Pierwsza (i nie tylko) kontrola drogowa

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
No właśnie!
Dzisiaj, po ponad dwudziestu miesiącach poruszania się po polskich drogach moją ŁADĄ,
miałem po raz pierwszy okazję bycia skontrolowanym przez patrol policyjny.
Kontrola w wersji "light" - żadnych radarów i wsiadania do radiowozu - tylko papiery.
Wszystko grzecznie i nawet sympatycznie.
Dla uściślenia - nie była to moja pierwsza w życiu kontola,
ale gdy nie miałem samochodu dane mi było
porozmawiać z panami w białych czapeczkach trzykrotnie
(gdy prowadziłem nie swój pojazd oczywiście).

Jeżeli pamiętacie swoje pierwsze (i nie tylko) kontrole, to piszcie.
Na pewno są to historie i zabawne i mniej przyjemne.
Myślę, że mógłbym sie wiele od Was nauczyć, w temacie:
"Jak rozmawiać z policmajstrem?".

Pozdrawiam!!!
  
 
Ja miałem taka "falę" - kontrolowali mnie co weekend, jak wracałem z moim bratem, ktorego odbierałem z jakichś zakrapianych spotkań. Otwierałem okno i zawsze padało pytanie czy cos piłem. Nigdy nie badali mnie alkomatem. Pozatym zawsze rutynowe kontrole.

Raz pouczenie, po tym jak olałem nakaz jazdy w prawo.

A ostatnio w Chorzowie przechodziłem 100 m. z mieszkania jednej kuzynki do mieszkania 2giej i przed wyjsciem nalałem sobie piwo do szklanki i tak też je przenosiłem. Na moje nieszczęście jechał patrol - postraszyli, pouczyli i puścili Było wesoło, ob nie piłem tylko przenosiłem.
  
 
Cytat:
"Jak rozmawiać z policmajstrem?".
Pozdrawiam!!!



Najlepiej - na studenta. Trzeba sprawe tak omotac, zeby bylo im glupio pograzac finansowo biednego zaka. Raz wykrecilem sie w ten sposob od 1000 zl mandatu (podwojna ciagla i brak gasnicy).
Ale, jak wiadomo, techniki sa rozne
  
 
Właśnie na studenta wymigałem się od mandatu przy olaniu nakazu jazdy Skutkuje prawie zawsze i przy okazji nie ma grzechu, bo nie klłamiesz
  
 
No to sie chwalimy.

Przygoda Nr 1

Świeżo ,a nawet baaaardzo świeżo (na tyle świeżo że nie obejrzałem jeszcze mojego nabytku dokładnie)po zakupie malucha jechałem sobie spokojnie po asfalcie i...napatoczyła sie jakaś rutynowa kontrola.
-Dokumenty Są?
-Są!
-Pokazać! OK,
-Gaśnica jest?
-Jest!
-Pokazać! OK,
-Apteczka jest?
-Jest! Pokazać!
-O k.... a w apteczce -> strzykawka i kieliszek.
(Sam sie zdziwiłem, troche śmiechu było jak zacząłem sie tłumaczyć że naprawde nie jestem alkoholikiem i narkomanem)

Ale Panowie byli mili i mnie puścili.

Przygoda Nr 2

Ten sam maluch. Ja - pracownik pizzeri (a dokładniej dostawca)
Zima, godzina 18, ciemno, ślisko, ogólnie do dupy.
Jade sobie jak zawsze spokojnie, dojeżdżam do świateł, zatrzymuje sie, ruszam na zielonym. Za skrzyżowaniem wyskakuje mi przed maskie stróż prawa. Zatrzymuje sie.
Szanowny pan władza, zobaczywszy mój firmowy mundurek zaczyna baaaaardzo dogłębnie wszystko kontrolowac i przyczepia sie do stanu samochodu, a właściwie do słabo świecących reflektorów. Kończy sie na tym ze nie płace mandatu ale mam przywieźć pizze o 22 w określone miejsce. Oczywiście za free.OK
Jade do firmy i co robimy z kucharzem?

