MotoNews.pl
  

Wasze poprzednie samochody

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Tutaj mozecie wpisywać jakie samochody mieliście... i jakie macie, oraz historie z nimi związane. Jak możecie to wklejajcie też zdjęcia.

To może ja zacznę.

1. Polonez 1.5 SLE ( biały, przejściówka, rocznik-1990) dostałem go od ojca za zdaną mature w 1998 roku. Polonez miał wtedy 8 lat i był w zdecydowanie gorszym stanie niż mój obecny prawie 9-letni. No ale cóż trzeba było zatargać go do blacharza i zrobić budę. Pamiętam, że zaprowadziłem go na poczatku lipca. Chłop miał zrobic go w tydzień. Nie mogłem doprosić się o samochód miesiąc i zjebał mi całe wakacje. W końcu oddał go pomalowanego.... jako-tako, w każdym bądź razie w lepszym stanie niż był. Z nim związane są najfajniejsze wspomnienia związane z moją dziewczyną. Sprzedałem go w 2000 roku i trudno było mi się z nim rozstać... ale zacząłem narzekać, że dużo pali ... psuje się. Poprostu chciałem mić coś nowszego. A co ?... to dalej



2. Fiat CC 700 ( szary metalic, rocznik-1997 ) - Kupiłem go w 2000r. Niby mały ekonomiczny miejski samochodzik, jednak nie dla mnie. Makabrycznie niskie osiągi, 4-biegowa skrzynia biegów i słabe bezpieczeństwo sprawiły, że nie mogłem tym samochodem dłużej jeździć. Nie przywiązałem się do niego i sprzedałem go rok później. Najgorsze było to jak wyprzedzały mnie maluchy ...



3. Polonez 1.6 GLE ( szmaragdowy metalic, rocznik-1995 ) Kupiłem go w 2001r. Powrót do macierzy. Po tym jak pojeździłem drezyną CC 700 doceniłem Poloneza. Wtedy to zaczęła się moja przygoda na dobre z FSO. Ten polonez do cud nad Wisłą. Nic się nie psuje. Jeżdzę tanio. Jest mi wygodnie... a do dobrego samopoczucia na drodze nie potrzeba mi znaczka mercedesa na masce. Ten Polonez stał sie moim pupilem i dbam o niego jak mogę. W przyszłym roku dostanie garaż... co napewno pomoże mu przezyć więcej zim.



W najbliższym czasie nie spodziewam się żadnego innego samochodu. Ten Polonez zostanie chyba ze mną do śmierci technicznej.


[ wiadomość edytowana przez: Waga dnia 2003-10-18 10:43:29 ]
  
 
1.BMW 316 - rocznik cos kolo 80 (albo przed), dostalem od ojca jak sie z matka rozwodził w roku chyba 1995 fajna bryczka byla, zielony metalik, złote szprychowe alusy i laczki 205. Kiedys mnie gliniarze zatrzymali bo chcieli sobie obejrzec Pozniej sie okazalo (byl kupiony w komisie) ze poprzedni wlascicel sprowadzil go bez cla i nie chcieli mi go przerejstrowac-goscia trzeba bylo postraszyc... i oddal kase, wtedy kupilem...
2. Ford Sierra 2.0 5d rocznik chyba 83, to byla totalna porazka i klapa, ciagle sie w tym samochodzie cos psulo,rozrusznik porzadnie nie dzialal w nim nigdy, kiedys zaczela sie palic skrzynka z bezpiecznikami..., silnik wyjechany na maxa, jezdzilem nim jednak dosyc dlugo, potem dlugo stal, w koncu go sprzedalem za grosze. Pozniej jakis czas bylem bez samochodu i bez kasy wiec kupilem
3. DF rocznik chyba 84, w roku 98 dalem za niego 1200 zl (gosciu za ta kase rower sobie kupil) bylem nim zachwycony, w porownaniu ze scierką nie psuł sie prawie w ogole, chociaz wygladal nieco gorzej bo byl szary w "rude" plamy, jezdzilem nim dosyc dlugo,w koncu jak zblizal sie jego techniczny koniec to sprzedalem go ojcu na budowe do wożenia cemntu itp i kupiłem..(zdjecie w profilu - siedze na dachu)
4. DF rocznik 91, koncowka produkcji. To był full wypas, zadbany prawie "nowka". Poprzedni wlascicel jezdzil nim max 80. Na początku w pierwwszych dniach poszło sprzęgło, potem tłumik, potem linka sprzęgła, ale pózniej woził mnie długo i bezawaryjnie, byłem bardzo z niego zadowolony, obkleiłem go reklamą mojej firmy (zdjecie w profilu). Niestety zimą 2001/2002 rozbiłem go - na przejsciu dla pieszych na czerwonym przebiegla babka z psem, bylo bardzo slisko, facet przede mna meganem z absem i zimowymi oponami zatrzymal sie w miejscu prawie, a ja juz nie dalem rady . Poniewaz bylem totalnie bez kasy to kupilem...
5. Polonez Caro 1.6 gle rocznik 93. Kupilem go za 800 zl z rozbitym przodem, zrobilem aby jezdzil i niestety jak kazda prowizorka przetrzymal dlugo i jezdze nim do dzis Jestem bardzo z niego zadowolony, po pól roku uzytkowania zainstalowalem LPG Elpigaza. Samochod praktycznie bezawaryjny, zwlaszcza biorac pod uwage, ze jezdze bardzo duzo i nie mam kasy i czasu zeby porzadnie o niego zadbac. Jego glowna i chyba jedyna wada to ta, ze blacharz go chu&*%o wyklepał i lewa podluznica jest zgieta - nie mozna ustawic zbieznosci i auto sciaga w lewo... Poza tym chodzi jak burza

