Morze Czarne (Rumunia) też zdobyte - maluchem

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Babcia mojej dziewczyny mówiła "Okradną was!". Dziadek krzyczał "Nago wrócicie!". Znajomi rodziców radzili wziąć perfumy "Być może..." i papierosy Kenty, co by mieć na handel. Koledzy i koleżanki pukali się w głowy.
Sprzeciwiając się zaleceniom, postanowiliśmy sami sprawdzić, jaka jest naprawdę Rumunia. Zapakowaliśmy malucha prawie pod sufit i wyruszyliśmy na spotkanie z przygodą .
Wybraliśmy trasę przez Słowację i Węgry, a naszym celem było dotarcie nad Morze Czarne - do Rumunii. Po drodze mieliśmy zwiedzać najciekawsze obiekty, jeść dobre rzeczy i poznawać kraj.
Dwie osoby, jeden maluch, przejechane cztery tysiące kilometrów. Zdecydowanie wyjątkowa podróż.


Wycieczkę zaczęliśmy od udziału w Classic Auto Track Day na Torze Kielce.

Trochę nam się nudziło, bo padał deszcz

Potem w polskiej Bukowinie Tat. starsze pokolenie przypominało sobie stare czasy:

Słowacją przywitała nas ulewą:

A na Węgrzech jeżdzi dużo Fiatów 126p:




i żuk

Wozy konne w Rumunii muszą mieć rejestrację, wożnica kamizelkę odblaskową, a koń czerwony element przy uździe:

Trasa przez góry nie była łatwa - chcieliśmy dotrzeć do regionu Maramuresz:

A tak ozdabia się w Maramuresz podwórka:

Widoki piękne!


A drogi w Rumunii słyną z tego, że niemal wszystkie są w fatalnym stanie :/. Tyle, że dzięki temu kierowcy jeżdżą wolniej i spokojniej, niż w Polsce, przez co jest tam bezpieczniej.

Mieliśmy ze sobą wszystko, aby dobrze nam się spało, jadło i jeździło

Miejscowy gospodarz co i rusz podejmował nas jakimś innym wynalazkiem, serwowanym we własnoręcznie ozdobionej butelce

My w komplecie

Rumuńskie krowy to kapitalna sprawa - chodza luzem tam, gdzie chcą:

Dacie jeżdżą obładowane, jakby zaraz miały wydać ostatnie tchnienie

Malowany klasztor w Suczewicy

Miejscowe lachony:

Pełno arbuzów!

A Cyganów wcale tak dużo tam nie ma, wbrew powszechnemu przekonaniu. Cyganie za to pytali, co my mamy za fajne auto. A jeszcze śmieszniej, że rozmawialiśmy z nimi po włosku. Ciężko było spotkać Rumuna mówiącego w innym języku, niż rumuński, za to właśnie z Cyganami można było rozmawiać inaczej, niż na migi.

Festyn we wsi (błoto, karuzele, muzyka - jak u Kusturicy), podobno polskiej, ale polską to była pewnie 100 lat temu, dziś tam chyba Polaków już nie ma...

Łąki po horyzont i nagle... stado owiec!

Na Dunaju jest w Rumunii niewiele mostów, aby dojechać do Delty, przeprawialiśmy sie promem.

W Delcie Dunaju


Folklor miejscowy - Delta Dunaju to chyba najbiedniejszy region


A nalepsze jest to, że widzieliśmy dzikiego żółwia i ratowaliśmy go przed samochodami!

W Rumunii konie i krowy wypasają się same i chodzą, gdzie chcą - taki zwyczaj...

Dojechaliśmy nad Morze! (nic sie nie zepsuło - tylko sprawdzałem)


A to jest droga, oznaczona jako autostrada ( Constanza - Bukareszt). Na początku miała dwa pasy w każdą stronę, kawałek dalej już po jednym, a potem - bach! ograniczenie do 30 km/h i coś takiego. Najlepsze jest to, że przejazd tą drogą był... płatny.

Zdecydowaliśmy się na powrót w góry, do tego gospodarza, który nas poił nalewkami

Poszliśmy na spacer w góry, a tam dzikie konie i krowy. W Rumunii jest taki zabobon, mówiący, iż nie wolno przejść po miejscu, w którym tarzał się koń, bo są tam diabelskie moce. Nie wiem, nie sprawdziliśmy

W wiosce u naszego gospodarza tak ozdabia sie domy:

A nasz gospodarz miał strasznie dużo piesków, tego już mieliśmy brać, ale w końcu stwierdziliśmy, że chyba jednak nie


Gospodarz przyrządził nam mamałygę, co byśmy mogli lokalności spróbować

Wracamy do Polski, a tu w rumuńskiej wsi - Fiat 500.

