Historie naszych Ład

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Witam ! Ostatnio przegladalem kilka stron klubow innych marek m.in. Wartburga i Zastavy i tak sobie pomyslalem, ze naprawde warto byloby zalozyc dzial "Historie naszych Ład", w ktorym kazdy z nas opisalby pokrotce historie swojego auta - skad taki wybor, jak je zakupil, jak sie sprawuje itp. Zreszta odsylam do stron tych klubow zeby zobaczyc szczegoly.
Przez to widac jak Ci ludzie identyfikuja sie ze swoimi autami i dlaczego nisa milosnikami, a nie tylko uzytkownikami danej marki. Poza tym niektore historie sa naprawde wrecz fascynujace i warto je poczytac.
Zapraszam do dyskusji !
  
 
Witam, ja wdepnąłem w ładziarstwo całkiem przypadkiem. Po prostu w 1997r wpadłem na pomysł że kupię sobie auto. Myślałem o Poldku lub DF-ie. W którąś niedzielę wybrałem się do pobliskiego komisu i zobaczełem piękną, niebieską 2105. Za dwa dni była już moja. No ale niestety trafiłem na profesjonalnie podpicowany do sprzedaży egzemplarz. W efekcie na przywitanie zrobiłem zawieszenie, po roku zrobiłem kapitalkę nadwozia, po dwu latach silnik (tu akurat sam byłem sobie winny bo po prostu go zarżnąłem). I w momencie gdy już chciałem się nacieszyć autkiem to na początku 2000r dopadły mnie poważne kłopoty finansowe i doszedłem do wniosku że obejdę sie spokojnie bez auta. Z wielkim bólem serca go sprzedałem (a miałem dobre przeczucie bo nowy nabywca ją tak zeszmacił że jak ją zobaczyłem dwa lata póżniej to mi się słabo zrobiło)
Niemniej jednak tak mnie to gryzło że za 3 (słownie : trzy dni) pod blokiem stała już świeżo zakupiona 2101 w stanie złomowym - co ja mówię, na szrotach można znależć o niebo lepsze egzemplarze. Fakt że kupiłem ją za naprawdę psie pieniążki. Auto było wersją eksportową, wysłaną do Francji. Tam przez trzy lata jeżdziła nią jakaś kobieta, a w 1989 kupił ją gość z Krakowa od którego ja ją kupiłem. Mój poprzednik był kompletnym laikiem jeśli chodzi o samochody i zajeżdził ją prawie na śmierć. W efekcie od 1997 do 2000 auto stało pod jego blokiem i rdzewiało.
Po lekkim poprawieniu mechaniki: nowe pierścienie, panewki, dotarcie zaworów, naprawie blachy domowym sposobem i lakierze auto praktycznie bezawaryjnie służy mi do dziś. Obecnie, tj od ubiegłych wakacji jest w ciągłym remoncie - zrobione już jest przednie zawieszenie, częściowo hamulce, w garażu czeka wyremontowany silnik 1,5 od 2106, skrzynia V od Poldka i wiele drobiazgów. Na wiosnę planuję zrobić blacharkę, potem resztę dupereli, tak żeby do wakacji auto było jak nowe.
To na tyle rozpisywania się o moich Ładach.
Andrzej
  