Ufff... to na tyle. Caly czas mam nadzieje, ze przyjda troche lepsze czasy i albo wyszykuje mojego Poldka jak nalezy, albo kupie jakiegos mlodszego w dobrym stanie, bo jestem totalnie zadawolony z tego samochodu...
  
 
na pocztaku byl polonez 2.0 z 1983 roku, totalny borewicz na motylach. jezdzil co drugi dzien, a co kolejny drugi pchalem go serwisu gdzie zdzierali ze mnie jak za wagon wegla. przedostatnia usterka bylo to, ze silnik odkrecil sie od skrzyni biegow. ostatnia: rozsypal sie silnik, kiedy chcialem udowodnic przewage nad fiatem uno i przy 170 metalicznie zaklekotalo. podczas naprawy okazalo sie, ze to 1.8, zostal zlozony na jakis tlokach od ursusa i poszedl do ludzi.

chwile pozniej byla warszawa kombi. jezdzila swietnie poki nie wzialem sie za remont. najwieksza porazka finansowa w zyciu. blacharz figuruje na poczatku listy ludzi do odstrzalu powolnego w razie wojny.

w czasie kiedy warszawa stala u blacharza juz rok, kupilem fiata 124 sedan. doskonale auto, ale nie mialem kasy wkladac w niego pieniedzy, bo wszystko szlo w warszawe. doskonaly silniczek, skrzynia miod kurwa, zezarty przez rdze, ale za to swiezy lakier trzymal go w kupie. podczas wyscigu ursynow- bielany z kolega w volvo 340 wyrzygal olej gaznikiem. w volvo urwal sie naped. ale bylem pierwszy. poszedl za 0 700. mial sztywne dywaniki, a pod nim luk jak w czolgu.

kolejny to sierra skrzypiaca stodola 1.8 na gazie. zero przywiazania, straty fianasowe w szeroko rozumianej normie.

renault 25 V6. straty finansowe porownywane do warszawy. na poczatku podjar i milosc, pozniej impotencja i nienawisc. droga kupa zlomu. zajebista w trasiem, osiagi kosmuiczne, ale co z tegia

no i fiat. kupic fiata, jezdzic i umrzec. nic mnie juz nie korci do zmiany auta.

w przyszlosci tapan jako drugie auto.

jest wiele historii o moich samochodach, ale nadaja sie raczej do watku "nuda"
  
 
co jest nikt nie mial innych wozow?
  
 
maluch '92, dostałem od dziadka. przejechałem nim 30kkm, czyli mial 40kkm jak go sprzedawalem. dwa razy uszczelka pod glowicą i nic więcej
  
 
Cytat:
2003-10-18 12:13:40, roberttkaczyk pisze:
co jest nikt nie mial innych wozow?