Jedyne, co nawaliło podczas całej podróży - spadł pasek klinowy.

Górskie wiraże, droga trochę lepsza, więc niby można się rozpędzić, ale za zakrętem wylazły owce...

Babina:

Wesoły cmentarz. Pan pochowany w grobie z tym nagrobkiem był traktorzystą.

Pani robi dywan na krosnach:

Tu Węgry i napis: "Ruhazati es cipo diszkont aruhaz"

Słowacki maluch:


Tekst by Ala.
A ja tylko dopisze ze maluch spisał się świetnie, poza paskiem klinowym 0 (zero) strat i awarii - przez 4 tys. km.
  
 
Jaqo i Ala !

Chyle czola przed Wami. Wspaniale sie czyta takie relacje. Ciesze sie niezmiernie ze ludzie podejmuja takie inicjatywy i jezdza na tak dalekie przejazdzki podejmujac wyzwanie pokazuja ze nie boja sie przygod.

Ja np jestem technicznie/mechanicznie noga i prawie nic nie potrafie sobie sam zrobicz przy aucie a mimo wszystko wyzwanie podjalem.

W Rumunii tez bylismy i tez Fiatem w 2006 roku ale to byl doek na kolkach tzw kamper. Bylismy w Cluj Napoca stolicy Transylwanii i w okolicach.

Zycze wiecej takich pomyslow a tym bardziej ich realizacji!!!!!!!!!
  
 
Dzieki. My zjezdzilismy Rumunie prawie dookola. No i maluch okazał sie uniwersalny - z toru w podroz
  
 
To teraz szanownemu Panu od Nissana mozesz powiedziec ze "Maluch za 500 PLN" przejechal 4 tysiace km i powiedz mu jeszcze ze to kosztowalo 79 zlotych bez VAT

BTW mam nadzieje ze miales okazje na drugiej edycji mu delikatnie zwrocic uwage ze nie powinnien takich rzeczy gadac ?
  
 
No i czytając Wasze posty, dochodzę do wniosku, że prawdziwe jest powiedzenie: "Fiat przejechał cały świat"

Gratuluję podróży, fajne zdjęcia, opisy!

Pozdro!
  
 
To kiedy się umawiamy na tego płyna z butelki
A zdjęć widziałem więcej, i robią wrażenie
  
 
napisze tylko: rispekt!
  
 
zaniemówiłęm
nic tylko pogratulowac udanej wyprawy
  
 
Cytat:
2007-08-25 18:55:21, borysirl pisze:
BTW mam nadzieje ze miales okazje na drugiej edycji mu delikatnie zwrocic uwage ze nie powinnien takich rzeczy gadac ?


Mialem ciekawsze rzeczy do roboty

Cytat:
To kiedy się umawiamy na tego płyna z butelki


Zobaczymy
  
 
  
 
super wyprawa i fajnie opisane zdjecia ale Wam zazdroszcze
  
 
ja tam swoimi fiatami bałem sie do pracy dziennie po 3km jechać... więc podziwiam podwójnie
  
 
gratuluje. piekna wyprawa. napewno wspomnienia na dlugo pozostana. podziwiam
  
 
Cytat:
2007-08-26 17:23:13, gumbas5 pisze:
ja tam swoimi fiatami bałem sie do pracy dziennie po 3km jechać... więc podziwiam podwójnie



bo zeby fiatem jedzic trzeba byc twardym a nie mietkim
  
 
ale MASAKRA!! Super sprawa, gratuluję i zazdroszczę. Taką wycieczkę będziecie na pewno pamiętali do końca życia.
  
 
zostało juz mi chyba tylko powtórzyć za wszystkimi super wycieczka tylko pozazdrścic!
  
 
rewelacja, wyprawa niczym swego
  
 
gratujule odwagi i calego wyczynu bo inaczej tego nie idzie nazwac
  
 
Tak ludzie mowia ze sie boja jezdzic itp... ale kurcze - przeciez kiedys sie jezdzilo maluchami i fiatami po calym swiecie i co - i nic. Kwestia przygotowania - ja przed wyjazdem tydzien przegladalem cala mechanike - kazdy duperel jaki byl zly robilem na nowo - kazda pierdolke- i nic sie nie zepsulo. Robcie i i nie bojcie sie jezdzic

[ wiadomość edytowana przez: jaqo dnia 2007-08-27 09:25:45 ]
  
 
zajebista wycieczka , gratuluje pomysłu na ciekawy wypad . re5pect