 
Witam, u mnie zaczelo sie to tak:
Chcialem sobie kupic na poczatku 2003 roku jakis samochod,poczatkowo myslalem o golfie 1 i audi 80, bo tylko na to bylem w stanie uzbierac kase, ale po dowiedzeniu sie ile utrzymanie zachodnich aut kosztuje podziekowalem,jakis czas pozniej ojciec powiedzial ze jego znajomy lakiernik robi wlasnie poloneza na sprzedaz, Caro, 1.6, z gazem, elektryczne szyby, central. Czekalem na poloneza misiac az go zrobi, ale w miedzy czasie kolega ojca jezdzacy Nivą powiedzial mu ze u mechanika jest teraz naprawiana calkiem ladna 2107, tylko zaniedbana zewnatrznie i w srodku.Ojciec sie nia przejechal i byl pod wrazeniem, potem opowiedzial mi wszystko w domu i na drugi dzien pojechalismy ja obejzec.na ogledzinach auto wygladalo jakby jest z bagna ktos wyciagnal, ale przejechalem sie , ladnie chodzil sielnik, ladnie przyspieszala, ogolnie widac bylo ze pod katem technicznym auto bylo picowane,miala miesieczna instalacje gazowa, po podniesieniu wycieraczki zauwazylem "salonowa" czystosc, tak wiec auto bylo zadbane tylko ostatnio zasyfione musialo zostac, dowiedzialem sie ze do zimy 2003 byla garazowana od nowosci, potem poszla na dwor z powodu wyburzenia garazu.Zdecydowalem ze ja wezme, po 2 dniach wrucilem do goscia spisac umowe i zabralem autko do domu.W najblizszy weekend po kupnie pojechalem na dzialke i 2 dni od rana do wieczora czyscilem, sprzatalem, mylem ladzianke, i w niedziele ukazalo mi sie piekne, blyszczace autko, bylem zachwycony.Troche pomalowalem jej elementy wnetrza, biale zegary dostala, i takie tam duperele.Cale wakacje spedzilem w samochodzie, wyjazdy nad morze itp, i bardzo fajnie mi sie tym autkiem jezdzilo, no i na jesien przyszla pora awarii,pierwsza to wynik mojej bezmyslosci i niedbalosci, rozwalona miska olejowa, zalamalem sie troche bo nie kialem warunkow do podniesienia silnika, ale z pomoca kolegi udalo sie,miesiac pozniej znowu zonk, trzeba bylo zrobic glowice, zawory, rozrzad i takie male duperele, pozbieralem kase i tydzien autka nie widzialem, ale po odbiorze znow cieszylem sie prowadzeniem swojego dziecka.Potem przyszla zima i zaczely sie problemy, pierw z benzyna, nie chciala wogule na benzynie chodzic ale poradzilem sobie, potem z gazem, i do tej pory co jakis czas sie rozregulowuje i potrafi spalac nawet 14l/100, jak chodzi normalnie to w zimie kolo 11 -12,5.W wyniku nieszczesliwych okolicznosci autko zostalo obite 2 razy, odpryski lakieru, pojawila sie lekka rdza. Niedawno przez wlasna glupote pogialem jej maske i polamalem nakladke grilla, ale dzien pozniej juz dostala autoalarm, a jak sie cieplej zrobi dostanie centrala.Na wiosne mam zamiar doprowadzic ja do stanu z wakacji 2003, juz kilka razy sie zalamywalem i chcialem sie jej pozbyc ale opacznosc czuwala, glowny powod to te klopoty z silnikiem- spalaniem.Ale stwierdzilem ze to MOJE autko i niech sie dzieje co chce ale moje jak na razie zostanie.Przywiazalem sie do tego samochodu i jak na razie kasa w nia idzie, chodz wiem ze za ta kwote ktora juz wlozylem razem z kupnem moglbym miec juz lepsze auto, ale ja chce moja Lade i chce ja doskonalic, bo dobrze sie w niej czuje i co moje to moje.
  
 
Cze.Kupno mojej samary bylo przypadkowe.Kolo mojego bloku stala zapuszczona samara.Nie byla jezdzona od conajmniej 1,5 roku wlasciciel kupil sobie nowiutkiego citroena i zapomnial o niej.Wyblakniety lakier,rdza,troszke poobijana,brudna,ptaszki sobie z niej kibelek zrobily.Kiedys podszedlem do niego i zapytalem czy nie chce jej sie pozbyc on powiedzial ze chetnie.Zapytalem ile chce?:500zl i mam zabierac.OK!
W dniu pisania umowy utargowalem na 350 zl bo nie chciala zapalic Podpompowalem paliwo wstawilem akumulator i eureeka!odpalila.Na dzien dobry wymienilem sprzeglo naprawilem hamulce jakies inne pierdolki i w miare moich mozliwosci robilem powoli blachy.
Nie chcac zanudzac lade mam 10 m-cy zrobilem nia 20 tys.km.i nie narzekam.Powoli staram sie doprowadzic ja do ladnego stanu ale to musi jeszcze troche potrwac.Myslalem na jej sprzedaza ale.... sami wiecie POZDRAWIAM.
  