niektórzy mieli ale nie ja bo jest to mój pierwszy z samochód i w dodatku prezent od brata

ale zato on moze sie pochwalić ciekawą kolekcją

- Renault 9 GTL rocznik 82 czyli piekne i wygodne autko wyposarzone w ekonomiczy i żwawy silniczek 1.4 60KM niestety zakończył kariere ścinając słup oświetlenowy
- potem był Maluch 600 rocznik 73 - niezawodne i ekonomiczne autko nieztety zakończyło kariere po czołowym spotkaniu 3go stopna z DF z winy DF otrzywiście
- a nastepne znów maluch tym razem 650 wyposarzony w sportowy silniczek ktyóry pozwalał mu osiaćać 100 na III temu sie udało przeżyć w całosci eksploatacje i został sprzedany
- a jego miejsce zajoł ostatni maluch czyli niezawodna FL-ka rocznik 87 czyli chyba jedna z leprzych wersji w/w modelu
niestety brat sie ozenił i potrzeboewał wiekrzego auta
- wiec miejsce malca zajoł VW Golf II rocznik 84 w wersji 1.6 /85 KM bylo to dziwne auto bo wg papierów był to przeszcepienieć z wersji diesel co zaowocowało niewiarygodnym ciągiem niestety na wniosk mojej bratowej która nie była w stanie opanować tej bestji na sliskim nie mówiąc już o zimie model tem został zamieniony
- na kolejnego VW Golfa II tym razem 1.3 MPI z roku 91 autko to mimo 55KM i IV biegowej skrzyni rozpedzało sie do 170 km/h a dzieki kompletnemu sportowemu zawieszeniu H&R i amotryzatorom KONNI prowadziło sie jak marzenie niestety pewne problemy spowodowały to ze Golfik musiał zmienic własciciela i na parkingu pojawił sie

POLONEZ którego obecnie ekspalatujemy niektórzy to nazywają bardziej zarzynaniem ale jak narazie poldek sprawuje sie niezawodnie nielicząc przewlekłego zawału orginalnego serca czyli 1.5 75KM
  
 
Rower pasuje i to na poważnie Poldek jest moim pierwszym.
  
 
Cytat:
2003-10-18 13:32:41, Mebig pisze:
Rower pasuje i to na poważnie Poldek jest moim pierwszym.

moim pierwszym samochodem byl Poldzio, ktory(chyba jeszcze)posiada teraz Janio(GreenMAsk )
  
 
Ja mialem Moskwicza 408 po dziadku, po 30 latach i 200 kkm nie bylo rdzy - full ocynk
  
 
A ja od maleńkości miałem Polskiego Fiata 125p o silniku 1300 z 1971r
  
 
DF rocznik 79
  
 
DF 1983
PN 1994

pozdr
  
 
Ja pamietam pierwsza przygoda z FSO była przez Poloneza 1.6 GLE z 94 roku którego mieli rodzice. Autko niestety miało uszkodzony gaźnik, korozje klapy tylnej po 2 latach, ale miało automatyczne sprzęgło , poszło w 96 roku, a po 2 miesiącach zamieniono je na żyletki, bo nowy właścicel go kompletnie skasował. Widac wraca sie do wspomnień z młodosći i jako pierwsze autko jakim jeżdze padło na Poloneza.
  
 
Moim pierwszym autkiem był oczywiście...DF,rocznik 1985.Dostałem go w 1998 roku od ojca,kiedy kupował nowe autko.No i jak to pierwsze autko - dbałem o nie jak tylko mogłem,ale i wyżywałem się nieźle,co odbiło się zajechaniem silnika i jego remontem.W tym czasie kupiłem kolejnego DF-a,1986 rok,na części.Z tego auta przełożyłem skrzynię "5" do swojego i do dziś używam w miarę potrzeb wymontowanych z niego części.Później jeszcze polakierowałem Fiata,generalnie była to niezła skarbonka,chodź nigdy mnie nie zawiódł w trasie.Wyglądał tak:

W marcu tego roku kupiłem DF-a kombi za 350zł .Miał iść na części,ale okazał się być w dużo lepszym stanie(podłużnice,progi)od czerwonego bolida.Poza tym cholernie mi się spodobała ta "stodoła na kołach" i postanowiłem go wyremontować.Czerwonego Fiata sprzedałem 22 lipca(jaka piękna data )za 1500zł,a kombik otrzymał LPG i przeszedł remont blacharsko-lakierniczy,po którym wygląda jak nowy produkt fabryki na Żeraniu .
Po zakupie wyglądał tak:

a jak wyglada teraz zobaczycie jak tylko dorwę cyfrówkę .
  