Klecimy pizze na cienkim cieście, bardzo cienkim cieście, bardzo bardzo cienkim cieście.
Na pizze wrzucamy odpadki produkcyjne z pizzy z całego dnia ( a więc: tuńczyk, mięcho, papryke, cebule ananasa, itd, które to składniki od rana leżały na blacie i podłodze.) Całośc pizzy zasypujemy serkiem, sypiemy 4 porcje czosnku i chili. "Nacinamy" pizze radełkiem i tępimy plastikowe sztućce.

Godzina 22, umówione miejsce - stoje z pizzą tak jak miało byc, podjeżdza radiola, ja podaje pizze, a Panowie są tak zachwyceni że podwożą mnie suką na parking oddalony o 500 metrów gdzie zaparkowałem mojego bolida.
Wtedy pierwszy i ostatni raz jechałem zakratowaną suką.

Zastanawia mnie jedno - czy piach i kurz z podłogi bardzo chrzęścił im w zębach.

Pozdrawiam wszystkich policyjnych amatorów darmowej pizzy.
  
 
Cytat:
-Dokumenty Są?
-Są!
-Pokazać! OK,
-Gaśnica jest?
-Jest!
-Pokazać! OK,
-Apteczka jest?
-Jest! Pokazać!
-O k.... a w apteczce -> strzykawka i kieliszek.



Z tego co pamiętam ( a może źle pamiętam) apteczka nie jest w wyposażeniu obowiązkowym auta. Obowiązek posiadania apteczki ają np. taksowkarze , przewożnicy, tirowcy , itp czyli wszyscy Ci którzy prowadzą działalność , no i oczywiście w "obiektach " urzyteczności publicznej, jak autobusy, tramwaje,pociągi...

Być może się mylę, ale w aucie nie ma takiego obowiązku. Nie powiem, sam u siebie mam. Kiedyś pilnowałem , żeby wszystko było w niej zdatne do użycia, czyli np . daty przydatności i takie tam . A teraz w sumie nie pamiętam co tam w ogóle jest. Jest po prostu na "sztukę"....


Jeżeli "źle pamiętam" napewno zaraz mnie poprawicie
  
 
Jeszcze pare dobrych lat temu apteczka była obowiązkowa w każdym aucie, a potem ten przepis został zniesiony.
  
 
Ja ostatniona "studenta" zszedłem z 500zł mandatu i 10 pkt. na 100 zł i 4 pkt. choć kiedyś nie udało mi się zejść ani złotówki i musiałem zapłacić 300zł, ale generalnie sposób na "studenta" daje radę
  
 
moja pierwsza kontrola skończyła się... utratą prawa jazdym,ale tylko dlatego,że go jeszcze praktycznie nie miałem leżało sobie w urzędzie do odebrania,ale to już dłuższa historia

kontroli miałem sporo,w większości były to burzliwe dyskusje (policjanci jakoś jak mnie widzą,to już im się nie podobam,ale może to dlatego,że ja jakoś też nie okazuję im sympatii )
ale tylko raz zapłaciłem mandat i to od straży miejskiej za parkowanie w Krakowie-były tam jakieś strefy,ale jakoś nie zauważyłem o co chodzi (na znaku było całe wypracowanie,a ja jechałem i nie zdążyłem przeczytać )

ostatnio zatrzymali mnie 4 dni temu nad ranem,ale tylko oglądali dokumenty
  
 
ja kiedys ztargowalem z 500 na 50.
ostatnio probowalem na chore dziecko... policjant lepek do srodka i patrzy na juniora... A tek w tym momencie rozjara od ucha do ucha i "gada" do gliniarza...
braklo mi koncepcji wtedy, bo "na chore to ono nie wyglada"... w koncu puscili, jak powiedzialem, ze po prostu lubi policjantow.
z praktyki negocjacyjnej mojej:
-nie plaszczyc sie, nie kajac....
-przyjac postawe pewna siebie i nie pokazac glinie, ze sie go boimy czy ze ma nad nami wladze.
-jesli czepia sie slusznie, to przyznac sie i wyjasnic okolicznosci wykroczenia ("zawsze jade tu tyle, tylko dzis pana nie widzialem" )
-sporobowac "rozmontowac" gliniarza zartem, mowic duzo i zagadac go.
-jesli cos nam nie pasuje (np czepia sie sprawnych zarowek itp) - dyskutowac! czesto ulegaja....
-jak mowi ze mam tydzien na zaplacanie - rozesmac sie... ostatnio powiedzialem, ze za rok se moga z podatku odciagnac, gosciu obnizyl stawke o 100.
-i przedw szystkim - usmiech i pewnosc siebie. Ja staram sie wszystko obrocic w zart... np: chce zajrzec do bagaznika, a ja mu sie kaze odsunac, bo krokodyl moze byc agresywny....