 
Całkowity przypadek zakup łady to był. Kupić samochód mieliśmy. Szukać go mieliśmy. Ale czasu nie miałem. Zobaczyła żona ładę pod blokiem z ogłoszeniem za szybą. Zauroczona została żona. Zakupiona została łada.
Wstyd się przyznać ale miała być Favorit
  
 
W 1988 roku pewien starszy pan kupił sobie łade 21072-dbał o nią bardzo, garażował itd. przez wiele lat.......trwało to do momentu az nie mógł już sie poruszac swoim samochodem(umysł chciał ale ciało nie ) Z wielkim bólem podarował ładke swojemu synowi 40 letniemu-syn porobił wszelkie naprawy (wymiana uszczelniaczy itd.) załozył gaz i ...............kupił sobie audi 80
I łada stała w garazu nie używana.......
Mój brat szukał dla siebie samochodu i całkiem przypadkiem trafił na wyżej wymienionego faceta(syna), który stwierdzi ze w zasadzie to może sprzedac . Brat kupił ladzianke za 3700zł .
Jak ja pierwszy raz zobaczyłem to strasznie mi sie spodobała
stwierdziłem ze chce mieć też łade........Brat jezdził łada juz 4 lata a ja zacząłem szukac łajdaczki dla siebie, jednak nie było nic ciekawego do kupienia dlatego też niemalże wymusiłem na bracie by sprzedał mi swoja łade zgodził sie- zapłaciłem 2500
Brat do końca nie chciał mi oddac łady nawet wtedy gdy dałem mu już pieniadze-miał wielkie opory
brat kupił sobie audi 80 ....i po 3 miesiacach je sprzedał bo nie czuł sie w nim dobrze-wyznaje ta samą zasade co ja: auto musi miec dusze

the end

p.s. aktualnie brat nadal poszukuje auta z duszą a ja opiekuję sie "naszą" ładą, która nigdy nie bedzie sprzedana bo miłościa do tego samochodu zaraziła sie moja cała rodzina
LADA RULES
  
 
U mnie poszlo szybko. Kiedy zajezdzilem malucha, majac na niego juz kupca, szukalem innego samochodu. wczesniej mialem poloneza, wiec znow zatesknilem za wyrobami fso. Mial byc polonez albo kant. i znalazlem w komisie fajnego kanta. Buda dobra, silnik w norme, zagazowany, ale lekko zaniedbany. No i wracam dnia nastepnego z gotowka, a tu fiata nie ma. A komisiarz pociesza, ze ma cos lepszego. Ja w rechot, ze ruskie. To on mnie niemal sila w auto wsadzil. pojechalem i juz nie wysiadlem. i tak do tej pory. Raz o malo ladnej nie postradalem, bo facet we mnie czolowo celowal. Obrocilem sie na tyle, ze trafil w tyly, co po pewnym czasie zaowocowalo generalka budy, co mozecie podziwiac od dzis. w miedzyczasie wymienilem sporo rzeczy, bylo pare nieprzyjemnych zgrzytow, ale jak to sie mowi tworzymy zwiazek dojrzaly, sa zgrzyty i scysje, a mimo to zawsze wszystko dobrze sie konczy. na razie nie mam w planach zmian auta, bo nie trza, ale jesli... to chyba zostawie se lade do "zabawy" i majsterkowania na dzialce i moze wtedy cos na zlocie pokaze konkretnego... na razie nauczylem sie co nieco naprawiac samemu, a bylo tak, ze np. w maluchy mialem powazny problem z wymiana paska, a wczesniej to z byule pierdola do mechanika sie jezdzilo...... a tu nagle takie zmiany.......... i poki co, ladna ma mnie wozi z pktu A do pktu B, i nie grymasic. a ja nie pozwole jej zgnic w meczarniach, jak konczy wiekszosc aut.
  