 
Pierwszy pojazd do Wartburg 1.0 (2 suw) z 1974 roku. Całkiem miła kołyska na kólkach, żywot zakończył po tym jak w 98 roku wał ( podparty na łożyskach !! ) wypadł razem z miską i zostawił za sobą kupę żelastwa i oleju Drugi pojazd to Zastawka 1100 (żaba), mimo ze sypała sie blacha jezdziło sie nią spoko. Po 2 miesiącach na zakręcie położyłem koło tylne - okazało sie ze pękł amortyzator i autko pięknego bąka wykręciło na jezdni. Pospawało sie i kulao dalej. Wkrótce silnik chodził juz na 3 garach (przyczyna nieznana - pierscienie albo zawory) i przestała wskakiwac jedynka i wsteczny, a później jak byłem nią w Krościenku n/Dunajcem poszła czwórka i na 2 i 3 biegu wrócilem do domu Poszła na przemiał. Uno 1.4 (nówka salon) tak awaryjnego auta jeszcze nie widziałem. Non stop cos sie sypało - jak nie hamulce, to wtrysk, to znów poduszki pod silnikiem itd...
Potem przerwa i w międzyczasie służbowy Palio 1.2 75 kucyków. Fajne autko, ale silnik troche słaby jak na taki wóz. Zrobiłem nim w póltorej roku 90 tys. Ogólnie bez przygód, poza pogiętym stabilizatorem z przodu (za ostra jazda ) Zakończyłem karierę w firmie - zostałem bez autka - 10 marca 2002r kupiłem swojego Poldasa. Uchachany po pachy - w całkiem niezłym stanie za dobre pieniądze. Okazało sie ze był mały feler... naprawde malutki.. blok był pękniety na zewnątrz pomiedzy 2 a 3 brokiem ale troche kleju i jezdziło. Problem wystąpił jak mechanior (wtedy jeszcze nie znałem sie na mechanice) wymieniał mi uszczelkę pod głowicą i osadził (nową) uszczelkę dodatkowo na silikonie !! Qrwa mać... po 700 km poszła uszczelka, auto chodziło na 2 gary, wywalało płyn każdą szczeliną a od drgań popękał blok ze tuleje oderwały sie od reszty... ale jezdził do ostatniego dnia kiedy został wymieniony silnik. Kupiłem w wrzesniu 2002 r za 300 zł motor 1.5 AA (ponoc w rewelacyjnym stanie) mechanik wymienił w nim uszczelki, simmeringi i takie duperele. Wyszło mnie z silnikiem i jego robotą ok 700 zł.
Po 2 miesiącach poszła uszczelka pod głowicą juz skrajnie wqrwiony (bo silnik pracował okropnie) zrzuciłem głowicę z kumplem i.... uszczelka była fabryczna z 1982 roku jeszcze taka grafitowana. Nie zaglądał pod głowice przy przeględzie silnika. Oki - wybaczyłem. Jezdziłem nadal. Zaczął pomału brać olej... oki.. stary silnik - moze - ale jak zużycie oleju wzrosło do 1 litry na 100km... przestało sie mi podobać, tym bardziej ze słaby był jak hulajnoga. Oki ... jakos będzie - byle do wiosny. Wiosnę przejezdził, zbliżało sie lato... koncem czerwca podczas wyjazdu do Tarnowa silnik zaczął sie trząść przy dodawaniu gazu (głuchy huk z wału korbowego), a dodatkowo gwizd i pisk w zakresie 2000 obr. Cos sie zacierało... Oki - nawrót do domu i ... wyjmuję silnik - juz sam, mając do dnia dzisiejszego mechaników i ich robote daleko w dupie. Rozbiórka silnika i .... czopy wału siwe. Panewki - żyletki siwe. Wałek rozrzadu - siwy. W bloku panewek wałka rozrządu juz nie było prawie - żyletki. No to fajjjjnie... Męczę wał - okazuje sie ze zarosniete są kanały olejowe w nim jakims czarnym kamieniem. CHyba wczesniej jezdził na jakims ciekawym oleju... wiec - głowica na złom, wał na złom, wałek rozrządu na złom... został blok. I głowica 1,6. I wał od 1,6 i tłoki od 1,6... hmmm... wiercimy blok na 1,6. Wałek trafił od Swiątka, panewki w bloku wprasowane i obrobione pod wałek, blok rozwiercony na 1.6+2 szlif (takie miałem tłoki) wał do szlifu, głowica rozwiercona, polerowane tłoki, pasowane kolektory... i pare jeszcze drobnych poprawek... po 2 tygodnich siedzenia w piwnicy (po pracy po 4 godziny dziennie) - silnik wkładam do auta.... Zaskoczył od pierwszego kopnięcia. Oczywiscie standardowe docieranie... Teraz silnik ma 7800 km od złozenia i ma sie jak na razie swietnie, co przy mojej jezdzie (a nie umiem szybko ruszac) 0-100 km w 16 sekund na LPG. Nie wiem czy to dużo czy mało - ale mam porówanie z kumpla ATU 1.6i które osiagnęło ten sam wynik w 21 s, a drugi CARO 1,6 GLE osiągał w 18 sekund. Troszke (delikatnie) słychać zaworki ale ma to bez wątpienia związek z tym ze klawiatura nie była (poza szlifowaniem koników) naprawiana i ma luzy, co uniemozliwia precyzyjne ustawienie zaworów ( zawsze jest +- 5 dziesiątek, czyli albo 0.25, albo 0.15) Ale juz tym sie nie martwie bo w garażu mam 2.0 DOHC które czeka na pieniążki i moje łapki, az sie nim zajmą. To tyle co pamietam z mojej motoryzacyjnej historii... Sorki za przydługawy wywód ale sie jakos tak rozpisałem...
  
