Maraton naprawczy

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
mam do wszystkich pytanie Jak długo pracowaliście przy swoich "furkach" ??? No bo ja na przykład w czwartek "pracowałem" od 14 do 0.40 no ale nie w garażu tylko na parkingu przed blokiem no i musze powiedzieć ze to całkiem przyjemnie tak popracowac a rano wstajesz z łóżka, idziesz do okna no i widzisz "owoc swoich prac"
Nawet pomogłem sąsiadowi przy jego maluszku no i dostałem za pomoc nowe lusterka

A moze wy macie jakieś przyjemne wspomnienia i miłe sytuacje z długich godzin spędzonych przy autkach ???? Może ktoś podzieli sie swoimi "doświadczeniami" ??
  
 
przed jednym z kjs-ow koledze wymienialismy o 4:00 skrzynie na trasie
  
 
Ostatnie 2 tygodnie.
Od 7 do 15 w budzie.
Od 15 do 18 w praktyce robie a konca nie widać.
Siedze przed kompem i cos poleruje , lub szlifuje w pokoju.
Kable lutuje lub cos obijam.
Non stop cos robie - np wczoraj 4 godziny doczyszczałem felgi pod malowanie ;d
Ale dzieki temu podkład i piekna farba poleci na felgi..
Każdy element był malowany.....
  
 
biedaczyska nawet nie macie sobie kiedy konia zwalic
JOKE
  
 

trafiles akurat w moj dwudniowy maraton.
wczoraj nieustannie od 9:00 do 19:00 w garazu. dzis podobnie, ale mialem duze przerwy, bo sie przemieszczalem garaz<=>dom<=>pod blokiem.
w takich sytuacjach zbawienna jest obecnosc baru mlecznego zaraz obok garazu. bez tego nie wiem jak bym przezyl taki dzien:))))

ps: no a skoro jutro spotkanie w krakowie, a bede chcial byc, to jeszcze w niedzielny poranek chwile sie bede musial tluc pod blokiem, grrrrr.
  
 
Brawo !!! No to przynajmniej nie jestem sam, no i jest jeszcze kilka osób którzy podobnie jak ja potrafią nie zwarzając na porę dnia i nocy dokończyć to co zaczeli

A może jeszcze ktoś inny sie jeszcze podzieli ze swoich "doświadczeń" ??
  
 
Ja naprawialem hamulce 2 miesiace bo zastała mnie zima ale naprawilem sam z pomoca brata i wszystko hula. Teraz rajcujemy motor w kancie zobaczymy co z tego wyjedzie i jak daleko pojedzie. Czekamy na kolektorek wydechowy rurowy
  
 
jak zaczynalem robic pickupa to siedzialem w nocy i czyscilem podloge hehe jakies 3 nocki pod rzad w zime wczoraj kolo 0 00 wymienialem swiatlo z przodu byla jazda wszystko po omacku
  
 
Ja np spędziłem 4 dni w garażu od 9 do 19 bo już potem mi się nie chciało, dostałem drugi silnik do kaszla i walcze z nim, na części pierwsze i ogień" polerka i inne full wypasy, nowe uszczelki. Poza tym najwięcej czasu zeszło mi przy "placówce" głowicy jak polerowałem kanały, strasznie kijowa robota, a tak kiedyś w zimie o 3 w nocy w Kaliszu wyjmowaliśmy silnik z kolegi malca i potem spędzieliśmy 4 godziny na dołku bo niebieskie ludziki stwierdzili że chcemy zabraś silnik komuś a nikt z nas nie miał dokumentów...
  
 
witam!
mnie jutro czeka popoludnie przy , a raczej pod samochodem
jade sobie wczoraj z Katowic z dziewczyna a tu nagle jakis trzask i zaczelo rzucac tylem jakbym jechal po lodzie- wachacz sie zlamal hamulce tez odrazu wysiadly , dobrze ze akurat nic nie jechalo bo to sie moglo zle skonczyc , pozniej trzebabylo pchac auto na ruchliwej drodze (droga za rondem w Katowicach w kierunku Chorzowa) i to pod prad , ludzie troszke dziwnie na nas patrzeli bo maluch jechal prawie bokiem , autko zostawilem na poboczu i jutro czeka mnie wymiana wachacza
  
 
Naprawiałem ładowanie u mnie w maluchu tzn. wyciągałem alternator od godziny 17;00 sprawdzanie wszystkich części czy dobre, następnie poskładanie całego alternatora i zamontowanie go w samochodzie potem próba i załamanie że ładowanie dalej świeci i znowu odkręcanie chyba ze 30 sróbek żeby wyciągnąć ten pier........ alternator rozbieranie go na części znalezienie usterki i spowrotem składanie alternatora w jedną całość i przykręcenie znowu około 30 śróbek i łyk cherkatki gorącej z cytrynką (którą mi przywiózł brat wcześbniej w termosie do garażu blaszaka)i próba po której kontrolka ładowanie przestała świecić no i tak po czwartej w nocy wróciłem do domku.
Ale i tak było warto mimo tego że od tego czasu wyciagałem alternator jeszcze z 7 razy
  
 
Jak odebralem auto od lakiernika w zeszlym roku to byl golusienki zaczolem go skladac od godz. 13 tak do 20 , zajadlem sobie kolacje a potem to tak do rana w sumie to skonczylem o godzinie 9 rano jeszcze go umylem pozadnie.