ubocznym skutkiem smiania sie sa czeste kontrole alkomatem.
  
 
A ja kiedyś jechałem papierowym Tico, pożyczonym z resztą od znajomego
i po pokonaniu ~1 km miałem okazję porozmawiać z panami w radiowozie,
w centrum Sosnowca ~100 metrów od komendy.

Powodem zatrzymania było, wg policjantów, przejechanie skrzyżowania na czerwonym.
Z mojej perspektywy było wyglądało to tak:
jadę, zapala się pomarańczowe, przyspieszam, gdyż musiałbym gwałtownie hamować,
opuszczam skrzyżowanie, a na powielaczach (wtedy jeszcze były)
zapaliło sie czerwone. Przede mną jechał jakiś cienki, a przed cienkim radiowóz.
Zamachali zachęcająco lizaczkiem i zaprosili na rozmowę.

Tak się złożyło, że nie miałem przy sobie prawa jazdy -
zostawiłem w domu, gdyż dawno nie było używane,
a zapomniałem je zabrać wtedy, gdy było potrzebne.

Za chwilę okazało się, że przejechanie na czerwonym, to mój najmniejszy problem,
gdyż nie miałem nie tylko prawka, ale i dowodu rejestracyjnego i polisy OC ...

Znajomy, od którego samochód pożyczyłem, dał mi jak zwykle piterek,
w którym zawsze znajdowały się wszystkie papiery, ale nie w tym dniu.

Propozycje panów w białych czapkach były miażdżące:
- kolegium za jazdę bez dokumentów,
- 500 zeta mandatu (5 lat temu),
- odholowanie pojazdu (na mój koszt),
- 10 punktów karnych...

Zaczęli spisywać moje dane i gdy doszliśmy do daty urodzin
okazało się, że są następnego dnia. Udało się
w gęste moje tłumaczenia dlaczego ja właściwie nie mam żadnych dokumentów
i do tego przekraczam przepisy ruchu drogowego
wpleść propozycję toastu za moje zdrowie - oczywiście ja stawiam .

Argumentem wspomagającym było to, że samochód pożyczyłem
w celu rozwiezienia zaproszeń na ślub, a swojego to długo nie będę miał,
gdyż studentem jestem niezamożnem (faktycznie - działa) ...

Ostatecznie skończyło się na tym, że przy wyjściu z radiowozu
"wypsnęło" mi się na tylna kanapę 50 zeta i oprócz stresu to był jedyny koszt.

A co z dokumentami samochodu...

Znajomy pojechał kiedyś tam na gwarancyjny przegląd.
Przeglądnęli, a papiery włożyli w książeczkę gwarancyjną...
Znajomy jeździł bez papierów około miesiąca...

Swoją drogą, to dobrze, że nie zatrzymali mnie gdzieś w Częstochowie...
  
 
Eeee tam, zasada jest prosta: być uprzejmym, nie cwaniakować, nie starać sie robić głupa z policjanta, jak przewinienie jest ewidentntne to zgodzić się z "Panem Władzą" i zawsze to coś daje. Policjant to też człowiek i jak ty traktujesz go poważnie i z kultura to i on podchodzi inaczej. Ja tak robie i przez ponad 13 lat jak jezdze to zapłaciłem raz mandat - 100 zł (+2 pkt) ale i to dlatego ze nagrali mnie na kamerę a niższego się ponoć nie dało dać - a prułem 95 km/h w terenie zabudowanym. W pozostałych przypadkach kończyło się na pouczeniu lub co najwyżej drobnym załączniku w dowodzie rejestracyjnym. A kontrolowany byłem wielokrotnie. Inna sprawa że ostatnio to często zatrzymują mnie tylko po to żeby obejrzeć sobie autko
Pozdrawiam
Andrzej
  
 
Cytat:
nie starać sie robić głupa z policjanta



Kiedy to nie trzeba sie starac...
  