 
Łade kupiłem przypadkiem. Wracałem (pieszo) z warsztatu wuja, gdzie juz kolejny raz naprawiałem swojego DF-a i zauważyłem Łade z cena 700 zł. Po 2 dniach była moja - dałem 600zł. Umyłem auto, wymieniłem olej (stała niejeżdzona przez pół roku), zamek w bagażniku i cieszyłem sie jazdą przez ponad rok czasu, w zasadzie bez usterek (wymiana klocków i uszczelki pod głowicą).
No później to już rózne rzeczy sie działy m.in. lądowanie na dzrzewie i inne tego typu dziwne rzeczy. Tak wiec przyszła kolej na klepanie spawanie i malowanie całości na sportowy kolor . Później zmiany w silniku i zawieszeniu itp. Będzie z niej prawdziwa bestia.
podsumowanie:
Łade mam już prawie 3 lata. Przez ten czas przejechałem tym autem ok 30 tys km i zawsze dojechałem do celu. Przez ten czas wydałem na auto ok 3500 zł (w tym: KUPNO AUTA, opony zimowe, malowanie, wszystkie części i remonty) i mimo, że 95% napraw robię samemu, to koszt i tak jest śmieszny.
I jak tu Łady nie kochać ??????
Janosik

-----------------
Dawniej najszybsza Łada w klubie i prawdopodobnie najlepsza Łada na świecie.
  
 
ja kupiłem moją ladę przypadkiem. szukałem DF i przypomniałem sobie że u znajomych w warsztacie stoi porzucone auto. Była to Lada 2103 z 1977 roku w kolorze niebieski metalic. Stała pod płotem już 3 lata ( a może 4) i wyglądała zniechęcająco. zdewastowane wnetrze, silnik bez osprzętu. znalazłem właściciela który mieszka w USA i kupiłem Ladę. Od miesiąca przywracam ją do życia, przejechałem nią 5 metrów na terenie warsztatu. Historia trwa.

p.s. kupię tylny zderzak do 2103. bez tego nie wyjadę na miasto
  
 
To juz moja druga Lada.
Poprzednio mialem 2107 wersja fińska,ale w sumie to auto jeszcze bylo zarejestrowane na rodzicow.Jezdziem nia od marca 96 do stycznia 99 kiedy to nieszczesliwy wypadek zakonczyl istnienie tego autka
Przez prawie dwa miesiace bylem bez wozu i kiedys spotkalem kumpla.Okazalo sie ze u znajomego na warsztacie stoi 2106-do sprzedania.Wczesniej to autko stalo "pod chmurka" na osiedlowym parkingu.Stan oplakany-zmatowiony lakier,wszechobecny brud i ogolna fuszera w kazdym zakamarku.Ale silniczek zaskoczyl od razu i calkiem przyjemnie pracowal.Jako ze w domu mialem jeszcze rozbita 2107 doszlem do wniosku ze reszte sie przelozy i bedzie dobrze.
Autko w momencie zakupu (marzec 1999) bylo juz pelnoletnie.Mialo wisniowy kolor,silnik 1500,skrzynie 4 i okropne brazowe tapicerki.
Na pierwszy rzut poszla kierownica (!) bo mozna sie bylo przykleic potem reszta wnetrza (oryginalne zostaly zegary i podsufitka).Potem skrzynia 5 z modelu 2107,a po miesiacu instalacja gazowa.W czerwcu '99 Lada doczekala sie nowych kół,remontu zawieszenia i hamulcow.
Potem trafilem do armii i przez rok brat "ujezdzal Lade" co zakonczylo sie trzema stłuczkami,z czego jedna byla naprawde powazna.Autko dostalo czarna pokrywe silnika i jezdzilo tak przez rok.
A potem nadszedl dzien wymiany silnika (stary 1500 wyzional ducha przy przebiegu licznikowym 196000 kilometrow-zgubil cisnienie na 4 cylindrze i bral wiecej oleju niz benzyny).Zalatwilem silniczek 1300 ktory po wymianie uszczelniaczy sluzy mi do dnia dzisiejszego.
W sierpniu 2001 dostala w prezencie nowy lakier (niebieski orientalny ) ktory polozyl kumpel-lakiernik.
W sumie od dnia zakupu pierwszej Lady minelo juz 8 lat.
2106 ktora obecnie posiadam od 99 roku do dzisiaj ma juz ponad
100 000 kilometrow w kolach i jak na razie to zawiodla 2 razy-raz gdy ja bylem w wojsku i bratu odkrecilo sie kolko pasowe na wale korbowym (ale jego to to autko nigdy nie lubilo),i raz gdy wracalem do domu -odmowila posluszenstwa kilometr od domu-wiedziala kiedy moze sie zepsuc -awaria byla smieszna-pekl kabelek w przerywaczu.
Moge wiec z czystym sumieniem powiedziec ze autko jest naprawde malo awaryjne.Fakt,ze nie jest pozbawione wad,ale rekompensuje je z nawiazka niska awaryjnosci i osztami utrzymania.I jeszcze jedna rzecz,kto wie ,moze najwazniejsza-to autko naprawde ma DUSZE.
Moze to zabrzmi dziwnie ale czesto sie zastanawialem czy ona przypadkiem nie ma uczuc?Bo odnosze wrazenie ze ona "czuje" ze jest kochana.....