Ale fajnie bylo Bo to tak patrzysz na golasa a potem widzisz jak zaczyna sie robic cos ciekawego pamietam ze cieszylem sie jak dziecko jak wkoncu wyjechalem z garazu

Jak sie robi cos w aucie i robi sie to samemu to owiele bardziej cieszy
  
 
a najbardziej to cieszy kiedy naprawisz sobie coś samemu
 
 
ja mialem kilka maratonów po kilka dni Tyle dobrze, ze rodzice znosili mi obiad do garazu bo bym wykorkowal z glodu. Ale fajnie jest zrobic cos samemu. Nie ma co narzekac

Seba
  
 
Ja przy moim spędziłem równe 3 tygodnie robiąc przez pierwszy tydzień od 9 rano do 19 wieczór - szkoła poszła w odstawke. wieczorem popijawa z kumplami (starsi pojechali do włoch wtedy) i rano znów do garażu. Opłacały się wyżeczenia, w aucie powymieniałem blachy, został pomalowany, silnik dostał pierścionki, uszczelki, wałek sport itp. Potem znowu składanie i aluski na koniec. W sumie to było ponad miesiąc temu, a nadal zapinam na ostatni guzik i dopiąć niemoge. Np okazało się, ze w kompresorze było troche wody i na lakierze porobiły sie paskudne pęcherze.....
  
 
No kurde!Mnie takie coś dobija!Rozebrałem w sobote bryke i około 18 odstawiłem rozebraną bo nie mialem sily juz robić.Wczoraj olałem szkołe by złożyć malca i udało mi się to około godziny 18.Zrobiłem z 5 kilosów i zostałem przyciągnięty na lince do domu. Dzisiaj olałem ponownie szkołe-rozebrałem bryke i o 18 też skończyłem bo padam z sił.Jutro także oleje szkołe (a co?Jak szaleć to na całego!) i mam nadzieje,że go złoże i pojeżdze chociaż do końca tego tygodnia,ale przecież nadzieja matką głupich...
  
 
... ale jak każda matka kocha swoje dzieci
  
 
U mnie nie było łatwo bo nie mam warsztatu Jako warsztat posłużyła mi piwnica . Najpierw było mycie, wycieranie i suszenie po kolei każdego elementu wraz selekcją na dobre i zuzyte elementy. Potem prace tuningowe nad poszczególnymi elementami i składanie do kupy. A wszystko po nocach. Wszystko dlatego iż sąsiedzi twierdzili że piwnica nie jest do tego typu zajęć. Oni szli spać a ja do roboty . I tak po pewnym czasie z odchłani piwnicy wydobył sie silniczek. Silniczek z którego jestem dumny .
Pozdrawiam
  
 
No to ja tak prawie robię od roku czyli od kąd dostałem malca. Nie narzekam bo chodzi i się nie psuje (odpukać w nie malowane). A więc tak: rano jadę do szkoły i wracam przeważnie ok.13stej i do autka (zawsze się coś znajdzie do roboty jak nie podstawy to tuning jak nie tuning to mycie i takie tam). A wieczorek to jest ok 21:00 trzeba z qmplami coś wypić i pogadać a jak nie to w międzyczasie jakieś szlify po Sączu i okolicach. Ale ze swej pracy jestem cholernie zadowolony. No i czasem pomaga mi qmpel za co mu serdeczne dzięki. A owoc moich prac można oglądnąć TUTAJ.

Aha byłbym zaponiał prawie wszystkie prace przy autku robię na parkingu przy moim bloku. Czasem sąsiedzi patrzą na mnie jak na wariata ale przywykłem już do tego. Tylko czasem jak jest jakaś konkretna robota to jadę do znajomego do garażu albo do garażu mojego ojca w pracy. A jeszcze z takich śmiesznych rzeczy to ostatnio mama kazała mi spać w piwnicy bo tak się w domu nawąchała rozpuszczalnika, że ją głowa bolała a ja chodziłem jak nastukany do wieczora ale mamie przeszło i stwierdziła niedawno, że mój malec jest git no i na razie się nie czepia .
=> | www.tuning-sacz.prv.pl | <=

[ wiadomość edytowana przez: Simon_126 dnia 2003-05-03 23:12:21 ]

[ wiadomość edytowana przez: Simon_126 dnia 2003-05-03 23:17:26 ]