 
Moja pierwsza kontrola nie należała do przyjemności, 3 grudnia ub.r. wracałem z uczelni (politechnika gdańska) do domu przez tzw. dolny Sopot minąłem Grant Hotel, w pewnym momencie zaczyna tam siem jednokierunkowa z ograniczeniem do 40 a ja oczywiście w d...e przepisy i jechałem ponad 70 nagle wyskoczył mi pan w czarnym ubiorze z odblaskową kamizelką i "uprzejmie" zaprosił mnie bym zjechał, na początku przyczepił siem o światła, bo przełączyły mniem siem na pozycje ( miałem wtedy mały problem z przekażnikiem), "nadzieja matką głupich" ale miałem nadzieję, że na tym siem skończy po tym jednak pokazał mniem mojom prędkość da radarze (72 kmh). Na popczątku "śpiewali" 300 +6 ptk. za prędkość i 100 + 2 ptk. za światła, w końcu odpuścili światła i 100 za prędkośc, próbowałem "na studenta" ale siem nie udało, musiałem zabulić 200 zeta i dostałem te 6 ptk .

Drugą miałem niecałem 3 tygnie temu.
O 7 rano w sobotę odebrałem rodziców z terminalu promowego w Gdyni, akurat z urlopu w Szwecji wracali, jechałem Sienkiewicza w Górę i tam mnie zczaili, o tej porze często wracają tamtędy goście " na gazie" z imprez chcący ominąc centrum a poza tym akurat tego dnia w Gdyni była "VW Mania" ( wiadomo co golfiarze wyczyniają) jak zobaczyli mego "bolida" to zchaczyli mniem ale jak zobaczyli, że jadem ze starszymi a w autku pełno waliz to domyślili siem skjąd jadem, poprosili tylko o dokumenty i puścili.
  
 
Wiesz soop - jeżeli uważasz, że policjanci to przygłupy albo debile to się bardzo mylisz - owszem śa przypadki ciekawe gdzie naprawde nie wiadomo jak ci ludzie trafili do Policji ale w większości przypadków to śa to normalni ludzi - wiem to z własnego długoletniego doświadczenia
  
 
Cytat:
2004-08-19 19:34:42, Huey pisze:
poza tym akurat tego dnia w Gdyni była "VW Mania" ( wiadomo co golfiarze wyczyniają)


  
 
Mój najmniejszy mandat jaki dostałem to koszt 10 piw bo tylko tyle miałem chyba na szczęście w samochodzie.A za co zapytacie nie odbiła mi wajcha kierunkowskazow i jechałem sobie z zapalaonym jakieś 100 metrów.Tlumaczylem chlopakom że pokazywałem tylko zeby mnie jadący z tylu wyprzedzali, kurcze nie dali sie nabrać.
  
 
Mnie pierwszy raz złapali jak wracałem z urodzin od kolegi. Stali na szybkiej mniej wiecej przy Zabrzu około 4 rano.
Zaprosili mnie do radiowozu, zapytali czy wiem jakie wykroczenie popełniłem. Jakie było ich zdziwienie jak im odpowiedziałem ze przekroczyłem prędkość o jakies 20 km/h.
Sprawdzali papiery, kazali dmuchnąć w alkomat (0,0) . I przeszli do mniej miłego zajęcia. Straszyli mnie mandatem 300 zł i 4 pkt karne. W między czasie wypytali się mnie czy gdzieś pracuję: odp.: nie ; czy jestem studentem: odp. TAK. I na koniec kazali mi sobie samemu wlepic mandat za moje wykroczenie. Więc im powiedziałem dla żartów że 20 zł i zero pkt karnych.
I udało sie tyle tylko ze na mandacie napisali, nie zatrzymanie sie na czerwonym swietle.
PS. Sposób na studenta jest najlepszy.