 
SKODA 100 (1976)
Fiat 126p (1991)
  
 
DF combi rocznik 1987 odkupiony od "kumpla" z pracy słuzył 3 latka i poszedł w ręce Jeffa Colbyego
Jak go kupowałem miał genialny wydech - samoróbke z balchy nierdzewnej ( środkowy tłumik - pusta puszka - kończowy tłumik - pusta puszka - Brzmiał genialnie i można było robić bandyckie numery z ogniem z rury (zanim sie nauczyłem dobrze regulować instalacje gazową troche potrwało - a jak na ciepłym silniku wyciągnołem ssanie i depnałem mu ostro w gaz to przy schodzeniu z obrotów walił ogniem jak rasowy dragster......)
Niestety - ponieważ mam 50 km do pracy w jedną stronę potrzebaowałem autka któremu mógłbym troszke bardziej ufać (jezeli chodzi o niezawodność) i kupiłem Poloneza CARO 1,6 GLI rocznik 1997 (chociaż niestety jeszcze nie plus) i obecnie tocze boje z moją małżonką o to jak go przerobić zeby nie wyglądał na zwykłego poldzia.....
  
 
Peugeot 206 1,1 (nówka rocznik 2001), po trzych miesiącach zmiana na Forda Focusa 1,6 16V, póltoraroczny, od kumpla. Tym smigałem prawie dwa lata, ale kredyt mnie wykończył. Teraz PN 1,4 16V. Mam go cztery miesiące i już zdążyłem remontować mu głowicę po wywaleniu uszczelki.
Pozdrawiam
  
 
Pierwszym autem, które kupiłem po zrobieniu prawka (2002r) był:
1.) Ford Sierra 1.8 D:
Auto rocznik 1991, ale totalna padlina. Blacha jak się okazało fatalna. Silnik to totalna porażka słaby, cholernie awaryjny. Ogólnie całe auto było awaryjne oraz bardzo drogie w naprawie. Miało za to dwa bardzo dobre elementy. Hamulce oraz zawieszenie, które pomimo tego, że były wyeksploatowane spisywały się akurat bardzo dobrze. Auta pozbyłem się maksymalnie szybko, gdyż mocno wykończyło mnie finansowo.

2.) Polonez 1.5 SLE:
Kolejne auto, również rocznik 1991. Kupiłem z przebiegiem 54kkm, ale dużo było do zrobienia. Między innymi blacharka, z którą męczę się do dzisiaj oraz kilka dupereli w silniku. Jak go kupowałem nie znałem się kompletnie na mechanice i przez to mechanik mnie wych....ł i przy podjeżdżaniu do Makro aparat zapłonowy rozwalił palec i kopułkę. To była pierwsza i ostatnia awaria, która unieruchomiła moje auto. Od tego czasu staram się samemu wszystko robić z lepszym i gorszym skutkiem.

3.) FSO 125p Kombi
Auto kupiłem od Ratmana miesiąc temu. Jest to rocznik 1987. Ogólnie auta nadaje się do remontu kapitalnego, który zafunduję mu w lipcu przyszłego roku...
  
 
1. Zastava 1100p
2. Łada 1500S
3. Trabant 601S DeLuxe (Kombi)
4. Maluch 600
5. Polonez Caro