Kiedys kumpel powiedzial"Jakby nie Ty to juz by jej nie bylo....."



A pomyslec ze zamiast Lady mielismy kupic Renault 11.........


  
 
... ja zajeździłem malucha rocznik'84... poźniej uparcie starałem się zajeździć malucha rocznik'94 (ELEGANT) , ale te nsie nie dał tak łatwo i jeździ do dziś, ale już tylko z moją mamą... ja w Lipcu postanowiłem "odebrać" swoja SAMARE, któr mój dziadek podarowal mi 3 lata temu mowiac wyremontuj, zapłać zaległe ubezpieczenie, przerejestruj i jest twoje... w końcu udało mi się uzbierać kasa i pojechałem do Wrocka do garazu w ktorym stała... widok był straszny... kompletnie brudna i w środku i na zewnętrza ruskie opony bez powietra, brak sprzęgła i aku. poszedłem do warsztatu na tym samym podworku i poprosiłem kolesia zeby pomogl mi ja prezpchac do siebie do warsztatu... dałem mu kompletne sprzeglo i powiedzialem ze przyjade po nia za tydzien... jak wrocilem to autko stalo ze zrobionym spreglem i podratowanym aku... no i co zapakowalkismy sie z kumplem do srodka i jedziemy do szklarskiej.... o 22 wyjechalismy z wrocka... elektryka co jakjis czas dzialala i mielismy wtedy światła świaciły sie wszystkio mozliwe kontrolki, silnik sie dławił... ale dojechalismy był poczatek sierpnia... 2litry oleju/1000km...woodstock...warszawa... łeba wiecej wydałem na olej niż na gaz...ale samara cały czas jechała... przejechałem 2500km w 1,5 tygodnia i wymieniłem uszczelniacze zaworow... i zuzycie oleju spadło do 0,15 litra/1000km... po 21000km moge smialo powiedziec ze gdyby nie te cholerna nie otwierajace sie drzwi... rdza i latjaca tapicerka to auto było by idealne...
  
 
Cytat:
2004-02-11 09:07:51, adam2106 pisze:
Moze to zabrzmi dziwnie ale czesto sie zastanawialem czy ona przypadkiem nie ma uczuc?Bo odnosze wrazenie ze ona "czuje" ze jest kochana.....


oj tak....
moja jest pamietliwa i zazdrosna.
dlatego z żoną prawie sie nie kloce i nie dyskutuje. nie mam sily.
  
 
A ja "od zawsze" chciałem mieć Niwkę (ale jako drugie autko; takie od święta ).
Szukałem, szukałem, zniechęcałem się już czasami, ale cały czas po głowie mi chodziła taka Niwka. Aż w końcu zaqpiłem i jest .
Ot cała historia
  
 
Ja nie mam łady, więc może powiem jak tu trafiłem. A było to pod koniec 2001 roku. Jeszcze wcześniej, bo w 1999 roku przeglądałem jakąś gazetę, gdzie była reklama obecnie już śp. Lada Polska. No i po tym ogłoszeniu w sumie przez dwa lata nie interesowałem się ładą w ogóle. Ale pod koniec 2001 roku po prostu z braku zajęcia zaczełem z ciekawości szukać po internecie czegoś o ładach. Bo chciałem się przekonać, jak tam jest z modelami: czy rzeczywiście gama modelowa łady jest tak mała jak w Polsce była oferowana. No i zaczełem szukać o modelach łady. I co się okazało: że gama modelowa łady nie jest wcale tak słaba, a jest dużo modeli, których my w Polsce nie znaliśmy. No i potem zaczełem dalej doszukiwać co i jak, kiedy itd.
No i mówiąc nieskromnie: stąd właśnie wiem co nieco o modelach. Wprawdzie się nie uważam za jakiegoś wybitnego eksperta, ale trochę wiem i sam do tego dochodziłem w taki sposób, jak wyżej opisałem.
  
