Ludzie pomocy bo chyba oszaleję z tym autem.
Wszystko się dzieje dosłownie od tygodnia (24.01), Escort 1.8D, nie umię rano odpalić samochodu. Kręce i kręce i nic a on tak jakby się dławił i nie zapala, już zdążyłem cztery razy akumulator ładować bo przy rozruchu cały rozładowałem. W ciągu tego tygodnia już miałem trzy razy przyjemność zapalać na ciąg bo inaczej nie szło, nawet nie pomagał dodatkowy akumulator.
Za pierwszym razem jak zapalałem na ciąg zauważyłem nie wiem czy można to nazwać zbiegiem okoliczności, że mam przepaloną przednią prawą żarówkę, gdy dalej sprawdzałem okazało się, że jest jeszcze przepalona tylnia lewa i od podświetlenia tablicy rejestracyjnej. Myślałem na początku że to bezpiecznik ale wszystko inne działało. Więc powymieniałem żarówki. Wczoraj zacząłem sprawdzać świece żarowe, jak się okazało była jedna wypalona. Wymieniłem i dziś rano ze strachem w oczach wsiadałem do samochodu z myślą że znów nie zapali i kurcze zapalił. Jaki byłem szczęśliwy myśląc, że nareszcie wszystko będzie dobrze. Cały czar prysł po 8 godzinach pracy kiedy chciałem jechać do domu. Kręce, kręce i zajechałem akumulator, znów nie zapalił. Kolejny raz trzeba było go ciągnąć.
Ludzie co mu doskwiera ??????
Warsztat nie unikniony