrzymując terminowych przeglądów i koniecznych napraw.
Wyjścia są dwa - bardzo rzadkie wyjazdy z garażu, przy minimalnym nakładzie na obsługę techniczną, lub też prawie normalna eksploatacja z konsekwencją terminowych i bierzących napraw podzespołów i karoserii.
  
 
Ja Warszawą jeżdżę na codzień od połowy kwitenia do końca października.
Robię przez ten okres około 10 - 15tyś km.
Staram się nie jeździć w deszcz, a zimą auto wogóle stoi w garażu i czasem jest tylko odpalane, ewentualnie krótka przejażdżka po czystym,świeżym, polnym śniegu.

Przed każdym rozpoczęciem sezonu auto przechodzi oczywiście gruntowny przegląd. Jednak jak narazie nie wykazuje najmniejszych śladów zużycia

Do zobaczenia na drodze
  
 
Cytat:
2006-07-02 20:22:19, MILES125 pisze:
(...)
Jestem za jeżdżeniem , ale nie za katowaniem


...powiedział ten, co w rajdach chce startować .
  
 
Cytat:
2006-07-03 14:50:21, Race_D pisze:
...powiedział ten, co w rajdach chce startować .



Ale to dopiero po zmianie silnika , jakoś tego DOHC nie będzie mi szkoda
  
 
Tylko że to wcale nie sam dohc musi najbardziej po dupie dostać . A jeśli nie będziesz go żałował to wsadzaj max 1.8 bo pożałujesz .
  
 
No niestety, osiągi muszą być odpowiednie do wyglądu. A wygląd odpowiedni do przeznaczenia auta.