 
moja skoda 120 dochodziła do końca swych dni... więc zamiast robić remont kapitalny, postanowiłem zmienić auto. chodziłem, szukałem auta o małym litrarzu. potem dowiedziałem się o możliwości płacenia OC w pakietach. no więc zacząłem szukać auta z dużym bagażnikiem.
Koliber mówił: kup poldziawę.
ale ja się w tym aucie nigdy nie widziałem. Któregoś dnia przyszedł do mnie Stegienny z newsem że w komisie jest samarka, taka jak jego ojca... poszedłem, pooglądałem, przekonałem żonę i kupiłem. a potem z każdym dniem użytkowania, coraz bardziel ją lubiłem (ładę, nie żonę...). i tak jest do dzisiaj.
  
 
Cytat:
2004-02-11 17:42:45, Góral pisze:
coraz bardziel ją lubiłem (ładę, nie żonę...).


No to fakt, przecież nikt nie lubi swojej żony i nie będzie się nią przejmował . To jak teściowa, tylko na mniejszą skalę.
Cytat:
Koliber mówił: kup poldziawę


To czemu sam se nie kupił Poldka, tylko ładę?
Cytat:
Cytat:
chodziłem, szukałem auta o małym litrarzu.


A co do litrażu, sorki, że może czepiam się słów, ale 1,5 to jest małolitrażowy silnik? Ja myślałem że małolitrażowy to jest np. Maluch, Cienki - jak sama nazwa wskazuje robili go w FSM czyli Fabryka Samochodów Małolitrażowych. Ale 1,5 to małolitrażowy? Ja myślałem, że jest coś takiego jak średni litraż, do którego zaliczają się właśnie silniki tej wielkości
[quote]moja skoda 120 dochodziła do końca swych dni..


A Ty nie miałeś też jeszcze DF-a? Bo jeżeli dobrze pamiętam, to jak przychodziłeś do klubu to mówiłeś, że poprzednio przed Samarą miałeś właśnie DF-a?? Dobrze kojarzę.


[ wiadomość edytowana przez: mily_byd dnia 2004-02-11 18:48:00 ]
  
 
Historia mojej Ladnej opisana jest na mojej stronce pozwolicie że nie będę się powtarzał no chyba że nalegacie
  
 
Kanta miałem miedzy kaszlami, a kaszle przed skodziną
  
 
Moim pierwszym samochodem byl "kredens" (czyli 125p, zreszta zostal do dzis w rodzinie). Od poczatku wkurzala mnie w nim pozycja za kierownica, poniewaz moze nie jestem bardzo wysoki (185 cm), ale mam dosc dlugie nogi, ktore mi sie nie mieszcza pod kierownica w wielu samochodach (w Polonezie podobnie). Pare ladnych lat temu moj wuj (ktory mial juz chyba kilkadziesiat najrozniejszych samochodow) kupil sobie samare, do ktorej wsiadlem i troche nia pojezdzilem. To bylo to!!! Pozycja za kierownica super (za to osoby z krotkimi nogami maja w samarze niewygodnie) no i bardzo dobre wlasnosci jezdne. Kupilem wiec z ogloszenia pierwsza samare, ktora takze pozostala w rodzinie, a potem druga takze z ogloszenia. I nie zamierzam zmieniac modelu na zaden inny (no chyba, ze np "dwunastka" jest rownie wygodna). Ale to juz raczej po zupelnej smierci technicznej mojej obecnej samary, ktorej nie sprzedalbym za zadna kase
Oczywiscie o zmianie marki na nie-Lade nie ma nawet mowy. Jezdzilem mnostwem samochodow i zaden nie podoba mi sie tak jak samara. Tragiczne dla mnie sa np. nowe Fiaty, Punto II mialem okazje troche pojezdzic i mam juz go serdercznie dosc, dzis zamiast Punto wolalem jechac po czesci do samary PKS-em ))) Aha, nie mialem jeszcze okazji jezdzic zadna Lada "klasykiem" niestety.
  
 
Cytat:
2004-02-11 07:46:24, rogacek pisze:


p.s. kupię tylny zderzak do 2103. bez tego nie wyjadę na miasto



A zderzak do 2106 może być? Jest w ofercie "Skorpiona".